Powstał pewien łódzki stereotyp, wzmacniany atmosferą pobliskich miejscowości, na czele ze Zgierzem i jego cygańskimi pseudopałacami, wielkim targowiskiem odzieżowym w Rzgowie, przygnębiającą atmosferą blokowisk i nieczynnych starych budynków pofabrycznych Pabianic. W świat szły opinie, na przykład ta słynna Bogusława Lindy z 2015 roku, który o Łodzi publicznie powiedział, że „to miasto umarłe, miasto meneli”. Można i taką wersję Łodzi zaobserwować, bez większej trudności, to fakt. Świat filmowy sytuację Łodzi rzeczywiście mocno przeżywa — oby do miasta wróciły filmowe przemysły i odżyły tradycje godne złotych czasów tej branży. Oby.
kościół ewangelicki w Pabianicach przypomina, że całą metropolię tworzyła wielokulturowa wspólnota
© Urząd Miasta Pabianice
Poszukując mrocznych stron łódzkiej duszy, musimy udać się na Bałuty. Ta dzielnica, od zawsze najbardziej zaniedbana część miasta, strącona w otchłanie piekieł mroczną historią getta, słynąca z mrożących krew w żyłach tradycji przestępczych, epatowała wyjątkowo złą sławą. Historia Bałut jako złowrogiej dzielnicy nie wynika tylko z wojennej traumy, sięga bowiem daleko w przedwojenne jeszcze czasy. Już przed II wojną światową na dzielni rządził słynny Ślepy Maks. Ślepy Maks był żydowskim gangsterem, jedno oko stracił w pojedynku ze stójkowym — policjantem, mordercą jego ojca. Menachem Bornsztajn — bo tak naprawdę się nazywał — był atletycznie zbudowanym brutalem, który potrafił wykorzystać swoje walory. Udało mu się zbudować sprawną przestępczą organizację zajmującą się odzyskiwaniem długów, wymuszaniem haraczy, napadami i wszelkiej maści niegodziwościami. Co ciekawe, przez długie lata Ślepy Maks był dla wymiaru sprawiedliwości nieuchwytny. Na swój sposób był również społecznym wrażliwcem i znaczną część zdobywanych łupów dzielił między lokalną biedotę, co zapewniało mu zarówno popularność, jak i bezkarność. Działo się to wszystko w bałuckich przedwojennych realiach — w oceanie biedy i niesprawiedliwym świecie, w którym każdy musiał sam jakoś sobie dawać z życiem radę. Nieważne jak. Historia Ślepego Maksa jest jak scenariusz dobrego filmu sensacyjnego, kto wie, może kiedyś taki w Łodzi powstanie. Menachem przeżył wojnę i jeszcze długo potem był obecny w łódzkiej społeczności, ponoć jako zwykły stróż czy recepcjonista.
Po wojnie, jak już wcześniej wspomniałem, społeczność Bałut została „wzmocniona” masą przesiedleńczą. Tak jak i w innych miejscach o podobnej historii — skazało to ten rejon miasta na kilkadziesiąt lat mierzenia się z licznymi patologiami, charakterystycznymi dla ziem odzyskanych czy terenów wcześniej zasiedlanych przez inne nacje, a zastępowanych przez często nieumiejącą czytać ani pisać ludność, która musiała w nowym dla niej miejscu zaczynać wszystko od nowa.
tak zwany Zamek, obronny dwór kapituły krakowskiej z XVI wieku to jeden ze składników dzisiejszej pabianickiej tożsamości
© Urząd Miasta Pabianice