Przed rewolucją przemysłową dobrze ubrani byli tylko ludzie bogaci. W jej wyniku — ubrał się cały świat. Skala biznesu była kolosalna. Opowiada o niej słynny film Andrzeja Wajdy „Ziemia obiecana”. Rzeczywiście było tak jak w filmie. W Łodzi kręcono wielkie interesy na styku trzech kultur i dwóch imperiów. Ważny był dostęp do całego rynku rosyjskiego (ten się zmieniał wraz z decyzjami o ustanawianiu bądź znoszeniu ceł). Blisko była granica niemiecko-rosyjska, co owocowało wielkim zaangażowaniem niemieckojęzycznych kapitałów. Konkurowały z nimi biznesy żydowskie i polskie, a machiny fabryk obsługiwały setki tysięcy rąk robotnic i robotników mówiących głównie po polsku.
nazywane często podziemną katedrą — łódzkie filtry na Stokach
fot.: Sebastian Glapiński | Platin Studio
Wielkich fabryk było tu mnóstwo. Obok włókienniczych wyrastały elektromaszynowe i chemiczne. Na rentowność wpływały historia i polityka. W złotych czasach Łódź i okolice błyskawicznie się rozrastały, zasysając ponad pół miliona mieszkańców z czterech stron świata. Powstało miasto młode, nowe, nowoczesne, inaczej niż miasta historyczne zaplanowane. Punktowo ekstremalnie zamożne. Inne niż wszystkie. Przypominające coś w rodzaju ceglanego obozu poszukiwaczy złota (który przetrwał w całości do dziś) otoczonego morzem drewnianych slumsów (po których nie pozostał żaden ślad). Bez normalnego, klasycznego rynku, będącego centralną częścią miasta. Bez dużej rzeki, nad której brzegiem ulokowano by klasyczny ośrodek miejski. Ale za to z mnóstwem monumentalnych fabryk, fabrykanckich pałaców, wystawnych kamienic i z lasem kominów po horyzont. Lasem, którego dziś nie ma — relikty kominów po epoce świetności fabryk wyburzano jako pierwsze.
Ludzkie masy potrzebne do obsłużenia tego wszystkiego mieszkały w różnych warunkach. Trochę w prowizorycznie skleconych budach, trochę w okolicznych wsiach, trochę w przyfabrycznych osiedlach. Po czasach budowania z cegły przyszła wielka płyta. Wówczas stara, eklektyczna Łódź, ta, którą znamy z okolic ulicy Piotrkowskiej i częściowo starych Bałut, obrosła wielkimi osiedlami z betonu.
Dworzec Łódź Fabryczna jest spektakularny — zaprojektowano go na przyszłość, w której ruch na nim wzrośnie wielokrotnie
fot.: Sebastian Glapiński | Platin Studio
Bo Łódź ma za sobą kilka charakterystycznych epok. Po gwałtownych narodzinach i dynamicznym dojrzewaniu, po dwóch wojnach światowych, zawitał tu komunizm. Ustrój socjalistyczny bardzo lubił miasta robotnicze. Po przegonieniu znienawidzonych fabrykantów, zakłady pracy stały się państwowe. Podobnie jak we wspomnianym Bielsku, Bydgoszczy czy zbudowanej od podstaw Nowej Hucie, PRL dał robotniczej społeczności zielone światło na wiele nieobecnych dotąd w mieście inicjatyw.
Wcześniej Łódź — miasto prywatne, miasto fabryka — nie do wszystkich aspektów miejskiego rozwoju miała szczęście. Była jak komercyjna firma — robiło się w niej wszystko tak, żeby mogło się bardziej opłacać. Konieczna troska o zdrowie, kondycję i nastawienie setek tysięcy robotników kazały fabrykantom stawiać szpitale, przedszkola i inwestować w naprawdę niezbędną infrastrukturę. Ale nie łudźmy się: warunki życia w mieście były dla większości ludzi fatalne, zapewniono niezbędne minimum. Proces rozwoju miasta był brutalny. Liczył się interes właścicieli. Ci — na szczęście — mieli ogromne potrzeby epatowania swoim bogactwem, co dało miastu setki wspaniałych kamienic, pałaców, a i same fabryki budowano tak, że do dziś są architektonicznymi perełkami.
stajnia jednorożców stała się współczesnym symbolem Łodzi, nie jest to zwykły przystanek tramwajowy...
fot.: Aldona Sołtysiak
W tej scenografii nie było jednak zbyt wiele miejsca dla fanaberii w rodzaju bibliotek czy uczelni wyższych. W czasie rozbiorów Łódź nie mogła liczyć na faworyzowanie ze strony władzy czy lokowanie w niej strategicznych inwestycji — Rosja carska starała się utrzymywać ziemie polskie w możliwie złym stanie. Na szczęście szybko ujawniły się ambicje własne mieszkańców, takich jak Fryderyk Sellin. Ten wszechstronny łódzki lokalny patriota, przedsiębiorca i animator kultury dwoił się i troił, by miasto stawało się lepszym miejscem. Dzięki takim jak on — tak zwanym lodzermenschom — w Łodzi obok Teatru Wielkiego stały liczne obiekty sportowe, łaźnie miejskie i inne elementy miejskiej cywilizacji. Po samym teatrze nie ma śladu, spłonął w 1920 roku.
Jedną z ciekawych miejskich anomalii z tamtych czasów jest brak… połączeń kolejowych pomiędzy łódzkimi dworcami kolejowymi. To trochę dziwne, że z dworca Łódź Kaliska na dworzec Łódź Fabryczna trzeba było iść godzinę na piechotę. Do dziś mocno komplikuje to komunikację w mieście i jego relacje ze światem zewnętrznym. W najbliższym czasie to się wreszcie zmieni — trwa budowa tunelu kolejowego, który raz na zawsze naprawi sytuację, przy okazji wyjaśniając dla wielu niezrozumiały rozmach pustawego dworca Łódź Fabryczna (ten zbudowany jest na poczet przyszłej przepustowości); (proj.: Konsorcjum FaAbryczna w składzie: FBT Pracownia Architektury i Urbanistyki, Tremend, GSBK, Infrares, PPprojekt, Major, KMG; architekturę obiektu w latach 2011–2014 realizowała spółka SYSTRA, autorkami projektu koncepcyjnego, a także projektów budowlanych i wykonawczych opracowanych od grudnia 2011 do stycznia 2014 są E. Oskroba, J. Wysocka i M. Nowakowska-Cicio).
jedną z najlepszych wizytówek metropolii są organizowane tu seryjnie wydarzenia, królem wśród nich jest Festiwal Światła
© Urząd Miasta Łodzi | fot.: Sebastian Glapiński | Platin Studio
Sytuacja absurdalnego braku szyn między dworcami nie dawała mi jednak spokoju. Ponieważ nie za wiele znalazłem w źródłach, zaryzykuję własną hipotezę: obstawiam, że był to strategiczny carski pomysł, mający utrudnić poruszanie się wrogom Rosji z zachodu na wschód — w razie wojny.
Po I wojnie światowej kolejowa zła passa Łodzi trwała — niezwykle ważna kolejowa magistrala węglowa, łącząca Górny Śląsk z portem w Gdyni o włos (a dokładnie o 40 kilometrów) ominęła miasto, odbierając mu wiele potencjalnych atutów na przyszłość.
Wielonarodowe, wielokulturowe miasto fabryk nie miało historycznego mandatu do specjalnego traktowania w świeżo odrodzonej Polsce. Odzyskana wraz z tragiczną sytuacją społeczno-gospodarczą wolność oznaczała brak zasobów na inwestycje w zrównoważony rozwój. Łódzkie fabryki produkowały więc, robotnicy harowali (właściwie to bardziej nawet robotnice), a miasto rosło tak, jak to się miejscowym udało samodzielnie zorganizować. Z jednej strony ekstremalnie bogate, z drugiej — nastawione na maksymalny wyzysk i bardzo uzależnione od rynkowej koniunktury, ceł i kryzysów gospodarczych.
jedną z najlepszych wizytówek metropolii są organizowane tu seryjnie wydarzenia, królem wśród nich jest Festiwal Światła
© Urząd Miasta Łodzi | fot.: Sebastian Glapiński | Platin Studio
II wojna światowa do niełatwej historii miasta dodała kilka czarnych lat. Łódzkie getto zorganizowane w najbiedniejszej i najbardziej zaniedbanej części miasta, czyli na Bałutach, było pierwszym na terenie okupowanej Polski obszarem całkowicie wyizolowanym, mającym odseparować żydowską społeczność od reszty mieszkańców (i drugim największym, po getcie warszawskim).
Litzmannstadt — bo tak Niemcy nazwali Łódź — po wojnie wyłonił się poobijany, pełen ran, ale jednak architektonicznie cały. Dlatego w pierwszych powojennych latach Łódź pełniła funkcję tymczasowej stolicy — do czasu odbudowy Warszawy łódzkie budynki mieściły kluczowe odradzające się instytucje państwowe.
jedną z najlepszych wizytówek metropolii są organizowane tu seryjnie wydarzenia, królem wśród nich jest Festiwal Światła
© Urząd Miasta Łodzi | fot.: Sebastian Glapiński | Platin Studio