Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Poznań. Pełna kultura

31 marca '23

Z taką redefinicją Poznania mogę na spokojnie przemierzać to miasto, analizować jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W mojej peregrynacji przez atmosferę Poznania najważniejszy okazał się soft power, nie jakiś hardware. To dobrze, bo to oznaka cywilizacji wyższego rzędu. Tu warto tylko dla równowagi zaznaczyć, że tak jak w Szwecji za fasadą uprzejmości, również w Poznaniu może stać skrywane poczucie wyższości nad innymi — tak tylko dodaję, żeby nie wyjść na naiwniaka, który sadzi zbyt daleko idące czy infantylne hipotezy. Znam dobrze paru poznaniaków. Są miasta, których odbiór bardziej kształtuje architektura, tak jest z nowoczesnymi wieżowcami Warszawy, klimatycznym starym centrum Lublina czy zabytkowym Krakowem. W Poznaniu najważniejsi okazali się ludzie, co nie oznacza, że mieszkają oni w mieście brzydkim czy historycznie nieistotnym.

Wybierzmy się teraz na wycieczkę w czasie. Lądujemy w Poznaniu z XIV i XV wieku. Gdybyśmy zrobili ranking najważniejszych (i największych) polskich miast z tamtych lat, wyglądałby z dzisiejszej perspektywy naprawdę zaskakująco. A tamte czasy były z punktu widzenia rozwoju miast kluczowe. Średniowiecze to okres zakładania miast na prawach, między innymi, niemieckim — magdeburskim i polskim — chełmińskim. De facto wtedy urodziły się miasta, jakie znamy dziś. Za duże miasto w Polsce uznawano wówczas już liczące dwa–trzy tysiące mieszkańców. O jego znaczeniu przesądzało jeszcze kilka czynników, poza liczbą ludności były to: murowana, a nie drewniana zabudowa, bardziej odporna na pożary, dająca większe gwarancje bezpieczeństwa towarów i majątków. Drugim czynnikiem było otoczenie miasta trwałymi fortyfikacjami, murami obronnymi, nie zaś wałami ziemnymi z drewnianymi zwieńczeniami. To zwiększało poczucie bezpieczeństwa mieszczan, a to ich kondycja stanowiła o statusie miasta. Trzecim czynnikiem było położenie nad spławną rzeką, która umożliwiała transport towarów.

średniowieczny Poznań rzeczywiście był drugim miastem królestwa, wtedy - po Krakowie

średniowieczny Poznań rzeczywiście był drugim miastem królestwa, wtedy — po Krakowie

fot.: Mateusz Zakrzewski

Kolejność w tym rankingu była następująca: 1. miejsce Gdańsk — najpotężniejsze w Rzeczypospolitej miasto, portowy gigant z 35 tysiącami mieszkańców, ekonomiczny kolos, mieszczący się w „pierwszej piątce” ówczesnej Europy dzięki obsłudze prawie całego handlu największego państwa kontynentu. 2. miejsce — królewski Kraków, stolica, największe w tamtych czasach na świecie centrum handlu miedzią, ołowiem, srebrem i solą, z 20 tysiącami mieszkańców obiektywnie poważna metropolia, z uniwersytetem i wspaniałym zamkiem na Wawelu. 3. miejsce — tak, to Poznań, kilkunastotysięczny wówczas, bardzo ważny historycznie, ale też gospodarczo.

Zanim przespacerujemy się po poznańskiej historii, nie odmówię sobie przyjemności naszkicowania reszty rankingu — bo nie wygląda on zbyt znajomo ze współczesnej perspektywy. Na miejscu 4. i 5. plasowałby się Toruń (niezbyt zaskakujące, gdyż zachowała się architektura) ex aequo z Elblągiem, co już może kogoś zaskoczyć. Oba miasta miały po około 10 tysięcy mieszkańców i ogromne znaczenie ekonomiczne: Toruń dzięki skrzyżowaniu Wisły z mostem przez Wisłę, Elbląg dzięki roli największego konkurenta Gdańska i jedynej dla Rzeczypospolitej alternatywy portowej w razie konfliktu z tymże. 6. miejsce nikogo nie zdziwi — Lwów miał wtedy mniej więcej 9 tysięcy mieszkańców i był najważniejszym miastem ukierunkowanym na wschód. Ciekawe są miejsca 7. i 8. — tu ex aequo bowiem plasowały się Lublin (co nie zaskakuje) i Braniewo (co brzmi zaskakująco), dysponujące około 5 tysiącami mieszkańców. Pozycja Braniewa może zadziwiać, zwłaszcza że nie pojawiła się w tym zestawieniu jeszcze Warszawa. Ówczesna Warszawa liczyła sobie 4,5 tysiąca mieszkańców i była zwyczajnie od Braniewa mniejsza, ląduje więc na miejscu 9.
Mnie osobiście najbardziej intrygują kolejne miasta w zestawieniu. Chodź trudno jest precyzyjnie określić ich kolejność, to pierwszą dziesiątkę zamykać mógł Olkusz, a wcześniej maleńki dziś Sławków. Te dwa ostatnie miasta swego czasu były miejskimi potęgami dzięki istnieniu w nich przemysłów wydobywczych — bogactwo i znaczenie nadawały im pozyskiwane przez gwarków kruszce.

A jaka była specjalizacja Poznania? Z czego wynikało pierwotne znaczenie miasta, nazywane czasem entelechią? Można różnie wybierać z dostępnych danych, ja pokuszę się o wskazanie dwóch moim zdaniem kluczowych. Zgodnie z rytmem tego tekstu jedno spostrzeżenie nie zaskoczy, drugie może spowoduje uniesienie czytelniczej brwi.
To, że Poznań wczesnośredniowieczny, u zarania tworzącego się dopiero Państwa Polskiego, był zawodnikiem pierwszej ligi, to wiedza powszechnie dostępna. Mieszko I, Ostrów Tumski, książęta Polan, pierwsi królowie — w czasach tych Poznań był najważniejszym graczem, nieukrywającym swoich stołecznych aspiracji. Można o nich posłuchać, spacerując po drętwej, ale kompetentnej ekspozycji w Bramie Poznania, ciekawym architektonicznie muzeum (proj.: Ad Artis) przybliżającym początki miasta.

Moim zadaniem jest jednak szukać głębiej niż na Wikipedii. Śledztwo złapało trop, gdy mierzyłem oczyma statut kaliski wydany w 1264 roku przez księcia Bolesława Pobożnego. Dokument ten miał strategiczne znaczenie dla ówczesnej Polski, stał się on bowiem fundamentem rozwoju gospodarczego kraju i dźwignią, która wyniosła Polskę Jagiellonów na sam szczyt w hierarchii europejskich potęg. Co mam na myśli, jaką interpretację faktów przedstawię? Otóż statut kaliski, umożliwiając osiedlanie się w polskich miastach dużych społeczności żydowskich, wygenerował powstanie w naszym kraju nowej, niezmiernie ważnej grupy społecznej. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że stan rycerski (późniejsza szlachta) był najczęściej niepiśmienny, nie umiał również rachować. Pisać i liczyć potrafiła nieliczna kościelna elita, stąd taka, a nie inna pozycja miejscowości w rodzaju Sławkowa, Milicza czy Pelplina. Były to miejsca niezmiernie bogate, bo zarządzane przez gramotnych zakonników, którzy prowadzili rozległe interesy. Stan rycerski takich interesów prowadzić nie mógł, bo to bez liczenia i pisania zwyczajnie na większą skalę niemożliwe.
Ówcześni mieszczanie z matematyką i gramatyką mieli podobne problemy. Dlatego w pierwszej fazie rozwoju miast zajmowali się oni najczęściej rzemiosłem — Poznań otoczony był miejscowościami o wszystko mówiących nazwach: Garbary (garbarze, czyli produkcja skór zwierzęcych), Czapniki (produkcja nakryć głowy), Stelmachy (producenci wozów konnych) czy Rybaki (rybacy). Te biznesy z różnych względów lokowano poza obrębem murów miejskich. Wewnątrz nich mieściły się pozostałe cechy, których w średniowiecznym Poznaniu było aż dwadzieścia. To dużo. Wśród bednarzy, snycerów, kowali, tkaczy, zdunów i wielu, wielu innych zawodów pojawili się zawodowi handlowcy. Żydzi właśnie.

Nie zmonopolizowali oni całego handlu, konkurowali bowiem z mówiącymi najczęściej po niemiecku kupcami z Hanzy. Ale pojawienie się społeczności żydowskich okazało się game changerem. Pod Krakowem powstało żydowskie miasto Kazimierz, jedna z najważniejszych bram Kijowa nazywała się Żydowska, a w Poznaniu stanęła żydowska dzielnica, w której w XV wieku budowano sześciopiętrowe (!) kamienice.

Wśród mieszczan stopniowo rosła liczba osób wykształconych, bogate rodziny słały bowiem swoje dzieci na uniwersytety, by nauczone sztuki liczenia i pisania mogły mnożyć familijne fortuny. Struktura gospodarki Rzeczypospolitej miała swoje podstawy w ciężkiej pracy na roli stanowiących 90 procent mieszkańców chłopów — rolników, którzy z czasem zrobili z Królestwa największego na świecie eksportera zbóż. Drugim kołem zamachowym ekonomii były miejskie cechy rzemieślnicze, trzecim — hanzeatyckie sieci handlowe spławiające Wisłą swoje ciężkie towary z Krakowa do Torunia, Gdańska i Elbląga. Czwarty specyficzny składnik gospodarki stanowiły dobra kościelne — te jednak nie pracowały na rozwój miasta czy państwa w takim stopniu, jak wcześniej wymienione. Na podstawie tak zwanych jurydyk miały one swoje przywileje i zarabiały na Kościół, a nie resztę struktury państwowej, co było zresztą źródłem wielu konfliktów.

tędy na Ostrów Tumski, dawne miasto kościelne; w staropolszczyźnie słowo „ostrów” oznaczało wyspę, a „tum” to była katedra

tędy na Ostrów Tumski, dawne miasto kościelne; w staropolszczyźnie słowo „ostrów” oznaczało wyspę, a „tum” to była katedra

fot.: Waldemar Andrzej Jóźwiak

W Poznaniu podział ten był bardzo wyrazisty — lewobrzeżne miasto Poznań było królewskie, świeckie i swój okres świetności przeżyło za czasów pierwszych Jagiellonów. Na prawym brzegu Warty w tym czasie funkcjonowała oddzielna, należąca do kościoła osada.

W pewnym sensie wyszło to miastu na dobre: Kościół miał swoje po drugiej stronie rzeki, więc nie bardzo rozpychał się na lewym. Zostało więcej miejsca za murami dla cechów rzemieślniczych i dla Żydów. Gdy za Władysława Jagiełły wzrosło znaczenie lądowego szlaku wschód–zachód, prowadzącego przez Poznań — ten otrzymał swoich pięć historycznych minut.

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE