Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Poznań. Pełna kultura

31 marca '23

Taka podróż od jednego fajnego miejsca do kolejnego jeszcze lepszego według listy poleceń od ludzi, którzy mieli mnóstwo czasu, by za mnie dokonać rozpoznania terenu, to łatwizna. Ale ja szukam czegoś więcej.
Jadąc na rowerze, kątem oka zauważam i doceniam bryłę wieżowca Bałtyk (proj.: MVRDV) obok terenów MTP. Dobrze znam doskonały Stary Browar (proj.: Studio ADS). Zawsze lubiłem to miejsce za inne niż gdziekolwiek podejście do sztuki. Właśnie: sztuka. Sztukę współczesną uważam za jedną z najciekawszych, najbardziej wartościowych z rzeźbiących miasta sił. W Poznaniu jest dużo dobrej sztuki w przestrzeni miejskiej i w publicznie dostępnych wnętrzach. Lubię to, szanuję, będę szukał według tego właśnie klucza.

budynek Bałtyk ma klasę i z każdej strony wygląda inaczej, proj.: MVRDV

budynek Bałtyk ma klasę i z każdej strony wygląda inaczej, proj.: MVRDV

fot.: Sławomir Szady

Nie znam jeszcze galerii handlowej Posnania (proj.: RTKL). Tam, według planu, mam odwiedzić miejsce, które nazywa się „Save the planet”. To miejsce pobudza moje sensory; ani to knajpa, ani sklep, raczej oryginalny koncept łączący kilka równoległych funkcjonalności: można tu wynająć salę konferencyjną, wziąć prysznic, dobrze zjeść, popracować w wypasionym standardzie coworkingowym, zrobić ekologiczne i odpowiedzialne zakupy spożywcze, pospacerować wśród dzieł sztuki, pokontemplować dobry dizajn albo kupić odpowiedzialnie wykonane meble. Wszystko, co tu zobaczycie, spina jeden wspólny mianownik, jak w nazwie. „Save the planet” opowiada o ratowaniu świata każdym obecnym tu przedmiotem, w opisach pierwsze miejsce zajmują informacje o recyklingu, pochodzeniu materiałów, z jakich je wykonano, warunkach pracy ludzi i miejscu, w którym powstały. Open Eyes Economy pełną gębą i w praktyce.

wejście do „Save the planet” - można tu spędzić cały dzień, cały czas ratując Ziemię; bardzo fajne miejsce

wejście do „Save the planet” — można tu spędzić cały dzień, cały czas ratując Ziemię; bardzo fajne miejsce

fot.: Mateusz Zmyślony

Od razu łapiemy wspólny język z pracującą tu ekipą. Okres przedświąteczny, dużo klientów, nie ma czasu na spokojną rozmowę, ale to miejsce samo opowiada o sobie. W menu wszystko jest eko i zdrowo, bardzo podobają mi się nie tylko wyczerpujące opisy „z czego to zrobione” i że jajka są od szczęśliwych kur. Jeszcze lepsze są podane przy każdym daniu kalorie.

Kupuję przed wyjściem koszulkę „Save the planet” z grafiką niejakiego Noriakiego [poznański artysta wizualny, streetartowiec, twórca postaci ludzika-peryskopa, obecnego między innymi w przestrzeni miejskiej Poznania, nie tylko na ścianach, ale nawet — w formie tatuaży — na niektórych mieszkańcach miasta — przyp. red.] i wychodzę z potwierdzonym wstępnie wnioskiem. Chwytam powoli to, czego szukałem: w czym Poznań jest wyjątkowy, co go wyróżnia, w czym jest lepszy od innych miast.

Idę przez Galerię Posnania, szybko wychwytuję wszechobecne tu… dzieła sztuki współczesnej. Przed głównym wejściem piętrzy się monumentalna rzeźba-instalacja. Mała (choć wielka) dziewczynka z kucykiem i ptaszkiem na ramieniu rysuje w przestrzeni swoją słoneczną przyszłość.

instalacja przed Galerią Posnania

instalacja przed Galerią Posnania

fot.: Mateusz Zmyślony

Wewnątrz ta sama dziewczynka — choć w innej skali — jest już starsza, leci wraz ze swoim wyrośniętym latającym przyjacielem w stronę tej wcześniej narysowanej przyszłości, tak to czytam. Tego rodzaju instalacje są w całej Posnanii, sztuka jest tutaj na każdym kroku. Lubię to, coś oznacza, z czegoś wynika, jakoś wpływa.
Pracując w strefie coworkingowej (wciąż w tej samej galerii), obserwuję pracujących dookoła ludzi. Młoda dziewczyna pyta mnie, czy zerknę na jej komputer i torbę, gdy wychodzi. Jest bardzo uprzejma i miła. Gdy wraca, ja pytam o długopis i kartkę — nie mam, a potrzebuję. Podaje mi długopis, ale nie ma papieru. Po chwili zza stolika dwa stanowiska dalej wstaje uśmiechnięty, miły chłopak z kartką, którą mi podaje. Niby nic, ale wszyscy są tacy uprzejmi i skorzy do pomagania sobie nawzajem. Takich obserwacji mam z Poznania całe mnóstwo, również z przeszłości. Ale teraz nastawiam zmysły właśnie na ten wątek. Przestaję się koncentrować na tkance miejskiej, skupiam się na obserwowaniu ludzi.

jeden z wielu spektakli podczas Malta Festival Poznań - kultura osobista nie bierze się znikąd

jeden z wielu spektakli podczas Malta Festival Poznań — kultura osobista nie bierze się znikąd

© Urząd Miasta Poznania

Ludzie w Poznaniu są inni. Jacyś mniej spięci, mniej nerwowi. Kulturalnie się do siebie wzajemnie odnoszą. (Prawie) nikt nie zatrąbi tu pochopnie na innego kierowcę, jeśli już to po dłuższej chwili, w sytuacji naprawdę tego wymagającej. Sposób, w jaki odnoszą się do siebie ludzie stojący w kolejce na poczcie, jak ustępują sobie wzajemnie drogi, gdy robi się tłoczno, jak się do siebie chętnie uśmiechają — dla mnie to jest ujmujące.

Po kilku dniach takiego właśnie odczuwania Poznania już wiem. Poznań to najbardziej zachodnie polskie miasto. Nie ma tu tej napinki, którą czuć w stolicy, w sumie w innych miastach też, jest za to wysoki poziom kultury osobistej. Jest odwieczny poznański etos pracy, który łatwo wszędzie dostrzec, jeśli się chce go zobaczyć. Jest jakiś specyficzny spokój w tym mieście. Wynika on — moim zdaniem — z genius loci. W Poznaniu jest ciągłość. Historyczna, architektoniczna, ale przede wszystkim społeczna. Tu nie było migracyjnego przewrotu, jaki miał miejsce na Ziemiach Odzyskanych. Tu nie doszło do aż tak spektakularnej wymiany znaczącej grupy mieszkańców jak w Łodzi, Warszawie czy nawet Krakowie. Z tej perspektywy Poznań to jest taki znacznie większy Cieszyn: miasto pełne tych, co są „stela”. Rodzin, które od pokoleń robią tu interesy, kształcą się, wytwarzają pewne tradycje, nawyki, umiejętności. W końcu Poznań to naprawdę jest miasto know-how.

Stary Browar, tutaj sztuka jest wszędzie, idea 50:50 zakłada, że połowa w nim to handel, a połowa - kultura

Stary Browar, tutaj sztuka jest wszędzie, idea 50:50 zakłada, że połowa w nim to handel, a połowa — kultura

fot.: Wojciech Siekierski

Poznański gen kulturowy, przechodzący z pokolenia na pokolenie, to gen pragmatyka, który wchłonął właściwą naukę z kontaktu z kulturą niemiecką. Ta stereotypowa solidność jest faktem, porządek musi być. W połączeniu z wysoką kulturą osobistą i większą niż gdzie indziej wrażliwością na sztukę — MAMY TO! Bo przecież w każdym mieście najważniejsi są… ludzie. A tych ma Poznań na poziomie i pod dostatkiem.

Dlatego Malta Festival Poznań jest jednym z najambitniejszych nowożytnych wydarzeń kulturalnych w Polsce, ba, w sumie to nawet w Europie. W sytuacji, gdy taki nowoczesny festiwal ma w mieście przeciwwagę w postaci dystyngowanego, prestiżowego wydarzenia, jakim jest najstarszy na świecie konkurs skrzypcowy — ten imienia Henryka Wieniawskiego — to z takiego zestawienia wyłania się obraz miasta mającego z perspektywy kultury wydarzeniowej coś naprawdę istotnego do powiedzenia.

kolejna migawka z Malta Festival Poznań - takie wydarzenia budują nową jakość i prestiż miasta

kolejna migawka z Malta Festival Poznań — takie wydarzenia budują nową jakość i prestiż miasta

© Urząd Miasta Poznania

A czego ten Poznań nie ma? Co powinien mieć? Przydałoby się centrum kongresowe z prawdziwego zdarzenia. Brakuje — podobnie jak w Warszawie i Wrocławiu — wielkiej całorocznej hali koncertowo-widowiskowej. Infrastrukturą Międzynarodowych Targów Poznańskich nie da się łatać wszystkiego — a bez takich obiektów miasto nie zagra w lidze wyższej niż dziś.

Głos został już oddany

PORTA PRO – strefa architekta
PORTA PRO – strefa architekta
Metalowe systemy elewacyjne z siatek i kratek architektonicznych
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE