Jest więc Wrocław nie tylko miastem sympatycznych krasnoludków, ale też miejscem zamieszkania sporej grupy dużo mniej miłych postaci. Ale takie są wielkie metropolie. Dobre i złe jednocześnie, jasne i mroczne, jak dzień i noc.
Wrocław, zamieszkany przez milion ludzi i tysiąc krasnali, najlepiej smakuje z roweru
© Urząd Miejski Wrocławia
Na koniec jednak liczy się namiętność, jaką do miasta można czuć, siła jego genius loci, rzeczywisty jego potencjał. Ten jest we Wrocławiu olbrzymi, w pewnym sensie — najmocniejszy w Polsce. Nareszcie rozumiem, skąd się to wszystko bierze.
Z taką wiedzą można śmielej myśleć o przyszłości Wrocławia. Ja ją widzę w bardzo optymistycznych tonacjach: wrocławskie uczelnie wyższe będą się piąć w górę rankingów, biznesy kręcić się coraz lepiej, przetrwawszy kolejne kryzysy, remonty będą się kończyć, a dzięki nim wyłoni się odświeżone, estetyczne, odnowione historyczne centrum, otoczone ponadmilionową nowoczesną metropolią, którą tak łatwo jest pokochać na zabój.
Dziękuję Ci, Wrocławiu, za to rowerowe, całkowicie pasjonujące doznanie, ponowne odkrywanie. Za wspaniałe ścieżki rowerowe na wałach przeciwpowodziowych, za możliwość przejrzenia na oczy patrzące na Ciebie pierwszy raz na taką skalę z perspektywy wody i wielkiej niemieckiej przeszłości. To była ogromna przyjemność, tak inaczej niż dotąd się z Tobą spotkać. Przeczucie mi mówi, że to dopiero początek jakiejś nowej, wielkiej przygody.
Bo coś z tymi dwoma nowymi perspektywami trzeba w przyszłości zrobić. 1 — „najważniejsze miasto Niemiec” to ważne spostrzeżenie, tkwi w nim wiele wskazówek dla projektujących rozwój Wrocławia i budujących narrację miasta; 2 — ponowne, dogłębniejsze zrozumienie dawnego portowego charakteru również prowadzi prosto w przyszłość. Ten wodny charakter niby pobrzmiewał, ale nie wybrzmiewał właściwie, nie przebijał się odpowiednio donośnie. Poza radziecką kradzieżą odrzańskiej floty miała na to wpływ komunistyczna rzeczywistość, w której ludzie nie posiadali prywatnych jachtów, które mogłyby tę Odrę ponownie ożywić i w pełni wykorzystać.
Zadanie na przyszłość to zatem miałoby być przywrócenie Wrocławiowi tej dawnej wielkości, sławy i chwały, przebudzenie śpiącego trochę olbrzyma oraz wielki, znacznie większy niż dotąd — powrót na Odrę.
Wroclove — nietrudno zakochać się w tym mieście: jest piękne i ma charakter
fot.: Grzegorz Rajter © Urząd Miejski Wrocławia
Z takimi dwoma zadaniami można wreszcie zakończyć etap banalizacji Wrocławia, do jakiego doszło w powojennej Polsce. To nie jest zwykłe, polskie miasto wojewódzkie — to jest gracz z zupełnie innej, wyższej ligi, który na chwilę zaznał pewnej formy amnezji.
Tak na sam koniec: gdybym miał doradzić, jak najlepiej zabrać się za poznawanie Wrocławia na własną rękę, to poza rowerem i pływaniem po Odrze, doradziłbym przede wszystkim mieć czas (tego miasta nie powinno się wchłaniać w pośpiechu, najlepiej zostać tu na spokojnie, co najmniej kilka dni). Koniecznie też trzeba popatrzyć na Wrocław z lotu ptaka, na mapy, rozpoznać kształty wysp, przebieg nurtów rzek. A potem spojrzeć na to wszystko z trzech kolejnych perspektyw: tarasu widokowego na szczycie Sky Tower, następnie mieszczącego się na jego pierwszym piętrze Kolejkowa, a na koniec zmierzyć się z tym wspaniałym Wrocławiem już twarzą w twarz, z poziomu rzeki i ulicy.
Była to jedna z najlepszych moich miejskich peregrynacji w życiu. Nie żegnam się z Wrocławiem, zdecydowanie mówię: do zobaczenia! Wrocławiu: musimy porozmawiać o Twojej nowej entelechii.
Mateusz Zmyślony
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Autora i Urzędu Miejskiego Wrocławia.