Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Good morning Breslau, czyli moja WrocLove!

20 marca '23

 
Główne wytłumaczenia są trzy.

1. Ogólne wyparcie niemieckości Breslau — zupełnie zrozumiała część procesu adaptacji obcego miasta na polskie potrzeby. Nie ma co się dziwić ludziom z lat 50. i późniejszych, że skoncentrowali się na odbudowie zrujnowanego miasta i budowaniu w nim nowej tożsamości. Traumatyczną przeszłość należało wówczas po prostu zostawić za sobą, zamaskować.

2. Niesłychana kradzież, jakiej dokonali w 1945 roku Rosjanie. Wiemy, że Rosjanie kradli wszystko, co się tylko dało wywieźć, ale o spektakularnej kradzieży floty ponad trzech tysięcy statków — odrzańskich barek i holowników — zwyczajnie nie wiedziałem. Jest to klasyczna, odcięta przez powierzchowną historię powszechną gałąź historii prawdziwej. Wyobraźmy sobie tę spektakularną, choć łatwą w wykonaniu kradzież całej floty na raz! Nie było to trudne — Rosjanie zwyczajnie spławili całą tę chmarę statków do Szczecina, potem wzdłuż wybrzeży Bałtyku popłynęły one do Leningradu i dalej, przez jezioro Ładoga, barki i statki rozpłynęły się po całej wielkiej Rosji Radzieckiej, i, jak znam życie, wiele z nich pływa tam do dziś.

3. Powojenna Polska nie zwróciła na to wszystko specjalnej uwagi z kilku powodów: nie było w naszym kraju takiego silnego przemysłu, jakim w Niemczech była towarowa żegluga śródlądowa. Nie istniała w naszym kraju odpowiednia infrastruktura, nie było know how, ale i nie było również po prostu takiej potrzeby. W latach 20. Polska swój problem dotyczący eksportu węgla rozwiązała, budując kolejową magistralę węglową ze Śląska do Gdyni. I tak to po wojnie żegluga na Odrze zmniejszyła się kilkukrotnie, zupełnie zmieniając charakter całej rzeki i jej dotąd portowej metropolii — Wrocławia. Dla mnie sytuacja ta jest nie tylko spektakularnym przykładem na to, jak interesujące tajemnice skrywa przed nami historia. Może to być również ciekawa inspiracja na przyszłość. Dynamicznie rośnie dziś bowiem liczba prywatnych jednostek pływających na Odrze, we Wrocławiu są już trzy mariny, które wypełniają się rozmaitymi jachtami, motorówkami — być może życie wróci na rzekę na podobną jak kiedyś skalę?

Taki nowoodkryty z mojej perspektywy Wrocław niezmiernie mi się podoba: Wrocław jak Berlin, Wrocław jak Sztokholm, Wrocław na miarę starego, potężnego Breslau, Archipelag Wrocław na wyspach, oblany ze wszystkich stron wodami, na które powoli powraca życie, portowe miasto Wrocław; kiedyś największe miasto Ziem Odzyskanych, jutro, być może, Stolica Młodej Polski, tej głosującej na Unię Europejską, alternatywna i pomarańczowa stolica tej Polski młodszej duszą, przedsiębiorczej, kreatywnej, otwartej, dysponującej świeższym podejściem, dowcipną kulturą o korzeniach baśniowo-krasnoludkowych, owianych Wielką Tajemnicą. Bo fajny kraj powinien mieć kilka stolic, ma tę historyczną w Krakowie, formalną w Warszawie, morską w Trójmieście, niech ma też jakąś we Wrocławiu. Jaką konkretnie? To właśnie należałoby teraz wymyślić.

Jak każde wielkie i ciekawe miasto Wrocław pozostaje dwuznaczny: jego wspaniałości starają się równoważyć wiele negatywów. Niekończące się krzywe bruki nie cieszą nie tylko rowerzystów, samochodem też ciężko się po nich poruszać. Odczuwalny brak strategicznej wizji rozwoju kłóci się z dynamiką komunikacyjną i kreatywną Wrocławia z lat 90.; wtedy to Wrocław nadawał ton wśród polskich miast, był najbardziej lubiany, miał naturalny dobry PR — gdzieś to się później zgubiło. Inne problemy? Typowy dla całej dzisiejszej Polski jeden wielki wszechobecny plac budowy, pustawa Odra — czepialski długo by wymieniał, co mu się we Wrocławiu może nie podobać.

częścią wrocławskiej duszy był też Solpol, dla wielu kultowy, postmodernistyczny budynek zaprojektowany w latach 90. XX wieku przez Wojciecha Jarząbka wraz z zespołem z pracowni Studio Ar‑5       jeden z wrocławskich zakamarków sportretowany we wrocławskim Kolejkowie (które koniecznie trzeba zobaczyć!)

częścią wrocławskiej duszy był też Solpol, dla wielu kultowy, postmodernistyczny budynek zaprojektowany w latach 90. XX wieku przez Wojciecha Jarząbka wraz z zespołem z pracowni Studio Ar‑5 — na fotografii — na kolejnym fragmencie Kolejkowa; jeden z wrocławskich zakamarków sportretowany we wrocławskim Kolejkowie (które koniecznie trzeba zobaczyć!)

© Urząd Miejski Wrocławia

Sam mam duży problem z wrocławskim środowiskiem ultraprawicowym, z rasistowskimi kibolami Śląska Wrocław, tymi którzy wieszają portrety polityków na szubienicach, palą wizerunek Żyda, protestują przeciw Ukrainie. Niestety we Wrocławiu ten problem jest większy niż gdzie indziej, szkoda, bo nie pasuje do wizerunku tego miasta, bardzo go psuje.

Żeby wroga pokonać, trzeba go najpierw rozpoznać, dowiedzieć się, skąd się wziął. To na szczęście wiemy: Wrocławia dotknął naturalny dla Ziem Odzyskanych proces społeczno-historyczny. Do pustych poniemieckich przestrzeni wlał się żywioł przesiedleńczy, który nie obejmował tylko lwowskich elit, ale również tę najgorzej wykształconą część polskiego narodu. Migrowali też przecież batiarzy. Migrowali potomkowie chłopów pańszczyźnianych, niepiśmiennej ludności wiejskiej z kresów wschodnich — oni w tej nowej Polsce czuli się najmniej pewnie, w tych rewirach społecznych czuło się najbardziej brak korzeni, przeczucie „że Niemiec wróci”. W obcym mieście, w takich warunkach niestety najłatwiej o tworzenie się rozlicznych patologii, których efekty możemy dziś zaobserwować na wrocławskich stadionach i ulicach…

Głos został już oddany

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE