Potem historia potoczyła się już mniej łaskawie dla tej części świata — ale w ostatecznym rozliczeniu dość interesująco ze współczesnego, krakowskiego punktu widzenia.
Gdy nadeszły czasy rozbiorów, władca z dynastii Habsburgów nakazał budowę cesarskiego miasta Podgórze. Powstało ono niejako na złość krakowianom. Częściowo jeszcze wolne, polskie miasto Kraków leżało wtedy bowiem tuż za granicą Cesarstwa.
Habsburgowie nadali swej nowej inicjatywie kilka przywilejów i priorytetów — w kilkadziesiąt lat później vis-à-vis okien Krakowa i Kazimierza, oświetlanych wciąż jeszcze świecą czy kagankiem — wyrosło supernowoczesne, przemysłowe miasto Podgórze, z elektrycznymi latarniami, tramwajem i całą masą wynalazków.
Opera Krakowska z 2008 roku; niższa szara część to zabytkowa dawna ujeżdżalnia, proj.: Atelier Loegler
© Albin Talik
Prężnie rozwijające się niejako w opozycji do Krakowa, Podgórze szybko stało się miastem z olbrzymimi ambicjami. Kiedy ponad sto lat temu prezydent Krakowa Juliusz Leo przeprowadził reformę tworzącą Wielki Kraków, przyłączone do starego Krakowa w charakterze nowych dzielnic okolice powiększyły wielokrotnie powierzchnię miasta, zapoczątkowując rozwój metropolii, który trwa do dziś. I o ile bardziej zintegrowany z Krakowem Kazimierz nie protestował, niespecjalnie protestowały też przyłączane do miasta przedmieścia, takie jak Kleparz, czy podmiejskie wsie, takie jak Krowodrza, dla których była to nobilitacja — to Podgórze zareagowało zupełnie inaczej. Jego mieszkańcy, dumni ze zbudowanego od podstaw nowoczesnego miasta, podporządkowanie Krakowowi znieśli znacznie gorzej, manifestując swoje niezadowolenie niedzielnymi spacerami na drugą stronę Wisły. Spacery te, odbywane w stronę Krakowa, demonstracyjnie kończyły się zawróceniem z powrotem na Podgórze dokładnie pośrodku łączącego oba miasta mostu Piłsudskiego.
Mamy zatem krakowskie trójmiasto, trzy ratusze, trzy rynki, trzy różne rodzaje architektury, trzy różne kręgi kulturowe — polski-krakowski w Krakowie, polski-żydowski w Kazimierzu i polsko-cesarski w Podgórzu.
Jako wyrazistą, czwartą część miasta — nieco naginając fakty — klasyfikuję Dębniki. Nie były one co prawda nawet oddzielnym miasteczkiem, a raczej wsią — natomiast zachowała się na Dębnikach charakterystyczna, zupełnie inna niż w pozostałych częściach miasta, atmosfera. Ryneczek na Dębnikach jest uroczy, kameralny charakter dzisiejszej dzielnicy to jeden z ulubionych rewirów wielu mieszkańców Krakowa i nielicznych jeszcze w tej części miasta turystów. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na miejską polszczyznę: o miastach mówi ona „w Podgórzu” jako odrębnym organizmie, a o dzielnicach „na Podgórzu” — jako wchłoniętej już całości, zintegrowanej z resztą miasta w innej niż dotychczas roli.
Plac Niepodległości na Podgórzu, po lewej kultowa Korona, tu się chodziło zawsze na basen; w tle majaczy most Piłsudskiego, łączący miasto z Kazimierzem i dalej z Krakowem
© Albin Talik
Piąta ważna składowa dzisiejszej metropolii krakowskiej to, jak wiemy, Nowa Huta, zaprojektowana w czasach komunistycznych również w opozycji do Krakowa, jako robotnicze miasto mające zrównoważyć inteligencki ośrodek akademicki. Nowa Huta to niezależny układ urbanistyczny, bardzo ciekawie zaprojektowany, inny, charakterystyczny i mający dziś mnóstwo wielbicieli, odwiedzany przez turystów i interesująco uzupełniający całość tego, co dziś nazywamy Krakowem.
Nowa Huta ma swoje świetne sceny — to Łaźnia Nowa i Teatr Ludowy, bardzo sprawnie działający Nowohucki Dom Kultury. Ma wreszcie Nowa Huta własną tożsamość, etos, estetykę i niepowtarzalny klimat.
Na tym się jednak Kraków wcale nie kończy, a jedynie zaczyna. Oficjalnie miasto ma prawie 800 tysięcy mieszkańców, ale to w rzeczywistości kompletna nieprawda. Miasto dawno już się rozlało poza swoje granice, integruje się w ramach Stowarzyszenia Metropolia Krakowska z wszystkimi otaczającymi ją gminami. Myślę, że tak naprawdę dzisiejszy Kraków ma około 1,5 miliona mieszkańców: w zwykłej statystyce nie uwzględnia się przecież blisko 130 tysięcy studentów oraz mieszkańców okolicznych gmin, którzy tylko w nich śpią, a miasta Krakowa „używają”, pracując w nim w ciągu dnia — tych jest moim zdaniem codziennie również około 200 tysięcy. Do tego doliczyć należy (w czasach niepandemicznych) 14 milionów turystów rocznie — co oznacza, że około 100–200 tysięcy z nich tygodniowo również „używa” miasta, nocując w hotelach, jedząc w restauracjach, zużywając energię i wodę, produkując odpady, używając miejskiej infrastruktury. Tak naprawdę dzielnicami Krakowa stają się dziś kolejne nieodległe miasta, takie jak Wieliczka czy Skawina. Granice współczesnego miasta wyznacza bowiem nie odległość, ale czas dojazdu. Z tej perspektywy miastem jest cały obszar, na którym z miejsca zamieszkania do miejsca pracy można się dostać w mniej niż godzinę.
Teatr Łaźnia Nowa w Nowej Hucie, jedno z najbardziej ambitnych artystycznie miejsc na kulturalnej mapie Polski
© Albin Talik
Miasto dalej gwałtownie się rozwija — jest ciekawym przypadkiem nie do końca kontrolowanego sukcesu. Kraków, w dużym stopniu świadomie projektując kolejne swoje strategie rozwoju i komunikacji — w czym był w Polsce pionierem — w ciągu ostatnich dwudziestu–trzydziestu lat pokonał niesamowity dystans. Od byłej stolicy kraju, miasta przed I wojną światową prowincjonalnego, zdystansowanego w Galicji przez Lwów, Kraków wyrósł na metropolię wagi ciężkiej, o olbrzymim potencjale rozwojowym.
Jaki jest Kraków dzisiaj?