Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

DecaPharmakos dla Miasta [zmęczenia] na przykładzie Łodzi

18 sierpnia '23

Łódź to miasto nieoczywiste, jednocześnie piękne i odpychające

Łódź to miasto nieoczywiste, jednocześnie piękne i odpychające — obraz Oficyna autorstwa Tomasza Zjawionego ze zbiorów Jakuba Krzysztofika

fot.: Jakub Krzysztofik

Pozwolę sobie znów wrócić do wizji społecznej Byung-Chul Hana i zastosować jego aparat pojęciowy oraz logiczny dla zestawienia dziewiętnastowiecznej Łodzi i Łodzi XXI wieku. Społeczeństwa wczesnego kapitalizmu wyzysku i „społeczeństwa zmęczenia” późnego „kapitalizmu inwigilacji”. Zrobię to na przykładzie łódzkich włókniarek. Jak trafnie zauważyła Marta Madejska, w naszym mieście jest aleja Włókniarzy, ale nie ma ulicy Włókniarek. Te bohaterskie kobiety przez kilka pokoleń dźwigały na sobie ciężar odpowiedzialności za swoje rodziny, ich wikt i opierunek oraz wychowanie dzieci, pracując w fabrykach, a na drugą zmianę w domach. Ich prawa wyborcze, publiczne czy społeczne były żadne, zarówno w XIX wieku, jak i w dobie komunizmu, czyli całkiem niedawno. Ale to nie jest feministyczna czy polityczna tyrada na patriarchalne społeczeństwo. Taki był wtedy kapitalizm, a potem nasz rodzimy komunizm. Tymczasem to właśnie one, tak zdominowane i poniżone przez warunki społeczne, w jakich żyły, były w latach 80. zdolne do radykalnego i odważnego protestu. 30 lipca 1981 roku to właśnie kobiety, włókniarki z dziećmi na rękach, wzięły udział w marszu głodowym. Te przepracowane, biedne kobiety, mimo że żyły w zaniedbanym, zapóźnionym mieście, na poły jeszcze dziewiętnastowiecznym, mimo komunistycznej władzy i wszechobecnej inwigilacji służby bezpieczeństwa, były zdolne do odważnego protestu. Miały odwagę i chęć oraz siłę do wyrażenia sprzeciwu. W tym sensie stanowiły jednostki, które posiadały ograniczoną, ale jednak wolność, czy też, jak chciałby Nietzsche, wolną wolę. Jak tymczasem wygląda sytuacja społeczna w mieście XXI wieku? Byong-Chul Han kreśli pesymistyczną diagnozę zniewolonego cyfrowo, zmęczonego społeczeństwa wyzwań. Społeczeństwo to ma pozornie nieograniczoną wolność i jest pozbawione jakiegokolwiek przymusu w działaniu. W przeciwieństwie do zniewolonych włókniarek jest wyzwolone z foucaultowskiego panoptykonu zdyscyplinowanej inwigilacji i opresji. Jednak, jak trafnie zauważa Han, analizując współczesne stosunki społeczne, dziewiętnasto- czy dwudziestowieczny aparat wyzysku, przymusu i opresji został niepostrzeżenie zastąpiony przez cyfrowy aparat społeczeństwa osiągnieć: „przymusu sukcesu”. Dawne więzienia, szpitale psychiatryczne i fabryki gromadzące wyrzutków tamtego społeczeństwa: przestępców i robotników wykonujących niewolniczą pracę, niepostrzeżenie zniknęły z agendy palących problemów miejskich społeczności, spędzających sen z powiek sprawujących władzę urzędników miejskich, policjantów i polityków. Dziś w przestrzeni miast w miejsce dawnych symboli władzy nad jednostką pojawiły się niezliczone biurowce, banki, centra handlowe czy fitness kluby. A kto jest wyrzutkiem i odpadem dzisiejszego społeczeństwa? Diagnoza Hana jest bezlitośnie trafna i prawdziwa: „społeczeństwo osiągnięć” zamiast przestępców, niewolników i szaleńców produkuje chorych na depresję i nieudaczników. Dziś już nie dwunastogodzinny system pracy jest problemem. Problemem jest fikcja ośmiogodzinnego systemu pracy, a postulat skrócenia dnia pracy to po prostu jawna kpina kawiorowej lewicy. Tak naprawdę dziś pracujemy dwadzieścia cztery godziny na dobę i jesteśmy owładnięci imperatywem „sukcesu”. Tak popularna w korporacyjnym i politycznym zarządzaniu zasada multizadaniowości (z ang. multitasking), w połączniu z presją sukcesu i strachem przed byciem nieudacznikiem, prowadzi do zagłady jednostki i jej śmierci z wyczerpania. Zniknięcie aparatu władzy powoduje stopienie się przymusu i wolności w jedną cyfrową maszynę do samowyzysku. Demokratyczne samorządowe mechanizmy sterujące miastem są poza zasięgiem percepcji wyboru jednostki, która zamieszkuje miasto. Jest ona w stanie zgodzić się na wszystko w zamian za obietnicę złagodzenia jej bólu egzystencji. Wolny wybór staje się niepotrzebnym balastem dla wyczerpanej nieustanną pracą jednostki zniewolonej nowym wynalazkiem przymusu: kredytem hipotecznym. Nie ma ona czasu na refleksję, kontemplację czy analizę sytuacji. Zarówno jednostki mieszkające w miastach, jak i zarządzające miastem żyją w nieustannej presji nierealnych harmonogramów, obietnic nie do spełnienia, przekroczonych budżetów, nad którymi wisi miecz odsetek niespłaconego kredytu. Nie, nie jest problemem współczesnego miasta smog czy zanieczyszczenie kopciuchami naszej atmosfery. Ludzie nie umierają już masowo na choroby płuc, jak w XIX wieku. Chorują i umierają nieliczni. Nie lekceważę sprawy, ale ten problem rozwiążemy w mniej niż dziesięć lat, i to skutecznie. Dziś ludzie w miastach umierają z przepracowania i depresji. Dodatkowo niemoc i bezsilność prowadzą świadome jednostki, niezgadzające się z rzeczywistością do samooskarżeń i autoagresji, którą Scruton celnie nazywa ojkofobią. Nienawidźmy swojego kraju, miasta, siebie i innych ludzi. Nie jesteśmy w stanie sprostać własnym celom, które „demokratycznie” sobie narzuciliśmy. Dlatego nie nazwałem swojej dziesięciopunktowej propozycji dla współczesnego miasta „planem dla miast” czy „projektem regeneracji miasta” tylko DecaPhrmakosem — dziesięcioczęściową diagnozą i receptą-lekiem na każdą z barier-chorób, z którymi zmaga się współczesne miasto. A łódzkie włókniarki? Z tej perspektywy jawią mi się jako kobiety wolne, niezależne i mające wpływ na swoje losy.

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE