Domy na terenie dzielnicy Grunwald są wyjątkowym świadectwem epoki modernizmu. Architekci z pracowni P3 pocztą pantoflową dostawali kolejne zamówienia w tej części Poznania. Jak stworzyć coś nowego w otoczeniu modernistycznej historii.
domy Grunwaldzkie różnią się między sobą – łączy je przede wszystkim miejsce
© Anka Gregorczyk, Fotoarchitektura, Pracownia Architektoniczna P3
Wille znajdujące się w obszarze dzielnicy Grunwald spełniają funkcję osiedla jednorodzinnego. Pozwalają na zaadaptowanie domu z ogrodem blisko centrum miasta. Niektóre z nich sięgają nawet lat 30. XX wieku.
O tym jak wyglądała praca przy wprowadzaniu zmian i projektowaniu nowych rozwiązań w Domach Grunwaldzkich opowiada Sebastian Nowakowski, architekt z pracowni P3.
Wiktor Bochenek: Jak to się stało, że rozpoczęliście Państwo tyle prac w tym obszarze Poznania?
Sebastian Nowakowski: To był zupełny przypadek. Zrobiliśmy pierwszą przebudowę na ulicy Senatorskiej, która pocztą pantoflową dotarła do następnych klientów.
w jednej realizacji zamiast standardowej drogi zastosowano płyty przedzielone zielenią
© Anka Gregorczyk, Fotoarchitektura, Pracownia Architektoniczna P3
Wiktor Bochenek: Jakie są „Domy Grunwaldzkie”, czym się różnią, a co je łączy?
Sebastian Nowakowski: Łączy je lokalizacja. To specyficzna część Poznania, w której wymieszane są domy z lat 30. i lat 50. XX wieku. To dobrze skomunikowana dzielnica, w której znajdują się domy jednorodzinne, często z ogrodami niemalże w centrum miasta. Każdy z tych domów jest trochę inny i ma swoją odrębną historię, wspólnie wpisując się w nurt modernizmu.
Wiktor Bochenek: Praca przy domach grunwaldzkich musiała być wyjątkowo trudna — jak pogodzić starą materię z koniecznością zmian. Jak zaprojektować coś w taki sposób by nie domy nie straciły swojego charakteru, ale nie było odtwórcze?
Sebastian Nowakowski: To szerokie spektrum różnych czynników. Po pierwsze, spotykamy się z zastaną materią, do której musimy się dostosować. Po drugie, istotne były wymagania inwestora, a my musimy to zrobić w sposób odpowiadający jego potrzebom. To nie są rewolucyjne przebudowy — zależało nam, by te domy wpisywały się w charakter ulicy, a jednocześnie widoczny był w nich sznyt nowoczesności. Ważna była również jakość zastosowanych materiałów.
w domach Grunwaldzkich architekci starali się odwoływać do historii nie popadając w rekonstrukcję
© Anka Gregorczyk, Fotoarchitektura, Pracownia Architektoniczna P3
Wiktor Bochenek: Zespół urbanistyczno–architektoniczny Grunwaldu jest objęty ochroną konserwatorską. Jak wpłynęło to na proces projektowy?
Sebastian Nowakowski: W takim przypadku należy uzgodnić projekt z Miejskim Konserwatorem Zabytków. Wymagania nie są tak restrykcyjne, jak może się wydawać — dotyczą przede wszystkim elewacji. Staraliśmy się zachować to co było wartościowe. Na wspomnianej ulicy Senatorskiej były to detale ceglane i przyokienne, charakterystyczne dla Grunwaldu.
Wiktor Bochenek: Czego pragnęli inwestorzy? Jakie główne argumenty przebijały się od ich strony?
Sebastian Nowakowski: Domy budowane w latach 30. lub 50. XX wieku były projektowane funkcjonalnie inaczej niż domy współczesne. To było dla nas największym wyzwaniem. Szukaliśmy kompromisu, pomiędzy tym co zastaliśmy a nowoczesnymi potrzebami. W zakresie architektury zaufali nam, widząc to, co robiliśmy do tej pory.
istotne było stosowanie materiałów, które nawiązują kontakt z historyczną tkanką
© Anka Gregorczyk, Fotoarchitektura, Pracownia Architektoniczna P3
Wiktor Bochenek: Co sprawiło największy problem, a z czego jest Pan najbardziej dumny?
Sebastian Nowakowski: Największy problem to fakt, że są to przebudowy, które wiązały się z wieloma ograniczeniami. Nie chcieliśmy, by była to rekonstrukcja — chcieliśmy stworzyć coś nowego w tej wyjątkowej tkance. Największą satysfakcję sprawia zestawienie zdjęć przed i po wykonanej realizacji. Widać zarówno efekt, jak i wyzwanie, z którym udało się zmierzyć.
Wiktor Bochenek: Dziękuje za rozmowę.
jeden z domów Grunwaldzkich
© Anka Gregorczyk, Fotoarchitektura, Pracownia Architektoniczna P3