Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize
Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania

„Jako budowniczowie jesteśmy odpowiedzialni za zdrowie psychiczne i emocjonalne mieszkańców” – rozmowa z Nadią Sahmi

18 października '24

Zdrowie

Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w numerze A&B 06/2024 – ZDROWIE,
z którego publikujemy poniższy artykuł. Pobierz bezpłatne e-wydania A&B  i czytaj więcej.

Według francuskiej architektki Nadia Sahmi to na zaspokajaniu potrzeby natury, piękna, kontaktu z innymi oraz potrzeb zmieniających się z wiekiem człowieka powinna bazować budowa jakości życia jednostki ludzkiej. „Nawet jeśli to, co dla jednego jest regenerujące, dla drugiego może być męczące, nie chodzi o to,
aby tego zakazać albo kogoś karać, ale o to, by zrobić miejsce dla wszystkich” — mówi konsultantka w dziedzinie dostępności architektury. Założycielka agencji Cogito Ergo Sum i twórczyni podejścia Us-Âges, tłumaczy, w jaki sposób dom seniora może stać się prawdziwym środowiskiem życia, park miejski miejscem spontanicznych spotkań i pozytywnych relacji — jak zakrzywiona linia w rysunku architektonicznym spowodować, że współmieszkanie w mieście staje się bardziej pokojowe.

Dorota Bielawska: To człowiek jest w centrum pani zainteresowań jako architektki.

Nadia Sahmi: Tak, człowiek jest w centrum mojej refleksji, powinien być w sercu wszystkich tematów. Zawsze marzyłam o tym, żeby rozpocząć zebranie z moimi kolegami architektami — z biur projektowych, z wszystkimi, niezależnie od tego, czy chodzi o krajobraz, materiały, jakość powietrza, odporność — od zebrania się wokół stołu, złapania za ręce, wzięcia głębokiego oddechu i powiedzenia sobie, że to człowiek jest celem naszych działań. Jestem pewna, że od tego momentu inaczej planowalibyśmy architekturę. Inaczej rysowalibyśmy krajobraz, ulice, miasta, parki, ogrody, budynki, mieszkania i sypialnie — od skali makro po łyżeczkę do herbaty!

ekologiczne, międzypokoleniowe ogródki miejskie w Parku de la Villette w Paryżu, przystosowane do potrzeb dzieci, a także mieszkańców starzejących się, siedzących, stojących lub na wózku inwalidzkim

ekologiczne, międzypokoleniowe ogródki miejskie w Parku de la Villette w Paryżu, przystosowane do potrzeb dzieci, a także mieszkańców starzejących się, siedzących, stojących lub na wózku inwalidzkim — proj.: Champ Libre, asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Dzisiaj nie do końca tak to wygląda.

Nadia Sahmi: Dzisiaj chodzi o funkcjonalność: to musi działać. Chodzi o to, żeby móc usiąść, zjeść, móc wsiąść do autobusu, być przetransportowanym, pobiegać, wyprowadzić psa. Ale to wszystko to funkcje. To nie jest coś, co napędza nas jako ludzi. To nie jest to, co czyni nas osobą, która się uśmiecha — lub zaprasza nas do uśmiechu, kiedy właśnie chce nam się płakać. Architektura — a za słowem architektura widzę rozwój terytorialny, od małego sektora rzemieślniczej produkcji krzeseł, poprzez budynek, miejsce dla drzew i ptaków, wody, powietrza, słońca, ziemi — architektura jest tym, co wywołuje w nas emocje. To to, co sprawia, że jednostki żyją w pokoju lub w stanie wojny.

ekologiczne, międzypokoleniowe ogródki miejskie w Parku de la Villette w Paryżu, przystosowane do potrzeb dzieci, a także mieszkańców starzejących się, siedzących, stojących lub na wózku inwalidzkim

ekologiczne, międzypokoleniowe ogródki miejskie w Parku de la Villette w Paryżu, przystosowane do potrzeb dzieci, a także mieszkańców starzejących się, siedzących, stojących lub na wózku inwalidzkim — proj.: Champ Libre, asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Często mówi pani o architekturze jako projektowaniu więzi, która przełamuje izolację i proponuje rozwiązania włączające człowieka do akcji.

Nadia Sahmi: Spoczywa na nas odpowiedzialność, bardzo duża odpowiedzialność — planiści, architekci, myśliciele, politycy, decydenci — odpowiadamy za to, co projektujemy. Bo to, co rysujemy, generuje postawy i zachowania, sprawia, że się złościmy albo, przeciwnie, że czujemy się szanowani, że szanujemy innych, że mamy ochotę wziąć kogoś w ramiona lub odrzucić, że patrzymy sobie w oczy lub się nawzajem unikamy. Człowiek żyje w zupełnie inny sposób, gdy znajduje się w przestrzeni, w której czuje się źle. Jako budowniczowie jesteśmy odpowiedzialni w takim samym stopniu co pracownicy socjalni za zdrowie psychiczne i emocjonalne mieszkańców, za relacje między nimi, ich relacje z naturą, zwierzętami. I właśnie w tym obszarze jesteśmy w branży daleko w tyle.

salon uliczny w aglomeracji Pau Béarn, Pireneje, Nowa Akwitania, Francja

salon uliczny w aglomeracji Pau Béarn, Pireneje, Nowa Akwitania, Francja — asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: To znaczy?

Nadia Sahmi: Wciąż kreujemy oddzielne ministerstwa, proponujemy odseparowane działania. Typowy przykład: tworzymy linie budżetowe dla młodych ludzi, dla studentów, dla nastolatków, dla dzieci, dla osób starszych — systematycznie dzielimy ludzi pod względem wieku, płci, szufladkujemy bogatych, biednych, naturę, miasto. Gdy tylko jakieś zwierzę pojawi się w mieście, wywołuje to szum w internecie, choć nie powinno być czymś wyjątkowym. Utraciliśmy to, co można by nazwać życiem razem, w pokoju. To prawda, że w okresie powojennym budowaliśmy szybko, bo szybko potrzebowaliśmy mieszkań. Widzimy wyraźnie, że jeśli chodzi o budowę osiedli w tamtych czasach, przeważnie mamy do czynienia z linią prostą, formami prostokątnymi, to przede wszystkim architektura wydajna, funkcjonalne budynki wielorodzinne, bloki. Ale to tu właśnie utraciliśmy całą wrażliwość, subtelność, to znaczy nie uszanowaliśmy istoty ludzkiej, która ma też inne podstawowe potrzeby, nie tylko jedzenie i picie, i poza oddychaniem także czuje, patrzy, dotyka. Społeczeństwo i architektura muszą organizować te miejsca, w których patrzymy na siebie, gdzie dotykamy się wzrokiem, jeśli nie chcemy dotykać się fizycznie, dotykamy się słowami, po prostu mówiąc sobie nawzajem „dziękuję”.

podparcie, budynek Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż

podparcie, budynek Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż — proj.: Frank Gehry, doradztwo projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Rzeczywiście, brakuje takich miejsc.


Nadia Sahmi: Słyszymy często: są parki dla dzieci. Mogę potwierdzić, że to rodzice, którzy odbierają swoje dzieci ze szkoły, a po szkole idą z nimi do małego parku obok, tworzą dziś społeczeństwo. To miejsce istnieje. Ale czy jest ich więcej? Może jeszcze kawiarnia, restauracja. Ale te ostatnie to nie są miejsca, gdzie kierujemy się spontanicznie. Wiąże się to z całym procesem. A co wtedy, kiedy ja nie mam ochoty poddawać się procesowi i iść do restauracji, bo to kosztuje, jestem zmęczona?


Dorota Bielawska: Co można zrobić, by to zmienić?

Nadia Sahmi: Ważne są już bardzo małe rzeczy. I cieszę się, że zaczynają się pojawiać. Dotąd musiałam przekonywać: „Trzeba sadzić drzewa, pod drzewami potrzebne są miejsca do siedzenia”. Dziś już częściej myślimy o sadzeniu drzew, jeszcze za mało, ale jest lepiej. Przestajemy jednak stawiać ławki. Zaczynamy zastępować je krzesłami. Bo ławka nie zaprasza do bycia częścią społeczeństwa — zaprasza do siedzenia w rządku. Jak nawiązać kontakt wzrokowy z rozmówcą, siedząc na ławce? Zmuszeni jesteśmy wykręcać się całym ciałem. A weźmy trzy krzesła rozstawione w swobodnej konfiguracji, które sprawiają, że powstaje „salon” pod drzewem. Jeżeli dorzucimy obok lub nie za daleko, fontannę, pojawia się możliwość spotkania, bez obowiązkowej konsumpcji, bez konieczności wchodzenia w system.

centrum handlowe Samaritaine, salon wypoczynkowy

centrum handlowe Samaritaine, salon wypoczynkowy — proj.: renowacji: SANAA, asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: To prawda, że przestrzeń publiczna nie zaprasza mieszkańców, aby zatrzymać się na dłużej.

Nadia Sahmi: Zaprasza do tego, by ich drogi się krzyżowały w obrębie określonej usługi. Jestem pielęgniarką, zajmę się więc tą osobą, tutaj w tym miejscu, a potem wracam do domu, skończyłam. Nie nazywam tego życiem we wspólnocie, to jest serwis. A może to wyglądać inaczej, podam przykład domu spokojnej starości w Szwajcarii. To nie jest dom seniora, jaki znamy, to miejsce do życia w sędziwym wieku. Przestrzeń mieszkalna została zaprojektowana w centrum dzielnicy biurowej. Proszę sobie wyobrazić taką dzielnicę jak La Défense [dzielnica biznesowa zlokalizowana w aglomeracji paryskiej — przyp. red.] lub Wall Street, a wśród biurowców, wraz z wszystkimi poważnymi bankierami, finansistami w garniturach i krawatach, ważnymi zebraniami — pośrodku tego wszystkiego, niski element mieszkalny i spacerujący sobie seniorzy. Bo to prawda, że to, czego ci ostatni potrzebują najbardziej w czasie dnia, to móc widzieć życie. I tu zaczyna się projekt społeczeństwa jutra. Projektuję je przez pryzmat ścian, mebli, ogrodów, ulic, przestaję rysować proste, po których deskorolki czy rower będą się przemieszczać z szaloną szybkością — kreślę raczej odważne krzywe, które przyniosą nie tylko miękkość, lecz także możliwość dzielenia się przestrzenią. Bo jeśli rower zmniejszy prędkość, to piesi przestaną się bać. Wszyscy wiemy, jak żyć razem, ale musimy przearanżować przestrzeń tak, aby zadomowiła się w niej i utrwaliła miękkość. Nawet jeśli to, co dla jednego jest regenerujące, dla drugiego może być męczące, nie chodzi o to, by tego zakazać albo kogoś karać, ale o to, by zrobić miejsce dla wszystkich.

centrum handlowe Samaritaine, salon wypoczynkowy

centrum handlowe Samaritaine, salon wypoczynkowy — proj.: renowacji: SANAA, asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Pani słowa przywodzą mi na myśl poszukiwania „dobrego życia” Cynthii Fleury i Antoine”a Fenoglio. Według filozofki i dizajnera wszyscy mają prawo do ciszy, widoku po horyzont, do bycia słabym i do opieki. W książce „Ce qui ne peut être volé” (To, czego nikt nam nie może skraść) zatrzymują się oni nad słowem „budować”, które pierwotnie oznaczało „zamieszkiwać”, „przebywać”, „zostawać”. Potwierdza to, że czynnik ludzki zawsze był w centrum architektury, ale został gdzieś zapodziany.

Nadia Sahmi: Całkowicie się z tym zgadzam. Prawo do ciszy to coś, nad czym ogromnie dużo pracuję. Chodzi o prawo do ciszy przez nas wybranej, nie takiej, którą musimy znosić. Na tym polega cała różnica. Według mnie człowiek ma cztery podstawowe potrzeby, które musimy uszanować. Jest to potrzeba dobra i piękna, potrzeba natury, potrzeba innego człowieka. Bez drugiej osoby i bez jej spojrzenia, bez jej ramienia, bez hałasu, jaki robi, ja nie istnieję, popadam w depresję. Wiemy, że we Francji ludność cierpi z powodu samotności. I wreszcie potrzeba poszanowania człowieka w swojej wielopostaciowości. Nasze ciało przybiera inną postać w każdej porze roku, także w różnym wieku. Z upływającym czasem zmieniają się moje pragnienia, mam inne potrzeby, oczekiwania, nawet poglądy. Jeśli te cztery wymiary są szanowane, to niezależnie od projektu, czy będzie to ratusz, dom, miejsce pracy, park, ogród, dzielnica czy całe miasto, człowiek czuje się dobrze. A kiedy mówię, że człowiek ma się dobrze, to zakładam, że wszystko, co żyje, ma się dobrze, że owady znajdują swoje miejsce, rośliny. Bo dzięki temu pozostajemy w zgodzie z ekozofią. Człowiek staje się tylko elementem ­wielkiej całości.

apartament prywatny

apartament prywatny — asystent projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Czyli miasto inkluzywne. Ale bardziej niż o mieście inkluzywnym woli pani mówić o mieście „solidarnym”.

Nadia Sahmi: Tak, jestem nieufna wobec słów takich jak „inkluzywne” czy „powszechna dostępność”, ponieważ nabrały one technokratycznych i funkcjonalnych konotacji. Ich pierwotne znaczenie znowu zostało przekręcone, więc poszukuję nowych słów — prawdopodobnie pewnego dnia one też zostaną wypaczone, ale mam jeszcze trochę czasu. Słowa takie jak „żywy”, „wrażliwy” sprawiają, że pracuje się inaczej. Kiedy studiowałam architekturę, wszyscy byliśmy szkoleni pod kątem funkcjonalności. Kocham nowe pokolenie, dzisiejszych młodych ludzi, ponieważ w większości wszystko chcą zmienić, chcą pracować inaczej. Chcą żyć inaczej, chcą innego środowiska, nie chcą wpasowywać się w formę, którą stworzyliśmy w przeszłości. To samo w sobie jest już zwycięstwem. Lubię dbać o dobre samopoczucie psychiczne i fizyczne człowieka. Za każdym razem, gdy podczas studiów miałam do opracowania temat, kierowałam całą moją uwagę na to, aby osoba siedząca na sofie w swoim mieszkaniu mogła mieć widok na zewnątrz, aby mogła zobaczyć z tego punktu coś przyjemnego, aby każdego wieczoru była zadowolona, wracając do domu i wiedząc, że może usiąść w tym miejscu, twarzą do okna, z którego to zobaczy. To może być perspektywa, drzewo, szczegół, który przyniesie wytchnienie po wszystkim, co mogło się wydarzyć w ciągu dnia.

poręcze schodowe dla wszystkich użytkowników w Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż

poręcze schodowe dla wszystkich użytkowników w Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż — proj.: Frank Gehry, doradztwo projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Wracamy do człowieka w architekturze.

Nadia Sahmi: Do tego, co żyjące. Liczyć się z tym, co żyjące, to dużo empatii i słuchania. To jak bycie mamą. A co sprawia matce większą przyjemność niż dziecko, które się śmieje, dziecko, które znajduje swoje miejsce w świecie? To, co mnie pobudza do działania, to małe radości, czuję rozpacz na widok płyty z betonu, płyty bitumicznej. Mamy kilometry kwadratowe dachów galerii handlowych, kilometry kwadratowe parkingów, ale zamiast instalować panele fotowoltaiczne na powierzchni tych parkingów i dachów, wolimy wyciąć las i tam umieścić panele. Żeby zrobić lepiej — w cudzysłowie — najpierw niszczymy. Mówi nam się, że chodziło o to, by zrobić lepiej, ale gdzie jest to lepiej? A mogliśmy to zrobić dobrze, nie niszcząc.


Dorota Bielawska: Jak pogodzić zrównoważony rozwój, który pani proponuje, z permanentną transformacją miasta i społeczeństwa?

Nadia Sahmi: Ja sobie mówię: stało się, nareszcie. Jestem bardzo szczęśliwa, nadszedł właściwy czas. Społeczeństwo przestało być statyczne. Kody zaczynają być dekonstruowane. Jesteśmy w ruchu. Wchodzimy w to pokolenie, które projektuje wiosnę jutra. Tworzymy tę grupę aktorów, którzy są w trakcie projektowania świata jutra, który pochodzi ze świata z wczoraj. Próbujemy naprawić dziesiątki rzeczy i rozwiązać problemy, które odziedziczyliśmy po poprzednich epokach. To nie jest krytyka. Musieliśmy przejść przez pewną liczbę doświadczeń, aby zdać sobie sprawę i powiedzieć: to jest dobre, to nie jest dobre, to zatrzymamy, a to przestaniemy robić. Naszym największym wrogiem są nawyki i niestety nie zawsze ich zmiana będzie łatwa. Ale opór jest naturalny.

poręcze schodowe dla wszystkich użytkowników w Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż

poręcze schodowe dla wszystkich użytkowników w Fundacji Louisa-Vuittona, Paryż — proj.: Frank Gehry, doradztwo projektu: Us-Âges

Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Nadii Sahmi


Dorota Bielawska: Jak to wygląda we współpracy z pani klientami?

Nadia Sahmi: To zależy od klientów. Przede wszystkim wolę mówić o człowieku niż o kliencie, bo on przede wszystkim jest człowiekiem. W zależności od jego wrażliwości, od umiejętności słuchania, od zdolności do usłyszenia lub nie tego, czym chcę się z nim podzielić, mogę osiągnąć mniej lub więcej. Jeśli uda mi się dorzucić ziarenko soli, to już wygrałam. Dziesięć lat później spotkam się z tą osobą ponownie i zobaczę, że z tego ziarnka soli zrobiła się cała solniczka, ponieważ osoba dojrzała w temacie, na który kiedyś nie była gotowa.

Dorota Bielawska: Dziękuję za rozmowę.


rozmawiała: Dorota Bielawska

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE