Rozmowa apochodzi z numeru A&B 10|22
Jeszcze w 1979 roku lewicowy badacz polityk miejskich, Peter Saunders narzekał, że zasięg faktycznej władzy lokalnej w Wielkiej Brytanii pokrywa się dokładnie z formalnymi instytucjami samorządu lokalnego: „władza spoczywa w magistracie… i nigdzie indziej”. Ale już w latach 80. władza lokalna na Zachodzie zaczęła podlegać fragmentacji.
Wiele zadań zostało przekazanych do niewybieralnych podmiotów. Prywatne i społeczne organizacje przyjęły nowe role jako zleceniobiorcy i partnerzy władzy lokalnej. Wewnętrzna organizacja administracji została zdecentralizowana i odchudzona. Badacze i teoretycy polityk miejskich musieli rozszerzyć obszar zainteresowania — z czysto formalnych struktur instytucjonalnych administracji do zagadnień podziału zadań, koordynacji, sieci współdziałania, reżimów miejskich, społecznych ośrodków władzy czy też nowych form zarządzania sprawami publicznymi. Instytucje administracji samorządowej nie stały się przez to mniej potrzebne, muszą się jednak w istotny sposób zmieniać, dostosowując do nowych relacji między aktorami i do przesunięć w ośrodkach władzy.
W Polsce odbywa się podobny proces. Przeszło trzydzieści lat po utworzeniu samorządu terytorialnego ma miejsce ewolucja władzy lokalnej w kierunku zbliżonym do zmian w krajach, w których (jak w Wielkiej Brytanii) samorząd terytorialny ma kilkusetletnią historię. To podobieństwo nie jest przypadkowe. Zmiany idą w kierunku, który jest naturalny dla systemu złożonego, jakim jest miasto, z jego kapitałem społecznym, przestrzenią, zabudową i infrastrukturą.
Dziś możemy postawić tezę, że zapoczątkowany w Polsce w pierwszej dekadzie XXI wieku wraz z implementacją polityk europejskich proces przenoszenia się ośrodków efektywnej władzy (nie administracji!) poza urzędy i instytucje wybieralnego samorządu jest procesem ciągłym, o rosnącym natężeniu. Wprawdzie administracja nadal i coraz sprawniej spełnia swoją rolę stróża ładu, a często też hamulcowego, oraz rozdziela fundusze publiczne, jednak procesy decydujące o zmianach, w tym o wzroście gospodarczym, trendach społecznych, a nawet edukacji czy opiece zdrowotnej, lokują się obecnie dość daleko od magistratu czy samorządu regionalnego.
Z powyższego wywodzę tezę: miasto staje się coraz bardziej własnością obywatelską — faktyczną domeną publiczną. Miasto jest moje — miasto jest nasze. Oznacza to nie tylko aspiracje obywatelskie do decydowania, przejmowania władzy bezpośredniej, lecz także pozwala zdefiniować podstawowe kryterium oceny polityk miejskich: „miasto zmienia się we właściwym kierunku, jeśli poprawia się jakość mojego życia”.
Z tej perspektywy podstawowym zamierzeniem współczesnych polityk miejskich powinno być wyposażenie miasta w takie procedury i narzędzia nowych technologii, które pozwolą na zwiększenie faktycznego wpływu obywateli na kształtowanie rozwoju miasta i metropolii. Służyłoby to realizacji wartości: podmiotowości obywatela, pomocniczości władzy, transparentności procedur i działania, odpowiedzialności „użytkowników” miasta za swoje działanie. Jednak w pierwszym rzędzie byłyby takie polityki zgodne z obserwowanymi, opisanymi wyżej naturalnymi trendami decentralizacji władzy.
Możemy, zgodnie z zapisem w powstałej w Krakowie „Mapie drogowej dla inteligentnych rozwiązań w Krakowskim Obszarze Metropolitarnym”, zdefiniować miasto, które chcemy budować jako: miasto, które daje mieszkańcom możliwość wyboru i kształtowania przestrzeni dla ich indywidualnego rozwoju bez utraty harmonii wspólnoty; miasto, w którym technologia służy mieszkańcom do rozwiązywania ich problemów i stanowi skuteczne wsparcie dla podejmowania inteligentnych decyzji zarządczych; miasto, w którym mieszkańcy biorą coraz większą odpowiedzialność za jego zasoby.
mechanizm poprawy jakości życia; pentagon partycypacji i samoregulacji
© Archiwum prywatne
ważne pytania: czy można zaprojektować miasto?, kto może zapewnić jego zrównoważenie i odporność na zmiany?
Właściwie to seria dalszych pytań bez jednoznacznej odpowiedzi: czy trwała/zrównoważona (sustainable) urbanizacja jest zależna od technologii? Jeśli tak, to od jakiej? A może raczej jest sprawą stylów życia mieszczan? Czy nadmierne użycie zasobów przez zurbanizowane koncentracje ludzi to kwestia strony podażowej (presja komercyjna „kupuj i używaj więcej”), czy raczej popytowej (właśnie stylów życia mieszkańców)? Wydaje się przy tym, że „zrównoważenie” przestrzeni zurbanizowanej jest raczej kwestią świadomego korzystania z zasobów przez zwykłych ludzi, wspartego przez decydentów i twórców polityk miejskich, niż wprowadzania technologii smart i zastępowania ludzkich decyzji sztuczną inteligencją.
Technologia jest niezwykle ważna. Jest ogromną szansą na wykorzystanie potencjału samoorganizacji i samoregulacji organizmów miast pod dyktando mieszkających w nich ludzi, a nie geniuszy planowania. Trzeba ją tylko umieścić we właściwym miejscu łańcucha decyzyjnego. Dziś już nie wierzymy, że smart grids i cudowne miasta technologiczne, jak Songdo, Masdar, rozwiążą problemy urbanizacji. Rozwiązują jedynie problem wzrostu obrotów firm technologicznych.
Skoro celem zmian w mieście jest poprawa jakości życia mieszkańca, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kto ma, lub raczej kto może o to zadbać. Czy miasto — system złożony — można w ogóle skutecznie zaprojektować?
Istnieją skrajne podejścia do tego, kto jest twórcą miasta, kto jest jego „inżynierem”; określają one zupełnie inne role dla władz miasta. Oba skrajne podejścia nie przystają dobrze do współczesnej rzeczywistości, ale dzięki dostępnym dziś rozwiązaniom technicznym można je w nowy sposób zharmonizować. Warunkiem jest przyjęcie przez aktorów sceny miejskiej odpowiednich, nowych ról.
Pierwsze podejście, „corbusierowskie”:
• Miasto jest/powinno być inżynierskim produktem, całościowo zaprojektowanym tak, aby skutecznie rozwiązywało problemy mieszkańców.
• Wola projektanta może być zrealizowana w skali miasta.
• Forma miasta, jego morfologia, może być zaprojektowana „z góry”, wyprzedzając jego rozwój.
Drugie podejście, sformułowane przez Jane Jacobs i ruchy społeczne w Nowym Jorku w latach 60. XX wieku:
• Miasto nie rozwiązuje problemów. Miasto jest środowiskiem, które pozwala lub nie pozwala rozwiązywać nieskończoną liczbę małych problemów, jakie mają ludzie żyjący w mieście.
• Miasto jest systemem złożonym. Morfologia miasta i jego społeczna struktura są produktami autonomicznych procesów wzrostu i dostosowania do zmieniających się ludzkich potrzeb i możliwości.
• Miasta nie mogą mieć skutecznych projektantów swojej przyszłości.
Dziś oba te kontrastujące podejścia można harmonijnie wykorzystać, budując struktury prężnego, sprawnego, godnego zamieszkania miasta (w angielskiej terminologii: resilient, agile, livable city).
Założenie społeczne, że punktem wyjścia, podstawową wartością i celem jest jakość życia indywidualnego obywatela, a miasta podlegają procesom spontanicznej samoorganizacji, nie stoi w sprzeczności z działaniami inżynierskimi: planowaniem, projektowaniem, optymalizacją systemów miejskich. To jednak dzieje się pod warunkiem, że uruchomimy i wesprzemy techniką funkcje miasta interaktywnego i adaptywnego.
W moim rozumieniu miasto interaktywne to takie, w którym mieszkańcy mają wielką łatwość przekazywania administracji, służbom, współobywatelom, ekspertom swoich zgłoszeń („złamało się drzewo”), skarg („nie ma wody w kranie”), oczekiwań („chcemy oddychać czystym powietrzem”), a ich zgłoszenia nie giną w niebycie, lecz stają się zadaniami nie tylko dla administracji. Zadaniami, których los można śledzić jak drogę przesyłek kurierskich, i które uzyskują odpowiedź. Pozytywną lub negatywną odpowiedź z różnych źródeł. Jednocześnie te zgłoszenia są rejestrowane w miejskich przestrzennych (GIS) bazach danych i na równi z innymi danymi służą jako informacja dla planowania przestrzennego i adaptacji systemów miejskich. Chodzi przy tym o budowanie wielokierunkowych kanałów komunikacji; nie tylko między obywatelem a administracją, lecz także między różnymi administracjami, służbami, przedsiębiorcami, ekspertami, pojedynczymi obywatelami i grupami mieszkańców miasta.
Miasto interaktywne jest w stanie rejestrować w swoich cyfrowych bazach danych terabajty informacji generowanych codziennie w systemach miejskich: o transporcie, gospodarce komunalnej, architekturze i nadzorze budowlanym, gospodarce nieruchomościami, i używać ich do analizowania naturalnych procesów urbanizacji, zjawisk społecznych czy śledzenia potrzeb w zakresie usług komunalnych. Do tego można włączyć strumienie danych powstających w trakcie codziennych zachowań użytkowników miasta, choćby tych generowanych w ich smartfonach.
Miasto interaktywne wzmacnia adaptywność miasta, jeśli uruchomione zostaną procesy wykorzystywania informacji zbieranych w zintegrowanych bazach danych dla planowania przestrzennego i strategicznego, programowania działań bieżących, automatycznego doskonalenia systemów usług miejskich. Szeroko rozumiane systemy miasta adaptywnego (technika+ludzie) stale się ulepszają, mają zdolność do uczenia się i samodoskonalenia.
Realizacja takiego modelu miasta oznacza w pierwszym rzędzie dostarczenie narzędzi do skutecznego poznawania i harmonizowania oczekiwań indywidualnych mieszkańców, aby budować miasto zgodnie z naturalnymi procesami spontanicznej, oddolnej urbanizacji.