Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Szczecin – najbardziej niedoceniane miasto w Polsce

18 stycznia '24

Sugestywnie opowiada tę historię świetny film „Prawo i pięść”, który jest czymś w rodzaju polskiego antywesternu, rozpoczyna się od piosenki „Nim wstanie dzień”. Ta skomponowana przez Krzysztofa Komedę, napisana przez Agnieszkę Osiecką i zaśpiewana przez Edmunda Fettinga ballada to moim zdaniem jeden z najlepszych polskich utworów. Clintem Eastwoodem jest w tym filmie młodziutki Gustaw Holoubek, a czarno-biała fabuła wspaniale oddaje specyfikę i klimat tamtego czasu i tamtej przestrzeni. Warto obejrzeć ten film, bo się nie zestarzał, a dostępny jest w sieci bezpłatnie. To najprostsza metoda na wstępne wczucie się w klimat Szczecina z ­przełomu lat 40. i 50.

bezkompromisowa narracja niegrzecznego Gocławia

bezkompromisowa narracja niegrzecznego Gocławia

Fot.: Autor

Tuż po wojnie — gdy we Wrocławiu i Gliwicach instalowano już polskie wyższe uczelnie budowane na bazie przede wszystkim lwowskich kadr naukowych, gdy w Gdańsku osadnictwu przewodniczyli liczni Polacy i Kaszubi mieszkający w nim już przed wojną, gdy w Toruniu rozpakowywali swoje walizki profesorowie z Wilna — w Szczecinie nie działo się prawie nic. Bezpośrednio po wojnie w szczecińskim gruzowisku mieszkało 1578 Polaków. Zniszczony port, niedziałająca huta, martwe stocznie. Zrównane z ziemią stare centrum. Martwa komunikacyjnie, nierozumiana przez Polaków rzeka Odra. I Sowieci wahający się, komu w końcu ten Szczecin przyznać. Władze NRD walczyły o miasto zaciekle, na nasze szczęście Nikita Chruszczow za nimi ponoć nie przepadał i niejako na złość ekipie z Berlina przydzielił w końcu Stettin Polsce. Trochę tak, jak podarował Krym Ukrainie. Co oznacza ta cała sytuacja dla współczesnego Szczecina i ­współczesnej Polski?

Szczecińska Wenecja to zespół nadwodnych budynków, wyrastających malowniczo bezpośrednio z rzeki

Szczecińska Wenecja to zespół nadwodnych budynków, wyrastających malowniczo bezpośrednio z rzeki

Fot.: Autor

Otóż: spośród dużych miast polskich to w Szczecinie mieszka najmłodsza pod względem zbiorowej tożsamości społeczność. Składa się ona z nietuzinkowej mieszanki ludzkich charakterów: do Szczecina ciągnęli poszukiwacze przygód, eskapiści, wszyscy „spóźnieni na pociąg”, który odjechał kilkanaście lat wcześniej. Wszystko tu zaczęło się później, przy jednoczesnym wyjątkowo głębokim niezrozumieniu charakteru tego miejsca, począwszy od jego naturalnych cech, a skończywszy na izolacji transportowej i specyficznej niechęci Warszawy do Szczecina, o której często się tu wspomina.

ten las dźwigów, masztów, feeria kadłubów… obłęd!

ten las dźwigów, masztów, feeria kadłubów… obłęd!

Fot.: Autor

Dla mnie pasjonujące miasto to nie musi być grzeczny chłopczyk. Zanurzając się w Szczecinie, coraz bardziej czułem, że to taki jakby czarny charakter. I bardzo dobrze — bo moja reakcja na to miasto stawała się coraz bardziej gwałtowna.

Filharmonia Szczecińska i Centrum Dialogu „Przełomy” - sąsiedztwo tych dzieł to już jakaś przestrzeń

Filharmonia Szczecińska i Centrum Dialogu „Przełomy” — sąsiedztwo tych dzieł to już jakaś przestrzeń

Fot.: Autor

Po wojnie, gdy wszyscy inni na Ziemiach tak zwanych Odzyskanych już dawno pędzili do przodu, Szczecin tkwił przyspawany do bloków startowych, dalej konsekwentnie rozkradany. Gdy na odzyskanych terytoriach wszyscy nieśmiało próbowali się jakoś rozgościć, czując niepewność i obcość miejsc, mając obawy „czy Niemcy nie wrócą”, w Szczecinie nikt się na serio nie urządzał, prawie niczego nie budowano — bo nie miało to jeszcze żadnego sensu. Z tej perspektywy Szczecin jest miastem opóźnionym w rozwoju, ale nie chciałbym być w tym miejscu źle zrozumiany, bo być może, paradoksalnie, to opóźnienie temu miastu pomoże. Dawne zaniedbania stwarzają bowiem dzisiaj spektakularne szanse.

Dla uspokojenia moich nakręconych miejskich emocji udałem się na przejazd rowerem przez największy w Polsce park-cmentarz, czyli Cmentarz Centralny z lasem wielkich wspaniałych drzew. Nie jest to do końca cmentarna atmosfera: jest cicho, spokojnie, bardzo, jak to w Szczecinie, przestrzennie. Ale drzewa wygrywają z grobami, ludzie uprawiają tu sport, biegają, pedałują na rowerach, po prostu świetne miejsce.

Potem nastąpiło skanowanie ze zrozumieniem Wałów Chrobrego, w oryginale nazywających się Hakenterrasse, na cześć niemieckiego burmistrza, twórcy tego spektakularnego miejsca, najważniejszego chyba dziś dla tożsamości miasta. Pierwotnie bezpośrednio pod te monumentalne schody i spiętrzoną wysoko architekturę podpływały statki pasażerskie — ich goście obserwowali niezwykły spektakl podczas wysiadania, puentowany przez ogromną fontannę. Na miejscu Szczecina czym prędzej pozbyłbym się z tego miejsca jezdni samochodowych (trzeba dać je pod ziemię, jak to zrobił wzdłuż Renu Düsseldorf) i zorganizował tam zieloną przestrzeń publiczną, najlepiej przywracając tę pierwotną funkcjonalność miejsca — niech znowu cumują tu statki pasażerskie, niech ludzie wysiadają z nich bezpośrednio na te schody, niech wróci pierwotna funkcja reprezentacyjna miejsca.

monstrualna suwnica bramowa na wyspie Gryfia: najwyższa w Polsce i jedna z najwyższych na świecie, może podnosić i przemieszczać obiekty o wadze do 1400 ton na wysokość 100 metrów

monstrualna suwnica bramowa na wyspie Gryfia: najwyższa w Polsce i jedna z najwyższych na świecie, może podnosić i przemieszczać obiekty o wadze do 1400 ton na wysokość 100 metrów — sama ma 130 metrów wysokości i na co dzień służy do stawiania do pionu i ładowania na statki produkowanych tu podstaw dla morskich elektrowni wiatrowych

Fot.: Autor

Potem nadchodzi czas na mój pierwszy atak na Szczecin od strony wody — w kierunku tak zwanej Szczecińskiej Wenecji płyniemy turystyczną motorówką. Płyniemy wzdłuż szczecińskich wysp, nabrzeża nie mają końca, większość tej przestrzeni można byłoby przekształcić w jakąś niewiarygodną wersję kopenhaskiego waterfrontu. Szczeciński waterfront dopiero się rodzi, powstaje z martwych, ale już czuć, jak może tu być za parę lat. Jeśli architekci i urbaniści staną na wysokości zadania, to w Szczecinie możemy mieć do czynienia z najbardziej spektakularną transformacją estetyczną i użytkową miasta, o jakiej słyszałem.

Dopływamy do celu — Szczecińska Wenecja to zespół nadwodnych budynków, wyrastających malowniczo bezpośrednio z rzeki. To miejsce wygląda zjawiskowo, choć jest, póki co, opuszczonym trupem (co zresztą, jak wiadomo, często dodaje miejscu uroku). Dawniej była tu fabryka alkoholi i drożdży. W przyszłości, po rewitalizacji będzie zapewne całkowicie obłędny kompleks: mieszkalny, hotelowy albo i jeszcze inny, najlepiej pewnie byłoby z tego zrobić jakąś miejską instytucję, muzeum, dom kultury, strefę gastro. Fenomenalne miejsce.

CS CALLA Nassau, Fairplay VI, Zhao Yang Feng: to brzmi jak odrębny język, ależ to jest rasowe, portowe miasto

CS CALLA Nassau, Fairplay VI, Zhao Yang Feng: to brzmi jak odrębny język, ależ to jest rasowe, portowe miasto — niezależnie od wielkości mijających się jednostek wszyscy uprzejmie się pozdrawiają, machając do siebie łapkami; Szczecin — tu jest świat!

Fot.: Autor

Następny dzień odkrywania Szczecina zaczynam wizytą w Morskim Centrum Nauki, w tym rdzawym superbudynku zaobserwowanym na wyspie Łasztowni. W środku jest oczywiście coś w rodzaju Centrum Nauki Kopernik, tyle że w specjalizacji morskiej, i słusznie. Napieram jeszcze rowerem w stronę Centrum Dialogu „Przełomy” (nieczynne w zaskakujących dniach i godzinach, proj. KWK Promes), żeby nasycić oczy bryłą Filharmonii Szczecińskiej (proj. Barozzi Veiga) — zawsze podobało mi się to miejsce. Tu uświadomiłem sobie, że złapałem z tym miastem jakąś ­ekstraordynaryjną chemię.

No i potem już… poszło. Zajechałem jeszcze do kilku kluczowych dla miasta knajp, przechodząc do fazy nawiązywania kontaktu z tubylcami — w każdym przypadku były to świetne spotkania. Po rozmowie z historycznym i turystycznym znawcą miasta, Ryszardem Kotlą, a później z Bartkiem, właścicielem mojej ulubionej szczecińskiej knajpy Bajgle Króla Jana, już wiedziałem, że wpadłem po uszy. Nie jest tajemnicą, że jestem dość mocno, w sensie miejskim, kochliwy, ale w tym przypadku niejako tradycji stało się zadość. Na początku lat 90. kochałem się szalenie w pięknej Ewie ze Szczecina, trzydzieści lat później przyszło mi zakochać się w samym Szczecinie. Dzień później żeglowaliśmy już z Bartkiem po Jeziorze Dąbie i penetrowaliśmy z jachtu odrzańskie i portowe zakamarki — moja fascynacja ­miastem tylko rosła i rosła.

życie toczy się nad wodą - wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

życie toczy się nad wodą — wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

Fot.: Autor

Żadne inne miasto w Polsce nie ma takiej przestrzeni — tylko tutaj port jest w samym sercu metropolii, miasto otacza port ze wszystkich stron i zagląda bezpośrednio do jego wnętrza. Gdzie indziej do portu trzeba dojechać, czasem nawet tak naprawdę nie ma jak zajrzeć do jego środka. Tutaj jest inaczej: jesteś w Szczecinie = jesteś w porcie.

Czas na tak zwaną prawdę odkrywczą, czyli to, czego szukam w każdym odwiedzanym, badanym i analizowanym mieście. Coś, czego nie wiedzą o nim jego mieszkańcy, spostrzeżenie kluczowe dla zrozumienia jego genius loci, a jednocześnie coś zaginionego, zagubionego w meandrach historii, a przy tym istotnego, oczywistego, że aż nieuświadomionego.

Ulga odkrycia spłynęła na mnie po czterech dniach śledztwa, naprawdę dobrych dniach, spędzonych bardzo intensywnie w Szczecinie, mieście, które trudno jest odkryć, ale gdy już to nastąpi, to może być naprawdę ciekawie. Wiecie, co jest tą prawdą objawioną o Szczecinie? Tu niezbędnych jest parę zdań wprowadzenia — żeby w pełni zrozumieć, czym jest Szczecin, musimy dokonać dekonstrukcji jego współczesnego wyobrażenia i stworzyć (odtworzyć) model jego stopniowej entelechii, czyli faktycznego, fundamentalnego, pierwotnego przeznaczenia miasta. Historia starego Szczecina wynika oczywiście z jego strategicznego położenia w ujściu wielkiej rzeki. W średniowieczu losy Szczecina — miasta hanzeatyckiego — kształtowały się podobnie jak innych pobliskich nadbałtyckich miast również położonych w ujściach rzek.

życie toczy się nad wodą - wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

życie toczy się nad wodą — wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

Fot.: Autor

Idąc od Szczecina na wschód: Kołobrzeg z Parsętą, Darłowo z Wieprzą, Ustka w zespole ze Słupskiem nad Słupią, wreszcie Gdańsk z Wisłą, a nawet dalej — Królewiec z Pregołą, Kłajpeda z Dangą i Ryga z Dźwiną — wszystko to były portowe miasta położone w ujściach rzek. Jest to o tyle istotne, że charakter bałtyckiego wybrzeża po południowej jego stronie jest dość konsekwentny na tym odcinku — w gruncie rzeczy jest to jedna wielka piaszczysta plaża, która wynika z dominującego kierunku wiatrów w tej części świata. Zwykle wieją one z północy na południe, tworząc tak zwany wiatr od morza, który opisywał chociażby Żeromski. Dlatego dzisiejsze polskie wybrzeże tak różni się od na przykład szwedzkiego, które jest skaliste i w którym zdarzają się naturalne porty wyrzeźbione właśnie w skale. Po „naszej” stronie Bałtyku nie ma takich zatok — tu porty musiały powstawać w ujściach rzek. Rodziło to pewne konsekwencje: miasta dysponowały dostępem do wody słodkiej, rzeki się zamulały, więc dostęp do morza miał zmienny charakter, a jednocześnie rzeki stanowiły arterie komunikacyjne umożliwiające transport towarów z głębi lądu. Tworzyło to na przestrzeni dziejów różne ciekawe konfiguracje przesądzające o losach położonych wzdłuż tych rzek miast. W pewnym uproszczeniu można jednak stwierdzić, że im większa była rzeka, tym ważniejsze było leżące u jej ujścia miasto. Na przykład Wisła dawała rywalizującemu tandemowi Gdańsk — Elbląg dostęp do monopolu na eksport towarów z całego swojego dorzecza. Z kolei Odra dawała Szczecinowi szansę na obsługę strumienia towarów z Dolnego Śląska i reszty swojego dorzecza. To był olbrzymi interes, chociażby z racji znaczenia Wrocławia, który w okolicach XV wieku stawał się ważnym graczem ekonomicznym w tej części świata. Do czasu jednak zmierzchu potęgi imperium Jagiellonów to Wisła była najpewniej najważniejszą ekonomicznie rzeką świata i to ona zapewniała niezmierną wagę i kaliber Gdańska, największego portu nad Bałtykiem.

życie toczy się nad wodą - wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

życie toczy się nad wodą — wykluwa się tu największy w Polsce waterfront i klasa średnia wyposażona standardowo w jachty

Fot.: Autor

Później jednak młyny historii zmieliły rzeczywistość. Biznes na Wiśle zamierał, marginalizując rolę portów w Gdańsku i Elblągu. Upadła Rzeczypospolita wywołała kryzys, który dotknął wymienione porty i ich miasta. Dziś możemy nie być tego do końca świadomi, ale Gdańsk i Elbląg swoje złote czasy przeżywały wraz ze szczytem potęgi pierwszej RP, potem było z nimi raczej krucho.

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE