Nie wiele brakowało, a ten dom nigdy by nie powstał. Historia budowania Domu K, jednego z pierwszych zaprojektowanych budynków przez pracownię STOPROCENT Architekci prawie skończyła się porażką. Ostatecznie projekt zrealizowano po dziewięciu latach.
perturbacje
Dom K był jednym z pierwszych projektów pracowni STOPROCENT Architekci. Pracę nad nim rozpoczęto w 2012 roku, a ukończono dopiero w 2021. W pierwotnej koncepcji zakładano, że budynek będzie częścią większego założenia, siedziby wielopokoleniowej rodziny. W międzyczasie inwestor postanowił przenieść swój dom na inną działkę. Problemy wynikały przede wszystkim z niekompetencji wykonawcy, co doprowadziło do całkowitego wstrzymania robót i długiej rozprawy sądowej. Przez lata obiekt niszczał i obrastał zielenią. Ostatecznie Dom K udało się dokończyć.
bryła domu z patio
© fot. Piotr Krajewski, © STOPROCENT Architekci
bryła
Obiekt został podzielony w oparciu o rozbicie na trzy, różniące się bryły. Wszystkie części zostały połączone przeszklonymi patiami, pozwalającymi na wprowadzenie dużej ilości światła do wnętrz. Od strony ulicy przewidziano część techniczną z garażem oraz część dzienną z kuchnią, jadalnią i salonem. Inwestorom najbardziej zależało na poczuciu intymności, dlatego elewacja od strony ulicy ma ograniczoną ilość okien.
Inaczej rozwiązano część wewnętrzną, praktycznie w pełni przeszkloną, ujawniającą widok na wewnętrzny ogród i tarasy. Korytarze i pomieszczenia techniczne doświetlono za pomocą okien dachowych. Dom K od początku projektowany był jako budynek parterowy. Bryła zewnętrzna pomyślana została jako kombinacja białych tynkowanych ścian na przemiennie z wertykalnymi okładzinami z drewna.
łazienka
© fot. Piotr Krajewski, © STOPROCENT Architekci
O historii powstawania domu, projekcie i najważniejszych elementach domu opowiada Przemysław Kaczkowski, jeden z autorów Domu K.
Wiktor Bochenek: Dlaczego pracę przy tym projekcie trwały tak długo?
Przemysław Kaczkowski: To był splot nieszczęśliwych przypadków. Dom K to jeden z pierwszych projektów naszej pracowni wykonała. Szybko podjęto budowę, niestety przez wykonawcę, który nie był odpowiednio kompetentny. Pojawiły się problemy ze stolarką okienną. Najpierw były próby działań naprawczych. Ostatecznie budowa została wstrzymana i doszło do procesu, który trwał kilka lat. Dopiero po demontażu wadliwych elementów można było wrócić do projektowania i budowy. Samo dokończenie prac i wykończenie wnętrz trwało około roku.
Przez te dziewięć lat zmienił się kontekst i otoczenie. Gdy zaczynaliśmy rysować, tam prawie nic nie było; łąka, drzewa i krzewy, z czasem powstała gęsta dość zabudowa.
bryła od strony zewnętrznej
© fot. Piotr Krajewski, © STOPROCENT Architekci
Wiktor Bochenek: Jak otoczenie wpłynęło na projekt?
Przemysław Kaczkowski: Od początku zakładaliśmy, że budynek będzie mocno zintegrowany z otoczeniem. Stąd wzięła się seria małych wewnętrznych patio, które wchodząc głęboko w trakt budynku wprowadzając naturalną zieleń do wnętrz.
W pierwszym założeniu inwestycja miała to być zlokalizowana w innym miejscu, jako wydzielona całość z kilku połączonych domów o wspólnym charakterze architektury. W międzyczasie inwestor znalazł inną, bardziej atrakcyjną działkę z widokiem na dolinę lokalnej rzeki. Po pewnych modyfikacjach udało się dostosować projekt do nowej lokalizacji. I tak jest chyba nawet lepiej.
drewniany detal
© fot. Piotr Krajewski, © STOPROCENT Architekci
Wiktor Bochenek: Co było najważniejsze dla inwestora?
Przemysław Kaczkowski: Inwestorom zależało na tym, żeby ten dom z jednej strony był skromny oraz tworzył kameralną przestrzeń, z drugiej, dawał poczucie zamieszkania w zieleni, integracji z naturą. Dlatego należało dobrze przemyśleć wszelkie otwarcia widokowe tak, by wpuścić do wnętrz światło i zieleń, ale nie zaburzyć poczucia intymności mieszkańcom. Ważne było też to, żeby dom był przyjazny dla wszystkich użytkowników. Mam tu na myśli nie tylko użytkowników ludzkich. Grupę mieszkańców stanowią również dwa koty i wesoły pies. To właśnie z myślą o nich powstało np. to wąskie okno na froncie budynku.
Wiktor Bochenek: Dziękuje za rozmowę!