Wiktor: Czyli mokradła nie mogą służyć jako gamechanger, w zastopowaniu procesów stepowienia czy pustynienia? Czy jednak mogą stopować ten proces?
Magdalena: Mokradła pełne wody jak najbardziej przyczyniają się do przeciwdziałania suszy, a więc także powstrzymywania procesów stepowienia czy pustynnienia.
Niestety, osuszenie ponad 85% powierzchni torfowisk w Polsce poważnie przyczynia się do pojawiających się co roku suszy. Torfowiska w stanie bagiennym to nawet w 95% woda – osuszając je, niszczymy naturalne miejsca retencji. Niestety, wyschnięte jeziora znacznie bardziej działają na wyobraźnię ludzi niż bagna zamienione w łąki czy pastwiska. A przecież pocięte rowami melioracyjnymi pastwiska i łąki to dawne bagna. Wykopane w PRL-u rowy wciąż spuszczają z nich wodę, osuszając kolejne pokłady torfu. Naturalne magazyny węgla, o których mówiłam wcześniej, po osuszeniu emitują ogromne ilości dwutlenku węgla, uwalniając zgromadzony w nich przez tysiące lat węgiel z powrotem do atmosfery. Ten proces można zatrzymać – blokując rowy, możemy ponownie nawodnić mokradła i powstrzymać emisje.
Bagna udowodniły, że potrafią być game changerem – w karbonie, gdy prehistoryczne torfowiska tworzyły obecne pokłady węgla, zawartość dwutlenku węgla w atmosferze znacząco zmalała, a wraz z nią przyszło ochłodzenie klimatu. Tak więc z jednej strony bagna pomagają nam walczyć z ociepleniem klimatu, a z drugiej ułatwiają nam przystosowanie się do zmian klimatu, z którymi już mamy do czynienia, łagodząc upały i zapobiegając powodziom po ulewnych deszczach.
torfowisko wysokie wczesną wiosną
fot. Paweł Pawlikowski | © Centrum Ochrony Mokradeł
Wiktor: Jak wygląda poza Konwencją Ramsarską ochrona mokradeł w Polsce?
Magdalena: Bagna, które nie zostały silnie zdegradowane i wciąż są cenne przyrodniczo, tzn. występują na nich rzadkie gatunki roślin i zwierząt, są przeważnie chronione — w ramach parków narodowych, obszarów Natura 2000 czy rezerwatów.
Żeby móc skutecznie walczyć z ociepleniem klimatu, potrzebujemy objąć ochroną także torf, który wciąż znajduje się w ziemi. Potrzebne są przepisy, które zakażą dalszego osuszania torfowisk, zaorywania gleb torfowych, a także zabudowywania ich czy wydobycia torfu. Zamiast dopłacać rolnikom do osuszania torfowisk na potrzeby produkcji siana (które często jest koszone tylko dla dopłat i bele zalegają w okolicy), powinniśmy zachęcić ich dopłatami do retencji wody na tych obszarach oraz ułatwić proces ponownego nawadniania torfowisk.
Wiktor: Mówi Pani o bardziej złożonych systemach takich jak Zakole Wawerskie. Czy elementy mokradeł moglibyśmy wykorzystać na małą skalę w krajobrazie miejskim? Z wymienionym wcześniej Kasprem Jakubowskim rozmawiałem też o lasach kieszonkowych. Czy w takich niewielkich przestrzeniach możemy implementować rozwiązania z mokradeł? Czy możemy stworzyć takie mikro mokradło?
Magdalena: Mokradła wcale nie muszą być duże. To może być nawet przydrożny szuwar, do którego odprowadzana jest woda z jezdni i chodników. Powinniśmy świadomie wykorzystywać potencjał opadów w mieście i zamiast jak najszybciej spuszczać deszczówkę kanalizacją burzową do rzeki, odprowadzać tę wodę do zbiorników na terenach zielonych i tam gromadzić. Pozwólmy wokół tych zbiorników rozwijać się roślinności szuwarowej, która oczyszcza wodę i jest cennym siedliskiem dla zwierząt, co dodatkowo zwiększy ich różnorodność biologiczną. Dawne rzeki miejskie, o których mówiłam, to często niewielkie strumyki, które można byłoby odkopać tam, gdzie to możliwe i poprowadzić przez parki, by fantazyjnie meandrując, jak najdłużej zatrzymywały wodę w krajobrazie.
Pamiętajmy jednak, by nie tworzyć zieleni miejskiej kosztem torfowisk. Większość podłoży ogrodniczych to głównie torf. Firmy zakładające zielone dachy oraz ogrody wertykalne na ścianach budynków często wykorzystują do tego celu podłoża ogrodnicze z torfem. Torf znajdziemy także w ozdobnych donicach miejskich czy rabatkach w parku. Żeby stworzyć zieleń w mieście i upiększyć dom lub biuro, niszczymy naturalne ekosystemy, które tworzyły się przez tysiące lat. Do takich zastosowań spokojnie można używać kompostu lub podłoży beztorfowych, które od kilku lat są już dostępne na polskim rynku.
Wiktor: Wcześniej powiedziała Pani, że dużą zaletą mokradeł jest to, że są trudne dla człowieka. Trudno się po nich poruszać. W edukacji ekologicznej mówi się dziś dużo o kontakcie z naturą. Promuje się wycieczki do lasów. Czy mokradła mogą zaoferować takie miejsca?
Magdalena: Oczywiście. Na mokradłach w parkach narodowych i rezerwatach, ruch kieruje się po drewnianych kładkach, po których można przejść suchą stopą. Tarasy widokowe z lunetami do obserwowania ptaków mogą być dodatkową atrakcją dla odwiedzających. W ten sposób możemy oddzielić i skanalizować ruch ludzi skrajem bagna, jednocześnie umożliwiając obserwację tego, co dzieje się dalej. Możemy z odległości obserwować zwierzęta bez płoszenia ich i ingerowania w środowisko, w którym żyją.
Bardzo lubię miejskie mokradła, bo pozwalają oswajać mieszkańców miast z bagnami, a także edukować o ich roli w przyrodzie. Ludzie na wsiach doskonale wiedzą czym są bagna, bo mają je w pobliżu. Mieszkańcy miast często nawet nie potrafią sobie wyobrazić bagna, a to co nieznane, może wydawać się groźne lub zwyczajnie nie istnieć w świadomości. Gdy pokazuję znajomym zdjęcia z torfowisk, są zaskoczeni, bo spodziewali się błota, a widzą mnóstwo zieleni – otwarte krajobrazy z niską roślinnością. Wierzę, że bliskość i większa dostępność bagien w miastach przełoży się na ich lepsze poznanie przez mieszkańców, a także nawiązanie relacji emocjonalnej, która pozwoli lepiej je chronić, nie tylko w miastach.
Mokradła w miastach są także bardzo istotne ze względu na zapobieganie powodziom. Potrzebujemy zakazu zabudowy terenów mokradłowych. Jeżeli pozwolimy ludziom wybudować domy w miejscu, gdzie naturalnie zbiera się woda, to oni już zawsze będą walczyli z tą wodą i osuszali teren, by ocalić swoje domy. W taki sposób na dobre tracimy miejsca retencji wody oraz zabudowujemy doliny rzeczne, czyli naturalne tereny zalewowe, gdzie rzeka może bezpiecznie wylewać, nie powodując szkód materialnych, czyli powodzi. By odzyskać te tereny, należy odsuwać wały przeciwpowodziowe jak najdalej od rzeki tam, gdzie jeszcze jest to możliwe. Dla własnego dobra i bezpieczeństwa powinniśmy oddać więcej miejsca wodzie.
Magdalena Galus — absolwentka Międzywydziałowych Studiów Ochrony Środowiska na Uniwersytecie Warszawskim (MSOŚ UW), miłośniczka przyrody, od ponad dekady związana z Centrum Ochrony Mokradeł, obecnie pełniąca funkcję dyrektorki Stowarzyszenia, zaangażowana m.in. w program ponownego nawadniania osuszonych torfowisk „Wrzuć pieniądze w błoto!".
© Archiwum Prywatne
Wiktor: Czy może Pani wskazać działania w Polsce dotyczące mokradeł, które warto nagłośnić i pokazać?
Magdalena: W Rozwarowie mamy świetny przykład użytkowania bagien, bez ich osuszania i w sposób przyjazny dla przyrody. Pan Alfred Smolczyński pozyskuje z Bagien Rozwarowskich trzcinę, kosząc ją w zimie, specjalnie dostosowanymi do tego celu maszynami. Koszenie trzciny dobrze wpływa na populację niezwykle rzadkiego w Europie ptaka, czyli wodniczki, zaś z pozyskanej trzciny firma Pana Alfreda buduje dachy. To świetny przykład paludikultury, czyli rolnictwa bagiennego.
W Wielkopolsce lokalny rolnik Patryk Kokociński przekonał swoich sąsiadów, by przeciwdziałali coraz częstszym suszom, które znacząco obniżają ich plony w ostatnich latach. Wspólnie podnieśli poziom wody w rowach melioracyjnych odprowadzających ją z pól. Dzięki Patrykowi rolnicy w Snowidowie nie walczą już z wiosennymi rozlewiskami, ale pozwalają wodzie stać wiosną na łąkach i cieszą się, że starczy jej na dłużej. Na terenach, które nie są użytkowane, jak zadrzewienia śródpolne, wybudowali tamy, naśladujące te tworzone przez bobry i zatrzymują tam wodę przez cały rok. Patryk wraz ze swoim partnerem założyli Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Krajobrazu Śródpolnego „Życie na Pola!”, które pokazuje rolnikom, że współpraca z przyrodą znacznie bardziej opłaca się rolnikom, niż walka przeciwko niej i bezpośrednio przekłada się na plony.
Natomiast w Centrum Ochrony Mokradeł pracujemy obecnie nad stworzeniem systemu certyfikacji redukcji emisji dwutlenku węgla z ponownego nawadniania osuszonych torfowisk. Dzięki takiemu systemowi firmy, instytucje, ale także zwykli ludzie, będą mogli ograniczyć swój ślad węglowy przekazując fundusze na ponowne nawodnienie torfowisk. Realizujemy także nasz pilotażowy program „Wrzuć pieniądze w błoto”, w ramach którego zbieramy środki na wykup gruntów torfowych do ponownego nawodnienia. Borykamy się jednak z prawem polskim.
Wiktor: Na czym polegają te problemy legislacyjne?
Magdalena: Problemem jest kupowanie gruntów rolnych przez organizacje pozarządowe. W pierwszej kolejności grunty rolnicze może kupić każdy rolnik indywidualny, potem Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR), następnie Lasy Państwowe, jeżeli grunty są częściowo pokryte lasem. Organizacja pozarządowa jako osoba prawna jest ostatnia w tej kolejce. Żeby móc kupić osuszone torfowisko, które w ewidencji gruntów funkcjonuje zazwyczaj jako łąka lub pastwisko, musimy zobowiązać się do tego, że przez 5 lat od zakupu będziemy je użytkować. Czyli zamiast jak najszybciej tamować rowy i zatrzymywać wodę w torfowisku, powinniśmy je przez 5 lat kosić lub wypasać — to jest absurdalne, bo nie mamy tyle czasu! Jak Polska ma stać się neutralna klimatycznie do 2050 roku, jeżeli osuszone torfowiska stale emitują dwutlenek węgla, zamiast unieruchamiać go pod ziemią?
torfowisko osuszane rowem melioracyjnym i zamienione w łąkę
fot. Łukasz Kozub | © Centrum Ochrony Mokradeł
Wiktor: Nie ma woli politycznej, by to zmienić?
Magdalena: Na razie nie ma. Staramy się przekonać KOWR i Ministerstwo Rolnictwa do zmian. Potrzebujemy odgórnej ochrony gruntów torfowych — żeby to naturalna retencja wody była na nich priorytetem, a nie rolnictwo. Gdybyśmy zaczęli uwzględniać koszty środowiskowe ponoszone przy produkcji żywności, takie jak osuszanie torfowisk, to rolnictwo na gruntach torfowych zwyczajnie by się nie opłacało. Gdyby nie dotować dopłatami rolnośrodowiskowymi koszenia łąk na zmeliorowanych torfowiskach, tylko retencję wodną, płacąc rolnikom za zatrzymanie wody na tych gruntach, nie musielibyśmy inwestować w budowę zbiorników retencyjnych. A większą różnorodność biologiczną i lokalne schładzanie mikroklimatu mielibyśmy do tego gratis.
Wiktor: Widzi Pani poprawę w postrzeganiu tego problemu w Polsce?
Magdalena: Tak, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy mokradła okazały się tak ważne w kontekście zmian klimatu. Nasze stowarzyszenie działa od 22 lat. Początkowo chroniliśmy mokradła dla przyrody, by ocalić rzadkie gatunki, które tam występują — to się słabo przebijało. A teraz zgłaszają się do nas firmy, które chcą zmniejszyć swój negatywny wpływ na środowisko przez odtwarzanie mokradeł. Przedsiębiorcy sami z siebie ograniczają ślad węglowy swoich firm na ile tylko mogą, a resztę chcą zoffsetować poprzez powstrzymanie emisji gazów cieplarnianych w innymi miejscu.
Wiktor: Gdyby mogła Pani w kilku zdaniach podsumować dlaczego ochrona mokradeł jest tak ważna?
Magdalena: Mokradła to woda, a bez wody nie ma życia. Bagna muszą być mokre! Nie ma innej drogi.
Wiktor: Dziękuje za rozmowę!
rozmawiał Wiktor Bochenek
fotografie dzięki uprzejmości Grupy Zakole i Centrum Ochrony Mokradeł