Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

„Mamy do czynienia z narastającym kryzysem planetarnym, w skali całej ludzkości” – rozmowa z prof. Szymonem Malinowskim.

20 listopada '24

Brakuje nam świadomości, że tereny zurbanizowane, to miejsca, w których żyją ludzie, ale tereny te powinny współpracować z przyrodą. Tymczasem człowiek wydziera przyrodzie kolejne fragmenty i zabudowuje po swojemu, a potem to wszystko się na nas mści — mówi prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego.

prof. Szymon Malinowski

Szymon MALINOWSKI — Profesor. Fizyk atmosfery, specjalista z zakresu fizyki chmur i opadów oraz modelowania numerycznego procesów atmosferycznych, dyrektor Instytutu Geofizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, założyciel i redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl.

Ewa Karendys: Inwestorzy chwalą się, że coraz więcej budynków ma w Polsce certyfikaty ekologiczne. To greenwashing czy działanie, które rzeczywiście przynosi rezultaty?

Prof. Szymon Malinowski: Kompensaty związane z wieloma certyfikatami to w dużej mierze
greenwashing. Wymogi certyfikatu są łatwiejsze do spełnienia niż rzeczywiste warunki związane z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. Certyfikaty nie przynoszą takich efektów jak powinny, służą raczej uspokojeniu sumień, są wykorzystywane marketingowo.


Ewa Karendys: Takich budynków jest według Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego w kraju ponad 1600. One niewiele zmienią?

Prof. Szymon Malinowski: Jeżeli mówimy tu o klasie energetycznej budynku zbadanej przez wiarygodnych specjalistów, to oczywiście jest to wartościowa informacja: jak budynek jest energochłonny i czego można się spodziewać podczas eksploatacji. Natomiast kwestia energooszczędności to tylko jeden aspekt zrównoważonego rozwoju — ważny, ale niejedyny.


Ewa Karendys: Szacuje się, że budowa i eksploatacja budynków odpowiada aż za 36 procent globalnej emisji gazów cieplarnianych. Tymczasem budujemy na potęgę i mimo to ciągle słyszymy absurdalne hasła, że w kraju brakuje nam 2 milionów mieszkań.

Prof. Szymon Malinowski: I nie jest to tylko sprawa Polski. W tej chwili masa wytworów ludzkich na naszej planecie, głównie budynków i infrastruktury, jest większa niż masa całej żywej przyrody. Oczywiście, rozumiem potrzebę budowania mieszkań dla młodych ludzi, ale nie rozumiem, jak to jest, że liczba ludności spada, przybywa nowych budynków, a cały czas tak brakuje mieszkań.
Ogromna część powstających i starszych budynków oraz mieszkań stoi pustych — w miastach, ale i poza nimi. Służą jako drugi czy trzeci lokal, kolejny dom, zżerają energię, materiały. Dodajmy do tego infrastrukturę: doprowadzenie wody, elektryczności, kanalizacja czy odprowadzenie i oczyszczenie ścieków. Z punktu widzenia śladu środowiskowego to jest niezwykle rozrzutne. Do tego jeszcze dochodzi chaotyczna gospodarka przestrzenna. Jako Komitet ds. Kryzysu Klimatycznego niedawno wydaliśmy komunikat na temat planowania przestrzennego w Polsce i kryzysu klimatycznego. Planowanie jest dramatycznie złe. Mamy kiepskie tradycje związane z tym, że budujemy wszystko wszędzie. Potem trzeba do tego doprowadzać infrastrukturę, która z natury rzeczy jest bardzo rozproszona.


Ewa Karendys: Tuż przed naszą rozmową byłam w Gdyni, gdzie przy samym Molo Rybackim powstało pięć identycznych apartamentowców, które przez część roku stoją puste, bo zamieszkałe są głównie w sezonie. Pustkami świecą też drogie lokale w parterach. To przykład, jak nowa kosztowna zabudowa jest słabo wykorzystywana.

Prof. Szymon Malinowski: Nie jest wykorzystywana, a przecież kosztuje. Inwestorzy stawiają budynki i chcą, żeby samorząd zapewnił podstawową infrastrukturę. A inwestorzy i samorządy nie myślą na ogół o kosztach środowiskowych, one ujawniają się dopiero w momencie, kiedy na przykład spadnie deszcz i teren jest zalewany, gdy na potrzeby inwestycji wycięto drzewa, a nowe nie chcą rosnąć i nie dają cienia, bo uszczuplono wody podziemne.


Ewa Karendys: Jak znaleźć rozwiązania, które przyniosą dobry skutek?

Prof. Szymon Malinowski: Dobre rozwiązania są niepopularne, bo każdy, kto dysponuje kawałkiem gruntu uważa, że może z nim zrobić wszystko. Tu trzeba zrozumienia znaczenia dobra publicznego i zależności prywatno-publicznych na wielu poziomach.

w Gdańsku inwestor chciałby zastąpić istniejące centrum handlowe Manhattan 120-metrowymi wieżami mieszkaniowymi z usługami

w Gdańsku inwestor chciałby zastąpić istniejące centrum handlowe Manhattan 120-metrowymi wieżami mieszkaniowymi z usługami

fot.: Ewa Karendys


Ewa Karendys: Do tego mamy ogromną presję branży deweloperskiej…

Prof. Szymon Malinowski: …a brakuje presji środowiskowej. Przykład? W Warszawie inwestorzy planują zabudowę cennych przyrodniczo gruntów wokół Jeziorka Czerniakowskiego. Mamy w tym miejscu podmokłe tereny, które utrzymują stosunki wodne w okolicy. Jest to rodzaj tych terenów, których nam brakuje w mieście: dających możliwość retencji naturalnej, wzbogacających bioróżnorodność. Kłopot w tym, że jednocześnie miejsce to jest bardzo atrakcyjne dla inwestorów.
Jeżeli popatrzymy na mapę interwencji straży pożarnej po intensywnych opadach w Warszawie, to zobaczymy, że takich miejsc przybywa — właśnie ze względu na kompletne nieliczenie się z wymogami środowiskowymi.


Ewa Karendys: Winna jest intensywna zabudowa?

Prof. Szymon Malinowski: Niekoniecznie intensywna. Na przykład w okolicach Lasu Kabackiego zasypywane są naturalne cieki, wykonywane drogi bez żadnych przepustów, czasami budowane wyżej niż teren osiedla, tak że stanowią groble i utrudniają odpływ wody. Jest to przykład kompletnego nieliczenia się z najprostszymi zależnościami, jakie występują w przyrodzie.
Oczywiście mamy też kłopoty z upałami w mieście, z wycinaniem starych drzew, z zabudową zbyt wysoką i zbyt intensywną. Brakuje nam świadomości, że tereny zurbanizowane, to miejsca, gdzie żyją ludzie, i tereny te powinny współpracować z przyrodą. Człowiek wydziera przyrodzie kolejne fragmenty i zabudowuje po swojemu, a potem to wszystko się na nas mści.


Ewa Karendys: Czy ograniczenie działań inwestycyjnych jest rolą samorządu?

Prof. Szymon Malinowski: Po pierwsze można zacząć od prawa na poziomie krajowym, które na razie jest bardzo nieprecyzyjne i nie docenia długoterminowych skutków kryzysu klimatycznego. Po części rozumiem, że samorządy uginają się pod presją deweloperską, ale ten interes jest krótkoterminowy. Brakuje przeciwwagi, bo deweloperzy mają dużą siłę finansową, w krótkim czasie osiągają poważne zyski, jednak koszty są przerzucane na innych. I tutaj brakuje nam prawa, które by utrudniało takie działania.

właściciel gdańskiej Alfy Centrum w miejscu centrum handlowego snuje plany budowy mieszkań i apartamentów na wynajem

właściciel gdańskiej Alfy Centrum w miejscu centrum handlowego snuje plany budowy mieszkań i apartamentów na wynajem

fot.: Ewa Karendys


Ewa Karendys: Ci sami deweloperzy chwalą się, że stawiają na zrównoważony rozwój, wprowadzają zieleń, tworzą elementy małej retencji.

Prof. Szymon Malinowski: Często to chwalenie jest na wyrost, a działania nie rekompensują kosztów środowiskowych. Zabudowa jest zbyt intensywna, za mało miejsc pozostawionych naturze. A jeżeli już mowa o retencji, to bardzo często jest to jedynie retencja w postaci urządzeń technicznych. Ona jest zaprojektowana na podstawie rozmaitych norm inżynierskich, które — choć świetnie, że są — zostały opracowane w przeszłym klimacie. Już teraz się nie sprawdzają, tym bardziej nie będą sprawdzać się w przyszłości. Jest to kolejny przykład, kiedy wydajemy pieniądze, zużywamy dużo materiałów, a wiadomo od początku, że urządzenia te będą słabo spełniać swoją funkcję.


Ewa Karendys: Mnie zadziwia to, co dzieje się z galeriami handlowymi. W Gdańsku, Poznaniu czy Krakowie wyburzane są lub planowane do wyburzenia kilkunastoletnie obiekty. Po to, by na ich miejscu zbudować coś nowego, większego, co przyniesie większy zysk.

Prof. Szymon Malinowski: Taka zabudowa powstała wielkim kosztem środowiskowym i niestety będzie recyrkulowana także ogromnym kosztem środowiska.


Ewa Karendys: Sama gospodarka obiegu zamkniętego, architektura cyrkularna — mają sens?

Prof. Szymon Malinowski: To jest hasło fałszywe, bo gospodarka obiegu zamkniętego nie bierze pod uwagę tego, że dużej części obiegów nie da się zamknąć. A po drugie, odzyskiwanie różnego rodzaju surowców wymaga ogromnych ilości energii i wielkich nakładów. Niech sobie więc deweloper co piętnaście lat stawia nowy budynek, ale niech ponosi pełne koszty utylizacji starego budynku! Na przykład w Warszawie burzone są nowe biurowce Mordoru i na ich miejscu powstaje intensywna zabudowa mieszkaniowa. Sam w życiu bym tam nie zamieszkał: ludzie będą zaglądali sobie do okien, mało jest terenów zielonych. Często słyszymy, że tam, gdzie jest infrastruktura komunikacyjna, powinno mieszkać jak najwięcej ludzi. Kłopot w tym, że infrastruktura błękitno-zielona nie jest w tym myśleniu uwzględniania.

intensywna i przytłaczająca okolicę zabudowa, która na początku 2023 roku wyrosła nieopodal wejścia do Parku

intensywna i przytłaczająca okolicę zabudowa, która na początku 2023 roku wyrosła nieopodal wejścia do Parku

fot.: Ewa Karendys


Ewa Karendys: Czy architekci podejmując decyzje projektowe, powinni wziąć większą odpowiedzialność za wpływ na środowisko?

Prof. Szymon Malinowski: Na pewno bardzo dobrze byłoby solidnie przygotować projekty pod względem zużycia energii i komfortu ludzi, biorąc pod uwagę to, że w przestrzeniach miejskich powinniśmy się spodziewać rosnących upałów. Sam pracuję w stosunkowo nowym, bardzo ładnym zresztą, budynku, który jest fatalny energetycznie: ma wielkie przestrzenie, brakuje możliwości zasłonienia z zewnątrz ogromnych okien. Komfort zapewnia energożerna klimatyzacja, rozwiązania pasywne praktycznie nie istnieją. Podobnie wyglądają nowe mieszkania. Przy braku choćby okiennic na oświetlanych słońcem powierzchniach jedynym rozwiązaniem dla mieszkańca jest wstawienie wielkiego klimatyzatora, który pożera ogromną ilości energii. Ani to nie jest ładne, ani to nie jest dobre.


Ewa Karendys: Czy w takim razie ograniczanie zabudowy to jest kierunek, który przynosi rezultaty? I co jest najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia zmian klimatu?

Prof. Szymon Malinowski: Fundamentalną zasadą, której cały czas nie udaje nam się wprowadzić w życie, jest kwestia porządnej estymacji kosztów środowiskowych, śladu węglowego i wodnego inwestycji. Tak długo jak nie będziemy uwzględniać tych kosztów i śladów, nie będziemy mieli motywacji, żeby się na poważnie zająć skutkami złego budowania. W ogóle nie myślimy też o tym, że powinniśmy 30 procent terenów oddać naturze.

staw w Parku Reagana w Gdańsku

staw w Parku Reagana w Gdańsku

fot.: Ewa Karendys


Ewa Karendys: Sytuację utrudnia również to, że cały czas mamy grupę niedowiarków podważających zmiany klimatu. Postrzegają Unię Europejską, która zapowiada klimatyczne regulacje, jako outsidera w skali świata. Ale to Chiny szykują największą redukcję emisji dwutlenku węgla w historii. Czy Unia nie jest dzisiaj jedynym miejscem, w którym działania proklimatyczne przyspieszają?

Prof. Szymon Malinowski: Chiny mają szansę osiągnąć neutralność klimatyczną wcześniej niż Unia Europejska. Dość systematycznie walczą z problemem emisji. Różnica polega na tym, że kraje Zachodu mają ambicje klimatyczne, które same z siebie przecież niewiele znaczą, bo zachodnie emisje z konsumpcji cały czas rosną. Fakt, że my wyeksportowaliśmy część produkcji na zewnątrz i konsumujemy sprowadzone stamtąd produkty i usługi, nie znaczy, że emitujemy mniej. Natomiast te kraje, do których wyeksportowaliśmy emisje, walczą z nimi za siebie i za nas. Moglibyśmy im w tym pomóc, wprowadzając podatek od emisji dwutlenku węgla czy podatki ekologiczne także na granicy. Kraje takie jak Chiny czy Indie są bardziej narażone na zmiany klimatu niż Europa. I mają tego świadomość. Mają też przewagę: poważnie traktują naukę i wyniki badań. Warto zauważyć, że większość fotowoltaiki, duża część urządzeń energetyki wiatrowej, a także klimatyzatorów jest wytwarzana w Chinach.
Kłopot w tym, że mamy do czynienia z narastającym kryzysem planetarnym, w skali całej ludzkości. I chcemy ten kryzys rozwiązać przez samochody elektryczne, przez gospodarkę obiegu zamkniętego. Ale całe nasze rozumowanie nie wykracza poza praktykę działań społeczno-gospodarczych z ostatnich kilkunastu, kilkudziesięciu lat, ignorując potrzebę odpowiedzi na bezprecedensowe wyzwanie, przed którym stoimy.

rozbudowany w ostatnich latach Park Centralny w Gdyni

rozbudowany w ostatnich latach Park Centralny w Gdyni

fot.: Ewa Karendys


Ewa Karendys: Wyjaśni pan?

Prof. Szymon Malinowski: Krótko mówiąc, nie bierzemy pod uwagę tego, że człowiek, wydzierając naturze pewne obszary, urządzając się lepiej na tej planecie, nie jest, jak kiedyś, małym elementem systemu ziemskiego, ale rządzi całą naturą. Skutki jego działań kształtują lądy, wody, powietrze, ale nie w sposób przyjazny dla nas i dla przyrody, ale przypadkowy czy wręcz destrukcyjny.
Przykład takiej nieświadomości? Kto wie, że masa wszystkich dzikich ssaków żyjących dziś na lądach wynosi 20 milionów ton, żyjących w oceanach — 40 milionów ton, podczas gdy masa wszystkich ludzi wynosi 360 milionów ton, a masa tych ssaków, które hodujemy głównie po to, żeby je zjeść, to jest niemal 700 milionów ton? Te liczby dobitnie pokazują stopień dominacji człowieka nad naturą. Wytępiwszy jej dużą część, nadal nie próbujemy sobie poukładać naszych stosunków z nią, cały czas myślimy w kontekście dominacji. Nie myślimy o tym, jak dom, osiedle wpiszą się w sposób działania natury, w ekosystemy, w naturalną retencję, lasy, krajobraz. Myślimy głównie o tym, jak z poletka ziemi wycisnąć najwięcej pieniędzy w krótkim czasie. Wystarczy przejechać się na przykład wzdłuż Wybrzeża, by zobaczyć skalę zniszczeń spowodowanych przez taką urbanizację i deweloperkę.


Ewa Karendys: Dobitnym przykładem jest choćby gigantyczny hotel w Pobierowie…

Prof. Szymon Malinowski: Zgadza się, ale są też działania na mniejszą skalę. W Tatry, szczególnie do Zakopanego, już nie jeżdżę, po Mazurach już praktycznie przestałem pływać. Bezładna urbanizacja powoduje, że walory tych miejsc są po prostu zabijane. I niestety to samo dzieje się z wieloma innymi terenami.

Ewa Karendys: Dziękuję za rozmowę!

rozmawiała: Ewa Karendys

więcej: A&B 10/2024 – ZARASTANIE I CYRKULARNOŚĆ,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B 

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE