wykonywanie zawodu architekta w Polsce
Ten syndrom niestety nie dotyka tylko naszej profesji, ale jest szerszym problemem w skali kraju. Jego ignorowanie przez kolejne ekipy rządowe przez ostatnich trzydzieści lat doprowadziły do szeregu negatywnych zjawisk. Skutkiem tego jest nadal istniejąca dyskryminacja zawodowa kobiet, tak w zakresie zajmowanych stanowisk, jak i finansowym, a także degresywne wskaźniki demograficzne będące już poważnym problemem Polski. W żadnym przypadku problemu tego nie rozwiązuje relatywnie anemiczna, szczególnie w przypadku kobiet z wyższym wykształceniem, polityka 500+. Brak kompleksowej polityki prorodzinnej, takiej jak chociażby we Francji, powoduje ogromne marnotrawstwo energii i potencjału zawodowego kobiet. W przypadku architektek oznacza to niewykorzystanie pięciu lat studiów i dwóch, trzech lat praktyki zawodowej, czyli siedmiu, ośmiu lat ciężkiej pracy twórczej i zawodowej, jak i zdobytego w tym czasie doświadczenia. Jakoś dziwnie łatwo akceptujemy to zjawisko jako obowiązującą normę, tym bardziej że Polska jest krajem o jednym z najniższych wskaźników czynnych zawodowo architektów na tysiąc mieszkańców w Europie. Zjawisko to, nie za bardzo postrzegane z pozycji aglomeracji i większych miast, szczególnie widoczne jest w mniejszych miejscowościach. Na terenie wielu gmin nie ma żadnego funkcjonującego architekta, tak w zakresie projektowym, jak i obsady administracji architektoniczno‑budowlanej, co niewątpliwie jest istotnym przyczynkiem do niskiej jakości przestrzeni naszego kraju, bardzo widocznej na terenach odleglejszych od wielkich miast.
Sytuacja kobiet w zawodzie architekta jest jednak fragmentem szerszego problemu, jakim jest wykonywanie tego zawodu w Polsce. Niestety od trzydziestu lat niekorzystnie zmienia się rola i pozycja architekta w kraju. Na domiar złego zmiana ta osłabiła jeszcze bardziej zdegradowaną już w okresie komunizmu naszą pozycję zawodową sprowadzoną do roli producenta powtarzalnej dokumentacji w państwowych biurach projektowych. Trudny jest już sam start zawodowy.
© Piotr Średniawa
Organizowane od wielu lat konkursy na najlepszy dyplom roku dają jedynie absolwentom krótką satysfakcję, nie stanowiąc dla większości laureatów przepustki do dalszej drogi zawodowej. W przypadku organizowanego od dziewiętnastu lat konkursu na dyplom roku wykonany na śląskich uczelniach architektonicznych, na sześćdziesięciu laureatów nagród i wyróżnień w „dorosłym” życiu zawodowym zaistniało zaledwie dziesięcioro architektek i architektów. Gdzieś straciliśmy ponad 80 procent najzdolniejszej młodzieży architektonicznej. Często najzdolniejsza młodzież architektoniczna szuka realizacji swoich ambicji poza Polską, korzystając z otwartego europejskiego rynku pracy.
Innym negatywnym zjawiskiem jest obserwowana w naszej Izbie duża ilość próśb o zawieszenie w członkostwie. Obecnie zawieszone w prawach członkowskich są sto dziewięćdziesiąt trzy osoby, w proporcji około 50 procent kobiet i mężczyzn. Znamienne jest to, że są to w dużej mierze zawieszenia na własną prośbę, co głównie oznacza, że osoby te nie mają pracy jako projektanci, a dotyczą bardzo niedawno przyjętych członków. Nazywamy to roboczo syndromem wysokich numerów, lecz w rzeczywistości jest to smutny początek samodzielnej drogi życiowej i nieudanego początku funkcjonowania niedawno założonej pracowni czy biura. Samodzielny start zawodowy jest często bardzo trudnym do przekroczenia zawodowym progiem, nawet dla bardzo zdolnych młodych architektów. Sprzyja temu atomizacja środowiska i brak umiejętności łączenia sił w większych organizacjach projektowych. Młodzi architekci nie wynoszą z uczelni tej umiejętności, nie służą jej zdobyciu też praktyki zawodowe wykonywane jako asystenci projektanta.
Również trudno ocenić pozytywnie wykonywanie zawodu już w dorosłej drodze zawodowej. Przeglądając rodzime czasopisma architektoniczne czy portale internetowe, sytuacja pozornie wcale nie jest zła. Prezentowane tam projekty i realizacje tworzą (co nie jest zarzutem) fałszywy obraz rzeczywistej sytuacji architektury i architektów w Polsce. Celem i zadaniem fachowej prasy jest promocja rzeczywiście dobrej architektury i absurdem byłoby z tego czynić zarzuty. Wracając do mojej statystyki dotyczącej publikacji architektów w A&B, jeżeli doliczyłem się w zeszłym roku trzystu sześciu nazwisk, przy liczbie członków Izby Architektów RP wynoszącej około piętnastu tysięcy, stanowi to zaledwie 2 procent. Prawdopodobnie, aczkolwiek jest to ryzykowna teza, podobna ilość wartościowej architektury powstaje rocznie w Polsce w ramach całkowitej realizowanej w ciągu roku kubatury. Pojawia się pytanie, co z całą resztą? Niestety pozostały chleb powszedni naszej architektury jest poniżej przyzwoitego poziomu, co nie jest żadnym odkryciem. Wystarczy odbyć krótszą lub dłuższą podróż po naszym kraju.