Alicja: Gdzie w Polsce to zobaczymy? Kiedy to się zdarzy?
Joanna: Właściwie w Chrzanowie to już się dzieje. Jeśli chodzi o mieszkaniówkę, to jeszcze trochę to potrwa. Moim zdaniem cykl będzie wyglądał mniej więcej tak: rosnące ceny mieszkań w dużych miastach wypchną ludzi obecnie wchodzących w dorosłość, którzy najprawdopodobniej po narodzinach pierwszego dziecka mogą uznać za sensowne wyprowadzenie się do miasta, z którego pochodzą albo do innego miasta swojego wyboru, w którym będą mieli dostęp do przedszkola, możliwość kupna lub wynajęcia mieszkania większego niż dwupokojowe. Wraz z nimi biurowce przestaną być potrzebne, bo pewnie większość osób, które się będą wyprowadzały w tym trybie, to będą osoby pracujące zdalnie, które wcześniej zasilały te wszystkie biurowce. W mniejszych miastach powstaną za to coworki. No i dopiero w kolejnym cyklu będziemy te budynki rewitalizować, kiedy okaże się, że nie da się ich dalej wynajmować na biura.
Zuzanna: Myślałam, że powiesz, że będziemy je rewitalizować, jak się okaże, że nie da się mieszkać w małym mieście i ci ludzie wrócą :)
Joanna: Nie, oni nie wrócą. Wrócą kolejne pokolenia.
prefabrykowane osiedle w Toruniu przy ul. Okólnej, PFR Nieruchomości (proj.: S.A.M.I Architekci, realizacja: Pekabex Bet)
fot.: PFR Nieruchomości
Zuzanna: Ja przewiduję popularyzację skłotingu, niekoniecznie takiego typowo anarchistycznego, a bardziej pragmatycznego, tak jak było w Holandii, albo jest w zachodniej Ukrainie teraz. Potrzebujemy mieszkań, skoro stoją puste budynki, to po prostu je przejmujemy. W Holandii w pewnym momencie zostało to systemowo uregulowane i nazwane antikraakiem. Pustostany przeznaczone do remontu czy do rozbiórki są wynajmowane po bardzo niskich cenach. To są nie tylko budynki mieszkaniowe, ale też szkoły, uczelnie, biurowce. Osoba, mieszkając tam i w pewnym sensie dozorując budynek, godzi się na to, że okres wypowiedzenia, na przykład ze względu na decyzję o rozbiórce, jest stosunkowo krótki (mniej więcej dwa tygodnie). W zamian może bardzo tanio mieszkać w centrum miasta i mieć świetną przestrzeń. Widzę duży potencjał takich rozwiązań.
Alicja: Czas reakcji ZGN na skłoting może być dość długi.
Joanna: Jeśli sąsiedzi nie doniosą, to pewnie odkryją to dopiero z rachunków, na przykład zużycia wody. Ale to pewnie też zależy od ZGN.
Zuzanna: Ciekawe, że nie ma problemu z udostępnianiem takich lokali na pracownie artystyczne, które działają dokładnie na tej samej zasadzie co mieszkania do remontu. Ale z mieszkaniem jest problem.
Joanna: Problem mentalny.
Zuzanna: Mieszkanie musi być porządne.
prefabrykowane osiedle w Toruniu przy ul. Okólnej, PFR Nieruchomości (proj.: S.A.M.I Architekci, realizacja: Pekabex Bet)
fot.: PFR Nieruchomości
Joanna: Jako CoopTech Hub opracowujemy teraz model miejskich spółdzielni rozwojowych, który może być szansą na uruchomienie zasobów w mieście, w tym pustostanów, przy wykorzystaniu potencjału, jaki daje praca społeczna i zaangażowanie prywatnych środków. Władze miasta mogłyby stworzyć miejską spółdzielnię rozwojową, w którą ludzie inwestowaliby swój czas i pieniądze, a władze miasta byłyby na przykład zobowiązane do przekazania do dyspozycji pustostanów, których nie dało się wynająć przez ostatnie trzy miesiące, albo na których remont nie ma w bieżącym budżecie środków. Bo mówi się nam, że nie ma pieniędzy na remont lokali, ale też odmawia nam działania, bo rzekomo nie ma do tego formuły prawnej. A przecież jest. Nie trzeba robić partnerstwa publiczno-prywatnego (które kierowane jest do dużego biznesu), tylko potrzebne nam są takie narzędzia, które będą tworzyły rozwiązania miastotwórcze. Dobrym przykładem jest to, co się dzieje w Toruniu.
W budynku prywatnym przy ulicy Mostowej 6 działa Fundacja M6. Członkinią jej zarządu jest Małgorzata Janas, która prowadzi z matką firmę zarządzającą nieruchomościami. Jako zarządczyni dochodzi do porozumienia z prywatnymi właścicielami, którym pomagają znaleźć środki na drogie remonty rewitalizacyjne i skorzystać z nich, a w zamian mają możliwość użytkowania danej przestrzeni. Małgorzata pełni także funkcję kuratorki sądowej w przypadkach, gdy lokal jest blokowany ze względów spadkowych. Działają tak na przykład na Mickiewicza 112, w bardzo ładnej rewitalizowanej dzielnicy. Wynajmują duży lokal po kosztach, które powinien on wnosić do budżetu wspólnoty, i prowadzą tam gabinet psychologiczny, centrum porad, pracownię sitodruku. W innych miejscach na tych samych zasadach tworzą lokale mieszkalne na wynajem. Czysty zysk — przestrzeń nie stoi pusta, ma opiekunów, jest remontowana i zadbana, a wspólnota nie ponosi z tego tytułu strat finansowych (bo przecież wszyscy się składają na czynsz pustego lokalu).
Zuzanna: W takim zróżnicowanym, hybrydowym modelu działa szczeciński TBS. Nie dość, że ma w swoim zasobie mieszkania komunalne i zarządza nimi, administruje budynki wspólnotowe, to jeszcze rewitalizuje całe kwartały miejskiej zabudowy. W takim kwartale mamy świetny miks społeczny: mieszkania socjalne, komunalne, własnościowe plus zadbane przestrzenie wspólne.
Joanna: Tak, to jest bardzo ciekawy model działania, idący w kierunku projektowania mieszkania jako infrastruktury, o czym mówi Agata Twardoch i też o czym pisałaś razem z Kamilem Trepką. Kiedy myślisz kwartałem, skupiasz się na mieście jako przestrzeni, która ma służyć mieszkaniu i prowadzeniu jakościowego życia. Nie takiego, którego głównym elementem jest praca, żeby spłacić kredyt.
Zuzanna: Obecnie myśli się o jednostkowych mieszkaniach jako abstrakcyjnych lokatach kapitału, jakimś rodzaju kryptowaluty, przez co tkanka, którą one tworzą, jest nieuporządkowana i nieokreślona. Myślenie o mieszkaniu jako infrastrukturze pomaga uporządkować to przestrzennie i przypisać do danego miejsca, tak jak drogę czy rodzaj infrastruktury społecznej. To przekłada się też na dbanie o takie realizacje i myślenie wspólnotowe.
Joanna: Podobnie hasło „mieszkanie prawem, nie towarem” może być nieurbanistyczne, niemiastotwórcze. Bo nie określa się, gdzie to mieszkanie ma być. W próżni? Myśląc abstrakcyjnym terminem, nie uwzględnia się ukrytych kosztów, dojazdów czy braku usług.
Alicja: Mieszkanie jako infrastruktura brzmi jak olbrzymie obciążenie finansowe dla samorządów.
Joanna: Ale są do tego odpowiednie źródła finansowania, na przykład linie kredytowe, z których jedną prowadzi chociażby BGK. Nie wiem, dlaczego się o tym zapomina. Kompleksowe projekty finansuje również Europejski Bank Inwestycyjny. Analizy pod taki projekt robił ostatnio Chrzanów. Wciąż jednak panuje przekonanie, że nie ma środków na mieszkalnictwo. Wynika to z ignorancji. Ostatnio partia Lewica ogłaszała swój program mieszkaniowy, postulując powstanie narodowego programu mieszkaniowego, który przecież istnieje. Co więcej, osiedle, na którym ogłaszano ten program, powstało w ramach pisowskiego pakietu mieszkaniowego ze środków BGK na mieszkania komunalne. Z dopłatą, która została zwiększona w ciągu ostatniej kadencji.
osiedle w Świdniku (proj.: Stelmach i Partnerzy Biuro Architektoniczne)
© PFR Nieruchomości
Zuzanna: To są rzeczy, o których samorządowcy wiedzą i mam wrażenie, że traktują to dużo mniej politycznie.
Joanna: Wydaje mi się, że samorządowcy, którzy obecnie grają na centralnym korcie, mówią, że nie ma pieniędzy na mieszkania. A jednocześnie ich koledzy i koleżanki, włodarze i włodarki mniejszych miast takie projekty realizują. Na przykład projekt ekodzielnicy w Chrzanowie, który robiła Ola Wasilkowska zatrudniona przez Ernst & Young za pieniądze Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Zuzanna: Samorząd musi wiedzieć, skąd może brać fundusze, ale najważniejsze, żeby była wola, aby takie inwestycje realizować.
Joanna: W Chrzanowie niecałe dwa lata temu Robert Maciaszek powiedział, jaki ma pomysł, ale nie miał na jego realizację ani pieniędzy, ani kompetencji w urzędzie. Podesłałam mu wtedy kontakty do pracownika EBI, które finansuje takie projekty oraz analizy. W ciągu pół roku ta współpraca była na tyle zaawansowana, że sprawa ruszyła i teraz, po niecałych dwóch latach, został zaprezentowany projekt architektoniczny. To nie była żadna tajemnica, od samego początku było komunikowane, że Chrzanów przymierza się do tej ekodzielnicy. Więc nasuwa się pytanie, co robili w tym czasie inni samorządowcy.
Zuzanna: Wymówka jest taka, że na samorządowej stopie różne piękne idee rozbijają się o biurokrację, administrację.
Joanna: Nie. Rozbijają się o brak woli politycznej.
Zuzanna: Mówi się też o innych przeszkodach, jak w wypadku Warszawskiej Dzielnicy Społecznej (WDS), której też byłaś inicjatorką.
Joanna: Ale wcześniej Warszawa rozpoczęła realizację z EBI dwóch projektów: Bazaru Różyckiego, gdzie ta mieszkaniówka jest elementem dodatkowym, a drugi ma realizować spółka MPRI na Ursynowie na działce przy ulicy Kłobuckiej. Nie wiem, na jakim etapie jest teraz ten projekt.
{img-14:width=100%,height=auto}
Alicja: Co się dzieje z WDS?
Joanna: Nic.
Zuzanna: Skrawek roszczeń, czyli to, co zawsze w Warszawie.
Joanna: Co nie wyjaśnia, dlaczego nikt tam nie zrobił eksperymentalnego osiedla modułowego, które można by zamontować i rozmontować.
Zuzanna: Zwłaszcza że roszczenia dotyczą tylko fragmentu — dość niefortunnie zlokalizowanego wycinka. Dlaczego to blokuje całość? Przecież można przerobić masterplan, albo zrealizować jeden budynek, eksperymentalny. Modułowe rozmontowywalne założenia tymczasowe to rozwiązanie kontrowersyjne. Często to, co miało być tymczasowe, okazuje się nadmiernie trwałe.
Joanna: Ale to byłoby rozwiązanie, moglibyśmy mieć już od kilku, może trzech lat, dobrze zaprojektowane osiedle mieszkaniowe, które w razie czego, zostałoby przeniesione w inne miejsce.
Zuzanna: A nic się nie zadziało, temat leży odłogiem. W Warszawie nie ma woli politycznej dla mieszkaniówki.
Alicja: Czy w takim razie tworzenie polityki mieszkaniowej ma sens, skoro ostatecznie zwycięża marazm?
Joanna: Polityka mieszkaniowa jest, tylko nie jest realizowana. Warszawa ma swoją politykę mieszkaniową, którą przygotowaliśmy, a została przyjęta w grudniu 2017 roku. Dodatkowo ma pogram mieszkaniowy, który był gotowy z uwagami pod koniec zeszłej kadencji władz samorządowych, czyli w 2018 roku. To był konkretny program z wypisanymi działkami na 15 tysięcy mieszkań.
Zuzanna: Jedna rzecz to wola deklarowana w oficjalnych dokumentach, a druga to to, co się w rzeczywistości nie dzieje.
Joanna: To nie tylko problem Warszawy. Nowe Żerniki we Wrocławiu też stanęły. W tej kadencji został oddany tylko budynek TBS, który był budowany w poprzedniej. Nie da się tego wytłumaczyć ani wojną, ani brakiem pieniędzy. Jeżeli polityka mieszkaniowa realnie nie stanie się tematem wyborczym, to tych mieszkań nie będzie.
Alicja: Tematy wyborcze mają krótki termin ważności.
Joanna: Cykl wyborczy to wystarczający czas, żeby wybudować część z tych mieszkań. Nie mówiąc już o remontach pustostanów. Ja mam obawę, że duże miasta zreflektują się dopiero, gdy zaczną tracić mieszkanki i mieszkańców, w tym klasę średnią, która podatki płaci. Coś się ruszy, dopiero kiedy liczba osób, których naprawdę nie będzie stać na to, żeby kupić sobie mieszkanie (a jest ich z roku na rok coraz więcej), stanie się odpowiednio duża, żeby to był elektorat. A skoro nawet Donald Tusk na konwencji PO mówi, że mieszkanie jest prawem, nie towarem, to znaczy, że temat jest.
Alicja: Dziękuję za rozmowę.