Koniec grudnia — bo wtedy kończyliśmy przygotowywać numer styczniowy — to najlepszy czas na wszelkiego rodzaju podsumowania. I jak co roku prosimy praktyków oraz krytyków architektury, żeby napisali, co w danym roku uważają za sukces, a co za porażkę. Robimy to w konwencji KITÓW I HITÓW. Dajemy naszym Autorom i Autorkom całkowitą swobodę wypowiedzi i wyjątkowo nie moderujemy tej dyskusji. Jesteśmy jej po prostu bardzo ciekawi.
Marcin Brataniec o hitach i kitach w 2021 roku
z numeru A&B 01|2022
Przyznam, że zaproszony przez Redakcję, w pierwszym odruchu miałem ochotę wskazać jako kit roku kreowanie rankingu jego przypadków przed jego końcem [poprosiliśmy o podsumowanie roku wybranych przez nas Autorów i Autorek w listopadzie — przyp. red.]. Spróbuję się jednak podporządkować wymogom cyklu wydawniczego, a rzecz potraktować jako materiał roboczy, którym w istocie jest każde doraźne podsumowanie. Zakładam więc, że w grudniu nie wydarzy się już nic istotnego, przyglądam się tym jedenastu miesiącom i dochodzę do wniosku, że w architekturze i jej budowaniu w ogóle trudno mówić o wydarzeniach. Planowanie, programowanie, projektowanie, budowa to zwykle co najmniej kilka, czasem kilkanaście albo i więcej lat. To, co zaistniało, podlega zmianie, a prawdziwą tego wartość poznamy po kolejnych latach. Tego, co nazywamy wydarzeniami roku i co będzie pretendować do miana „hitu” czy „kitu”, trzeba więc szukać wśród procesów rozciągniętych w czasie, i które w jakimś zakresie dojrzały lub wykiełkowały w roku 2021, a to, co bliżej terminu wydarzenia, znajdziemy raczej wokół architektury w strefie wystaw i akcji.
---
Poszukując procesów czy decyzji, które mogą być nowym początkiem zmian ku lepszej przestrzeni na większą skalę, ostrożnie wskazuję jako hit zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych wzmacniające procedurę konkursową. Nowe zapisy Prawa zamówień publicznych dają wskazówkę stosowania konkursu dla dużych inwestycji, dają wsparcie zamawiającym, którzy dotychczas często obawiali się organizacji konkursu — z wygody, z obawy o zarzut nieracjonalnego wydatkowania pieniędzy publicznych. Oczywiście, zachodzi obawa, że jak każde przepisy, tak i te mogą być obchodzone, naciągane i wypaczane, niemniej traktuję to jako promyk nadziei, początek głębszego namysłu, początek końca czasów kreowania przestrzeni na podstawie kryteriów ceny i terminu.
---
Nieustannym kitem jest natomiast doroczny brak reformy planowania przestrzennego. Mimo zapowiedzi wciąż nie mamy dobrego i skutecznego prawa przestrzennego. Dyskusja o domach na zgłoszenie bądź nie, o domach trzydziestopięciometrowych, siedemdziesięciometrowych to dyskusje na tematy zastępcze. Nic nas nie zwolni z projektowania dobrych — pięknych i użytecznych — domów, nie ma to związku z procedurą, w jakiej zostały zatwierdzone. Podobnie nie mam przekonania, że wybudowanie domu przez uprawnionych budowlańców, pod nadzorem uprawnionego kierownika budowy i uprawnionego architekta nada mu właściwą jakość, pozwoli żyć w nim wygodnie i widzieć jego piękno. Myślę, że w dyskusji o tych drugorzędnych kwestiach formalnych tracimy podstawowy sens i energię. W moim przekonaniu zasadniczy problem leży gdzie indziej: w budowie dobrego, wspólnotowego prawa przestrzennego — i ten problem, tuszowany dyskusjami na tematy jak wyżej, wciąż leży zamieciony pod dywan różnego rodzaju niemocy i interesów.
---
Na podwórku lokalnym, krakowskim najważniejszą dla miasta zmianą jest przebudowa linii kolejowej od stacji w Płaszowie do Dworca Głównego. Nowa łącznica skróci przejazd z południa Krakowa do centrum, da możliwość wykorzystania torów dla lokalnej kolei miejskiej, rozbudowując także wewnętrzną sieć komunikacyjną miasta. Wraz z tą budową powstaje nowy most, przy nim kładka pieszo-rowerowa. Nowa inwestycja ma potencjał łączenia, otwierania i może trwale zmienić miasto na lepsze i wygodniejsze. Wskazuję tę inwestycję jako hit i jako kit,
Hit — bo likwidacja nasypu kolejowego i zawieszenie torowisk wysoko nad poziomem ulic łączy podzielone do tej pory fragmenty miasta. W nowych prześwitach pomiędzy filarami pojawiły się nieoczekiwane widoki. Przyszłość tych odzyskanych, zszytych na powrót terenów może być znakomita.
Kit — bo sposób realizacji przebudowy w wielu miejscach budzi sprzeciw. Zbudowano fatalną architektonicznie łącznicę ponad ulicą Wielicką, na odcinku od Wisły ku Grzegórzkom powstaje tandetny i przerażający mur po stokroć gorszy od wcześniejszego zielonego nasypu. W ślad za otwarciem terenów pod estakadami nie idzie dobry projekt przestrzeni publicznych. Coraz mocniej widać więc, że dziejowa szansa Krakowa nie jest wykorzystana właściwie.
---
W strefie wydarzeń nie będę wskazywał kitów, raczej zaznaczę, że wśród tych najgoręcej dyskutowanych nie porywa mnie odgórna biurokratyczna akcja pod nazwą „Nowy Europejski Bauhaus” — brakuje mi przy niej jedynie rozwinięcia hasła, na przykład „Nowy Bauhaus, czyli twoje nowe jeszcze korzystniejsze korzyści”, i ewentualnie ładnej wizualizacji nowego lepszego świata z otoczoną gwiazdką sugerowaną ceną, powiedzmy 9,99. Nie przeraża mnie jakoś dyskutowana powszechnie w środowisku kwestia budowy siedemdziesięciometrowych domów bez pieczątki fachowca. Nie rozpala mojej wyobraźni spór o odmianę płciową bądź pozapłciową nazwy naszego zawodu. Wolę szukać pozytywnej energii i konkretnych działań.
Wśród wydarzeń na miano hitu zasługuje zdecydowanie akcja obrony Elektrociepłowni Szombierki, inicjowana między innymi przez architekta Przemo Łukasika, poparta przez wiele środowisk, która, mam nadzieję, doprowadzi do zachowania tego ważnego świadectwa naszej kultury, o której często zapomina się, że ma także pole techniczne i swoje wspaniałe świadectwa. Chciałbym, żeby list otwarty był przypominany i ważył na decyzjach, tak byśmy nie musieli się kiedyś wstydzić swoich zaniechań. Zapamiętajmy więc te słowa:
Na naszych oczach dokonuje się akt bezprecedensowego KULTUROBÓJSTWA (...). Mimo szeregu dyskusji, deklaracji i strategii postindustrialne dziedzictwo kulturowe jest nadal traktowane jako ciężar, choć w rzeczywistości jest szansą rozwojową, marką, potencjałem ekonomicznym miejscowości i regionów. Niejednokrotnie słyszeliśmy też z różnych stron, że przeszkodą w interwencji władz jest status własnościowy obiektów. Czas powiedzieć jednoznacznie, że dziedzictwo kulturowe nie jest prywatną własnością, nie jest niczyją prywatną sprawą... jest powierzonym nam, Społeczeństwu, depozytem, jest powierzoną naszej opiece spuścizną i bogactwem, które stanowi o obecnym potencjale rozwojowym Polski, a także spadkiem, który przekażemy następnym pokoleniom.
Na koniec jeszcze jeden hit — wystawa twórczości Aliny Scholtz wydobywająca z cienia osobę, która w wielkim stopniu ukształtowała współczesną Warszawę. Przepiękne rysunki, mądre plany, wrażliwość i głębokie widzenie problemów. Ta wystawa pokazuje także siłę współdziałania. Alina Scholtz pracowała z największymi architektami i bez niej ich obiekty pozostałyby tylko obiektami; z nią stawały się fragmentami większej całości. Czytam tę wystawę jako wielkie przypomnienie, wezwanie do powrotu do współpracy architektów i architektów krajobrazu. Jako przykład tego, że budowanie przestrzeni musi być dziełem wspólnym.