Anna: Jaką rolę w architekturze empatycznej odgrywa użyteczność?
Iwona: Nie powinno być sprzeczności między architekturą a użytecznością. To jest absolutnie to samo, bo budujemy przestrzeń, w której mamy żyć, w której chcemy żyć dobrze, być szczęśliwi. W tej chwili pandemia dobitnie uświadomiła wszystkim, jak ważne jest nasze otoczenie. Istnieje ogromna różnica pomiędzy wnętrzem, w którym mamy jedno okno i tę samą perspektywę z mieszkania, z którego nie można wyjść, a wnętrzem, które ma wiele fasad o różnych kierunkach, gdzie światło przechodzi przez różne punkty. Jeśli ten pejzaż, który się widzi — obojętnie, czy jest on miejski, czy jest to przyroda — się zmienia, jeśli światło się zmienia, to nasze samopoczucie w mieszkaniu się zmienia, trudno o monotonię czy nudę.
biura i laboratoria dla Instytutu INRA pod Orleanem, projekt konkursowy, 2000–2006
proj.: I. Buczkowska
Anna: Jaki ma Pani stosunek do natury?
Iwona: Należę do tych, dla których natura jest bardzo ważna. Patrząc na historię XX wieku, mimo wszystko opozycja jest widoczna: Europa i modernizm oraz ruch organiczny Franka Lloyda Wrighta. Gdybym miała podsumować historię architektury XX wieku i wymienić jedno nazwisko architekta, byłby to Wright. Przede wszystkim dlatego, że przestrzeń była dla niego czymś absolutnie wolnym. Modernizm pozostawił nam ortogonalność. To tak, jakby w przestrzeni był tylko jeden kierunek czy dwa. Jakby równoległość stropów czy dachów była konieczna. A w przestrzeni jest nieskończona ilość kierunków. Żaden literat nie pisze książki jedną literą, chyba że chce. Dlaczego architekt ma ograniczać swój język tylko i wyłącznie do tej kompresji abecadła przestrzeni, która w sumie jest nieograniczona?
Anna: Wielu architektów się ogranicza?
Iwona: Tak, bo tak zostali uformowani w szkole. Wydaję mi się, że wykształcenie jest kluczowe. Ze swojego doświadczenia wiem, że w osiemnasto-, dwudziestoosobowej grupie studentów średnio dwie, trzy osoby powinny zmienić kierunek. Dwie, trzy są urodzonymi architektami. Nauczyciele w szkołach są dla reszty, którą można właściwie rozwinąć, ukierunkować, której można przekazać swoje doświadczenia, której przede wszystkim trzeba przekazać entuzjazm. Niestety teraz w szkołach francuskich nieporównywalnie ważniejsze są regulaminy. Gdy byłam na trzecim roku architektury, nasza profesorka zabrała nas do centrum Ivry, gdzie kończyła się budowa projektu Jeana Renaudie, niezwykle ciekawego architekta. Przypuszczam, że gdybym nie znała jego pracy, pracy Franka Lloyda Wrighta i jeszcze Claude’a Parenta, moja architektura byłaby inna. Stojąc przed tym budynkiem, przypomniałam sobie moich profesorów z Gdańska, którzy mówili: „Pani Buczkowska, to może sobie Pani zrobić na Zachodzie”. I jak byłam na Zachodzie i zobaczyłam propozycję Jeana Renaudie, jego mieszkania, tarasy, i te kąty czterdziestopięciostopniowe, gdzie każde mieszkanie jest inne, to pomyślałam sobie, że jeśli coś takiego można wybudować, to wszystko można wybudować. Nie będę wchodziła w dyskusję, czy to jest ładne czy brzydkie, ale to była ta wolność ekspresji architekta, która jednocześnie potem przekształca się w wolność użytkownika. Problem polega na tym, że użytkownik może tej wolności nie chcieć. To jest zupełnie inna sprawa. We Francji synonimem słowa „apartament” jest cellule, czyli też komórka. Tylko to może być komórka rakowa, także komórka więzienna.
biura i laboratoria dla Instytutu INRA pod Orleanem, projekt konkursowy, 2000–2006
proj.: I. Buczkowska
Anna: Po polsku można powiedzieć „cela”.
Iwona: Stwierdzenie, że cela jest synonimem mieszkania wskazuje na niedoskonałość rozwiązań przestrzennych budownictwa komercyjnego.
Anna: Fascynująca jest ta warstwa językowa. Wiele osób powtarza zasłyszane słowa, nie rozumie ich znaczenia; myślą, że czegoś chcą, a tak naprawdę nawet nie wiedzą, czego mogą chcieć.
Iwona: Czasami słyszę: „ludzie tego nie chcą”. A skąd oni mają wiedzieć, czego mogą chcieć? Ludzie będą wiedzieli, czego chcą, jak się im pokaże wszystkie możliwości.
kompleks 99 mieszkań komunalnych (w którym każde z nich jest inne), usług, pracowni,
miejskiej sali zebrań i podziemnych parkingów w Ivry-sur-Seine, projekt konkursowy, 1980–1986
proj.: I. Buczkowska; współpraca: J. Kamińska, M. Thomsen, M. Van der Maelle
Anna: Jak Pani dziś rozumie słowa: „To może sobie Pani zrobić na Zachodzie”?
Iwona: W tamtym czasie w Polsce byli świetni architekci, i nadal są, ale ta architektura interesująca to były kościoły, teatry. Nie zaś mieszkaniówka. Studia musiały przygotować studenta do konkretnej polskiej rzeczywistości. Architektura w Gdańsku była jednak zupełnie inna niż ta warszawska czy krakowska. Wyjechałam po drugim roku, więc nie miałam konstrukcji, ale statystyka czy geometria wykreślna były na szalenie wysokim poziomie, do tego rysunek, rzeźba i malarstwo. I to nie rysunek dla architekta — uczyłam się rysować tak, jak rysują studenci Akademii Sztuk Pięknych. Z tymi profesorami do dziś mam bardzo bliski kontakt. Uważam, że bez nich miałabym inne spojrzenie na architekturę. Ta techniczna formacja była bardzo ważna, a jednocześnie również artystyczna. We Francji tego nie było. We Francji była debata nad architekturą, przestrzenią, czego z kolei nie było na Politechnice Gdańskiej. Wydarzenia 1968 roku były dla Francuzów bardzo ważne, zmieniły ich spojrzenie na świat, wszyscy chcieli żyć inaczej, architektura mogła to ułatwić.
kompleks 99 mieszkań komunalnych (w którym każde z nich jest inne), usług, pracowni,
miejskiej sali zebrań i podziemnych parkingów w Ivry-sur-Seine, projekt konkursowy, 1980–1986
proj.: I. Buczkowska; współpraca: J. Kamińska, M. Thomsen, M. Van der Maelle
Anna: Czy to, że jest Pani kobietą, miało kiedykolwiek znaczenie?
Iwona: Nie. Ja sobie nawet nie zdawałam sprawy z tego, że fakt bycia kobietą może utrudnić moją egzystencję jako architekta. Nie wiem, jakie byłoby moje życie zawodowe, gdybym z Polski nie wyjechała. Przypuszczam, że pracowałabym jako architektka, na uczelni, ale jaki byłby to typ architektury, tego nie wiem i nigdy nie będę wiedzieć. Nigdy nie doświadczyłam dyskryminacji ze względu na płeć na budowie.
Anna: Jak Pani myśli, co jest elementem decydującym, że dana osoba zostanie w zawodzie?
Iwona: To zależy, jak silna to pasja. Jedni nie są zainteresowani swoim zawodem, pracują, bo muszą zarobić. Inni pracują bardzo rzetelnie. Jeszcze inni pracują z pasją. I są tacy, dla których zawód jest pasją. Można sobie też z tą pasją nie radzić.
Anna: Czy ma Pani dystans do swoich projektów, czy już zawsze pozostaje w relacji?
Iwona: Zawsze się pozostaje w relacji. Projekty wymagają olbrzymiego zaangażowania, czasu i energii. Nigdy nie zrealizowałam budynku, w którym musiałam doprowadzić do jakiegoś kompromisu, który by podważył moje rozwiązania architektoniczne. Może czasem nie było pieniędzy na lepsze materiały… Należę do nielicznych architektów, którzy od trzydziestu pięciu lat mieszkają w zaprojektowanym przez siebie mieszkaniu komunalnym. Trudno byłoby mi żyć w przestrzeni ortogonalnej (mimo że niektóre rozwiązania są interesujące), o linearności, która ogranicza możliwość nawiązania relacji.
kompleks 225 mieszkań komunalnych (w którym każde z nich jest inne), 7 pracowni artystycznych,
handlu, usług i podziemnych parkingów w Le Blanc-Mesnil, 1977–1993, budowa 1986–1992,
proj.: I. Buczkowska; współpraca: I. Jeangeorge, T. Krupa, M. Van der Maelle
Anna: Jaka powinna być relacja budynków z miastem? Jak architektura powinna tworzyć miasto?
Iwona: Bardzo wierzę w te przestrzenie, które są dla pieszych, gdzie rola samochodów jest zmniejszona. W moich dzielnicach nie ma samochodów, są tylko piesi, drzewa i kwiaty. Budynki stają się częścią przyrody, po dwudziestu latach stają się prawie niewidoczne. Chodzi o stworzenie przestrzeni, które ułatwiają kontakt, gdzie można się zatrzymać, porozmawiać, kontemplować przestrzeń, gdzie ekologia jest ważna. Gdyby na chwilę zapomnieć o epidemiach, brudzie, nieistniejącej higienie, okazuje się, że to średniowieczne miasta oferowały najlepsze rozwiązania, kontakt z drugim człowiekiem był w nich najłatwiejszy. Mam słabość do tych umieszczonych na szczytach wzgórz, zwłaszcza włoskich, ponieważ to były miasta-państwa, były bogate. To bogactwo wciąż istnieje. Cudem urbanistyki jest dla mnie Apricale, miasteczko w Ligurii. W centrum są trzy tarasy: pierwszy, najwyższy taras z ziemią, palmami, znajduje się tam pałac byłego księcia. Poniżej taras-plac i kościół, ta część już należy do miasta. I trzeci taras, o poziom niżej, a na nim drugi plac i drugi kościół. To miasto jest sceną teatralną, w sierpniu korzysta z niej zresztą teatr z Genui, wystawiając tam swoje spektakle. Plac był miejscem, gdzie człowiek mógł znaleźć swoje miejsce, nawiązać kontakt.
Podstawowym elementem miasta jest jednak mieszkanie. Już Alberti pisał, że miasto jest olbrzymim domem i odwrotnie, dom jest bardzo małym miastem. Pierwszy teoretyk urbanistyki, Ildefons Cerdà, przejął ten koncept, nieco inaczej sformułowany przez Aldo van Eycka (Team X) w „leaf tree diagram”: „Drzewo jest liściem i liść jest drzewem — dom jest miastem i miasto jest domem […] — miasto nie jest miastem, jeśli nie jest również dużym domem, dom jest domem, tylko gdy jest też malutkim miasteczkiem”. Wynika stąd ważkość koncepcji architektonicznej miejsca, w którym się mieszka. W swojej pracy nad mieszkaniówką starałam się rozwijać koncept „mieszkanie-dom jednorodzinny” łącząc plusy budownictwa indywidualnego i zbiorowego.
przekrój – kompleks 225 mieszkań komunalnych (w którym każde z nich jest inne), 7 pracowni artystycznych,
handlu, usług i podziemnych parkingów w Le Blanc-Mesnil, 1977–1993, budowa 1986–1992,
proj.: I. Buczkowska; współpraca: I. Jeangeorge, T. Krupa, M. Van der Maelle
Anna: Jak to odnieść do koncepcji nowoczesnego miasta? Czy życie w takim dużym mieście jest dla nas dobre?
Iwona: Oczywiście, że może być dobre, ale uważam, że zwiększanie gęstości wielkich aglomeracji jest błędem. Gęstości Paryża się nie odczuwa mimo tego, że jest ona jedną z największych wśród miast europejskich. Nie odczuwa się, bo jest architektura Haussmanna, dziewiętnastowieczna, która jest szalenie zwarta. Problemem są samochody. W jaki sposób zmniejszyć ten ruch? Jak to rozwiązać? Gęstość i problemy, które stawia przed nami pandemia, powinny być dzisiaj bardzo poważnie brane pod uwagę przez architektów. Ekologia jest teraz dyskutowana w każdej części świata.
Wcześniejsze pandemie (dżuma, cholera, malaria, gruźlica) miały wpływ na późniejszy rozwój miast: powstały po nich parki (Central Park w Nowym Jorku), akwedukty (Filadelfia), modyfikacje transportu, bulwary i chodniki (Paryż), nowe prawa urbanistyczne dotyczące budynków mieszkalnych w Nowym Jorku, dzielnice i miasta o regularnych siatkach i tak dalej. Czy uda nam się wyciągnąć wnioski z naszego rocznego doświadczenia pandemii, zmienić i ulepszyć urbanistykę, architekturę i pejzaż naszych miast, żyjąc w społeczeństwie tak bardzo komercyjnym? Odpowiedź nie jest oczywista.
Anna: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Anna WALEWSKA
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Iwony Buczkowskiej.
Iwona BUCZKOWSKA — architektka i urbanistka, absolwentka École Spéciale d’Architecture w Paryżu. Od 1978 roku prowadzi własną pracownię w Ivry-sur-Seine. Tworzy budynki mieszkalne w duchu konceptu ogrodu-tarasu (gradins-jardin) rozbudowanego na skalę dzielnicy przez Jeana Renaudie jako rozwinięcie późnomodernistycznych koncepcji grupy Team X. W 1989 roku otrzymała złoty medal i nagrodę specjalną na V Światowym Biennale Architektury w Sofii za projekt osiedla w Le Blanc-Mesnil, w 1994 roku — Srebrny Medal francuskiej Akademii Architektury za całokształt twórczości, w 2003 — nagrodę publiczności za dzielnicę Le Blanc-Mesnil (głosowanie przez internet). Za projekt mieszkaniówki w Saint-Dizier odznaczona Label d’architecture du XX siècle. Od 2017 roku dokumenty dotyczące projektów Collège’u w Bobigny i dzielnicy w Le Blanc-Mesnil są częścią kolekcji Muzeum Architektury w Palais de Chaillot w Paryżu. Jej twórczość została ujęta w wielu artykułach, książkach, reportażach telewizyjnych i filmach. Prowadziła prace projektowe w École nationale supérieure d’architecture et de paysage de Lille oraz École nationale supérieure d’architecture de Versailles. Od lat 80. jej projekty są prezentowane na wystawach zbiorowych oraz indywidualnych w różnych instytucjach na świecie.