Czy nadszedł kres architektury „wysokich tonów”? Zmierzch ikonicznych gmachów i współczesnych pałaców? Czas spojrzenia na otaczającą nas przestrzeń z perspektywy mających rozmaite potrzeby ludzkich i nieludzkich użytkowników? O — zdaniem niektórych — wstydliwej dotychczas architekturze, frywolnych formach i naturze, którą warto czasem po prostu zostawić w spokoju, rozmawiamy z Aleksandrą Wasilkowską, autorką modernizacji podwarszawskiego Targu Błonie.
jak podkreśla Aleksandra Wasilkowska, ten bazar żywi nie tylko ludzi, ale też faunę i fungę
fot.: Nate Cook
Ola Kloc: W rozmowie publikowanej na łamach A&B w czerwcu 2021 roku, mówiłaś „Bazary są najbardziej demokratyczną przestrzenią i niekoniecznie służą tylko konsumpcji. Mają ogromną frekwencję, są popularne, egalitarne i inkluzywne, otwarte na wszystkich. Dlatego uważam, że powinny być projektowane jak muzea, teatry, jak współczesne społeczne pałace”. Rozmawiamy dziś o modernizacji Targu Błonie — jak w tym wypadku wyglądał proces projektowy? Czy trzeba było kogoś przekonywać do Twojej wizji bazarów? Do tego, że warto projektować je z równie dużą uwagą, co obiekty będące miejskimi ikonami?
Aleksandra Wasilkowska: Oczywiście pałac to tylko metafora, nie tęsknię za monarchią [śmiech]. Chodziło mi o to, że bazary czy toalety publiczne, wszystko to, co służy codzienności, zasługuje na tak samo dobrą architekturę, jak ważne reprezentacyjne budynki publiczne. Autorka „Sitopii” [Carolyn Steel – przyp. red.], mówi o tym, że jedzenie jest czymś, co jest wspólne dla wszystkich klas społecznych, a to, gdzie kupujemy czy produkujemy jedzenie, kształtuje nasze miasta, nasze zdrowie i środowisko. Dzięki bazarom świeża, tania i zdrowa żywności od rolników i lokalnych producentów staje się bardziej dla wszystkich dostępna, stąd tak ważne jest dobre projektowanie przestrzeni targów i dobre zarządzanie nimi. Bazary to nie tylko sprawiedliwsze i zdrowe jedzenie dla wszystkich, ale też wspieranie lokalnej przedsiębiorczości, skracanie łańcuchów dostaw, tworzenie miejsc sąsiedzkich. Stąd tak ważna jest dla mnie architektura związana z drobnym handlem, coś, co nazywam architekturą cienia, czyli to, co wcześniej wydawało się wstydliwe, poślednie, niewygodne, ale powszechnie używane. Chciałabym, żeby bazary wracały do centrów miast i miasteczek. Targowisko nie powinno być wypychane na peryferie, ale stawać się centralną przestrzenią.
Targ Błonie
fot.: Nate Cook
Bazarami zajmuję się od dwudziestu lat, czyli od pracy przy moim dyplomie i targowiska na Placu Defilad. Po drodze napisałam kilka książek na ten temat. O ile dwadzieścia lat temu bazary były masowo likwidowane, to od jakiegoś czasu widzę ich renesans, bazary szczególnie podczas pandemii okazały się nadzwyczaj witalne. Jeśli chodzi o trudności, o które pytasz, to muszę przyznać, że trudno było mi przekonać radnych i kupców do połączenia bazaru z parkiem. Kupcy nie byli zachwyceni ilością zieleni i drzew, mieli obawy, że krzaki zabiorą im miejsca parkingowe. Zresztą znamy tę dyskusję z wielu innych inwestycji, w których pojawia się renaturalizacja czy intensywna zieleń w miejscu miejsc parkingowych. Na szczęście miałam ogromne wsparcie burmistrza i dyrektora Zakładu Usług Komunalnych, którzy prowadzili tę inwestycję. Bez nich i świetnych wykonawców oraz wielu zaangażowanych osób ten projekt nie byłby tak zielony i spójny.
Błonie to hybryda parku, placu i bazaru
fot.: Nate Cook
Ola: Odczuwalny jest ten zwrot po pandemii do kupowania lokalnie, do spotykania się z innymi w przestrzeniach publicznych. Targ w Błoniu jest miejscem dla ludzi — to nie tylko przestrzeń handlu, ale w założeniu także miejsce spotkań i spędzania wolnego czasu (plac zabaw, bar z dużym stołem); Tomasz Malkowski w hitach i kitach nazwał zresztą targ najlepszą przestrzenią publiczną ubiegłego roku! Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w budowaniu sąsiedzkich przestrzeni? Czego potrzebujemy, aby spędzać czas razem? Jak na te potrzeby odpowiada Targ w Błoniu?
Aleksandra: Niektóre bazary funkcjonują siedem dni w tygodniu, inne tylko trzy, szczególnie te, gdzie sprzedają sami rolnicy tak jak w przypadku targu Błonie. Rolnicy muszą mieć czas na pracę i uprawę swoich warzyw i owoców, często przyjeżdżają na targowisko tylko dwa, trzy razy w tygodniu, żeby sprzedawać swoje płody. W pozostałe dni taki targ jest pusty. I stąd pomysł, żeby w czasie, gdy bazar jest zamknięty, ta sama przestrzeń mogła funkcjonować jako przestrzeń publiczna, park, ogród zabaw dla dzieci, być może jako miejsce spotkań dla deskorolkowców czy rolkarzy, dla których specjalnie zaprojektowałam gładką nawierzchnię bez podziałów.
rzygacze przelewają wodę do mis deszczowych, a później do ogrodów deszczowych i zieleni
fot.: Nate Cook
Mam nadzieję, że z czasem ta przestrzeń wrośnie w życie społeczne miasteczka i będzie spontanicznie używana przez ludzi w różnym wieku, zacznie żyć swoim życiem, nie tylko targowym. Ważne jest dla mnie, żeby myśleć o budynkach i przestrzeniach jak o hybrydach, które mogą pomieścić kilka funkcji naraz i działać 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Targ Błonie to hybryda parku, placu i bazaru, po to, żeby maksymalnie tę inwestycję, surowce i wkład pracy, który został włożony w jego zbudowanie, wykorzystać dla jak największej grupy mieszkańców.
Targ Błonie to hybryda parku, placu i bazaru
fot.: Nate Cook
Ola: Na tym terenie pojawiło się pięćset drzew, poza tym zadbałaś o rozmaitą roślinność, miejsca zapewniające schronienie ptakom i ogrody deszczowe. Z jakimi dodatkowymi wyzwaniami wiąże się wprowadzanie takich rozwiązań? Jakie są ich zalety?
Aleksandra: Czas pokaże jak rośliny, ludzie, zwierzęta i ich ścieżki będą się w tym miejscu przeplatać. Proces naturalnej sukcesji, która jest clou tego projektu, spowoduje, że niektóre rośliny przerosną lub nawet wyprą inne gatunki. Może pojawia się rośliny, których tam nie sadziliśmy, ale ich nasiona były już w glebie jak nawłoć lub pokrzywy, które bardzo lubię. Ten proces jest naturalny i najlepiej jest, gdy człowiek w niego specjalnie nie ingeruje. Mam więc nadzieję, że z czasem to miejsce stanie się naturalistycznym, lekko dzikim parkiem. Dużym wyzwaniem był deszcz i odprowadzenie wody z dużego zadaszenia, którą całkowicie chciałam retencjonować na miejscu. Kilka rzygaczy przelewa wodę do mis deszczowych, a później do ogrodów deszczowych i zieleni. Przy dużych opadach robi się na chwilę bardzo mokro, co jest świetne dla roślin i zwierząt oraz mikroklimatu, ale niekoniecznie dla kupców. Czwarta natura, dzikość, rośliny ruderalne, zróżnicowane gatunki drzew, gdy podlegają naturalnej sukcesji i specjalnie się o nie nie dba, są tańsze w utrzymaniu, odporne i piękne. Pozostawione kłody drzew i gałęzi tworzą pokarm dla wielu owadów i grzybów. Drzewa owocowe dają pokarm ptakom. Ten bazar żywi więc nie tylko ludzi, ale też faunę i fungę.
misy deszczowe; pozostawione kłody drzew i gałęzi tworzą pokarm dla wielu owadów i grzybów
fot.: Nate Cook
Ola: Całość przykryta jest zadaszeniem o nieregularnej formie — z czego wynika ten kształt? Dlaczego postawiłaś na biel?
Aleksandra: Białe dachy to pasywna chłodziarka, ich stopień odbicia promieni słonecznych jest największy, dzięki temu łatwiej zapobiegamy powstawaniu wysp ciepła. Myślę, że czarne dachy z papy będą powoli znikać z pejzażu miast. Biel dobrze odbija słońce, tworzy jasną przestrzeń i pozytywnie nastraja. Nie bez powodu Grecja jest biała, dla tego też biały był modernizm. Jeśli chodzi o samą formę dachu, to jest to dla mnie bardzo ważna część projektu. Dach targowiska to piąta elewacja, która jest widziana z okien pobliskich domów, więc musi być piękna. W dachu pojawiają się różnice uskoki i otwory doświetlające wystawki kupieckie. Bardziej frywolna organiczna forma dachu wyróżnia ogród zabaw dla dzieci. Rozrzeźbienie dachu jest więc połączeniem analizy wędrówki światła i wody, ale też przemyślaną kompozycją formalną.
Targ Błonie, dach jest piątą elewacją widzianą z okien otaczających targowisko budynków
fot.: Nate Cook
Ola: Dziękuję za rozmowę.