PDA 2024 – materiały i technologie dla Architekta. Korzystaj z darmowej wersji online
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Nie ma zieleni bez wody

25 lutego '22

Z Joanną Rayss rozmawia Katarzyna Jagodzińska

Potrzeba zieleni w mieście, choć wydawałoby się, że dzisiaj tak oczywista, cały czas jest zagadnieniem wymagającym promowania i uświadamiania. Z zielenią idzie w parze woda, dlatego akcentowanie znaczenia wody w terminie „błękitno-zielona infrastruktura” — jak wskazuje Joanna Rayss — odwraca uwagę od tego, co w miastach najważniejsze — czyli deficytu zieleni oraz kompleksowego spojrzenia na zieloną retencję.

Katarzyna Jagodzińska: Czym jest błękitno-zielona infrastruktura w miastach?

Joanna Rayss: Bardzo się cieszę, że zadałaś to pytanie na samym początku. Z jednej strony panująca ostatnio moda na ten termin jest ogromną szansą dla architektury krajobrazu i zieleni w ogóle na ukazanie wagi problematyki wody i przyrody z dużą korzyścią dla miast i terenów zurbanizowanych. Z drugiej strony dla mnie jako architektki krajobrazu elementem miast najbardziej potrzebującym promocji i rozwoju, a przy tym najbardziej niedocenianym, jest zieleń. Tymczasem termin „błękitno-zielona infrastruktura” zrzuca zieleń na drugi plan, dlatego bardzo nie lubię tego pojęcia. Dużo bliższe jest mi określenie źródłowe ukute w krajach anglosaskich, czyli „zielona infrastruktura” (Green Infrastructure, GI). Po raz pierwszy użyto go w roku 1994 w raporcie Florida Greenways Commission poświęconym strategii ochrony gruntów (Land Conservation Strategies). Zastosowano go właśnie po to, aby uwypuklić wartości i funkcje społeczne obszarów i systemów naturalnych na równi z infrastrukturą szarą. Natomiast pierwszą precyzyjną definicję GI znaleźć można u Marka Benedicta i Edwarda T. McMahona w publikacji „Smart Conservation for the 21st Century” z 2002 roku oraz „Green Infrastructure: linking landscapes and communities” z roku 2006, która starała się wynieść terminologię związaną z systemami przyrodniczymi miast na wyższy użytkowo poziom, podkreślając wartość usług, jakie mogą świadczyć ludziom ekosystemy. 

dzielnica Stogi w Gdańsku, stan przed realizacją projektu pilotażowego

fot.: Joanna Rayss

To właśnie kwestia wartości usług ekosystemów jest w mojej ocenie podstawową różnicą między tak zwanym systemem przyrodniczym miasta, zdefiniowanym i wdrożonym pierwotnie jeszcze w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych przez Fredericka Law Olmsteda (w postaci bostońskiego systemu The Emerald Necklace) a zieloną infrastrukturą. Wiadomo było już wtedy, jakie korzyści dają drzewa i zieleń, brakowało jednak metodyki przeliczenia wartości tych pożytków na walory finansowe. 

Jak pisali Benedict i McMahon, zielona infrastruktura jest „połączoną siecią obszarów przyrodniczych i innych przestrzeni (…), w których utrzymywane są i chronione naturalne procesy i funkcje ekosystemowe, zapewniające czystą wodę i powietrze oraz szeroki wachlarz korzyści dla ludzi i przyrody”. Ten „szeroki wachlarz korzyści” to właśnie usługi ekosystemów, których wartość jesteśmy w stanie oszacować i ująć w kalkulacji inwestycji i działań przestrzennych. Dopiero wtedy możemy mieć prawdziwy obraz inwestycji na obszarach zurbanizowanych. Zielona infrastruktura jest ponadto systemem połączonych z sobą elementów przyrodniczych — terenów zieleni i wody, stąd błękit jest immanentną częścią zielonej infrastruktury. Nie ma zieleni bez wody

Rozumiem, dlaczego zaczęto mówić o błękitno-zielonej infrastrukturze, podkreślając rolę wody. Chodziło o „wyjęcie wody spod ziemi” na terenach miejskich. Jednak woda sama w sobie, bez powiązania przyrodniczego i wykorzystania jej zdolności do świadczenia usług to za mało. Samą wodę możemy mieć przecież po prostu w postaci monofunkcyjnej i kosztownej fontanny, a zieleni bez wody mieć nie możemy. Dlatego zachęcam, aby mówić jednak o zielonej infrastrukturze i elementach związanych z wodą, które mogą zieleń w wodę zaopatrywać. 

dzielnica Stogi w Gdańsku, warsztaty z mieszkańcami

fot.: Grzegorz Pęczek

W interdyscyplinarnym zespole powstałym w ramach Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska Politechniki Gdańskiej przygotowaliśmy publikację, w której zostały zdefiniowane rozwiązania dotyczące zieleni retencyjnej i nazwane Systemem Powierzchniowej Retencji Miejskiej, w skrócie SPRIM. Było nam to wówczas potrzebne ze względu na interdyscyplinarny charakter zespołu. W toku prac nad wspólnymi projektami okazało się, że mówiąc — jak sądziliśmy — o tym samym, myślimy jednak o różnych sprawach. Ze względu na mnogość terminologii zagranicznej poświęconej kwestiom zagospodarowania wody potrzebowaliśmy także ujednolicenia terminologii w języku polskim. Bazując na aktualnych tłumaczeniach anglosaskich terminów, nie mogliśmy podkreślić walorów „zielonej retencji”, na czym nam zależało. Chcieliśmy zachęcać do tworzenia rozwiązań prostych, powierzchniowych, będących kompensacją hydrologiczną i przyrodniczą inwestycji. Zależało nam też na możliwości stosowania terminu niezależnie od skali rozwiązania: od pojedynczego budynku, przez zagospodarowanie osiedla, aż po dzielnicę czy miasto. Jestem przekonana, że SPRIM spełnia te kryteria. Co ważne, wprowadzanie tego rozwiązania w skali miasta może stać się sposobem na systemowe wdrażanie zielonej infrastruktury na bazie posiadanych już w miastach czy gminach zasobów przyrodniczych, którym zazwyczaj przez rozdrobnienie i fragmentację trudno nadać walory nie tylko ekosystemowe, ale także systemu w ogóle. Dla mnie System Powierzchniowej Retencji Miejskiej to zieleń funkcjonalna, która ma zasilać w wodę zieloną infrastrukturę miasta podobnie jak system krwionośny zasila ciało ludzkie w cenne substancje życiowe.

Katarzyna: Jakie jest w Twojej ocenie miejsce zielonej infrastruktury w dzisiejszych politykach miejskich? 

Joanna: Docelowo powinien być to powszechnie obowiązujący w miastach czy gminach paradygmat przyrodniczy regulujący spójność, funkcjonalność i formę miejskiego ekosystemu. Natomiast wdrażać zieloną infrastrukturę możemy na kilka sposobów, sama jestem przekonana, że są co najmniej trzy: oddolnie, odśrodkowo i odgórnie. Wszystko zależy od tego, jak zaawansowany jest system przyrodniczy istniejący w danej jednostce urbanistycznej. Jeżeli, podobnie jak w Gdańsku, w mieście istnieje już zdefiniowany w strukturze planistycznej system przyrodniczy (w Gdańsku jest to Ogólnomiejski System Terenów Aktywnych Biologicznie, OSTAB), to warto wdrożenie przeprowadzić ewolucyjnie — oddolnie, na przykład za pomocą lokalnych projektów pilotażowych, które z biegiem czasu osiągając odpowiedni potencjał, mogą zamieniać się w lokalne standardy, zalecenia i polityki, i dzięki efektowi kuli śnieżnej rozrastać się do treści miejscowych planów. Ostatecznie można liczyć, że dzięki takim działaniom ZI (zielona infrastruktura) znajdzie także odzwierciedlenie w Studium. Taką drogę obraliśmy właśnie w Gdańsku. Najpierw pojawiły się inspirowane oddolnie działania pilotażowe. Przełożyły się one potem na miejską politykę małej retencji, której najważniejszym elementem jest polityka wymagań determinujących możliwość przyłączenia się do miejskiego systemu odwodnieniowego — wymaga się tu wzięcia odpowiedzialności za kompensację hydrologiczną zainwestowania przez inwestorów w formie SPRIM właśnie. Natomiast sama zielona infrastruktura nie funkcjonuje jeszcze w żadnych oficjalnych dokumentach strategicznych, nie jest zdefiniowana w żadnym z planów miejscowych.
 

dzielnica Stogi w Gdańsku, zrealizowany projekt pilotażowy

fot.: Aleksander Lech

Zieloną infrastrukturę można także wdrażać odgórnie. Warunkiem jest jednak lokalny zasób „oświeconych” i merytorycznie przekonanych do tego urzędników i ekspertów. Mam wrażenie, że taką właśnie drogę obrała Warszawa, definiując bardzo precyzyjnie ZI na poziomie Studium. Kolejnym krokiem będzie przełożenie zapisów Studium na miejscowe plany. Dla mnie właśnie to opracowanie Studium Warszawy przez zespół prof. Barbary Szulczewskiej jest wzorcowym przykładem odgórnego sposobu wdrażania ZI. 

Trzeci to sposób odśrodkowy, realizowany z poziomu urzędniczo-społecznego równolegle. Jest to najlepszy sposób wdrażania tej idei w przypadku miast i gmin bez zdefiniowanej struktury systemu przyrodniczego w miejskich dokumentach strategicznych. W takim przypadku nie ma czasu na koncentrację jedynie na samych planach i Studium. Już na to za późno. Trzeba równolegle tworzyć rozwiązania pilotażowe i odpowiednie zapisy we wszelkich lokalnych standardach i politykach. Jest to o tyle niezbędne, że zielona infrastruktura jest faktycznie narzędziem do rozwiązania jednego z najważniejszych wyzwań współczesnych miast — adaptacji do skutków zmian klimatycznych i mitygacji tych zmian!

Głos został już oddany

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE