W świecie definiowanym przez posiadanie, w którym przedmioty określają człowieka, a multiplikowany obraz jest dowodem na istnienie, budynki stają się kolejnymi elementami mającymi określić status jednostki i wskazać kierunek jej rozwoju. Jako twórcy staramy się swoim dziełem zakomunikować światu umiejętności, kreatywność, artyzm, dowodząc przy okazji geniuszu. Mówimy, ale nie słuchamy. Co stanie się z nami i naszą pracą, jeśli zaczniemy się kierować pokorą, zrozumieniem potrzeb drugiego człowieka oraz warunkami brzegowymi dyktowanymi przez społeczno-ekonomiczne realia? Czy architektura zmieni się z celu w narzędzie wspomagające rozwiązywanie skomplikowanych problemów społecznych? Co oznacza uważne słuchanie, trafne stawianie pytań i odrzucenie strachu przed ograniczeniami w świecie projektów? Rozmowa poprzedziła warszawski wykład Alejandra Araveny w ramach cyklu #SocialArchitecture i jest skromnym uzupełnieniem myśli, którymi dzielił się ze słuchaczami i słuchaczkami podczas wrześniowych spotkań.
Alejandro ARAVENA — Chilijski projektant, założyciel pracowni Elemental, laureat Nagrody Pritzkera (2016), której jury jest obecnie przewodniczącym. Kurator 15. Biennale Architektury w Wenecji (2016). Wraz ze swoim zespołem jest odpowiedzialny za realizacje osiedli socjalnych, które przyniosły mu światową sławę i uznanie, najsłynniejszym z nich jest zespół Quinta Monroy w Chile. Na zaproszenie firmy Geberit architekt we wrześniu 2023 roku odwiedził Warszawę i Kraków z wykładem „Alejandro Aravena i architektura, która stawia na pierwszym miejscu ludzi i miejsca, które tego najbardziej potrzebują”.
Edyta Skiba: Czy możliwe jest zapewnienie wolności ekonomicznej poprzez projekt?
Alejandro Aravena: Oczywiście, i jest to również fakt. Jako architekt zostałem wykształcony w sposób pozwalający w jak największym stopniu kontrolować ostateczną formę obiektu. Pierwsze szkice prowadzą do wykonania makiety, którą następnie można przenieść do komputera, po to, aby na końcu przygotować specyfikację techniczną. Proces projektowy staje się ciągiem instrukcji ograniczających lub wręcz eliminujących przestrzeń dla niepewności. Czasem konieczne jest zagwarantowanie bezbłędnego efektu, jednak praca z funkcją mieszkaniową sprawia, że od samego projektu ważniejszy staje się proces. Chwila, w której prace są zakończone, kiedy przyjeżdżasz, aby przeciąć wstęgę, jest początkiem projektu, a nie jego końcem. Dlatego trzeba się uczyć odrzucać nadmierną kontrolę i oswoić zarządzanie niepewnością. Projektowanie staje się wtedy otwartym systemem — wiem, jak go rozpocząć, ale nie mam pojęcia, jak się zakończy. Do takiego podejścia, potrzebne jest zupełnie inne nastawienie, którego nauczyły mnie realia profesji, a nie edukacyjny trening.
Alejandro Aravena — teoretyk i praktyk architektury zaangażowanej społecznie podczas wizyty w Polsce
fot.: Bartek Barczyk
Wróćmy do faktów. Szacuje się, że 2 miliardy ludzi w najbliższej przyszłości przeniesie się do miast. Największy stopień migracji można zaobserwować w krajach rozwijających się, gdzie zapewnienie potrzeb mieszkaniowych musi się zmieścić w 10 tysiącach dolarów. Jednocześnie w rejonach tych realizacja mieszkalnictwa socjalnego polega najczęściej na dostarczeniu jednostki mieszkalnej przy założeniu, że jest to skuteczne rozwiązanie problemu. Rodziny rozbudowują otrzymane domy aż do około 80–100 metrów kwadratowych. Nie dzieje się to dzięki projektowi tylko raczej pomimo. Rządowa dopłata pokrywa koszty działki i pozwala na zrealizowanie budynku o powierzchni około 30–40 metrów kwadratowych. Otrzymane dofinansowanie pozwala zatem na pokrycie kosztów tylko połowy niezbędnego dla rodziny domu. Dzięki dofinansowaniu stają się oni jednak właścicielami działki i budynku, na której został on zrealizowany. Dla rodziny oznacza to największy transfer pieniędzy publicznych, jaki kiedykolwiek otrzymają w ramach wsparcia socjalnego. Trzeba zaznaczyć, że dofinansowanie można otrzymać tylko raz w życiu. Dla większości z nas kupno domu jest inwestycją — zakładamy, że jego wartość będzie wzrastać wraz z upływem czasu. Budownictwo socjalne w obecnym wydaniu przypomina raczej zakup samochodu: stanowi wydatek, a nie inwestycję. Dlatego też, jeśli pod uwagę nie zostanie wzięta lokalizacja projektu i jego otoczenie, jeśli nie zostanie zapewniona odpowiednia struktura pod finalny i powszechnie znany scenariusz rozwoju, zasób rodziny zostanie zmarnowany — wartość domu z czasem będzie spadać. Jeśli zatem budownictwo socjalne ma działać jak inwestycja i narzędzie ekonomiczne, lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z zasobów rodziny jako części końcowego rozwiązania. Rolą projektowania jest odpowiednie kierowanie siłami w projekcie zamiast ich kontrolowania. Czy można zatem powiedzieć, że jest to ekonomia wolności? Myślę, że tak. Musisz być gotowy odpuścić i dać się porwać temu wolnemu, niepewnemu scenariuszowi. Jednocześnie umiejętność projektowania jest bardzo ważna, ponieważ pozwala właściwie zorientować się w procesie. Uwaga musi być skupiona wokół tego, co pozostanie puste, a nie wokół finalnej kubatury, jak ma to miejsce na co dzień w projektowaniu. Dla funkcji mieszkaniowej trzeba przewidzieć scenariusz, w którym wykorzystany zostanie potencjał mieszkańców do udoskonalania przestrzeni. Kiedy w równaniu pojawia się taka zmienna jak tożsamość, budownictwo socjalne przestaje być monotonną zabudową realizującą ekonomiczny zysk. Można by też porównać tę zależność do różnicy między lekarstwem a trucizną — efekt zależy od dawki. Poprzez projektowanie można stworzyć ramy kierujące indywidualnymi działaniami przy jednoczesnym poszanowaniu dla wspólnego dobra. W budownictwie najbardziej ograniczonym zasobem jest koordynacja, której niedobory wygrywają z niedoborami finansowymi. W wypadku naszych projektów każda zbudowana jednostka od momentu powstania zwiększyła wartość dziesięciokrotnie. Ograniczone zasoby finansowe, o których mówiłem, to mniej więcej 7 tysięcy dolarów, które mają pokryć koszty działki, uzbrojenia terenu oraz zbudowania domu. Dziś na rynku mieszkaniowym budynki te osiągnęły wartość 70 tysięcy dolarów, co stanowi obecny zasób danej rodziny.
kompleks socjalnych budynków mieszkalnych, Monterrey, Meksyk, proj.: Alejandro Aravena (ELEMENTAL), 2010
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL)
Edyta Skiba: Obserwując współczesny nam świat architektury, można mieć wrażanie, że jako projektanci staliśmy się mistrzami w obwinianiu siebie za społeczno-ekologiczny kryzys. Czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się mu?
Alejandro Aravena: Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie brzmi zarówno tak, jak i nie. Tak, ponieważ zostaliśmy w tym celu wyćwiczeni, a rdzeń naszego projektowego ciała stanowi doskonała znajomość bardzo silnego narzędzia, jakim jest projekt. Potrafimy się nim doskonale posługiwać, porządkować informacje, rozpoznać kluczowe rozwiązania i równoważyć przeciwstawne siły tak, aby stworzyć spójny efekt. Jego właściwe poprowadzenie pozwoli skutecznie operować i negocjować między wszystkimi zależnościami. Jesteśmy więc nie tylko wystarczająco silni, ale przede wszystkim posiadamy narzędzie, które może być do tego wykorzystane. Każde skomplikowane zagadnienie wymaga syntezy stanowiącej podstawę tego, w czym zostaliśmy wyćwiczeni — w projektowaniu. Osiągnięcie równowagi nie jest jednak najprostszym zadaniem, ponieważ bardzo często w naszej praktyce jesteśmy zbyt mocno skupieni na własnej twórczości. Zamiast tego powinniśmy być bardziej skupieni na poszukiwaniu rozwiązania dla wspólnych wyzwań i celów. Sądzę, że potrzebna jest do tego inna wrażliwość i kultura, która pozwala zaakceptować rzeczywistość taką, jaka ona jest. Równie ważne jest unikanie chęci zbyt szybkiego znalezienia rozwiązania. Musisz przestać mówić, odłożyć potrzebę sprawczości na później. Dopóki nie stworzysz równania, nie zrozumiesz zadanego pytania, dopóty nie możesz mówić o rozwiązaniu. Trzeba rozpocząć od wyznaczenia pierwszego pytania i uporządkowania bazowych informacji. Nam — architektom — wydaje się, że znamy odpowiedź, zanim jeszcze zrozumiemy pytanie, z którym mamy do czynienia. To raczej za to powinniśmy być obwiniani. Jednocześnie, przywołując kuratorowane przeze mnie Biennale w Wenecji w 2016 roku, biorący w nim udział projektanci przedstawili rozmaite interpretacje zadanego pytania, przy czym byli jednocześnie bardzo efektywni w swoich wypowiedziach. Sądzę więc, że w dużej mierze jest to kwestia patrzenia we właściwym kierunku, z odpowiedniej perspektywy, odnajdywania wskazówek dla indywidualnej sytuacji projektowej.
kompleks socjalnych budynków mieszkalnych, Monterrey, Meksyk, proj.: Alejandro Aravena (ELEMENTAL), 2010
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL)
Edyta Skiba: Komunikat ukryty między wierszami na Biennale w 2016 roku — Reporting from the front — wskazywał, że najwięcej architektury powstaje bez udziału projektantów. Czy ta proporcja powinna być dalej utrzymana?
Alejandro Aravena: Tę tendencję uznałbym za fakt. Ważne, aby zrozumieć rolę architektury, która niekoniecznie musi zastąpić te siły, a raczej odpowiednio nimi pokierować. Jako architekci czasem jesteśmy zapraszani do projektów wymagających pełnej kontroli nad ostatecznym produktem, jednak w pozostałych przypadkach, naszą rolą jest po prostu odpowiednie nawigowanie poprzez proces. W takiej sytuacji to droga do realizacji budynku staje się projektem, a nie ostateczny obiekt. Kluczowe jest zatem zrozumienie, rozwiązanie jakiego zadania zostało przed nami postawione i do rozwiązania jakiego problemu zostaliśmy zaproszeni. Porównując proces projektowy do gry zespołowej — rola i pozycja na polu nigdy nie jest taka sama. Czasem jest się pomocnikiem, czasem napastnikiem, a czasem zdobywcą bramki. Najważniejsze, aby zrozumieć swoją rolę — kiedy należy pozwolić pozostałym osobom przejąć kontrolę, a kiedy to ja mam trzymać stery w procesie.
instalacja „Koyaüwe” na 17. Biennale Architektury w Wenecji, proj.: Alejandro Aravena (ELEMENTAL), 2021
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL)
Edyta Skiba: Czy zdobyte uznanie sprawiło, że proponowany sposób postrzegania architektury był lepiej słyszany przez polityków i biznes?
Alejandro Aravena: Ponownie moja odpowiedź brzmi i tak, i nie. Po otrzymaniu Nagrody Pritzkera w 2016 roku nasze biuro nadal walczyło o to, aby prezentowany przez nas punkt widzenia był słyszany. Widzę też jednak, że ta nagroda miała nieco opóźnione działanie. Dopiero w tym roku mam poczucie, że możemy czerpać korzyść z potencjału, jaki daje nam odwoływanie się do niepewności i wątpliwości w trakcie projektowania zabudowy mieszkaniowej. Dojście do takiej pozycji zajęło nam jednak kilka lat. Kiedy zgłaszają się do nas inwestorzy, wiedzą czego mogą się spodziewać i czego mogą wymagać. Czasem nie wszystkie zapytania, które otrzymujemy, są tymi, na które odpowiadamy.
Edyta Skiba: Jeśli zakładamy, że projektowanie polega na zadawaniu właściwych pytań, to co rozprasza nas przed udzieleniem właściwych odpowiedzi?
Alejandro Aravena: Przede wszystkim pęd do jej szybkiego udzielenia. Kiedy zwraca się do ciebie klient i rozpoczynasz pracę nad projektem, z jakiegoś trudnego do wyjaśnienia powodu, chcesz od razu udzielić odpowiedzi, bardzo często zgodnej z naszym obecnym kreatywnym stanem. Świadoma prokrastynacja tej chęci jest moim zdaniem bardzo ważna, bycie cierpliwym. Odpowiedzi należy udzielić dopiero wtedy, kiedy w pełni zrozumiemy, czego się od nas wymaga w danym projekcie. Oczywiście istnieje ryzyko, że taki proces może trwać bez końca. Niemniej przez kilka pierwszych tygodni konieczne jest wyciszenie i wysłuchanie drugiej strony, a także zdiagnozowanie ograniczeń, podstawa do przygotowania projektu. Naszą rolą jest stworzenie odpowiedzi poprzez projekt, podjęcie ryzyka bycia autorem, a nie konsultantem. Autor bierze pełną odpowiedzialność za ryzyka wpisane w potencjalną odpowiedź. Nie możemy jako architekci wrócić do inwestora ze zbiorem informacji — jak robi to konsultant — oczekując, że to on weźmie na siebie ryzyka związane z podjęciem decyzji. Jest to największa różnica między byciem doradcą a projektantem, która wpływa na sposób udzielania odpowiedzi. Jednocześnie czas potrzebny na jej poszukiwanie nie może być ani zbyt krótki, ani zbyt długi.
Centro de Innovación UC Anacleto Angelini, Santiago, Chile, proj.: Alejandro Aravena (ELEMENTAL), 2014
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL)
Edyta Skiba: Może zatem klasa architekta powinna być oceniana również przez pryzmat tematów, których się nie podjął?
Alejandro Aravena: Nie zgadzam się z tym. Sądzę, że jeśli coś nie zostało wybudowane, nie powstało w rzeczywistości, to się nie liczy. Bardzo łatwo jest udzielić wspaniałej odpowiedzi projektowej, kiedy nie trzeba brać pod uwagę realnych uwarunkowań. W rzeczywistym świecie musimy negocjować, musimy umieć żyć z wystarczająco dobrymi, a nie idealnymi rozwiązaniami. Co jest szczególnie ważne w przypadku tak trudnych pytań jak mieszkalnictwo socjalne czy ratunkowe działania. Musisz znaleźć odpowiedź na to, jak negocjować między przeciwstawnymi siłami, jak je wykorzystywać na swoją korzyść, jak nimi operować, kiedy bezpośrednia kontrola jest niemożliwa, kiedy nie możesz zapewnić idealnego wyniku. To jest obszar, w którym jako projektanci jesteśmy testowani w największym stopniu. Oczywiście na potrzeby nauki i własnego rozwoju jako projektanta trzeba wykonać wiele projektów, które pewnie nigdy nie powstaną. Jest to jednak sposób na wykształcenie naszego osobistego narzędziownika, którego również proces udoskonalania i usprawniania jest kwestią w pełni osobistą, rozwijającą się w czasie i poprzez testowanie w praktyce.
dom Ocho Quebradas, Los Vilos, Chile, proj.: Alejandro Aravena (ELEMENTAL), 2018
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL)
Edyta Skiba: Dziękuję za rozmowę!
rozmawiała: Edyta Skiba
Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Alajandro Araveny (© ELEMENTAL) i organizatora wykładów — firmy Geberit.
więcej: A&B 12/2023 – MBA Kraków 2023: RECOVER,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B