Rozmowa z Bartoszem Haduchem z pracowni NArchiTEKTURA
[materiał oryginalny A&B 7/8'2019]
Bartosz Haduch to założyciel pracowni NArchitekTURA. Pochodzi z Gliwic, ale pracuje i mieszka w Krakowie. Pracownia działa w oparciu o synergię architektury z naturą oraz sztuką. Z tego połączenia powstają budynki, parki, ale też książki, meble czy doceniane w prestiżowych konkursach fotografie artystyczne. Z Bartoszem Haduchem o pracy, projektowaniu i inspiracjach rozmawia Małgorzata Tomczak.
Bartosz Haduch
fot.: © archiwum architekta
Małgorzata Tomczak: Bartosz, opowiedz o koncepcji tego numeru? Co chciałeś pokazać, jak i dlaczego?
Bartosz Haduch: Kiedyś całkiem poważnie myślałem o pracy w redakcji czasopisma architektonicznego, więc dziękuję, że umożliwiliście mi zrealizowanie tego marzenia. Na tych kilkudziesięciu stronach, które dostałem do dyspozycji, chciałem pokazać i opisać namiastkę dość subiektywnej interpretacji tego, czym według mnie jest piękno — w architekturze, sztuce i naturze. Ten numer to okazja, by podzielić się moimi zainteresowaniami, pasjami, fascynacjami, ale też różnymi formami działalności — od publicystyki, poprzez grafikę i fotografię, po architekturę i dizajn. Ta publikacja to również pretekst do zaproszenia do współpracy osób, które cenię i które mnie inspirują (część z nich debiutuje na łamach A&B w roli autorów tekstów). Ten numer to taka intelektualna i wizualna podróż dookoła świata, ze mną w roli przewodnika. [śmiech]
Bartosz Haduch, Michał Haduch „architectourism 01. HISZPANIA”
Małgorzata: Pozostając jeszcze w temacie redaktorsko-edytorsko-wydawniczym, porozmawiajmy może chwilę też o książkach. Wydałeś ich kilka. Prócz tego, że dla czytelnika były to inspirujące wyprawy w świat poszczególnych architektów czy krajów — jak w przypadku „Architectourismu” poświęconego współczesnej architekturze Hiszpanii — to zawsze bardzo dbałeś o ich wartość wizualną. Podobnie zresztą budowałeś ten numer. Prócz tego, że chciałeś pokazać te wątki w architekturze, które najbardziej Cię poruszają, to powiedziałeś między innymi: „Chcę, żeby ta publikacja przyniosła również rodzaj wakacyjnego wytchnienia czytelnikowi, bez nadmiaru patosu, naukowości i informacji technicznych, żeby strona po stronie patrzył po prostu na piękną architekturę i sztukę”.
Bartosz: Rzeczywiście, bieżący numer A&B potraktowałem jak następną książkę, dbając o dobór i kolejność tematów, układ graficzny materiału, selekcję ilustracji czy zdjęć. Sama byłaś świadkiem, jak wspólnie z dyrektorem artystycznym A&B — Lubomirem Nikolovem — cyzelowaliśmy przez kilka tygodni każdy detal tej publikacji. Wywróciliśmy dotychczasowy skład i grafikę magazynu do góry nogami (ale bez obaw — to tylko jednorazowa rewolucja). [śmiech]
Wspólnie z Łukaszem Marjańskim zaprojektowaliśmy też niestandardową okładkę, a nawet czcionkę, która tak nam się spodobała, że chyba pojawi się w nowym logo NArchitekTURY. Ta zewnętrzna obwoluta ma zresztą ukrytą część z pracą artystyczną „mikro/makro kosmos”, w której wykorzystaliśmy słynne zdjęcie wykonane w 1972 roku przez załogę Apollo 17. Fotografia i sztuka są zresztą leitmotivami tego numeru. W czasach nadmiaru obrazów i pewnego przesytu związanego ze współczesną technologiczno-internetową kulturą wizualną, chciałem przewrotnie pokazać ilustracje precyzyjnie dobrane, starannie skomponowane, pokazujące miejsca dla mnie wyjątkowe. Realne, nie wirtualne. Większość opublikowanych w tym numerze zdjęć jest mojego autorstwa, więc dla mnie jest to też rodzaj „fotograficznego pamiętnika”, przywołującego konkretne wrażenia i wspomnienia. Prezentowane materiały mogą być także inspiracją do dalszych eksploracji, badań i podróży, bo właściwie każdy z tematów zasługiwałby na odrębną publikację i z powodzeniem mógłby wypełnić cały magazyn. Poza tym wierzę, że architekturę można dogłębnie poznać i poczuć jedynie poprzez empiryczne doświadczenie.
okładka numeru A&B 7-8/2019, proj.: NArchitekTURA
Małgorzata: Przygotowałeś też większość tekstów do tego numeru. Różnią się one tematyką, długością, a nawet stylem. Opowiedz, jak przebiegał proces ich powstawania oraz jak i dlaczego piszesz.
Bartosz: Cztery teksty dotyczą książek, nad którymi pracowałem w ciągu ostatniej dekady, więc siłą rzeczy nieco się różnią. Monografia „Herzog & de Meuron. Architekci (i) artyści” powstała na podstawie mojego doktoratu, a obecnie myślę o jej aktualizacji i wydaniu drugiego, rozszerzonego nakładu. Przy okazji wakacyjnego numeru A&B prezentuję całkiem nowe zdjęcia realizacji tych szwajcarskich architektów, a także fascynującą historię rezydencji i galerii sztuki rodziny Kramlich, której projekt zachwycił mnie jeszcze na studiach. Najnowsza książka — „Jean Nouvel. Ar(t)chitektura” jest już właściwie złożona i czeka na publikację pod koniec roku 2019. Esej „Okna Teshimy” to z kolei zapowiedź monografii „SANAA — Kazuyo Sejima + Ryūe Nishizawa”, nad którą aktualnie pracuję. Zalążkiem tej publikacji był cykl fotografii z Teshima Art Museum, a jedna z nich jest dla mnie szczególna — zdobyła prestiżową nagrodę w ramach międzynarodowego konkursu Sony World Photography Awards i jest jedynym „obrazem” wiszącym na ścianie w moim domu.
Przygoda z pisaniem, a później wydawaniem książek zaczęła się jednak dużo wcześniej — w 2011 roku. Pierwszą — „Architectourism 01 — Hiszpania” — przygotowałem razem z moim bratem Michałem. Od wielu lat piszemy wspólnie i jest to rodzaj idealnej synergii dwóch nieco różnych, ale świetnie uzupełniających się osobowości. Przez długi czas byliśmy polskimi korespondentami dwumiesięcznika „MARK Magazine”, publikowaliśmy również w „Wallpaperze”, „Domusie” i większości polskich pism o architekturze i dizajnie. Kolektywna praca nad książkami daje nam możliwość pełnej kontroli nad materiałem — od tekstu po grafikę, z tego też względu coraz częściej wydajemy je tylko w limitowanych nakładach, we własnym zakresie. Są one w większości ilustrowane naszymi zdjęciami i stanowią swego rodzaju kronikę licznych podróży. A samo pisanie to dla mnie chyba jedna z najszybszych i najbardziej bezpośrednich form ekspresji i utrwalania myśli. Bardziej precyzyjna od mowy, materialna — w przeciwieństwie do muzyki, mniej obrazowa od fotografii czy filmu, nie tak namacalna jak architektura. Słowo leży u podstaw większości działań kreatywnych.
Muzeum Etnograficzne w Krakowie, 2008–2009, proj.: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Sebastian Machaj, Jakub Wagner, Piotr Wroczek
fot.: Dominik Papaj
Małgorzata: Sporo Twoich działań to poszukiwania związków między architekturą a sztuką. Chciałeś nawet studiować malarstwo, jednak ostatecznie wybrałeś architekturę. To też bardzo ciekawy wątek w Twojej historii projektowej. W każdym swoim projekcie przemycasz nieco sztuki. Czy to w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, czy oświęcimskiej realizacji „Oszpicin”, czy przy projekcie wystawy Wyspiańskiego w Muzeum Narodowym.
Bartosz: Przy okazji pracy nad tym numerem odgrzebałem nawet swoje dawne prace malarskie i przeżyłem niemałe zaskoczenie. Może nie zdradzę, czy było pozytywne czy negatywne. [śmiech] Po tych pierwszych młodzieńczych próbach plastycznych pojawiła się fascynacja fotografią. W tym czasie przez kilka lat uczyłem się gry na fortepianie i gitarze. Sztuka była więc obecna w moim życiu od dawna, a architektura wydała mi się bardzo pojemnym medium, w ramach którego można połączyć różne zainteresowania i pasje.
Rzeczywiście w większości projektów NArchitekTURY udaje się przemycić rozmaite wątki artystyczne. W Muzeum Etnograficznym w Krakowie pojawiły się zakodowane zapisy nutowe, w Contemplatorium w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu nawiązywaliśmy do historycznych antyfonarzy, we francuskiej cukierni Nad & Greg znalazły się dyskretne interwencje graficzne z pogranicza op-artu. W domu Continuum i Muzeum Żydowskim w Oświęcimiu eksperymentowaliśmy z kolei z prototypowymi materiałami. Efekt przeszlifowanej blachy oksydowanej z tego ostatniego projektu testowałem własnoręcznie przez ponad pół roku! Czasem konfrontujemy się bezpośrednio z twórczością wybitnych artystów. Po ukończeniu dwóch wystaw monograficznych Stanisława Wyspiańskiego pracujemy obecnie nad dużą ekspozycją Hokusaia Katsushiki. Kiedy indziej sami zapraszamy artystów do stworzenia prac site-specific w ramach naszych realizacji. Tak było w przypadku Apartamentu Przyszłości w Dobrodzieniu.
Sztuka jest integralną częścią nie tylko mojego życia zawodowego. Staram się być na bieżąco z tym, co nowego w świecie artystycznym. Interesuję się historią sztuki, oglądam dużo wystaw, podróżuję szlakami wybranych arcydzieł — historycznych i współczesnych, kolekcjonuję albumy, biografie i monografie wybranych twórców. Bardzo cenię takich artystów, jak Hiroshi Sugimoto, James Turrell, Richard Serra, Gerhard Richter, Olafur Eliasson czy Anish Kapoor, a ten numer A&B to rodzaj hołdu dla ich twórczości.
Wystawa „Wyspiański”, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2016–2017, projekt: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Łukasz Marjański, Michał Haduch; Grafika: Free3 — Paulina Suchińska, Bartłomiej Suski
fot.: Jakub Certowicz
Małgorzata: Teraz może chwila dla Wyspiańskiego. Projekt wystawy w Muzeum Narodowym w Krakowie omawialiśmy już w numerze październikowym [por. A&B 10/2018]. Jednak nie powiedziałeś w nim, jaki dialog prowadziłeś z Wyspiańskim? Co ze sztuki tego młodopolskiego artysty jest, Twoim zdaniem, wciąż aktualne i ciekawe dla dzisiejszego odbiorcy?
Bartosz: Jeśli mowa o dialogu, to — kontynuując teatralno-filmową nomenklaturę — jako projektanci staraliśmy się dobrze zagrać rolę drugoplanową, oddając pierwszy plan multidyscyplinarnej twórczości Wyspiańskiego. Pragnęliśmy stworzyć tło, któremu bliżej do kontekstualności, niepowtarzalności i zapamiętywalności, niż do neutralności. Chcieliśmy wykreować narrację bazującą na stopniowaniu wrażeń, gdzie przestrzenie kameralne, związane z życiem prywatnym artysty, mieszały się z monumentalnymi salami dedykowanymi jego pracom przeznaczonym do wnętrz sakralnych. Podziwiam twórczość Wyspiańskiego za jej bogactwo, wielowymiarowość i ponadczasowość. Imponuje mi odwaga, z jaką mierzył się z tematami wielkimi, trudnymi, ostatecznymi... Wzrusza mnie czułość i opiekuńczość w jego sposobie portretowania najbliższych — żony, dzieci, nielicznych przyjaciół. Wzruszenie, to chyba najpiękniejsza emocja, jaką może wywołać sztuka.
Wystawa „Wyspiański. Nieznany”, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2018–2019, proj.: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Łukasz Marjański, Michał Haduch
fot.: Bartosz Cygan
Małgorzata: Do wystawy Wyspiańskiego podchodziłeś dwa razy. Drugi projekt to biblioteka, którą można było oglądać w ramach ekspozycji w ostatnich miesiącach jej trwania. Dwa pokoje — niebieski i żółty, obłe kształty. Ile z kolei w tym projekcie jest samego Wyspiańskiego, a ile Twojej interpretacji jego twórczości?
Bartosz: Biblioteka w ramach wystawy „Wyspiański. Nieznany” miała być przestrzennym przedłużeniem projektu witraża „Apollo (System Kopernika)” z 1904 roku, będącego dominantą ekspozycji. Stojąc w centralnym punkcie zaprojektowanego przez nas wnętrza, można zobaczyć, że obłe linie czarnych regałów na książki są niejako kontynuacją orbit kreślonych przez Wyspiańskiego na słynnym pastelu. Również kolory — niebieski i żółty — są bezpośrednio zaczerpnięte z tego arcydzieła. Mam nadzieję, że zarówno w tej przestrzeni, jak i w ramach całej wystawy „Wyspiański” udało nam się stworzyć rodzaj adekwatnego dialogu między architekturą i sztuką oraz przeszłością i teraźniejszością. A wracając do ostatniego pytania — w pracy (i życiu chyba też) staram się unikać oczywistych cytatów i jednoznacznych, niepodważalnych definicji. Każdy projekt NArchitekTURY jest składową wielu czynników — idei, kontekstu, czasu, inspiracji, doświadczenia, inwestorów, użytkowników, budżetów itp., a sposoby ich połączenia i interpretacji zawsze się różnią, lawirując gdzieś pomiędzy intelektualnym rygorem a intuicyjną spontanicznością.
Centrum Żydowskie Oszpicin, Oświęcim, 2013–2015, proj.: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Łukasz Marjański; Imaginga Studio – Magdalena Poprawska
fot.: Jakub Certowicz
Małgorzata: Do tematu Muzeum Żydowskiego w Oświęcimiu też podchodzisz drugi raz. Najpierw była wystawa, teraz jest park.
Bartosz: Na początku mieliśmy zaplanować tylko dodatkowy ekspozytor w ramach kontynuacji zrealizowanego wcześniej projektu wystawy stałej „Oszpicin”. Te charakterystyczne graniastosłupy trójkątne pojawiły się już we wnętrzach muzeum, kolejny zamontowano w przestrzeni publicznej — na placu Skarbka, a nowy miał powstać w miejscu zburzonej w czasie wojny Wielkiej Synagogi (1863–1939), które obecnie porasta gęsta roślinność. Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy tę piękną, otoczoną dzikim drzewostanem łąkę, zapytaliśmy inwestorów: może zamiast pojedynczego ekspozytora zaprojektujemy całą tą przestrzeń? Tak się zaczęło, a teraz czekamy niecierpliwie na rozpoczęcie budowy Parku Pamięci w samym centrum Oświęcimia.
Odniesienia do nieistniejącej już architektury dawnej bożnicy pojawiają się w nowym projekcie w różnych formach. Rzut synagogi zaznaczony jest w posadzce i oddziela on wnętrze parku od otaczającej go gęstej zieleni. Całość założenia otwiera się na malowniczą panoramę bulwarów wokół rzeki Soły. Głównym elementem zagospodarowania parku jest czterdzieści kamiennych płyt ułożonych w swobodnej kompozycji posadzki. Ich nieregularny układ ma symbolizować ruiny — pozostałości po dawnej synagodze. Mozaika płyt z szarego piaskowca prowadzi do konkretnych elementów urbanistycznego wnętrza: ekspozytora (tego, który był zalążkiem całego założenia), studni z historyczną posadzką, sadzawki wodnej, ławek i żyrandola (będącego kopią artefaktu znalezionego w tym miejscu podczas wykopalisk archeologicznych). Wymiary, liczby i kształty zastosowanych form mają znaczenie symboliczne i nawiązują do wybranych wątków zaczerpniętych z tradycji i kultury żydowskiej.
Cukiernia Nad & Greg, Kraków, 2016, proj.: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Łukasz Marjański, Michał Haduch; grafika: Free3 — Paulina Suchińska, Bartłomiej Suski
fot.: Jakub Certowicz
Małgorzata: Prowadzisz też działalność dydaktyczną. W Polsce jakoś tak się to poukładało, że na wydziałach architektury uczą najczęściej architekci bez praktyki zawodowej albo z niewielkim stażem (chociaż nie jest to oczywiście reguła). Ty starasz się to łączyć. Jak działalność naukowa przekłada się u Ciebie na projektową? A może jest odwrotnie?
Bartosz: Akurat tam, gdzie uczę — na Wydziale Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego — pracują głównie projektanci praktycy, z imponującym dorobkiem i prężnie działającymi biurami. Myślę, że to inspirujące środowisko twórcze, zarówno dla studentów, jak i prowadzących. Uczelnia daje szansę na realizowanie projektów badawczych związanych z moimi zainteresowaniami oraz wyjazdów zagranicznych w ramach współpracy międzynarodowej. Jeszcze na studiach skorzystałem z programu Erasmus i teraz, po latach, polecam to wszystkim adeptom. Myślę, że to najlepsza szkoła przyszłego fachu, ale przede wszystkim życia. [śmiech]
Jeśli chodzi o sam proces dydaktyczny, zawsze staram się wykraczać poza tak zwane minimum programowe — nie tylko uczyć architektury, ale też inspirować, zachęcać do udziału w konkursach, poszerzać horyzonty na inne dziedziny nauki, pobudzać otwartość i ciekawość świata, zwiększać odpowiedzialność ekologiczną itp. Jestem pewien, że w ramach spotkania student — nauczyciel każda ze stron może się czegoś nauczyć. Oczywiście praca dydaktyczna i badawcza wpływa również na moją działalność projektową. Kilka lat temu miałem okazję połączyć naukę z praktyką przy realizacji Apartamentu Przyszłości, który można traktować jako rodzaj hybrydy mieszkania, showroomu, pokoju hotelowego, galerii sztuki, ale też laboratorium. Do projektu zaproszono renomowane firmy, testujące w tym wnętrzu najnowsze rozwiązania i produkty. We współpracy z instytucjami naukowymi we wnętrzu prowadzone są również badania związane z rozwojem przestrzeni mieszkaniowych, wzornictwa czy estetyki oraz z kreowaniem trendów, behawioryzmem, socjologią, ergonomią i ekologią.
Apartament Przyszłości — Laboratorium B+R, Dobrodzień, 2011–2015, proj.: NArchitekTURA — Bartosz Haduch, Łukasz Marjański, Rafał Mikulski, Michał Sapeta, Bartosz Dendura, Michał Haduch
fot.: Jakub Certowicz
Małgorzata: NArchitekTURA obchodzi dziesięciolecie istnienia. Taki jubileusz to czas podsumowań, pewnie też refleksji. Sporo osiągnąłeś, projektowałeś, budowałeś, brałeś udział w konkursach, wydawałeś piękne książki o architekturze, dużo podróżowałeś. Dziesięć lat to też czas, kiedy dojrzewałeś jako architekt. Jaki to był proces?
Bartosz: Trudno odpowiadać w czasie przeszłym, bo to proces ciągły. Trudno też opowiadać o czasie przyszłym, bo przeważnie wolę koncentrować się na tym, co tu, teraz, ewentualnie jutro. Mam to szczęście, że zajmuję się w życiu tym, co lubię, staram się więc robić to najlepiej, jak umiem. Jakimś cudem udaje mi się realizować tę wizję pracy-pasji w miarę bezkompromisowo, selektywnie i wielotorowo, nie tracąc ideałów z zasięgu wzroku. Oczywiście sam proces kreatywny jest najczęściej kolektywny i związany z konkretnymi osobami, a trzon NArchitekTURY od wielu lat jest niezmienny. Z Łukaszem Marjańskim tworzymy architekturę, z Michałem Sapetą grafikę, a z moim bratem piszemy artykuły i książki. To zaufani, pracowici i niezwykle utalentowani ludzie, z którymi rozumiemy się bez słów. Nie mnie jednak oceniać wartość i znaczenie rezultatów naszej pracy.
Małgorzata: Zdradzisz, jakie najbliższe plany ma NArchitekTURA?
Bartosz: Odpoczynek po ciężkiej pracy nad wakacyjnym numerem A&B. [śmiech]
Małgorzata: Dziękuję za rozmowę!