Coraz więcej miast zaczyna pobierać opłaty za możliwość ich zobaczenia. Biletowane stają wejścia do zabytków, kościołów, ale także sławnych miejsc typu fontanny. Miejsca turystyczne ogłaszają swoją niepodległość, wszystko pod szyldem disneylandyzacji.
Sezon wakacyjny powoli zamykamy. W świecie turystyki jednak początek września wcale nie przekreśla możliwości wyjazdów — a już na pewno nie na południe Europy. Barcelona, Ateny, Rzym — tu ciągle wysokie temperatury przyciągają letnią atmosferą. Niekoniecznie podoba się to mieszkańcom tych miast. Niedawno miasto Rzym ogłosiło, że może próbować ograniczyć dostęp do jednej ze swoich perełek — Fontanny di Trevi. Rozważane jest wprowadzenie opłaty od osób spoza Rzymu za jej zwiedzanie. W obliczu niekontrolowanego napływu turystów, którzy wrzucają monety do wody, aby zapewnić sobie powrót do Wiecznego Miasta, mały plac przed fontanną i otaczające ją wąskie uliczki są chronicznie zatłoczone przez pieszych, co przeszkadza mieszkańcom dzielnicy di Trevi i psuje niegdyś magiczne doświadczenie.
chcesz zobaczyć, to zapłać
Miejsc, które wdrożyły opłaty za pobyt, zwiedzanie — jest wiele. Wenecja — jedno z najbardziej obleganych przez turystów miast w Europie — ogłosiła, od 2024 roku wprowadza opłatę wstępu w wysokości 5 dolarów w godzinach szczytu turystycznego[1]. Grecja wprowadza „opłatę za odporność na kryzys klimatyczny” w wysokości od 1,50 do 10 euro w zależności od pory roku, rodzaju zakwaterowania i jego jakości.
W Wielkiej Brytanii rozważane jest wprowadzenie podatku turystycznego w hrabstwie Kent, a w Szkocji odwiedzający Edynburg mogą zacząć płacić taką opłatę od 2026 roku. Rząd Walii również planuje podobne przepisy. Na świecie istnieje ponad 60 miejsc z tego rodzaju podatkiem, w tym Islandia oraz miasta w Stanach Zjednoczonych.
Jako pierwsza wprowadziła go… Francja w 1910 roku. Większość takich podatków pojawiła się jednak w ciągu ostatnich dekad. Przed pandemią rok 2020 był nazywany „rokiem podatku turystycznego” z uwagi na kolejne miejsca, które go wprowadzały. Rozpoczęcie poboru opłat budziło oczywiście kontrowersje. Ich wpływ na turystykę jest przedmiotem różnych badań i chociaż możemy się spierać, na ile działanie to jest słuszne, bezdyskusyjnie należy podkreślić, że ruch turystyczny bardzo mocno łączy się z terminem disneylandyzacji.
turysta na pierwszym planie
Uważa się, że disneylandyzacja (znana też jako disneyifikacja) przestrzeni, to najbardziej zaawansowane wcielenie tematyzacji przestrzeni. Rzeczywistość ma zostać zastąpiona przez jej „odrealniony, bezpieczny odpowiednik, niekiedy pozbawiony zasadniczych cech pierwowzoru”[2]. Efekt disneylandyzacji odnosi się do transformacji miast w sztuczne, skomercjalizowane atrakcje turystyczne, które bardziej odpowiadają potrzebom odwiedzających niż mieszkańców. Od kiedy czas wakacji kojarzymy głównie z niezobowiązującym relaksem, odpoczynkiem, miejsca, które odwiedzamy, zaczynają odpowiadać tym potrzebom.
Już w 2016 roku podczas kongresu Europa Nostra w Madrycie eksperci ostrzegali przed zjawiskiem disneylandyzacji dziedzictwa kulturowego[3]. Już wówczas podnoszono, że przykładem jest Wenecja, gdzie nadmierny ruch turystyczny negatywnie wpływa na unikalne dziedzictwo miasta. Podkreślano, że wykorzystywanie miejsc o wysokiej wartości kulturowej i przyrodniczej dla celów turystycznych jednoznacznie prowadzi do ich degradacji.
Europa Nostra, federacja organizacji ochrony dóbr kultury, działa w ponad 50 krajach i współpracuje z instytucjami europejskimi, mając na celu ochronę dziedzictwa kulturowego. W pierwszym dniu kongresu dyrektor generalny Komisji Europejskiej ds. kultury i kreatywności, Michel Magnier, podkreślił potrzebę ochrony dziedzictwa jeszcze przed Europejskim Rokiem Dziedzictwa w 2018 roku. Czy możemy być dumni z działań, które wprowadziliśmy przez te osiem lat? Wątpliwe.
czy opłata coś zmieni?
Turystyka postrzegana zaczyna być jako pozbawiona głębi. Z czasem coraz mniejszą wagę przykłada się do dziedzictwa kulturowego, czego efekt widzimy właśnie w postaci takich przemian przestrzeni. Proces ten może pomóc modernizować przestrzeń publiczną, ale może także prowadzić do nadmiernej komercjalizacji i wypierania słabszych podmiotów. Jednym z elementów tego procesu są wspominane już opłaty turystyczne.
Wysokie opłaty za wstęp oraz podatki turystyczne mogą sprawić, że miejscowi nie będą w stanie pozwolić sobie na odwiedzanie atrakcji swojego własnego miasta. To zjawisko przyczynia się do pogłębiania efektu disneylandyzacji, tworząc wyraźny podział między miastem jako miejscem rozrywki dla turystów a miastem jako przestrzenią do życia mieszkańców.
Dochodzi do priorytetyzacji dochodów z turystyki kosztem potrzeb mieszkańców. Gdy miasta zaczynają polegać na dochodach z opłat turystycznych, nieuchronnie zaczynamy mieć wrażenie, że wchodzimy do swoistego zamkniętego parku, przestrzeni wygrodzonej z żywej tkanki miasta, sztucznej i fasadowej. Pojawia się też ryzyko, że wydatki będą kierowane głównie na infrastrukturę turystyczną i promocję, zamiast na rozwiązywanie problemów mieszkańców. To z kolei wzmacnia efekt disneylandyzacji, sprawiając, że miasto przestaje pełnić funkcję przestrzeni do życia, a zaczyna przypominać park rozrywki.
kieliszek wódki z katedrą
Prywatyzacja, komercjalizacja i utowarowienie przestrzeni miast, sprawiło, że można z atrakcyjnej okolicy zrobić wydmuszkę. Najczęściej centrum zostaje oddane turystom, to tu turysta może więcej, głośniej, najczęściej bez konsekwencji. Mieszkaniec może mniej, najlepiej to po prostu się wyprowadzić nieco dalej i liczyć, że fala turystyfikacji nie dojdzie do nowej dzielnicy.
Zjawisko disneylandyzacji nie tylko tworzy obraz miasta atrakcyjnego, ma także tworzyć złudzenie możliwości obcowania z innymi kulturami lub zjawiskami. Przy tym wszystkim zaś istnieje dążenie do usunięcia z pola widzenia zjawisk budzących strach lub zagrożenie. Strategia miejsca bazuje na założeniu, że „przestrzeń [ma być] jednoznacznie podporządkowana potrzebom konsumpcji, oferująca poczucie bezpieczeństwa i kusząca odmiennością”[4].
Ostatnio wybrałam się na nasz krakowski rynek, zobaczyć, co się sprzedaje. W Polsce szczególnym względem cieszy się wódka jako wybitny produkt regionalny. Na każdym stoisku znajdziemy kieliszek z lokalnym skyline’em lub fonetycznie napisanym „na zdrowie”. Kieliszki można kupić najłatwiej. Nieco mniej jest kościołów mariackich i waweli na kubkach (jest też sporo kufli do piwa), bawełnianych torbach (są przecież eko) albo koszulkach. To nic, że produkty te zamówione są z Azji, a z lokalnością mają niewiele wspólnego. Ważne jest, by dać namiastkę tożsamości.
Czy mam tu garść rozwiązań i recept? Mogłabym napisać, że tak, opłaty turystyczne w pewien sposób działają, chociaż przecież wykluczają tych najbiedniejszych. Dodałabym, że trzeba inaczej reklamować i promować miejsca, może zrobić jakieś badanie na wpływ tzw. Insta Spotów* na zadeptywanie miejsca. Zapytałabym włodarzy miasta, dlaczego dalej ważniejsza jest kasa z turystyki niż dobro mieszkańców. Oprószyłabym to kruszonką edukacji, podkreślając, jak ważne jest, by mówić o tym, co wolno, a czego nie w danym miejscu. Byłoby to zakończenie artykułu jak każdego innego. Może więc konkluzję zostawię Wam, wszystkim osobom czytającym, a płynąc w nurcie rozwijającej się psychologii, zapytam — co Wam daje szczęście na wyjeździe? I czy jest to przywieziony ze straganu kieliszek do wódki made in China z nadrukiem katedry?
Magdalena Milert
[1] https://edition.cnn.com/travel/tourist-taxes-do-they-work/index.html
[2] Rzeńca, P. (2015). Tematyzacja przestrzeni jako metoda zarządzania rozwojem lokalnym. In Nowakowska A.,(red.), Nowoczesne metody i narzędzia zarządzania rozwojem lokalnym i regionalnym, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2015;. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
[3] https://dzieje.pl/dziedzictwo-kulturowe/europa-nostra-przestrzega-przed-disneylandyzacja-dziedzictwa-kultury
[4] Wiśniewski, M. (2024). Pustka w sercu miasta dziedzictwa. Perspektywy Kultury, 44(1), 251-276.
* popularne, fotogeniczne miejsce, które przyciąga uwagę użytkowników mediów społecznościowych, szczególnie na Instagramie. Charakteryzuje się estetyką, która sprzyja robieniu zdjęć, często będąc modnym lub wizualnie atrakcyjnym tłem dla fotografii.