Felieton pochodzi z numeru A&B 11|2022
„Nastąpiły nieprzewidziane komplikacje”. „Rzeczywistość doznała nagłej komplikacji”. „To nader złożone zagadnienie”. „Tego nie da się tak prosto wytłumaczyć”. „Mój stan cywilny? To skomplikowane…” „Oh, this is so sophisticated!” Te i podobne zdania przychodzi nam słyszeć coraz częściej z każdej strony. Państwa dziecię popchnęło drugie w piaskownicy? Na bank jest w spektrum Aspergera albo deficyt integracji sensorycznej, niedoczynność mięśni gałek ocznych z zespołem… eeee… Wolanda i Behemota. Czym prędzej należy odwiedzić wianuszek specjalistów, 160 do 250 pln za wizytę.
Nie radzicie sobie w poważnych związkach? Jak nic jesteście ofiarą zaniechań, ignorancji albo złych praktyk psychologicznych waszych rodziców. Mama w latach 70. za bardzo was rozpieszczała, za długo pozwalała ssać smoczek, co na dodatek odbiło się na konfiguracji waszego uzębienia, ojciec za bardzo był kostyczny i nieobecny, wiadomo, karierę robił albo w ogóle próbował dutki przynieść do domu. I do tego pasem po pupie bił, bo myślał, że to lek na fochy i chuligańskie wybryki, a znowu wiadomo, że za szkody popełnione przez dzieci odpowiadają rodzice. Piłka w szybie okna sąsiada. Czerwony tyłek od klapsów. Trauma na całe życie.
Albo macie kłopoty ze skupieniem na pisanych drobnym maczkiem umowach, okólnikach i instrukcjach obsługi. Na pewno wpływ to polskiego systemu edukacji, od podstawówki do studiów wyższych. Noce zakuwania, drżące ręce i zaczerwienione oczy przed kartkówką, sprawdzianem, testem i egzaminem. Kawa, redbul, przysiady i amfa. Dziś bierzecie w obite linijką paluszki draft umowy i oczka wasze jakby nic nie widzą, a mózg nie czyta, nie rozumie i tylko modli się o wakacje. Do tego podejrzane śliskie podniecenie na wspomnienie falującego biustu nauczycielki w obcisłym moherowym sweterku, kiedy wam linijką te razy zadawała. I ten ciemnawy puszek pod nosem. Pot na czole, miękkie nogi.
A tak à propos: w życiu seksualnym wam nie idzie? Partner/partnerka żądz nie zaspokaja? Sami nie zaspokajacie? Dręczą was wyrzuty sumienia, czy to, co wam sprawia przyjemność, mieści się w normie, o której mówiło się otwarcie, a zwłaszcza zgoła nie? Albo w ogóle się nie mówiło. „Jak się dotykacie święty Franciszek płacze!”, upominał katecheta rozognionych gimnazjalistów w „Amarcordzie” Felliniego. Jak w ogóle mieć życie seksualne, ja się pytam, jak człowiek z roboty jak zombie wraca i żując chleb tylko o ucieczce w sen myśli przy kuchennym stole z blatem wykończonym melaminą. Jak tu smakować ciało małżonki, narzeczonej czy kochanki, gdy inflacja, rachunki, ZUS i RODO? Wisłocka nieaktualna i nie starcza, słuchacie na audiobookach wykładów z SWPS-u, kupujecie ukradkiem w kiosku „Charaktery”, może nawet próbujecie pogadać z innymi ludźmi, ale z kim tu gadać, żeby śladu nie było. Z nieznajomymi w Warsie? Kończycie, zapoznając się z merytoryką psychoseksualną na Only Fans. N”est-ce pas?
Panie i panowie, dla nikogo to nie będzie żadnym odkryciem, że się rzeczywistość robi coraz bardziej skomplikowana, a to, co ma służyć życia ułatwieniu, tylko porusza dominem kolejnych akcji, działań i dalszych komplikacji. Człowiek nie starcza, albo, jak to mówi mój sąsiad, „nienastarcza”. Współczesny obywatel musi ciągle wybierać, bo świat dostarcza miliony alternatyw. A ile z nich to fałsz i iluzja. Żeby cokolwiek wybrać, trzeba się doszkolić, popytać, oferty porównać, studia przypadku przestudiować. Jaką szkołę prywatną dziecku wybrać, bo publiczna, cofnie nas do komuny w wersji czarnkowej. A może są i jakieś dobre publiczne, chodzą o nich słuchy, tylko gdzie one? Pracy szukamy, ale przecież tyle zmiennych trzeba przeanalizować: zakres, godziny, pensja, pakiety, udziały, premie, model auta flotowego i oprogramowanie w firmowym laptopie. Do lekarza trzeba by wreszcie, ale najpierw godziny konsultacji u znajomych i rodziny, czy aby nas w koszta nie wrobi, czy do grobu za szybko nie wyśle i czy on w ogóle jest dobry? Mieszkanie kupić czy wynająć? Jak kupić, to gdzie i jak, jaki kredyt, kto da ten kredyt, skąd wkład własny, rynek wtórny czy pierwotny? W umowie kruczki wyłapać i małą czcionką pułapki pod tekstem spisane wyśledzić. Jak kupić to i odebrać, z wiadrem przyjść, wodę lać na płytki tarasowe, czy aby spływa, kulkę po wylewce stalową puścić, czy aby do ściany nie spada. Człowiek otwiera niusy, a tam dopiero komplikacje się wylewają, trójwymiarowe drzewo zależności, ten temu posmarował, tamta spółka tamtej, a tamci podsłuchiwali, a ten zapewnił, że jest patriotą, a tamci to szuje i po sprawie.
Współczesna obywatelka i obywatel muszą mieć więc nie tylko wiedzę, rozległą i głęboką, ale też refleks i elastyczność. Zmysł ping-ponga i giętkość choreografa, co nie tylko wie jak, ale i sam potrafi się odpowiednio wygiąć. Bo coraz mniej mają Polacy czasu na analizę, decyzję, akcję i reakcję. Nie ma nic gorszego niż wyjść ze spotkania z esprit d”escalier albo wrobić się w lata niechcianej zależności. Potem są dodatkowe komplikacje i analizy: rozwody, zerwania umów, koszty umowne i nieprzewidziane.
Na szczęście prosto jest w polityce. Niczego nie trzeba studiować. Niczego strategizować. Wniosków za bardzo wyprowadzać też nie trzeba. Wystarczy wierzyć i pamiętać, jak wyglądają znaki-flagi, nazwy partii, twarze i nazwiska liderów. Jak coś mówią, to bierzmy to za dobrą monetę, po co sobie dodatkowe problemy ściągać na głowę. Kto ma czas na rozkminianie, co facet na mównicy chciał przez to powiedzieć? Domino konsekwencji to nie nasza sprawa, odpowiedzialność zawsze jest po stronie tych drugich. Nawet nie musimy z nikim dyskutować ani argumentować, bo wokół zostali tylko ci, z którymi dzielimy ogólne przekonania, w detale się przy tym nie zagłębiając. A pani na klatce, co ewidentnie jest „nie nasza” półgębkiem powiemy „dzień dobry” wywracając przy tym oczami. Wiadomo, stara idiotka. Jak już się wie, jak się człowiek przyzwyczaił, kto nasz, a kto nie, to najlepiej, żeby było jeszcze prościej, czyli, wiem, trudne słowo, binarnie. My — biali, oni — czarni. Dobro — zło. Prawda — nieprawda. Ładny — nieładny. Patriota — zdrajca. Po co sobie życie komplikować niuansami?
Dlatego w tym strasznym, coraz bardziej pokręconym świecie, będę głosował na tych, co życie upraszczają. Co się nie dają zwieść magii alternatyw, bo wybory to mydlenie oczu. Nie będę marnował życia na analizy porównawcze i długofalowe strategie. Wyjdę z założenia, że jest tylko jedna opcja i że ona działa terapeutycznie. Że mnie wyśle do prostszej przyszłości, gdzie rzeczy dobre to te, które w ogóle są dostępne, a słowa prawdziwe to te, które są wypowiadane, bo nikt nie śmie wypowiadać innych. Będę robił to, co wszyscy i w tym samym czasie, to samo jadł i tak samo się cieszył. Krakowska, pedet, blok spółdzielczy, szyby niebieskie od telewizorów i wigry 3, a nie jakieś google, skąpiec peel, porównywarki i wyszukiwarki. Te wszystkie szkolenia i jakże obce języki obcych, bo co gorsza kolorowych i nie po naszemu ubranych ludów. To będzie proste życie!