Sou Fujimoto
Anna: W którym momencie i dlaczego zdecydowałeś się na zmianę biura? Na początku pracowałeś dla NOIZ Architects, później przeniosłeś się do biura Sou Fujimoto. Taki miałeś cel, czy akurat pojawiła się taka możliwość?
Piotr: Z pracownią Fujimoto prowadziłem już wcześniej rozmowy, bo zależało mi na pracy u nich, jednak zdecydowałem się na pracę u NOIZ Architects, ponieważ bardzo zaintrygowali mnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Cały czas jednak miałem chęć poznać pracownię Fujimoto — i po roku w NOIZ nawiązałem z nimi ponownie kontakt. Po akceptacji mojej kandydatury postanowiłem się do nich przenieść.
Anna: Czy koledzy z pracowni NOIZ pożegnali Cię? Skoro nie było tam kultury codziennego powitania i pożegnania…
Piotr: Chcę tu jeszcze raz zaznaczyć specyfikę NOIZ — ze względu na amerykańskie wykształcenie i staż zawodowy szefa ta pracownia to swoista hybryda japońskości i Zachodu. Mimo wszystko więc praca u nich była znacznie bardziej „otwarta” niż w tradycyjnych japońskich biurach, o czym wiem od znajomych. Mogłem na przykład bezpośrednio rozmawiać z szefem i on był zainteresowany moim zdaniem, argumentacją — jeśli była wystarczająco mocna, był w stanie przychylić się do przedstawionego pomysłu. Natomiast w tradycyjnym japońskim biurze taka możliwość nie istnieje — nie miałbym szans na rozmowę w szefem, mógłbym rozmawiać ze swoim bezpośrednim przełożonym, który poszedłby do osoby wyżej w hierarchii. Zaś na pożegnanie — biuro zrobiło małą imprezę!
Pachinko — japońskie kasyno z automatami
fot.: © Potr Pasierbiński
Anna: Jak wygląda Twoja praca dla Fujimoto? Czy Twoje marzenie, żeby dla niego pracować nie rozbiło się o rzeczywistość?
Piotr: Na pewno mam pewien niedosyt jego obecności w biurze i kontaktu z architektami. Ponieważ ma drugie biuro w Paryżu, a projekty są rozsiane po całym świecie, często go nie ma. Byłem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony atmosferą — to rezultat składu zespołu: ponad połowa osób w tokijskim biurze to obcokrajowcy, a pracuje tu w sumie pięćdziesiąt osób. Jesteśmy podzieleni na pięcioosobowe zespoły, do dużych tematów zespoły się łączą.
Anna: Jaki stosunek do Ciebie i obcokrajowców mają Twoi japońscy koledzy z biura?
Piotr: Na początku był on po prostu neutralny. Kiedy zobaczyli, że pracuję tyle samo co oni, że nie liczę na taryfę ulgową, udało mi się zdobyć ich szacunek i uznanie. Japończycy są przyzwyczajeni, że obcokrajowcy mają inne standardy i stosunek do pracy.
Anna: Wróćmy do Fujimoto. Jaki był najciekawszy projekt, nad którym dla niego pracowałeś? Pracujesz u niego od pięciu miesięcy.
Piotr: Pracowaliśmy nad bardzo interesującym projektem w Singapurze — muzeum poświęconym ojcom założycielom Singapuru. To był mój drugi projekt w tym biurze. Oprócz osoby mistrza są też niezwykle ciekawi ludzie z całego świata. Możliwość nauki od współpracowników jest ogromnym atutem pobytu tutaj, wszyscy są bardzo pomocni, otwarci i wspierający się nawzajem.
Anna: Jak do Twoich — niezwykle już różnorodnych — doświadczeń zawodowych ma się wiedza i podstawy zawodowe nabyte podczas studiów, które oficjalnie skończyłeś bardzo niedawno, bo trzy lata temu? Czy szkoła dała Ci podstawy myślenia o architekturze, czy jednak Twoje sposoby widzenia, tworzenia i myślenia kompletnie się zmieniły? Byłeś przygotowany do realiów pracy architekta?
Piotr: Niestety moje prywatne zdanie o polskim systemie szkolnictwa jest negatywne. Główne zastrzeżenie jest takie, że polska (i nie tylko) szkoła nie uczy myślenia, zbyt duży nacisk kładziony jest na formę, która może być często intuicyjna i przypadkowa, natomiast zbyt mały na cały proces, na dochodzenie do tej formy, ciąg logiczny, na cały proces, który zaowocował takim, a nie innym rozwiązaniem. Ważne jest zrozumienie i argumentacja własnych decyzji — żeby być tego świadomym.
Anna: Która z pracowni Cię tego nauczyła?
Piotr: Stypendium w Tennessee i studia pod kierunkiem Gregory’ego Spawa — to była osoba, która całkowicie zmieniła mój sposób myślenia. Wymagał bardzo dużo — to był ciężki okres na studiach, ale i niezwykle owocny.
Anna: Trudno Ci było porzucić polskie standardy myślenia?
Piotr: Tak, zajęło mi to trochę czasu.
tokijski krajobraz kabli elektrycznych w Shinagawa i Yoyogi
nocny krajobraz Golden Gai w Kabukicho
fot.: © Piotr Pasierbiński
Anna: Jak to wygląda w Twoim aktualnym biurze? Projekty Fujimoto to dyskusja formy z pustką, swoista gra pomiędzy przestrzenią i formą — to bardzo nowatorskie podejście do wielu zagadnień, stąd jego liczne nagrody i zauważalność w środowisku architektonicznym. Musi to być — w związku z tym — specjalna pracownia?
Piotr: Tak, jest on rzeczywiście wyjątkowy — zupełnie nie interesują go standardowe podejścia i pomysły, są one odrzucane z góry. Nie mamy też oczywiście typowych klientów. Fujimoto poszukuje czegoś prowokacyjnego, innowacyjnego.
Anna: Nie masz wrażenia, że czasami to poszukiwanie prowokacji na siłę? Czy jego odpowiedzi architektoniczne są, mimo wszystko, pragmatyczne i funkcjonalne?
Piotr: Myślę, że biuro Fujimoto dziś jest czymś innym niż biuro Fujimoto dziesięć lat temu. Wcześniej było dużo więcej poszukiwań przestrzennych, związanych z relacjami między wnętrzem a zewnętrzem, pomiędzy miastem a przyrodą, dziś trochę większy nacisk kładziony jest na formę.
Anna: Jakie masz plany na przyszłość? Chcesz zostać w Japonii?
Piotr: Chciałbym wrócić do Europy. Praca na tak wysokich obrotach jest jednak bardzo męcząca. Nie mówię po japońsku, nie pozwala mi to doświadczyć miasta i życia tutaj w sposób, w jaki bym chciał, oraz powoduje, że rozwój tutaj ma swoje granice.
Anna: Oczywiście, zupełnie inaczej rozumie się dane miejsce, gdy mówi się językiem, w którym dane miejsce rozmawia. Podchodząc zaś pragmatycznie do zagadnienia — czy jesteś zadowolony ze swoich zarobków, warunków mieszkaniowych?
Piotr: W Tokio mieszkania są malutkie i bardzo drogie. Mieszkam w pokoju, który ma osiem metrów kwadratowych w mieszkaniu współdzielonym z sześcioma innymi lokatorami, przede wszystkim z obcokrajowcami. Zarobki pozwalają się tu utrzymać, zwiedzać, jednak są zdecydowanie zbyt niskie, co wiąże się z tym, że nadgodziny są, jak już wspomniałem, niepłatne.
wszechobecne automaty z napojami rozświetlające Japonię
fot.: © Piotr Pasierbiński
Anna: W tej chwili w środowisku architektonicznym — nareszcie — wywiązała się dyskusja na temat niskich stawek, na temat płacenia i współudziału w autorstwie projektów stażystom. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Czy pracownie w Stanach i Kanadzie oferują podobne warunki jak Twoi obecni pracodawcy?
Piotr: Nie, różnica jest bardzo duża. Na Zachodzie jednak nadgodziny są zawsze płatne. Inne jest również rozumienie praktykanta — w Stanach praktyki są płatne, tu do tej pory była to praca niewynagradzana finansowo. Trochę się to zmienia. Praktykanci nie są jednak wspominani jako współautorzy projektów. Teraz jest tu moment przełomowy — sporo się zmienia, jeśli chodzi o stosunek do praktykantów, po głośnej dyskusji na temat Ishigamiego i jego pawilonu Serpentine w Londynie. To cały czas rezonuje, wpływając na podejście. Japońskie biura coraz bardziej otwierają się również na globalny rynek i szukają klientów za granicą, zaczynają rozumieć, że nie tylko jakość architektury, ale i dobre imię pracowni ma znaczenie. Myślę, że właśnie to jest głównym motorem zmian.
Anna: To bardzo istotne, co mówisz. Mam jeszcze pytanie bardziej osobiste: czy po tych niecałych dwóch latach pobytu w Japonii udało Ci się zawiązać jakieś bliższe znajomości, zadzierzgnąć przyjaźnie w środowisku, czy jednak są to kontakty czysto zawodowe?
Piotr: Nie powiedziałbym, że mam nowych przyjaciół, ale kolegów i bliskich znajomych — tak. Choć nie lubię generalizowania, muszę przyznać, że nawiązywanie przyjaźni z Azjatami wymaga więcej czasu i cierpliwości niż na Zachodzie, jest tu więcej rezerwy, zamknięcia i skrytości na początku — trzeba więcej czasu, żeby się poznać i otworzyć na siebie nawzajem.
Anna: Na koniec — czego można Ci życzyć? Jak wyobrażasz sobie swoją drogę zawodową przez następne, powiedzmy, pięć lat?
Piotr: Przede wszystkim — chciałbym pracować z osobami, które by mnie nieustająco inspirowały, od których bym się uczył. To jest dla mnie najważniejsze. I raczej w Europie, ale jeszcze nie umiem powiedzieć gdzie dokładnie.
Anna: To tego Ci życzę. Bardzo Ci dziękuję za wywiad!
Piotr: Dziękuję.
rozmawiała: Anna Popiel-Moszynska
fot.: © Piotr Pasierbiński