PDA 2024 – materiały i technologie dla Architekta. Korzystaj z darmowej wersji online
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Jaka powinna być roślinność w mieście — wywiad z Joanną Rayss

06 grudnia '21

Jaka powinna być zieleń w mieście? Z czego wynika niechęć do drzew pod oknami i zbiorników retencyjnych. W jakis sposób adaptować miasta do zmian klimatycznych, a także które z tych rozwiązań to realne działania, a które to greenwashing?

O zieleni w miastach, greenwashingu, sadzeniu roślin opowiada architektka krajobrazu Joanna Rayss, założycielka Zieleniarum Rayss Group a także członkini zarządu Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu. 

potrzeby

Wiktor Bochenek: Na ostatnim kongresie Open Eyes Economy Summit powiedziała Pani, że zieleń jest nie przedmiotowa, ale przymiotnikowa. Co to oznacza?

Joanna Rayss: Na ostatnim kongresie użyłam sformułowania, że zieleń nie jest przez ludzi traktowana nawet przedmiotowo, a faktycznie przymiotnikowo. Oznacza to, że traktujemy zieleń w kategoriach barwykoloru — używając wprost sformułowania „tereny zielone”. W takim przypadku nie jest ważna jej funkcjonalność, tylko kolor. Określając cenną, miejską przyrodę przymiotnikiem określającym jedynie kolor, spłycamy faktyczną wartość terenów zieleni. Obawiam się, że doprowadza to do tego, że zieleń jest zawsze na końcu wszelkich inwestycji, niezależnie czy są to inwestycje prywatne, czy publiczne. Od niewielkich projektów po wielkie strategie widać tendencje do traktowania zieleni przymiotnikowo.

Wiktor Bochenek: Czemu i komu ma służyć przyroda w miastach?

Joanna Rayss: Jesteśmy częścią przyrody czy to się komuś podoba czy nie, a skoro nią jesteśmy, to musimy w jakiś sposób współistnieć. Za tym nie stoi argument, że mamy zamienić miasta w lasy i żyć jak człowiek pierwotny. Podstawową funkcją miasta jest spełnianie ludzkich potrzeb. Zieleń jest nam w mieście potrzebna tak samo, jak każda inna miejska infrastruktura. Stąd też trend, by zieleń również nazywać infrastrukturą. Używając języka inżynierskiego i terminu infrastruktura, podkreślamy, że zieleń oferuje nam usługi, które możemy również przeliczyć na walory finansowe. Ponadto ta „Infrastruktura zieleni”, tak jak sieć elektryczna czy kanalizacyjna, potrzebuje połączeń — ponieważ z perspektywy ekologii miasta i funkcjonalności jego ekosystemów jest to warunek konieczny.

Osiedla Beauforta na Pogórzu — realizacja Joanna Rayss 

© Rayss Group


Wiktor Bochenek: Czy jest szansa na pogodzenie ludzkich potrzeb i ekologicznej funkcjonalności przy projektowaniu parków i osiedli?

Joanna Rayss: Nie tylko jest na to szansa — już dzisiaj się to robi. Odwołam się do swoich doświadczeń. Staram się udowadniać, że można to robić, projektując tereny zieleni na osiedlach mieszkaniowych. Powierzchnia biologicznie czynna, często wymagana przez miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, powinna i może faktycznie mieć walor zieleni ekologicznej, tworząc lokalne ekosystemy. Widać to na zaprojektowanym przez naszą pracownię Osiedlu Beauforta w miejscowości Pogórze, nawet w trakcie jesieni i zimą, kiedy to życie przyrodnicze jest w przeważającej mierze „uśpione”. Staraliśmy się stworzyć tam wielogatunkowe tereny zieleni oparte o tzw. Ecosystem Based Designing — projektowanie na podstawie wiedzy o lokalnym środowisku i potencjalnej funkcjonalności ekosystemowej. Podejście takie również pozwala podkreślić unikalność regionalną przestrzeni, dzięki czemu wiemy, gdzie się znajdujemy.

Takie projektowanie przekłada się oczywiście także na inne usługi ekosystemowe, jak samopoczucie i zdrowie mieszkańców, większy potencjał rekreacyjny, ale także, co kluczowe w dzisiejszych czasach, na adaptację do zmian klimatu. Jestem głęboko przekonana, że uwzględnienie właściwej kompensacji hydrologicznej zainwestowania na etapie projektu jest warunkiem właściwej kompensacji przyrodniczej. To, co uszczelniamy i zabudowujemy musi zostać zrównoważone z tworzeniem miejsca na zwiększony uszczelnieniem spływ wody — ale także na maksymalnie naturalne przetrzymywanie jej — czyli retencjonowanie na przedłużające się okresy suszy. Warto jednak w tych działaniach opierać się o sposoby naturalne — zwiększając i przywracając naturalną pojemność retencyjną gleby i tworząc zieleń retencyjną, zamiast kosztownych podziemnych systemów opartych o skomplikowane systemy i wzory. Na wspomnianym już Osiedlu Beauforta widać to właśnie w okresie letnim, szczególnie jeżeli przespacerujemy się w upalny dzień po osiedlach sąsiednich, opartych o klasyczne, podziemne systemy retencyjne i na koniec wejdziemy w przestrzeń wewnątrz kwartałów Osiedla Beauforta… Mało tego, zieleń retencyjna, zagospodarowująca spływ siłami grawitacji pozwala także zaoszczędzić — budowa wielkich zbiorników podziemnych jest kilka razy droższa, a w terenach bezodpływowych właściwie mija się z celem. W sytuacjach bezodpływowych wykorzystując rozproszoną zieleń retencyjną tworzoną in situ zmniejszam także potrzebę tworzenia zbiorników kumulujących przelew nadmiarowy, opartych o pozwolenia wodnoprawne, czasem nawet udaje się z nich zupełnie zrezygnować. Natomiast funkcjonalność i bioróżnorodność naszej zieleni zaskakuję mnie nieustannie! W tym roku na przykład na Beauforta w ściółce rosły smardze — można było je sobie nazbierać do jajecznicy!

rozwiązania zastosowane na osiedlu Beauforta pozwalają na poprawę gospodarki wodnej

© Rayss Group


Wiktor Bochenek: Tutaj pojawia się kwestia farm miejskich.

Joanna Rayss: To prawda. Zieleń „permakulturowa” kojarzona dziś raczej z krajobrazem wiejskim również może mieć zastosowanie w miastach. Ciekawy jest też ruch związany z tzw. Tiny Forest, zapoczątkowany w Japonii, polegający na tworzeniu lasów kieszonkowych. Poznań chwali się stworzeniem takiego na terenie miasta, są głosy o podobnych planach w Krakowie opracowywanych przez Zarząd Zieleni Miejskiej. To nie jest greenwashing pokroju pojedynczego przystanku autobusowego z zieloną matą na dachu. Tworzenie nowych ekosystemów, jakim są wielogatunkowe lasy, nawet w niewielkiej skali jest z pewnością lepszym kierunkiem.

greenwashing

Wiktor Bochenek: Jakie wymieniłaby Pani inne przykłady greenwashingu poza zielonymi przystankami?

Joanna Rayss: Bardzo złe rozumienie ogrodów deszczowych jako skrzyń przy rurach spustowych, które nie mają określonej przewidywanym spływem pojemności retencyjnej. To drogie rozwiązanie jest często stosowane w miastach. Generalnie tworzenie rozwiązań bez powiązania z problemem, który rozwiązują i brakiem jednoznacznego celu realizacyjnego zawsze nie ma większego sensu, oprócz kosztów i ew. korzyści PR-owych. Dla mnie takie „pojemnikowe” rozwiązania, które nie są powiązane z celem retencyjnym to bardzo zły przykład ogrodów deszczowych. Nie ma tu myślenia o prawdziwej kompensacji hydrologicznej.

Pod greenwashing podpięłabym także ewidentnie PR–owe, masowe sadzenie drzew— często bez przemyślenia, w jaki sposób one będą potem podlewane, bez właściwego przygotowania miejsca sadzenia, właściwego doboru materiału roślinnego i prawidłowej techniki sadzenia. Efektem jest często używanie słodkiej wody, wożenie jej beczkowozami w środku lata, potrzeba doprojektowywania sztucznych systemów nawadniania wodą wodociągową albo masowe wysychanie. Każdy włodarz chce mieć zdjęcie z sadzonymi w wielkich ilościach, drzewami w mieście, liczy się ilość a nie jakość. Dodatkowo posadzić duże drzewo wcale nie jest łatwo! To właściwa technika materiały, lokalizacja i pora sadzenia determinują, czy drzewo przetrwa przez najbliższe lata. Może zamiast robić sobie zdjęcia, lepiej zostawić ten temat profesjonalistom i zrobić sobie zdjęcie z nimi?

przykład roślinności zaprojektowanej przez Joannę Rayss

© Rayss Group

Wiktor Bochenek: Jak wygląda kwestia zazieleniania miast jako narzędzia walki z zanieczyszczeniami powietrza?

Joanna Rayss: Podobnie jak z retencją wody. Skalę rozwiązania należy dostosować do skali problemu. Jeżeli mówimy o tym, że nasadzenia są rozwiązaniem problemu zanieczyszczenia powietrza, powinniśmy oszacować realny problem i faktyczny wpływ różnego typu zieleni. Rozwiązania powinny być dostosowane do konkretnej, lokalnej potrzeby, uwzględniając dobór gatunkowy, odporność czy wielkość materiału roślinnego w dniu sadzenia i docelową, etc. Tak jak w każdym innym przypadku nie można raka leczyć plastrami na opryszczkę. Musimy dogłębnie poznać problematykę i możliwe rozwiązania, przeanalizować i dostosować ich adekwatność. Tylko i aż tyle. Kluczowy jest także monitoring skuteczności i modyfikacja rożwiązań do oczekiwanych efektów. Inaczej skazujemy się właśnie na greenwashing.

Wiktor Bochenek: W przypadku forsowania polityki zieleni mówi się o drzewach. Jakie rośliny są niedocenione w przypadku zazieleniania?

Joanna Rayss: Absolutnie krzewy i całe średnie piętro roślinności! Swego czasu była duża promocja pnączy w miastach, to samo należałoby zrobić z krzewami. Bardzo często mówi się o drzewach, nie doceniając krzewów. Brakuje w roślinności miejskiej odpowiedniej równowagi pomiędzy piętrami roślinności. Krzewy to siedlisko i ostoja bioróżnorodności, to także osłona i bufor zarówno dla drzew jak bylin i innych roślin okrywowych.

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE