Miałam okazję ostatnio przejść się jedną z głównych arterii dużego miasta, służącej głównie obsłudze ruchu tranzytowego. Przyglądałam się temu, jak kształtuje się zabudowa w okolicy, co powstaje, a co zostało jeszcze z dawnej tkanki miejskiej. Kolejnego dnia w jednym z serwisów społecznościowych wyskoczył mi post pokazujący, że to, na co patrzyłam dzień wcześniej, ma nazwę. Co więcej, ma też swoje odmiany i zaledwie kawałek dalej od mojej pierwotnej lokalizacji, mogę spotkać właśnie różne odmiany tego zjawiska.
Przechodząc czy przejeżdżając ulicami dawno nieodwiedzanego większego miasta lub odwiedzając dzielnice, w których nie było się przez ostatnie kilka- czy kilkanaście lat, można dojść do wniosku, że wiele się zmieniło. Prawdopodobnie przestrzenie, które kiedyś uznawane były za nieatrakcyjne lub opustoszałe dziś jawią się jako prężnie rozwijające się, lub nawet modne. Miasta są dogęszczane, a wolne działki zabudowywane. Z perspektywy urbanistycznej i środowiskowej to dobrze — rośnie bowiem efektywność terenów. Działania takie mają na celu ograniczenie rozlewania się miasta.
intensyfikacja urbanizacji w dwóch wariantach
Intensyfikacja urbanizacji to proces zwiększania gęstości i różnorodności użytkowania gruntów na obszarach miejskich, zwłaszcza w strategicznych miejscach i przestrzeniach, których charakter ma się zmienić. W prospektach deweloperskich czy na stronach urzędów miast często postrzega się je jako sposób na zmniejszenie uzależnienia od samochodów, emisji gazów cieplarnianych i rozrostu miast, przy jednoczesnej poprawie dostępności, komfortu życia i usług. Intensyfikacja urbanizacji bez połączenia z innymi politykami, jak chociażby mieszkaniową, stwarza jednak również poważne wyzwania. W zakresie zarządzania miastem taki ruch zmienia wiele — jak, chociażby poziom przystępności cenowej, potoki ruchu, poziom zanieczyszczenia czy zmianę charakteru miejsca.
Rozbudowa miasta jest naturalnym procesem. Prawdopodobnie miejsce, w którym obecnie jesteś, sto lat temu wyglądało zupełnie inaczej. Rozbudowa ta może przebiegać jednak na różne sposoby i w różnej skali. Dwa powszechne sposoby intensyfikacji urbanizacji to intensyfikacja wolna (nawarstwiająca się) i intensyfikacja nagła. Stopniowa intensyfikacja odnosi się do rozproszonej ponownej zabudowy małych i wąskich działek, nadbudowy i rozbudowy istniejących budynków, przy minimalnym wpływie na charakter miejski. Nagła intensyfikacja odnosi się zaś do szybkiej i skoncentrowanej zabudowy dużych działek, często objętych planem skupywania kolejnych parceli. Wiąże się to z poważnymi przekształceniami terenu, jego charakteru i mającej znaczący wpływ na strukturę urbanistyczną. Ta intensyfikacja często wiąże się z budową wysokich budynków, w tym wieżowców mieszkalnych i komercyjnych. Budynki te są zazwyczaj projektowane tak, aby pomieścić dużą liczbę osób lub firm na stosunkowo niewielkiej powierzchni.
schemat
© Magdalena Milert
Obydwa sposoby intensyfikacji mają swoje zalety i wady. Stopniowa intensyfikacja może zachować różnorodność i połączenie funkcji i typów budynków, a także wartość historyczną i kulturową obszarów miejskich. Może to jednak być nieekonomiczne, wymagać sporej kreatywności i koordynacji projektu. Procesy te często przyczyniają się także do gentryfikacji obszaru, kreowania ekskluzywności, prestiżowości, a w konsekwencji ekonomicznego wypychania pierwotnych lokatorów.
ulica Mogilska w Krakowie — przykład stopniowej intensyfikacji urbanizacji. Niższe budynki zastępowane są przez wyższe, o większej intensywności
© Magdalena Milert
Nagła intensyfikacja może zapewnić większe zagęszczenie, nagle przywrócić dany obszar do życia, a także stworzyć możliwości dla innowacji i odnowy obszarów miejskich. To także sposób budowania wykorzystujący korzyść skali. Może jednak również bardzo mocno zakłócić istniejącą tkankę miejską i tożsamość a tym samym generować konflikty, czy wręcz protesty ze strony społeczności lokalnych, będących przeciwko tak gwałtownym zmianom sąsiedztwa.
Na poniższych widokach można porównać, jak zmienił się charakter miejsca w wyniku nagłej intensyfikacji.
Aleja Pokoju w Krakowie — przykład gwałtownej intensyfikacji urbanizacji
© Magdalena Milert
Aleja Pokoju w Krakowie – widok z 2014 roku
© Google Maps
intensyfikacja zaplanowana
Główne wytyczne planistyczne zawarte są oczywiście w planach miejscowych i — od niedawna — ogólnych. To gmina decyduje co i w jakim charakterze powstanie na kolejnych działkach. Instytucje mogą chronić konkretne budynki lub obszary, wpisując je do rejestru zabytków, uznając za przestrzenie ważne i znaczące. Dla inwestora liczy się jednak głównie Excel i efektywność gruntu, nic więc dziwnego, że na działkach powstają prawie zawsze obiekty, których wskaźniki oscylują w granicy maksimum. Zarządzanie miastem to działanie na systemie naczyń połączonych. Zwiększanie intensywności zabudowy zawsze powinno mieć nadrzędny cel. Często są to cele rewitalizacyjne, które znamy z takich miejsc jak warszawska Praga czy krakowskie Zabłocie. W kanadyjskim mieście Guelph, o populacji mniej więcej naszego Olsztyna za cel wzięto zaś dostępność mieszkaniową. Miasto to ma na celu zwiększenie gęstości zabudowy do 50 mieszkań na hektar do 2031 roku, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na mieszkania i ograniczyć rozlewanie się miasta na tereny zielone.
dezintensyfikacja
Oczywiście nie oczekuję, że po przeczytaniu tego tekstu nagle zmieni się rzeczywistość i miasta zmagające się na przykład z problemem mieszkaniowym postanowią zwiększać intensywność, budując lokale. Rzecz w tym, że można dość dobrze prześledzić, na co wydawane są pieniądze. W samym 2023 roku samorządy zainwestowały 87 miliardów złotych, z czego 5% przypadło na budownictwo, 3% na transport zbiorowy, 1,8% na ochronę klimatu i powietrza oraz 1,5% na przedszkola. Na same drogi zaś przeznaczono 40%, czyli 35 miliardów złotych. Dosłownie betonuje się tym samym klasyczny układ hierarchii zależności przestrzeni, dojazdu do nich i sposobu ich kształtowania, z naciskiem na rozlewanie, a nie intensyfikowanie.
Decyzje o tym, jak zmieniać przestrzeń (i czy w ogóle) są rzecz jasna złożone. Wybór oczywiście zależy od masy różnych czynników, takich jak dostępność gruntów, popyt i podaż rynkowa, ramy polityczne i regulacyjne, interesy publiczne i prywatne oraz skutki społeczne i środowiskowe. W idealnym świecie intensyfikacja obszarów miejskich powinna jednak równoważyć realne korzyści i koszty oraz integrować planowanie transportu i zagospodarowania przestrzennego w celu stworzenia pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Wymaga to holistycznego podejścia opartego na współpracy, które uwzględniałoby ponadpartyjną długoterminową wizję i krótkoterminowe działania.
Cele strategiczne i wskaźniki wydajności wydają się w naszych gminach zawsze kończyć się tuż przed wyborami, tak, aby przecięcie wstęgi do nowej inwestycji zapadło w pamięć wyborcom. Zazwyczaj także ładniej w gazecie wygląda nagłówek wychwalający „największą inwestycję” czy „rekordowy projekt”, niesubtelne działania, które lepiej wpisują się w działania proklimatyczne. Być może właśnie teraz jest najlepszy czas, by zapytać o strategie działań na następną kadencję.