Niedawno publikowaliśmy artykuł pt. „Nowego dworca w Częstochowie nie chce nikt” poświęcony perypetiom budynku dworca kolejowego w Częstochowie. Doniesienia o możliwej rozbiórce kolejnego postmodernistycznego obiektu zrodziły pytania — dlaczego burzymy tak młodą architekturę? Jaka różnica jest w kosztach związanych z rozebraniem i postawieniem nowego gmachu a modernizacją istniejącego? Czy rzeczywiście nie da się ponownie wykorzystać istniejącej struktury, lokując w niej nowe, miastotwórcze funkcje? Rozmawiamy o tym z Hubertem Wąskiem, prezesem SARP Oddział Częstochowa i Bartłomiejem Sarną, rzecznikiem prasowym PKP.
Zrealizowany w latach 90. gmach autorstwa Ryszarda Frankowicza projektowany był dla innej Częstochowy — jak podkreśla Filip Springer (w artykule dla Gazeta.pl „Częstochowski mutant. Ten dworzec symbolizuje ambicje miasta, które zepchnięto na boczny tor”) — stolicy województwa i jednego z najważniejszych ośrodków przemysłowych w Polsce. Dziś zdaniem wielu obiekt jest po prostu zbyt duży na obecne potrzeby, nie spełnia współczesnych standardów, nie jest wystarczająco funkcjonalny, a przy tym jego utrzymanie wymaga olbrzymich nakładów finansowych.
budynek dworca w Częstochowie
fot.: Neo[EZN] / fotopolska.eu | Wikimedia Commons © CC BY-SA 3.0
W 2019 roku Polskie Koleje Państwowe, Gmina Miasto Częstochowa, PKS Częstochowa i SARP Oddział Częstochowa ogłosiły konkurs na projekt koncepcji architektonicznej obejmującej Dworzec Częstochowa Główna oraz zabudowę i zagospodarowanie terenu w jego otoczeniu.
Komunikacyjne serce naszej Częstochowy. Fragment miasta o ciekawej historii zmian, nie zawsze najszczęśliwszych decyzji, ale nadal wielu szans i możliwości. Podjęta wspólnie decyzja o poszukiwaniu najlepszych rozwiązań w konkursie architektonicznym budzi nadzieję na lepsze jutro — przekonywali wówczas organizatorzy konkursu.
Konkurs obejmował część realizacyjną (projekt Dworca Częstochowa Główna uwzględniający wykorzystanie budynku zabytkowego szaletu, należącego do wcześniej rozebranego dworca Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej) i część studialną (koncepcję zabudowy i zagospodarowania terenu, która pokazałaby możliwości zwiększenia komercyjnego potencjału terenu, na którym zlokalizowana jest zachodnia część dworca PKP i nieruchomości w jego otoczeniu). Zwyciężyła propozycja zgłoszona przez pracownię TOPROJEKT stworzona we współpracy z paryskimi pracowniami AND STUDIO i Studio Antonini.
nagrodzony projekt
© TOPROJEKT, AND STUDIO, Studio Antonini
Dziś mówi się o wyburzeniu istniejącej bryły dworca, czyli części znajdującej się po zachodniej stronie linii kolejowej. Sprzeciwiają się temu aktywiści z Grupy Elanex i proponują wykorzystanie obiektu na inne funkcje, na przykład dom kultury z mediateką i biblioteką, podobnie jak w wielokrotnie nagradzanej stacji w Rumi (proj.: Sikora Wnętrza Architektura). Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.
O dworcu w Częstochowie rozmawiamy z Hubertem Wąskiem, prezesem SARP Oddział Częstochowa i Bartłomiejem Sarną, rzecznikiem prasowym PKP.
Rozmowa z Hubertem Wąskiem,
prezesem SARP Oddział Częstochowa
Ola Kloc: Sięgnijmy do początku — dlaczego konkurs nie dotyczył modernizacji istniejącej bryły?
Hubert Wąsek: PKP postawiło na konkurs, a nie przetarg, tylko i wyłącznie dlatego, że dworzec w Częstochowie jest jednym z wyjątkowych dworców, jeśli chodzi o ważność i wielkość. Kiedyś taki był, było to związane z ruchem pielgrzymkowym, teraz — nie da się ukryć — stracił na znaczeniu. PKP modernizuje dworce w całej Polsce. Nikt nie ma wątpliwości, że dworzec w Częstochowie wymaga modernizacji, brakuje w nim podstawowych rzeczy jak na przykład możliwości dostania się windą na każdy peron, tego, aby z obu jego stron były kasy, infrastruktury potrzebnej, żeby starsze osoby czy osoby z niepełnosprawnością mogły łatwo z niego korzystać. Dworzec, mimo że nie jest wiekowy, jest wręcz praktycznie nowy, niestety nie spełnia obowiązujących standardów — niedawno na przykład był dostosowywany do zmieniających się przepisów przeciwpożarowych. Wymaga więc modernizacji.
Decyzja o konkursie nie była podjęta wyłącznie przez zarząd PKP — były przygotowane studia wykonalności, zorganizowano warsztaty w Urzędzie Miasta, na które PKP zaprosiło mieszkańców, przedstawicieli władz miasta oraz pana Frankowicza, projektanta dworca. Konsultacje-warsztaty odbyły się w listopadzie 2017 roku, a więc sporo przed ogłoszeniem konkursu. Jako SARP złożyliśmy ofertę na organizację konkursu i to z nami PKP zdecydowało się na współpracę. Jedną z pierwszych rzeczy, o które zadbaliśmy, na której bardzo nam zależało, było to, żeby rozszerzyć zakres konkursu. Nie chcieliśmy, aby dotyczył tylko budynku, a większego fragmentu miasta. Jest to bardzo ważna część Częstochowy, dla której nie ma jeszcze obowiązującego MPZP, więc zależało nam na tym, aby konkurs był dwuczęściowy — jedna część, realizacyjna, dotycząca modernizacji dworca, a druga — koncepcyjna, na to, jak powinien funkcjonować budynek i teren wokół niego. Na tym terenie znajduje się między innymi dworzec PKS-u i plac przed dworcem, obszar, który częściowo należy do PKP, a częściowo do miasta. Z drugiej strony znajduje się nowy węzeł przesiadkowy wybudowany przez miasto. Zależało nam więc, aby rozpatrywać konkurs właśnie w takim kontekście, a PKP, co warto podkreślić, zdecydowało się zorganizować go wspólnie z PKS i Urzędem Miasta. Czyli Miasto, PKP i PKS, właściciele gruntów, dużego terenu w centrum miasta, zdecydowali, że razem będą szukać najlepszego rozwiązania dla tego obszaru.
Ola: Konkurs jednak pomijał istniejącą bryłę dworca. Uczestnicy nie mieli dostępów do podkładów dwg istniejącego budynku ani do informacji o jego stanie technicznym.
Hubert Wąsek: Część realizacyjna konkursu dotyczyła części nad peronami, nie samej bryły od strony al. Wolności. Dodatkową trudnością była lokalizacja centrum przesiadkowego, powstało ono nie od strony placu, tramwaju i dworca PKS, ale z drugiej strony, gdzie historycznie znajdowało się wejście główne do dworca. Wynikało to z tego, że w tym miejscu łatwiej było rozwiązać sprawy własnościowe, była możliwość uzyskania dotacji więc wybudowano centrum przesiadkowe. W związku z tym ta przestrzeń została zaszachowana. Organizując konkurs, musieliśmy więc odnieść się do tego, że centrum przesiadkowe jest nie z tej strony, co powinno.
Wracając do pytania, wszystkie materiały, jakie mieliśmy, a zawsze dbamy o to, aby jak najwięcej materiałów przekazać uczestnikom, zostały udostępnione. Nawet część z nich, która nie była co prawda ściśle tajna, ale też nie była ogólnodostępna, została przekazana zakwalifikowanym uczestnikom. Mieli więc pełną informację potrzebną do części realizacyjnej, czyli tej dotyczącej modernizacji dworca. Natomiast ta duża część budynku, która robi największe wrażenie, ta część wejściowa, reprezentacyjna, „wejście do miasta”, dziś jest już przeżytkiem. Są to kubatury, które trzeba ogrzać, które generują konkretne koszty, które od lat stoją puste. Pojawiają się głosy wołające o to, żeby w dworcu powstał dom kultury — tak, wiele dworców w Polsce przekształcono w ten sposób, ale proszę zauważyć jakiej skali są to obiekty i w jakich miejscowościach. I sprawdzić, czy Częstochowa ma dom kultury, czy on działa i czy jest potrzeba tworzenia nowego.
hala główna
fot.: Travelarz | Wikimedia Commons © CC BY-SA 3.0 pl
Ola: Może nie tyle chodzi o tę konkretną funkcję, ale w ogóle o poszukanie nowego pomysłu na ten obiekt, który byłby miastotwórczy.
Hubert Wąsek: Nie wykluczam, że były czasy, kiedy ten dworzec działał faktycznie jako wielofunkcyjne centrum, ale ja sobie tego nie przypominam. Problem jest taki, że przestrzenie generujące przepływy ludzi leżą na uboczu, powoduje to, że nikt tam nie zagląda, nie przechodzi tamtędy. To musiałoby być zaprojektowane tak, żeby wciągać ludzi, zapraszać, żeby przyszli. Stworzyć kawiarnię czy jakąkolwiek inną funkcję, która żyje, bo ma klientów, a ci klienci muszą mieć możliwość zobaczenia, że tam to jest. Problemem jest umiejscowienie przestrzeni komercyjnych na uboczu. Warto zwrócić uwagę na to, co tam działa — rentgen zębów i szkoła baletowa. Dla nich lepiej, że jest tam cisza, spokój, że tam nikt nie zagląda. To jest super miejsce dla młodzieży, dla par zakochanych, bardzo ciekawa przestrzeń. Chętnie bym się dowiedział od kogoś, kto ma doświadczenie, jak taką przestrzeń ożywić, albo wręcz przeciwnie, jakie inne funkcje znaleźć, którym tam będzie dobrze.
Ola: Są przecież narzędzia — konkursy, warsztaty projektowe, mapowanie przestrzeni — które pozwoliłyby sprawdzić, czy i jak można by wykorzystać tę młodą przecież architekturę.
Hubert Wąsek: PKP zajmuje się przewozem podróżnych, modernizacją dworców, a nie komercjalizacją czy zajmowaniem się przestrzeniami dodatkowymi. To, że ten dworzec miał przy okazji możliwość stworzenia funkcji, która gdyby udało się ją skomercjalizować, przynosiłaby dodatkowe dochody, mogło być wartością dodaną, ale się nie udało. PKP organizując konkurs, który wynika z realizowania celów, do których spółka jest powołana, chciało uzyskać dworzec, który będzie sprawnie funkcjonował. Wszyscy w Częstochowie chcemy funkcjonalnego dworca, wbrew temu, co sugerował autor artykułu. I taki mam nadzieję, zostanie zrealizowany w wyniku naszego konkursu. Natomiast istniejący budynek, ten z częścią komercyjną jest tylko problemem. Podejrzewam, że najchętniej PKP by go sprzedało, gdyby znalazł się ktoś, kto ma na niego pomysł.
Ola: W mediach pojawiły się informacje o lokalnych przedsiębiorcach chętnych za zakup budynku.
Hubert Wąsek: Pojawia się w prasie informacja, że zegarmistrz i lokalni przedsiębiorcy, którzy działają w Domu Rzemiosła, chcą kupić dworzec. Cała Częstochowa tym żyła, mnie też ta wiadomość ucieszyła, ale też zmartwiła, bo dlaczego dopiero na tym etapie?! Były warsztaty, były spotkania, były tworzone przez nas możliwości, żeby z takim pomysłem wyjść. Mało tego, cały czas w tym budynku są do wynajęcia mniejsze czy większe powierzchnie, ale chyba nie zainteresował się nimi ani jeden zegarmistrz. Okazało się, że potencjalni kupcy nie skontaktowali się w ogóle z PKP, tylko ogłosili to w prasie. Niedługo później ta sama prasa informowała, że ci sami przedsiębiorcy sprzedają swoje nieruchomości, żeby mieć za co utrzymać Dom Rzemiosła. Trudno za tym nadążyć...
Ola: Może problem polegał na tym, że na odpowiednim etapie informacje o możliwości zakupu dworca albo jego wyburzeniu nie docierały do mieszkańców i potencjalnych inwestorów?
Hubert Wąsek: Dość dużo o tym myślałem, bo chcemy organizować kolejne konkursy i robić to coraz lepiej. Na odpowiednim etapie informujemy i stwarzamy możliwości dyskusji, ale tak, mam do siebie pretensje, że może jeszcze bardziej trzeba było to upublicznić, ogłosić, żeby każdy wiedział. Chociaż mam czarno na białym, że przekazywane były informacje, o tym, że będzie coś robione z dworcem. To nie było tak, że ktoś coś ukrywał. Sam na pewnym spotkaniu, jeszcze długo, zanim konkurs został ogłoszony, pytany o to, czy dworzec będzie burzony, mówiłem, że nie. Bo na tym etapie rozmawialiśmy o tym z PKP i sprawa nie była przesądzona. Zależało nam, aby konkurs zorganizować tak, aby sprawdzić, czy można pozostawić ten budynek. Żeby dać możliwości.
Ola: Skąd więc ta decyzja? Mówimy sporo o re-use, ponownym wykorzystaniu tego, co istnieje, także w architekturze, która w olbrzymim stopniu obciąża nasze środowisko. Jaka jest różnica między kosztami wyburzenia i budowy nowego dworca a dostosowania tego, który już jest?
Hubert Wąsek: Budynek, mimo że jest młodym obiektem, nie spełnia współczesnych standardów i można by go było zmodernizować. Gdyby to się udało, koszty jego utrzymania byłyby mniejsze.
Ola: A koszty środowiskowe?
Hubert Wąsek: To jest powiązane. Tak jak nie mam wątpliwości, że mogę stary budzik czy rower oddać do naprawy i będzie mi on jeszcze służyć, nie będę musiał kupować nowego, tak nie mam pewności czy to działa podobnie w przypadku każdego budynku, jak przedstawia się ten rachunek ekonomiczny i korzyści dla środowiska. Były robione studia wykonalności, tego, co wymaga naprawy, jakie są koszty modernizacji. Zwracam uwagę tym pseudo ruchom miejskim, które używają argumentu, że wyburzenie jest bardzo szkodliwe dla środowiska, że nie przeszkadza im to jednocześnie jeszcze głośniej krzyczeć, żeby wyburzyć budynek z okresu modernizmu, jeszcze starszy, który znajduje się na Starym Rynku, tylko dlatego, że on faktycznie budzi kontrowersje. To jest granie na emocjach — burzymy „Puchatka”, bo jest brzydki, ale dworca nie burzymy, bo to są koszty dla środowiska. Chętnie faktycznie porozmawiałbym o czymś, co da się złapać, o liczbach, o tym, jakie są koszty wyburzenia, a jakie utrzymania, czy faktycznie zrobiliśmy wszystko, żeby to przeprowadzić mądrze, racjonalnie. Ale nie sprowadzajmy tego tematu do emocji, tu burzymy, a tu nie burzymy.
poczekalnia w pasażu nad torami
fot.: Travelarz | Wikimedia Commons © CC BY-SA 3.0 pl
Ola: Dlaczego więc tak wybiórczo chronimy architekturę?
Hubert Wąsek: Architektura to emocje. Dworzec, w jakim stylu on by nie był, jest symbolem wejścia do miasta, jego bramą. Wspomnienia z nim związane to wartości niematerialne. Takich budynków jest w Częstochowie więcej, na przykład cerkiew, symbol ucisku zaborcy, która miała być dwa razy wyburzona, przebudowywana, a dziś służy mieszkańcom jako kościół. A zadecydował przypadek, moment w historii. Ta wybiórcza ochrona budynków związana jest też z naszą pamięcią. Grzechem pierworodnym dworca jest to, że w związku z jego budową, a konkretnie z planowanymi obiektami towarzyszącymi, wyburzono zabytkowy dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, bardzo ciekawy budynek z historią — nie za mały, nie za duży. Dzisiaj byłby idealny.
Ola: Z niego zachował się szalet. On był uwzględniony w konkursie.
Hubert Wąsek: Dlatego mówię, że ważna jest ekonomia. To nie jest tak, że osoby decydujące w PKP interesuje tylko to, żeby dworzec działał, a reszta nie. Ten budyneczek jest właściwie ostatnim, co nam zostało z tej kolei warszawsko-wiedeńskiej (był jeszcze mur, który niedawno został zburzony), nie trzeba dużo, aby go zmodernizować. Pytanie, dlaczego nikt do tej pory tego nie zrobił. Między innymi też dlatego rozszerzaliśmy zakres konkursu, żeby pokazać, że to też jest nieruchomość PKP, że nie będzie dużo większym wydatkiem zadbanie o niego. Mało tego, pani dyrektor nie trzeba było tego specjalnie tłumaczyć, była zainteresowana historią i była bardzo na tak. Przykro trochę, że ci wszyscy obrońcy tego nie doceniają. Wiem, że jest to malutki budynek, ale jest wpisany do rejestru zabytków.
Wiele razy mówiłem: zacznijcie rozmawiać, pokazywać te wartości, bo pisać, że coś jest ikoną postmodernizmu to za mało. Budynek dworca jest ciekawy, to, czy jest on ikoną, raczej powinni ocenić historycy architektury, nie ja. Ale zacznijcie działać, rozmawiać z panią konserwator, jest lista dóbr kultury współczesnej, to jest najważniejsze, żeby w ogóle zacząć budować świadomość, prowadzić działania edukacyjne, żeby ten budynek miał potem tę historię, te wartości niematerialne. Niestety zwykle dzieje się tak, że, jak jest potrzeba, żeby wołać, żeby nie burzyć, to się na szybko dorabia historię, szuka się w archiwach, okazuje się, jaki to jest cenny budynek, że architekt, którego nikt nie pamiętał, nagle jest wybitny, bo to lepiej brzmi jako argument — tak było z częstochowskim Elanexem. Takie działania potrzebne są na co dzień, tylko że jest to ciężka i mało medialna praca.
Ola: Naturalnym jest, że nikt nie przygotowuje się do obrony budynku na lata zanim właściciele w ogóle pomyślą o jego wyburzeniu. Raczej nie myślimy o tym, że budynki, które mijamy każdego dnia, mogą jutro zniknąć.
Hubert Wąsek: Nie dba się o budynki. Dobrze to widać na przykładzie wspomnianego muru Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, czyli konstrukcji z cegły i kamienia wapiennego. Nikt przez lata nie wpadł na to, żeby go zabezpieczyć. Zaniedbany w końcu zaczął zagrażać bezpieczeństwu i grozić zawaleniem.
Ola: Czy to nie jest rolą architektów?
Hubert Wąsek: Bardzo chętnie posłucham kogoś, kto ma coś nowego do powiedzenia, jakiś pomysł na budynek dworca. Architekci faktycznie mieli podczas konkursu przede wszystkim inne zadanie. Pani mówi o tym, że nie było podkładów, nie było informacji, natomiast żeby przedstawić „pomysł na coś” nie potrzeba aż takich danych. Można to zrobić nawet opisowo, co tam mogłoby być, jakie działania podjąć, aby zachować ten obiekt. Mało tego, jedna z osób z Grupy Elanex brała udział w konkursie i miała możliwość pokazania jak zrobić to, o co teraz wołają.
Doceniam i szanuję wszystkie działania. Mimo że jest za późno, że to nie jest ta pora, ale nadzieja umiera ostatnia, więc może ktoś miałby pomysł na działanie, które pozwoliłyby ten obiekt zachować, żeby nie musieć go burzyć. To też nie jest tak, że PKP czeka tylko na to, żeby go wyburzyć, to też są koszty. Gdyby to było takie proste, to już dawno by go wyburzyli.
Ola: Kto miałby dać te pomysły? Czy nie jest to zadaniem SARP-u?
Hubert Wąsek: Myślę, że gdyby PKP (które jeśli chodzi o mapowanie czy zbieranie informacji, to ma najwięcej danych) taką szansę widziało, to dawno sami podjęliby te działania. Na razie dobrego, realnego pomysłu brak. Niestety za dużo szans czy nadziei na to, żeby uratować ten budynek, nie ma. Współpraca z PKP to mówiąc delikatnie głęboka woda, organizacja z nimi konkursu była bardzo dobrą szkołą. Na te możliwości, które mieliśmy, wydaje mi się, że zrobiliśmy jako SARP wszystko, co można było, aby ten budynek zachować. By dać mu szansę. Stowarzyszenie nie jest ruchem miejskim, nie jesteśmy od tego, aby wywierać nacisk u polityków poprzez granie na emocjach. Chociaż wiem, że to są działania, które faktycznie potrafią odnieść skutek.
Rozmowa z Bartłomiejem Sarną, rzecznikiem prasowym PKP na kolejnej stronie