„Ciasne, ale własne” — tak mógł brzmieć nagłówek ogłoszenia, które ostatnio mignęło mi na jednym z portali informacyjnych z zakresu ekonomii i gospodarki. Byłaby to nazwa bardziej adekwatna. Ogłoszeniodawca jednak zdecydował się na określenie 10 metrów kwadratowych mianem „malutkie, ale prześliczne”.
Faktycznie, nasz mózg lubi małe rzeczy i istoty. Stąd pewnie fenomen niezliczonej ilości kont na portalach społecznościowych ze słodkimi kociętami i pieskami czy całych serii notesów, długopisów lub torebek i ubrań w wersji cute. Jednak mieszkanie, przepraszam — lokal użytkowy (w końcu mieszkanie według prawa zaczyna się od 25 metrów kwadratowych) niekoniecznie powinniśmy rozpatrywać w kategorii „prześliczne”.
Wyświetl ten post na Instagramie
Młodzi ludzie mają na rynku mieszkaniowym trudno. Jeśli nie wylosowali na loterii życia spadku albo rodziców, którzy mogą im sfinansować lokum, najprawdopodobniej zakredytują się na trzydzieści lat, dość prawdopodobne, że w sporej odległości od miasta. Tym samym dopłacać będą do odpowiednio dużego metrażu petrodolarami wydawanymi na dojazd. Alternatywnie postarają się o mniejsze M, w którym będzie po prostu ciasno. Pod względem przeludnienia jesteśmy w ogonie Europy. Nie ma się tu jednak co dziwić, jak na współczesne standardy już typowa kawalerka jest lokalem przeludnionym. Według Eurostatu potrzeba osobnego pokoju do snu i do dziennych aktywności[1]. Bloki PRL-u z lat 60 próbowały chociaż łatać niewielki metraż wnęką sypialnianą. Na 10m² wspominanego mikroapartamentu z pewnością wykorzystano każdy metr kwadratowy, jednak potrzeba by lekcji z Hogwartu, a nie politechniki, żeby wydzielić tu strefę nocną.
substandard akceptowany
Mieszkamy substandardowo i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Głosy o tym, że młode pokolenie wymyśla, bo przecież kiedyś to było, a nikt nie narzekał, było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze. Popatrzmy więc może na ceny — w czerwcu za przeciętne wynagrodzenie brutto z sektora przedsiębiorstw można było kupić 0,97 m² w Zielonej Górze i 0,93 m² w Gorzowie Wielkopolskim nieruchomości w budownictwie deweloperskim[2]. To te miasta miały najkorzystniejszy stosunek cen do zarobków. W warszawie, trzymając się tego samego przelicznika, można by nabyć ponad pół metra kwadratowego. W naszej stolicy standardowego, przeciętnego, pracującego singla stać mogłoby być przy tym na hipotekę 23-metrowego lokum, a rodziny 2+1 na zastraszające 43 metry kwadratowe. Oczywiście sytuacja ma się podobnie w innych miastach, mając przy tym na uwadze zróżnicowanie pod kątem atrakcyjności ofert pracy i regionu Polski.
Wiem, że zapewne ktoś będzie bardzo chciał napisać komentarz, że w takim razie trzeba pracować więcej, że za darmo niczego nie ma, że każdy jest kowalem własnego losu. Pewnie zgodziłabym się, gdybyśmy mówili o możliwości zakupu aksamitnej pościeli, najnowszego smartphone”a albo samochodu. Problem w tym, że rozmawiamy o mieszkaniu, czymś bardzo podstawowym. Młodzi ludzie wcale nie chcą mieć pałaców, mieszkań typu penthause. Chcą mieć dostępnych lokali, w których można spać, nie mając wrażenia, że ma się głowę w zlewie, w których można zrobić pranie i je rozwiesić, nie zajmując przy tym 99% powierzchni „apartamentu”, a realizacja jakiegokolwiek hobby innego niż scrollowanie w telefonie jest możliwa.
dane ukryte
Czy to dojście do własności, czy najem (ale ten bezpieczny, nie taki, który kończy się przeprowadzką trzy razy w roku) – obojętne. Po prostu chcemy mieć godne warunki życia. Mieszkanie jest jednym z podstawowych przestrzeni potrzebnych do realizacji swoich własnych potrzeb. „Ciasne, ale własne” wygrywa na rynku, bo tylko na to stać młodych dorosłych. Oczywiście odbija się to na jakości życia. Nie wierzę w slogany mówiące o tym, że taki metraż jest skrojony na potrzeby nowego pokolenia. Nie – jest skrojony na to, na co ich stać. A stać na niewiele. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nawet jeśli sprzedadzą się kolejne dziesiątki, setki czy tysiące podobnych „malutkich, ale prześlicznych” lokali, to nie dość, że wyrośnie nam grupa sfrustrowanych ludzi, to na trwałe zepsujemy sobie wachlarz nieruchomości. Duże mieszkania podzielone na klitki zostaną z nami, ze starzejącym się społeczeństwem, które emigruje pod miasto, szukając lokalu pozwalającego przejść dookoła łóżka.
Podsumowując – chciałabym wieczorem przed mym domem wystawić ekran i wyświetlić film wszystkim tym, którzy projektują i inwestują w mikrokawalerki. Puściłabym im drugi odcinek 6. sezonu „Kuchennych rewolucji”. Dlaczego? Bo to właśnie w nim Magda Gessler mówi „Dlaczego wy trujecie ludzi?!”
Magdalena Milert
[1] https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Glossary:Overcrowding_rate
[2] https://bigdata.rynekpierwotny.pl/newshub/informacje-rynkowe/w-jakich-miastach-jest-najwieksza-szansa-na-wlasne-mieszkanie-raport-dostepnosci-mieszkan-21529/