Nazwa nasuwa się sama: NOWY NIEŁAD. Nowy, czyli zgodnie z logiką marketingu lepszy, doskonalszy, warty, nomen omen, zachodu. Że się nie trzyma kupy? Bzdura. Skoro jesteśmy skazani na chaos, zadbajmy, żeby to był nieład z ludzką twarzą. Pstrokaty, zgodny z lokalnym gustem, ale chociaż wygodny i bezpieczny. Bo dzisiejsza jego wersja to nie tylko pomieszanie form, barw i materiałów, ale też brak logiki i dysfunkcyjność przestrzeni, co — jak policzyli rok temu naukowcy z PAN — kosztuje nas rocznie 90 miliardów złotych. Nie mówiąc już o psychicznym zdrowiu obywateli (rzecz do porządnego zbadania).
Niech zatem za Nowym Nieładem stanie porządny think tank, który architektoniczne gremia powinny zorganizować z udziałem innych branż: od kognitywistów, przez socjologów, ekonomistów, speców od zieleni, komunikacji, jakości powietrza, po różnej maści badaczy i analityków. Oraz, żeby nie wyważać otwartych drzwi: warto współpracować z regionalnymi i ogólnopolskimi inicjatywami, które od lat działają na rzecz lokalnych przestrzeni. A z drugiej strony — nawiązać ścisłe relacje z Nowym Bauhausem, zwłaszcza że (gratulacje!) mamy tam swojego człowieka — Huberta Trammera.
Przed think tankiem huk roboty: żmudnej, detalicznej, nie bardzo na pokaz, czasem nerwowej w obliczu kryzysów lub zmian klimatu. Tego, co w Polsce nastawialiśmy, nie ruszy się przez lata, ale da się ucywilizować. Zszyć to, co jest, szukać połączeń, zaaplikować mnóstwo urbanistycznych i architektonicznych mikrointerwencji, zazielenić, oczyścić, zminimalizować straty. Ale i pisać sensowne ustawy oraz rozporządzenia.
Zatem: wielki projekt, ale nie wielkie budowanie — działanie przynależne raczej kategorii Bigness, o której pisał przed ćwierćwieczem Koolhaas. Kategorii pojemnej i wewnętrznie sprzecznej.
Bigness to punkt, w którym architektura staje się zarazem najbardziej i najmniej architektoniczna: najbardziej ze względu na ogrom obiektu: najmniej z powodu utraty autonomii — dowodził słynny Holender i tłumaczył: pępowiny łączą ją z innymi dziedzinami, których wpływ jest równie decydujący jak samego architekta […] twórcy Bigness są drużyną (to słowo nieobecne w architekturze od czterdziestu lat).
Przed polską drużyną (jeśli powstanie) krew, pot i łzy, ale rezultat jest ich warty. Na pewno chcecie zobaczyć ten pasek w „Wiadomościach”:
NIEMCY ZNÓW NAM ZAZDROSZCZĄ:
POLSKI CHAOS NAJPORZĄDNIEJSZY NA ŚWIECIE