Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Architektura – zawód zawiedzenia zaufania publicznego

13 stycznia '23

Piotr Zbierajewski o uprawnieniach architektonicznych.

Pod koniec września 2022 roku pojawiły się informacje na temat tego, że ustawodawca pracuje nad nowelizacją ustawy o Prawie Budowlanym, która pozwoli inżynierom budownictwa oraz technikom budownictwa na projektowanie obiektów o objętości do 1000 m³. W praktyce oznacza to, że poza olbrzymimi willami, nie tylko architekci będą mogli oficjalnie projektować domy jednorodzinne. Wstrząsnęło to światem architektonicznym w Polsce. Byłoby to największe uwolnienie rynku architektonicznego w historii naszego kraju.

Niedługo potem pojawiła się w internecie „Petycja przeciw nowelizacji Prawa Budowlanego zmierzającego do rozszerzenia ograniczonych uprawnień architektonicznych”. Wielu architektów automatycznie ruszyło do jej podpisywania oraz udostępniania niczym słynne „They took our jobs!” z serialu South Park.

O ile obawy naszego środowiska są uzasadnione, a nawet pewnie słuszne, tak powinni się wszyscy zatrzymać na chwilę i zastanowić, dlaczego w tym miejscu się w ogóle znaleźliśmy. Być może problem jest dużo głębszy i wbrew pozorom ważniejszy niż sama nowelizacja czy też wspomniana petycja. Co ciekawe, to właśnie ten dokument, który tyle osób obecnie stara się podpisać, w samej treści, obrazuje część wspomnianego problemu.

porozmawiajmy o uzasadnieniach

Petycja wspomina na początku o tym, że nasz zawód należy do grupy nielicznych zawodów zaufania publicznego, a więc takiego, który niesie za sobą szczególną odpowiedzialność społeczną. Problem polega na tym, że patrząc realnie na to, jak wygląda obecnie architektura w Polsce oraz sam zawód architekta, można by śmiało stwierdzić, że chyba jednak ciężko pracowaliśmy przez ostatnie dekady, by właśnie zawieść to zaufanie publiczne. Wystarczy spojrzeć na to, jak wygląda obecnie Polska, licząc tylko ostatnie 30 lat wspaniałych koszmarów zdobiących każde miasto i wieś w kraju. Mówimy o uprawnionych architektach, którzy przeszli tę najświętszą, najprawdziwszą i najsłuszniejszą ścieżkę edukacji architektonicznej. Zresztą można i odpuścić sobie lata 90”. Wystarczy spojrzeć na to, ile fatalnej jakości architektury jest budowanej w roku 2022. Bylejakie osiedla, bylejakie układy funkcjonalne, bylejakie domy, bylejakie obiekty użyteczności publicznej. I tak zdarzają się raz na jakiś czas wyjątki od reguły. Tyle że są to właśnie wyjątki, a nie reguła. Pewnie zaraz pojawią się głosy, że „te brzydkie obiekty to właśnie projektowali inżynierowie budownictwa”, „podpisywacze” i inni. Jednakże jak się zaraz okaże, to nie jest w zasadzie żaden argument.

Petycja dalej wspomina o tym, jak to nie powinno się rozszerzać uprawnień na osoby, „które nie posiadają wiedzy, doświadczenia, nie odbyły odpowiedniej praktyki i nie zdały egzaminu weryfikującego wiedzę i kompetencje w dziedzinie architektury”. Tutaj problemy są dwa. Po pierwsze, co oznacza wiedza i doświadczenie, skoro teoretycznie obecnie można zrobić już praktyki budowlane pod koniec studiów, projektowe około roku po ukończeniu studiów, co oznacza, że już rok czy dwa po studiach można dostać uprawnienia? Czy to jest to „doświadczenie i wiedza”? Po drugie, egzamin na uprawnienia architektoniczne w miażdżącej większości jest egzaminem na to, czy ktoś potrafi zapamiętać bardzo długi dokument, który jest w stanie odtworzyć z pamięci na egzaminie, po to, aby już pół roku później nie pamiętać z tego dokumentu nic, i wspomagać się internetem w celu weryfikacji czy ustawodawca po raz czwarty w tym roku nie zmienił parametrów przeciwpożarowych dla danej funkcji obiektu. W naszej branży każdy, kto nie jest dinozaurem wie, jak bardzo te egzaminy to pic na wodę. Pytanie polega na tym, czy taki egzamin w takim razie w ogóle jest potrzebny, ale to temat na inną dyskusję.

Następnie możemy przeczytać powtarzany jak mantrę argument większości oderwanych od rzeczywistości architektów w kraju, jak to w Polsce mamy nadprodukcję tychże. Każdy, kto chociaż raz zajrzał do danych The Architects' Council of Europe (ACE), będzie wiedział, że Polska jest w ogonie Europy, jeśli chodzi o ilość architektów per capita. Powielanie kłamstw nie zmieni danych liczbowych. Kontrargument: „no tak, ale to nie uwzględnia, ilu jest architektów nieuprawnionych!”? No tak, bo w innych krajach na pewno takich osób nie ma i jesteśmy jak zawsze unikalni. Zejdźmy koledzy i koleżanki na ziemię na chwilę. Zresztą prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa, Mariusz Dobrzeniecki sam w argumentacji za zmianami dla Gazety Prawnej, wspomina, że właśnie architektów wciąż jest na tyle mało, że nowelizacja prawa zwiększy dostęp do usług projektowych, który jest w tym momencie za mały, właśnie ze względu na za małą ilość wspomnianych projektantów. À propos — to fascynujące, że przy tak dużym, potencjalnym rynku, architekci wciąż walczą o to, kto zaprojektuje obiekt za bułkę.

Kolejny fragment petycji mówi o tym, jak to „próba poszerzenia uprawnień osobom nieprzygotowanym profesjonalnie do projektowania architektonicznego, doprowadzi do wielu problemów inwestycyjnych i utraty również wielu środków publicznych” i że „nastąpi ponadto niepotrzebna komplikacja już i tak dość skomplikowanych przepisów prawa inwestycyjnego, której dalekosiężne skutki są w dniu dzisiejszym nie do przewidzenia”. Póki co, to „prostota obecnego systemu” doprowadziła do upadku renomy naszego zawodu oraz to, że architektura stała się zawodem negatywnej selekcji. Czy wspomniałem już o tym, jak publiczne zaufanie zostało zawiedzione dzięki ciężkiej pracy tych profesjonalnie przygotowanych do projektowania architektonicznego architektów?

Te wspomniane treści nie są na pewno użyte do celowego zmylenia opinii publicznej. Są one jednak tak często powtarzane w Izbie że po prostu wiele osób bierze je za fakty.

o jakości architektury „architektów”

Zaczyna być już męczące stosowanie tego samego etosu za każdym razem, kiedy jest okazja porozmawiać na temat kondycji naszego zawodu: „zawód zaufania publicznego”, „architektura to interdyscyplinarny zawód”, „architektura łączy inżynierię ze sztuką”, „zawód architekta nacechowany jest szczególną odpowiedzialnością społeczną”. Równocześnie to my sami jesteśmy powodem, dla którego swego czasu odbywało się coroczne przyznawanie antynagrody „Makabryła roku” portalu Bryła.pl. Za patodeweloperką stoją też i ci słuszni architekci, jakby nie patrzeć. Pominąć tu można samą etykę zawodową uprawnionych kolegów i koleżanek (dumpingowe ceny, patologiczny poziom wynagrodzeń w pracowni, niepłatne nadgodziny, wykorzystywanie studentów jako taniej lub darmowej siły roboczej, uczestniczenie w konkursach i przetargach, które te same osoby w Izbie publicznie odradzają, brak netykiety, grożenie odebraniem uprawnień lub ich zamrożeniem w przypadku większej, uzasadnionej krytyki Izby, oraz inne, wewnętrzne problemy i zachowania, których opisanie prawdopodobnie zaowocowałoby dużym zainteresowaniem mediów).

Można spokojnie założyć, że miażdżąca większość architektury projektowanej przez uprawnionych architektów, to fatalnej jakości obiekty, zarówno estetycznie, funkcjonalnie czy technicznie. O gustach się nie dyskutuje, ale umówmy się, architektura naprawdę dobrej jakości stanowi ułamek wszystkich inwestycji. Przyjmijmy tutaj zawyżony 1% wśród tej elity „uprawnionych i jakże wyedukowanych architektów stojących na straży [...]”. Czy możemy zatem założyć, że są szanse, że również i 1% wśród techników i inżynierów budownictwa mógłby, stworzyć architekturę naprawdę dobrej jakości? Załóżmy, że damy architektom jednak te 5%, ale inżynierom budownictwa na przykład 2-3%. A niech to! Dajmy architektom i 10%! Wciąż, jak popatrzymy już na te niskie liczby w obu grupach, to widzimy, że jednak mamy problem merytoryczny całego punktu wyjścia w kontekście rozmów o jakości projektów i tym, czy należałoby dopuścić więcej ludzi do projektowania architektury do 1000m³.

Jeszcze inaczej — >90% osób w Izbach, które stawiają na co dzień koszmary architektoniczne po kraju oraz bronią dostępu do uprawnień architektonicznych, jak i do wykonywania zawodu, opowiada o tym, jak to inżynierowie budownictwa, piekarze, lekarze i inni, którzy mieliby nagle projektować domki itp., sprawią, że pogorszy się jakość przestrzeni publicznej i architektury w Polsce. Absurd i hipokryzja.

But don”t take my word for it! Możnaby być wręcz bezczelnym i powiedzieć, że wystarczy wejść na strony pracowni wszystkich reprezentantów IARP, by się przekonać, że niewielu z nich tworzy obiekty, które spełniają trzy podstawowe zasady Witruwiusza. Mało tego, można zobaczyć, że to tu, to tam część z tych osób przykłada ręce do projektów zaliczanych do „patodeweloperki”.

Czy jest to w takim razie dbanie o „odpowiedzialny zawód zaufania publicznego”, czy też czyste bronienie interesów zgodnie ze status quo oraz ciepełkiem dookoła słów „zawód zaufania publicznego”?

rynek się obroni

Czy pracownie, które ciężko pracowały na swój sukces, dobrze się wyceniają, mają fajnych klientów, mają się czego bać w nowej rzeczywistości, która nam „grozi” po nowym roku? Nie. Klienci, którzy nie mają pieniędzy na dom, usługi projektowe czy zwykłych ambicji, aby mieć dobrej jakości, trwały dom jednorodzinny, o świetnym układzie funkcjonalnym, który w przyszłości będzie można sprzedać za dobre pieniądze, i tak nie skorzystają z usług wspomnianych architektów. To nigdy nie była grupa docelowa tychże.

W Danii, Norwegii czy Szwecji zawód architekta jest otwarty. Czy zawalił im się rynek, a architekci się przekwalifikowują na inne zawody? Nie. W tychże krajach jest całkiem sporo pracowni tak zwanych kreślarzy, którzy przeważnie niczego z żadnym architektem nie ustalają. Stawiają domki to tu, to tam. Czy wspomniana grupa architektów z tego powodu woła o pomstę do nieba? Czy architektura w tych krajach jest fatalna?

Wielu uzna tutaj, że nie ma co porównywać Polski do Skandynawii, ponieważ tam „się edukuje ludzi”. Czy jest to jednak wymówka od tego, że jako architekci w Polsce przy wspomnianych tematach projektowych wyceniamy się za mniej niż wartość 6 krzeseł w jadalni? Czy jest to wymówka od tego, że w miażdżącej większości uprawnieni członkowie IARP projektują bylejaką architekturę? Czy argumentem jest: „bo deweloper kazał?” No moment, no to, kto się podpisuje pod projektem architektonicznym? Architekt czy deweloper?

Niewielu architektów naprawdę każdego dnia walczy o lepszą jakość architektury dla Polski jutra. Pozostali ogrzewają się w ciepełku tych pierwszych teraz próbując przekonać jak to ważne jest, aby to tylko oni mieli dalej dostęp do projektowania, grożąc, że inżynierowie i technicy budownictwa zaraz doprowadzą Polskę do ruiny. Ponownie: hipokryzja.

badania i kondycja zawodu architekta w Polsce

Należałoby rozpocząć jak najszybciej publiczną dyskusję, równie głośną co wspomniana petycja, na temat tego, gdzie ma zmierzać nasz zawód, jak i sama architektura w Polsce. Izba powinna być bardziej otwarta na komentarze z zewnątrz i zacząć faktycznie działać na korzyść zmian w jakości naszego zawodu. A dlaczego nie zastanowić by się, czy właśnie inżynierowie budownictwa nagle nie polepszą sytuacji na rynku architektonicznym?

Dlaczego?

Może to oni byliby w stanie lepiej poprowadzić swój biznes, lepiej się wyceniać i zapewnić lepsze warunki pracy innym, niż my, architekci, którzy sami doprowadziliśmy do tego, że architektura stała się zawodem negatywnej selekcji. Dlaczego mamy tak duże spadki osób chętnych do podjęcia się studiów architektonicznych? Dlaczego obserwujemy najniższy wzrost płac w architekturze w porównaniu do pozostałych branż, a w wielu miejscach nawet widzimy trend ujemny? Dlaczego niby tak wywyższamy cechy naszego zawodu, podczas gdy doprowadzamy Polskę do architektonicznej ruiny? Dlaczego w Polsce nie mówi się o tym, że architekci powinni być wyspecjalizowani tak jak na Zachodzie? Dlaczego nie mówimy, że w wielu krajach, które IARP podaje za wybitne przykłady do naśladowania w dziedzinie architektury (w tym zawodu) uprawnienia są albo prostsze do zrobienia, albo ich nie ma, albo wręcz ten zawód jest zawodem otwartym?

Dlaczego to właśnie o tym nie porozmawiamy zawczasu, zamiast na ostatnią chwilę reagować chaotycznie?

Izba dosyć często powtarza, że to nie chodzi tylko o osoby z uprawnieniami, bo tych Izba ma policzonych, lecz osoby bez uprawnień, które mają zaniżać statystyki ilości architektów per capita (Polska nie jest jedynym krajem w Europie, który ma taką sytuację — spotkać się z tym można wszędzie tam, gdzie zawód architekta jest zamknięty). Tylko pytanie, dlaczego nie wprowadzono mechanizmów (a jest ich wiele) do śledzenie dosyć przybliżonej liczby takich osób? Dlaczego nie robi się szeroko zakrojonych badań rynkowych? Dlaczego do dzisiaj nie mamy związku zawodowego architektów polskich? To ostatnie pytanie jest o tyle ciekawe, że na Zachodzie większość lokalnych unii architektów to albo zawiązki zawodowe, albo samorządy zawodowe wraz ze związkami zawodowymi.

Należy więc zwolnić nieco i zastanowić się, gdzie zawód architekta oraz architektura w Polsce się znajdują. Zrobić szeroko zakrojone rozeznanie. Poprosić wydziały architektury, SARP, IARP, architektów uprawnionych, nieuprawnionych, studentów architektury, krytyków architektury, podmioty zagraniczne jak, chociażby ACE o mapping całej naszej branży w Polsce. W końcu pytanie brzmi czego jeszcze nie wiemy o nas samych, co może być kluczowe w kontekście sytuacji naszego zawodu w roku 2023. Bez corocznych raportów na temat kondycji zawodu architekta w Polsce poruszamy się tak naprawdę, jak przez mgłę. 

krytyka jako narzędzie

Dosyć często wspomniane pytania na temat przyszłości naszego zawodu i kierunku, w jakim on zmierza zarówno,, spotkać się można ze stwierdzeniem, że nie powinno się krytykować Izby. Że powinniśmy w naszym środowisku budować mosty, że gramy wszyscy do jednej bramki, nawet jeżeli się z sobą nie zgadzamy. Tyle że to absolutnie nic nie znaczy. Ta krytyka kondycji naszego zawodu nie wynika z czystego hejtu, jak to niektórzy w Izbie twierdzą, lecz ze względu na troskę oraz zupełnie poważne wzięcie sytuacji pod uwagę. Architekci w Polsce sami ciężko zapracowali na to, że architektura staje się zawodem negatywnej selekcji. Dlatego ostatnio coraz więcej młodych mówi wprost: „dość!”. Status quo nie działa.

Prawdopodobne jest, że ustawodawca i tak przepchnie zmianę o Prawie Budowlanym i że nie da się już tego zatrzymać. Zgodnie z nowelizacją ustawy architekci mogą odpowiadać od przyszłego roku za mniejszość projektów o kubaturze do 1000m³. Jeżeli tak się faktycznie stanie, to pytanie, jak IARP zamierza się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. Pytanie brzmi, ile innych wyzwań prawnych, ale i społecznych czeka przed architektami w Polsce do roku 2030? Jaka jest strategia na lata 2030-2040?

Z punktu widzenia etyki zawodu, to są pytania, które winniśmy obecnie zadawać. Na dalszym planie zaś powinna mieć miejsce dyskusja na temat tego, czy należy część zawodu otworzyć, czy nie.

Skąd opinia publiczna, a nawet sami architekci mają szczerze, bezstronnie wiedzieć, czy aby na pewno nadchodząca ustawa jest taka zła? 

spójrzmy w lustro

I tu trafiamy do meritum. Należałoby sprecyzować czy etycznie, jako polscy architekci, sprostaliśmy zaufaniu publicznemu, czy jednak je zawiedliśmy. Czy mamy moralne prawo opowiadać jak to z góry inżynierowie budownictwa zafundują Polakom złą architekturę?

Gdy spojrzymy za nasze okna, spojrzymy na wspomniane wyczyny projektowe wielu uprawnionych kolegów i koleżanek z Izby, to raczej obraz ten nie nasuwa zbyt optymistycznej odpowiedzi.

To zrozumiałe, że członkowie naszej społeczności mają obawy związane z procedowaną ustawą, ale ważne jest, abyśmy zrobili krok wstecz i rozważyli pierwotną przyczynę tych problemów. Wynika bowiem z powyższego, że geneza tego, gdzie dzisiaj jesteśmy leży właśnie w naszym zawodzie i jego kondycji.

Piotr Zbierajewski

Piotr Zbierajewski — architekt pracujący na co dzień w Danii. Wyspecjalizowany w projektowaniu architektury zrównoważonej oraz architektury opartej na optymalizacji efektywności. Specjalista w COWI, duńskiej, międzynarodowej grupie konsultingowej, specjalizującej się w inżynierii i zrównoważonym rozwoju.

Doświadczenie zdobywał między innymi w Grupie Projektowej Centrala, Konior Studio, Powerhouse Company, Arkitema Architects (dzisiaj część COWI Group) czy C.F. Møller Architects. Absolwent Wydziału Architektury i Designu na Aalborg University w Danii oraz Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. (Linkedin: Piotr Zbierajewski).

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE