Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Poezją w bazgroła! W taki sposób walczą o lepszą przestrzeń

07 listopada '23

Poezja chuligańska na murach jest nieodzownym, choć negatywnym elementem krajobrazu przestrzennego polskich miast. Od wulgarnych agitacji na rzecz ulubionego klubu piłkarskiego, wyznań miłości i zdrad okraszonych paskudną polszczyzną, po zwyczajne „tagowanie”, które nie wiele wnosi. Co z tym wszystkim robić?

Dla niektórych napisy na murach tworzą nieodłączny element miasta. „Bazgroły” tak mocno wryły się w charakter Nowego Jorku, że obok żółtej taksówki wyjętej z obrazu filmowego Martina Scorsesego i statuy wolności tworzą wizerunek amerykańskiej metropolii. Dla większości z nas jest to jednak obraz smutny i deprecjonujący przestrzeń, prowadzący bardzo często do nauki wulgaryzmów przez najmłodszych, czego doświadczył Michał Rusinek, gdy jego dziecko zapytało, co oznacza napis „J***ć Cracovie”.

Znamy szereg działań do walki z bazgrołami. Od działań prewencyjnych z użyciem kamer i patroli, po tworzenie tak zwanych legali, czyli miejsc, gdzie graffiti może powstawać legalnie. To jednak nie powstrzymuję młodych poetów przed kolejnymi wyskokami tworzącymi niewielkiej wartości treści. Próżno pośród nich szukać nowych Banksych.

Rozwiązanie problemu może być zupełnie inne. W ramach akcji „Kobiety na ulicę. Daj słowo miastu” Dorota Omylska postanowiła pozbyć się kilku bazgrołów z przestrzeni Tarnowa. W wybranym miejscu na zamalowanym bazgrolę, umieszcza wzór graficzny oraz wiersz, który przesłali jej mieszkanki i mieszkańcy miasta.

celem projektu było usunięcie bazgrołó na rzecz poezji i grafiki

celem projektu było usunięcie bazgrołów na rzecz poezji i grafiki

© Dorota Omylska

O powstaniu idei walki z bazgrołami, wykonaniu i reakcji ludzi rozmawiamy z inicjatorką akcji, Dorotą Omylską.

 

Wiktor Bochenek: Jak narodził się pomysł na walkę z „bazgrołami” za pomocą murali?

Dorota Omylska: To było w czasie pandemii, spacerowałam wtedy z psem na dosyć ograniczonym obszarze. Cały czas natykałam się na jeden, konkretny napis na murze, bardzo wulgarny, na który wszyscy patrzyli wracając z pracy, czy kościoła. Zastanawiałam się, czy innych on raził tak samo, jak mnie. 

Na początku pomyślałam, że może warto byłoby go zamalować sprayem, a potem stwierdziłam, że lepszym pomysłem będzie zamienienie słowa na słowo. Żeby słowa nadal widniały na murze, ale z innym przekazem. 

 

Wiktor: Esencją projektu „Kobiety na ulicę. Daj słowo miastu” jest nie tylko zakrywanie bazgrołów wątpliwej wartości estetycznej, ale również prezentacja poezji. Wierszy jest więcej niż pomysłów na murale?

Dorota: Oczywiście, że samych wierszy jest dużo więcej niż murali, które mam namalować. Maluję w ramach stypendium artystycznego miasta i zaplanowałam namalowanie dziesięciu, więc selekcja tekstów była niezbędna. Wybieram wiersze, które rezonują z moją wrażliwością i odpowiadają na temat projektu stypendialnego, czyli albo są napisane przez kobiety, albo mówią o kobietach i o kobiecej wrażliwości. Wybieram krótkie formy, bo każdą literę w szablonie tekstu wycinam ręcznie. I najczęściej są to teksty nierymowane. Zależy mi na skondensowanym, symbolicznym przekazie, w którym jest więcej treści niż słów. Czytając je, możemy odkrywać kolejne sensy, znajdować odbicie własnych doświadczeń i emocji.

Murali będzie tylko dziesięć, ale pozostałe wiersze autorki i autorzy mogą umieszczać na grupie założonej specjalnie do projektu. Dzielą się tam też lokalizacjami zabazgranych miejsc – dopiero tych jest ogrom!


Wiktor:
  W Twoim projekcie istotne jest też działanie wspólne — jak zmawiacie się na malowanie? 

Dorota: To wspólne działanie, o którym mówisz, wynikło ze struktury projektu. Wymyśliłam coś, co w pojedynkę bardzo trudno byłoby ogarnąć… Poza tym pomysł bardzo się spodobał i z radością przyjmowałam spontaniczne oferty pomocy od moich przyjaciółek, znajomych, znajomych moich dzieci, rodziny. Jesteśmy razem w tym tworzeniu. To naprawdę cudowne, że malują ze mną kobiety i młodzi ludzie — którzy nigdy wcześniej tego nie robili.

docelowo w dziesięciu miejscach znikną wulgaryzmy na rzecz wierszy

docelowo w dziesięciu miejscach znikną wulgaryzmy na rzecz wierszy

© Dorota Omylska

Wiktor: Czy każdy może dołączyć do tej akcji? 

Dorota: Każdy może dołączyć, jednak świadomie ograniczam liczbę pomocników. Lepiej malować mniejszą grupą – wtedy każdy dostaje zadanie, któremu podoła. A ja rozdzielam pracę jak brygadzistka :). 


Wiktor: 
Jak reagują przechodnie, gdy zaczynacie malować kolejne murale? 

Dorota: Malujemy w wybranych miejscach i najczęściej spotykamy tamtejszych mieszkańców. Zazwyczaj podoba im się to, co robimy. Cieszą się, że w końcu będzie ładnie. Słyszymy, że „wreszcie zniknie to, co szpeciło przez wiele lat to miejsce”.

Było też kilka negatywnych reakcji. Czasami ludziom nie pasuje to, że po prostu tam jesteśmy i coś robimy. Nie ma znaczenia, że malujemy legalnie, zmieniamy estetykę wspólnej przestrzeni. Pewna młoda kobieta uporczywie przeganiała nas spod swojego bloku. Nie chciała słuchać wyjaśnień, że pójdziemy sobie zaraz po przeniesieniu wiersza na ścianę. Gdy malowałam przy dwupasmówce, obserwował nas bacznie jakiś mężczyzna, a na drugi dzień przyjechała policja, żeby sprawdzić, czy mamy zezwolenie na malowanie. Moje dzieci zostały po raz pierwszy w życiu wylegitymowane! Była też starsza pani, która straszyła mnie policją. Kilka razy podczas mojej pracy wychodziła na balkon i głośno utyskiwała. Niestety, gdy niedługo później ktoś niszczył wiersz gotowego muralu, nie była taka czujna…

Mam wrażenie, że ludziom nie tyle nie podoba się nasze działanie, tylko to, że wchodzimy na tzw. ich teren. To przestrzeń publiczna, ogólnodostępna i sami mogliby zadbać o to, by było estetycznie. Nie robią nic, a potem zachowują się tak, jakby wulgaryzmy i kibicowskie hasła były ok, a wiersze już nie.

Wiktor: Czy to podejście się zmienia z każdym następnym muralem?

Dorota: Nastawienie do działań w przestrzeni miasta odzwierciedla nieco indywidualne podejście do życia. Coraz więcej ludzi ma świadomość, że wygląd otoczenia wpływa na nasze zachowanie i komunikację międzyludzką. Zawsze będzie też grupa ludzi, dla której otoczenie jest „niewidzialne” i „niczyje”. Przechodzą obok rzuconego śmiecia i go nie podnoszą, bo nie oni go rzucili. Nie przeszkadzają im wulgaryzmy i wyzwiska na ścianach.

Myślę, że na lepsze zmienia się postrzeganie działań ulicznych, bo murale stały się popularne. Widać to w Tarnowie, który otworzył się nieco na murale wykraczające poza tematykę historyczną. W większych miastach murale bywają uznawane za szkodliwe ze względu na pewien rodzaj nieuporządkowania i zróżnicowany poziom artystyczny. Dobrze, że miasta powołują zespoły ds. murali, ale nie demonizowałabym tego procesu. Trudniejszym tematem jest betonoza i zalew reklam w miastach. Cenię wszelkie działania streetartowe — od murali profesjonalnych, po działania ze społecznościami lokalnymi i indywidualne wlepki. Bo to ślady twórczości mieszkańców miasta.

ten nośnik został wybrany świadomie - nietrwały, a z drugiej działający jak wall w social mediach, codziennie widziany przez dziesiątki ludzi.

ten nośnik został wybrany świadomie — nietrwały, a z drugiej działający jak wall w social mediach, codziennie widziany przez dziesiątki ludzi.

© Dorota Omylska

Wiktor: Mam też pytanie techniczne — „Daj słowo miastu” to odpowiedź na bazgroły. Czy jesteś przygotowana, gdy twórca bazgrołów postanowi popełnić kolejny raz swoje dzieło na nowym muralu? 

Dorota: Nie jestem na to przygotowana. Nie mam wpływu na to, co zrobią ludzie bazgrzący po ścianach. Liczę na to, że przejdą z bazgrołami gdzie indziej, być może doceniając wkład pracy. O ile byłoby możliwe ponowne pomalowanie zniszczonej ściany, o tyle ponowne namalowanie wiersza byłoby trudne. Papierowy szablon po jednym użyciu nadaje się do kosza.

Jednak świadomie wybrałam ten nośnik. Z jednej strony nietrwały, a z drugiej działający jak wall w social mediach, codziennie widziany przez dziesiątki ludzi. Malowidło zmienia się z czasem, kolory płowieją, pojawiają się zacieki i plamki. Inaczej ogląda się je w słoneczny dzień a inaczej w pochmurny. Widziany po raz pierwszy zatrzymuje nas na chwilę, by po jakimś czasie wtopić się w otoczenie. Jednak tam jest. Wierzę, że wiersze namalowanie na ścianie zostają w nas i zmieniają na lepsze.


Wiktor:
Dziękuje za rozmowę.

opracował Wiktor Bochenek

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE