Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize
Konkurs „Najlepszy Dyplom ARCHITEKTURA”

Wszystko co musicie wiedzieć o łąkach kwietnych — rozmowa z Joanną Rayss

27 czerwca '22

Wiktor: Tylko czy podczas koszenia nie dochodzi do uwolnienia tego ekwiwalentu dwutlenku węgla?

Joanna: O ile nie kosimy kosą spalinową, a siana nie spalimy to nie. Jeśli siano damy zwierzętom do zjedzenia to wbudują węgiel w swoje tkanki, a resztę wydalą. Jak przekształcimy je w kompost lub użyjemy do ściółkowania, to problemu nie mamy tym bardziej, bo wprowadzimy go bezpośrednio w magazyn glebowy.

Wiktor: Muszę przyznać, że nigdy nie myślałem o łąkach kwietnych w tym kontekście.

Joanna: Sama od jakiegoś czasu zaczęłam analizować cykl węglowy, próbując zrozumieć ten proces. Rośliny są przede wszystkim przekaźnikiem węgla do magazynu glebowego w formie próchnicy, której zawartość mierzymy przecież ilością węgla w glebie. Z drugiej strony pozbawione próchnicy i pokrywy roślinnej gleby, szczególnie te rolnicze to właśnie obszary, narażone na erozję wietrzną i dodatkową emisję węgla. Burze pyłowe, które widzieliśmy tej wiosny, są tego bolesnym przykładem.

Wiktor Trudno nie zapytać również o dwa koronne argumenty zwolenników ostrego cięcia.

Joanna: Od razu powiem jakie — Kleszcze?

Wiktor: Tak, pierwszy Pani zgadła a drugi?

Joanna: Pewnie alergicy.

Wiktor: Doskonale, o to chciałem zapytać.

Joanna: W przypadku alergików dostępne są coraz liczniejsze wyniki badań koncentrujące się na przyczynach i skutkach alergii w kontekście zieleni miejskiej i skutków zmian klimatycznych. Mam wrażenie, że powszechne przekonanie, o łące jako źródle poważnego dyskomfortu alergików to kwestia mylenia przyczyn i skutków.

Według badań alergie na pyłki roślin nie są przyczyną chorób, tylko skutkiem zanieczyszczenia powietrza i jego przesuszenia co prowadzi do alergii, astmy, ale także innych chorób tzw. cywilizacyjnych, jak problemy z krążeniem, choroby serca, a nawet otyłość. Faktycznie obecność wielogatunkowej i wielopiętrowej zieleni, w tym łąk kwietnych, zmniejsza efekt miejskiej wyspy ciepła, łagodząc dobową amplitudę temperatur, a także nawilża powietrze, wiążąc unoszące się w powietrzu alergeny, pyły i inne zanieczyszczenia! Dlatego faktycznie to brak zieleni w miastach i przesuszone w związku z tym powietrze jest bezpośrednim powodem narastania efektów alergii w miastach, a nie rośliny i łąki ich przyczyną[1].

przykład zieleni projektowanej przez Rayss Group

przykład zieleni projektowanej przez Rayss Group

© Rayss Group

Tak naprawdę docelowo powinniśmy walczyć o większy udział zieleni w miastach, żeby wspomóc alergików.

Dodatkowo, jeśli często kosimy trawnik, to narażamy alergików na jeszcze większą uciążliwość, bo te trawy i inne rośliny zbiorowisk łąkowych koszone wielokrotnie próbują nieustannie zamknąć swój cykl życiowy. W ten sposób zakwitają wielokrotnie, produkując pyłki, nierzadko i kilka razy do roku na skutek nieustannego koszenia. Jeśli pozwolimy im zakwitnąć raz, dyskomfort jest raz w krótszym okresie.

Warto też pamiętać o konieczności odczulania. Przecież niektórzy z nas mają np. alergię na sierść kotów, a nie słyszałam jeszcze postulatów, żebyśmy z tego powodu rozpatrywali wyeliminowanie kotów z miasta. Nie mówiąc o alergii na kurz, bo to przecież niemożliwe…

Wiktor: Dobrze, a co z kleszczami?

Joanna: To kolejny mit, że te kleszcze tylko czekają na nas akurat w kwietnej łące, czy lesie. Liczne badania i te bardziej naukowe i te popularyzatorskie (polecam gorąco fantastyczną i profesjonalną stronę: Pogromców Szkodników (zobacz tutaj)). Kleszcze dostosowują się do funkcjonowania swoich ofiar i dziś częściej spotkamy je na placach zabaw czy w krótko ściętych trawnikach niż na mitycznej leszczynie, czy wysokiej łące kwietnej. Generalnie ciężko je spotkać na wysokości ponad 150 centymetrów, ze względu na ich budowę i sposób „polowania”. Dodatkowo, w łące kwietniej dzięki temu, że nie tępimy innych stworzeń, strasząc i zabijając podczas koszenia, sprzyjamy bioróżnorodności. Dzięki temu są tam również stworzenia, które naturalnie z kleszczami konkurują albo je zjadają. Ponadto pamiętajmy, że łąki kwietne to nie przestrzenie, przez które swobodnie przechodzimy…powinny być lokalizowane w miejscach, gdzie służą raczej do oglądania niż przedzierania się przez nie…

problem kleszczy w stosunku do łąk kwietnych jest wyolbrzymiony

problem kleszczy w stosunku do łąk kwietnych jest wyolbrzymiony

© Pexels

Wiktor: Czy widzi Pani jako praktyk zmianę podejścia społeczeństwa do koszenia? Czy w ciągu ostatnich lat zmieniliśmy podejście? Które miasta zmieniają swoją politykę względem koszenia?

Joanna: Według moich obserwacji faktycznie zmienia się intensywność koszenia terenów publicznych, co jest wynikiem edukacji i popularyzacji dobrych wzorców. To jest praktyka, do której nie trzeba specjalnie namawiać Zarządów Zieleni, bo dla nich jest to po prostu oszczędność.

Nie widać tej tendencji jednak niestety w ogrodach prywatnych. W tych przestrzeniach nadal panuje kult „idealnego—zielonego” i wykoszonego na max.1 centymetr monokulturowego trawnika. I sam fakt, że używamy w tym zestawieniu słowa „ideał” jest najgorszy… to dowód archaicznego, modernistycznego wzorca estetycznego, w którym żyje nasze społeczeństwo.

Dodatkowo myślę, że winą należy obarczyć także całą branżę ogrodniczą żyjącą z tego koszenia, podlewania, nawożenia i „odchwaszczania” trawników, z modą na „inteligentne bezobsługowe roboty koszące” na czele. To po prostu efekt komercjalizacji takich rozwiązań — za którymi idzie sprzedaż odpowiednich rozwiązań technicznych. I muszę uderzyć się tu w pierś jako reprezentantka zielonej branży. Niestety wiele moich koleżanek i kolegów – projektantów promuje te nieekologiczne praktyki. Jestem przekonana, że największym problemem jest brak odpowiedniego lobbowania za łąkami, ponieważ na nich trudno zarobić. Dlatego cieszą takie rozmowy jak ta dziś, bo to faktyczna promocja ekologicznych praktyk.

Wiktor: Przy okazji chciałbym porozmawiać o zielonych nieużytkach w mieście. To często określenie na tereny zaniedbane i zarośnięte? Coraz częściej pojawia się koncepcja, by część tych terenów nie tylko nie zabudowywać, a nawet nie porządkować? Takie miejskie dżungle powinny z nami zostać?

Joanna: Absolutnie tak. Krokiem do tego jest kwestia nazewnictwa — za nazwą stoi również ocena i wartościowanie. Sam fakt, że coś nazywamy nieużytkiem, ma pejoratywny charakter. Jeśli coś jest zielenią urządzoną, to od razu mamy o tym lepsze zdanie, bo ktoś o to zadbał, a od urzędów i jednostek opłacanych z naszych podatków oczekujemy działania. „Nieużytki” natomiast są „zaniedbane”. Na tym właśnie polega problem z akceptacją zieleni spontanicznej na terenach miast. Kierunek nazywania tych przestrzeni czwartą czy piątą przyrodą, parkiem sukcesyjnym, parkiem naturalnym, etc. to jest przede wszystkim sposób na zmianę tych pejoratywnych określeń.

Podobnie jest z chwastami, nawet jeśli to jest roślinność rodzima, nadaje się jej taki pejoratywny charakter przez samą nazwę. A przecież ta zieleń spontaniczna świadczy również, a czasami nawet przede wszystkim i mimo wszystko, usługi ekosystemowe i robi to za darmo!

Wiktor: Dziękuje za rozmowę!

rozmawiał Wiktor Bochenek

[1] Podsumowanie badań dostępne między innymi w publikacjach: EASAC, PAN, (2019). https://instytucja.pan.pl/index.php/aktualnosci-wspolpraca-miedzy- narodowa/5241-zdrowie-europejczykow-zalezy-od-dzialan-podejmowanych-na- rzecz-klimatu; Sellers S., Ebi K.L., (2018). Climate change and health under the shared socioeconomic pathway framework. International Journal of Environmental Research and Public Health. 15, 3.; Probl Hig Epidemiol 2009, 90(3): 316-321; Koenig J. Q., Covert D. S., 1989, Effects of Inhalation of Acidic Compounds on Pulmonary; Function in Allergic Adolescent Subjects. Environmental Health Perspectives, 79: 109-113. ].

Głos został już oddany

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE