W ciągu ostatnich tygodni w Krakowie otwarto dwa ważne z perspektywy miasta łączniki transportowe. Tramwaj na Górkę Narodową i przystanek kolejowy Kraków Grzegórzki. Co zmienią na mapie miasta?
przywrócić do krwioobiegu
Górka Narodowa od wielu lat nie należy do przestrzeni, z których Kraków mógł być najbardziej dumny — w szczególności w kontekście planowania przestrzennego, o czym mówił Janusz Sepioł na spotkaniu organizowanym przez A&B. Jednym z wyzwań, które stanowiło największy problem dla mieszkańców tej części miasta, było wykluczenie transportowe. Brak odpowiedniego połączenia z centrum miasta powodował przez kilkanaście lat problemy mieszkańców, dla których korzystanie z infrastruktury poza ich okolicą było niemalże niemożliwe. Dzięki nowej trasie tramwajowej w pewien sposób Górka Narodowa została więc przywrócona do miejskiego krwiobiegu.
Huczne otwarcie nastąpiło z początkiem roku szkolnego, czyli 4 września i potrwało dość krótko. Tramwaje jadące na nowo wybudowanej trasie stanęły na około czterdzieści minut, a pasażerowie zmuszeni byli do przesiadki na autobusy. Kolejne zatrzymanie ruchu nastąpiło parę godzin później. W ramach satyry pojawiły się nawet zakłady bukmacherskie, w ramach których można było obstawić, czy sieć trakcyjna zostanie ponownie zerwana.
Nowa trasa wzbudziła nie tylko zachwyty. Społecznicy z grupy Akcja Ratunkowa dla Krakowa zwrócili uwagę na małą dbałość o zieleń podczas wykonywania inwestycji, a także brak spójności w priorytetach transportowych Miasta. Miasto, próbując naprawić błędy, zapowiada nowe nasadzenia drzew i krzewów, których ma być znacznie więcej, niż było.
Ostatecznie nowa trasa funkcjonuje od kilku dni, czasem z mniejszymi problemami, co nie zmienia faktu, jak potrzebna była to inwestycja, na którą mieszkańcy północnej części Krakowa czekali od wielu lat.
koszmar grzegórzecki
O ile inwestycja prowadząca na Górkę Narodową stała się przez krótki moment ofiarą własnego sukcesu, tak w przypadku nowego przystanku kolejowego na Grzegórzkach sukcesu na razie próżno szukać. Otwarty na początku września infrastrukturalny moloch wciąż pozostaje tematem dyskusji.
Na łamach A&B temat ten w ostatnich latach wielokrotnie przywoływał ówczesny prezes krakowskiego oddziału SARP Marek Kaszyński, argumentując za nieprzemyślanym procesem realizacji nieuwzględniającej wpływu inwestycji na bezpośrednie otoczenie. O konsekwencjach rozbudowy przystanku pisała również Ola Kloc, zwracając uwagę na barierę przestrzenną jaka powstała przy ulicy Halickiej.
Mur na Halickiej nie stanowi jedynej bariery w tej części miasta, tworzy go sam przystanek. Ażurowa i lekka konstrukcja, którą proponowano kilka lat temu, dołączyła do smoka wawelskiego i pana Twardowskiego w kanonie krakowskich legend. Wysoki na prawie pięć metrów i długi na ponad dwieście metrów obiekt przygniata okolicę swoją masywnością. Pusta przestrzeń wypełniana jeszcze jakiś czas temu graffiti będzie dalej się o to prosiła, tworząc pustkę i niewykorzystaną przestrzeń. Dodatkowe utrudnienia może stanowić brak odpowiedniego zaplecza w postaci ruchomych schodów.
O eksploatacji tej inwestycji trudno mówić — choć już wiemy, że na Grzegórzkach nie będą zatrzymywać się pociągi linii SKA3 kursujące pomiędzy Tarnowem a Krakowem, zahaczające o Bochnię, Brzesko, Podłęże, Kłaj czy Kokotów. Niezależnie od tego, jak zostanie rozwiązana kwestia transportu — przystanek nie wpisał się w otoczenie, rażąc w oczy.