Pomimo zróżnicowanych opinii na temat tego, czy wychodzimy z ery betonozy na rzecz ery zieleni, czy dalej tkwimy w betonowych butach trudno nie zauważyć zmiany myślenia. W skupieniu na obserwacji znikania zieleni na wielkich miejskich placach, możemy nie dostrzec, że ewolucja następuje w zupełnie innym miejscu.
Wszyscy doskonale znamy przykłady betonozy w polskich przestrzeniach publicznych. Niejednokrotnie opisywaliśmy na naszym portalu przykłady zmian placów miejskich, które z pewnością w dobie zmian klimatycznych trudno uznać za prawidłowo przeprowadzoną adaptację. O tym, czy mamy do czynienia ze zmianą myślenia, czy stagnacją można dyskutować do woli, ale realne zaobserwowanie zmian przychodzi z innej strony. Kilka przykładów „cichej debetonizacji”, może nam uświadomić, gdzie jest potencjał.
bydgoska masa krytyczna
Proces debetonizacji nie tylko nie powinien zaczynać się od głównych placów i rynków, co wynika często z konieczności większych nakładów finansowych, lecz niewielkich przejść, za szerokich jezdni i chodników obłożonych niepotrzebną kostką, która z czasem się tylko degraduje, a wokół niej wyrastają walczące o każdy promień słońca rośliny. Czasem wystarczy jeden spacer, by w naszej bezpośredniej okolicy znaleźć kilka miejsc, których debetonizacja byłaby zależna tylko od woli politycznej.
Przykładem tego może być Bydgoszcz. Mieszkańcy na czele ze stowarzyszeniem Społeczny Rzecznik Pieszych zgłosili projekty mające usuwać zbędny beton tam, gdzie nie pełni on żadnej istotnej funkcji. Dzięki takim działaniom udało się zerwać już dwieście metrów kwadratowych betonu, a to dopiero początek.
w Bydgoszczy do debetonizacji przyczynił się budżet obywatelski
© Stowarzyszenie Społeczny Rzecznik Pieszych
warszawski zielony fundusz
Współpraca publiczno-prywatna może być wyboista, ale jednocześnie przynosić skutki. Warszawski ratusz stworzył możliwość wspierania przez firmy prywatne zieleni w ramach Zielonego Funduszy dla Warszawy. Przedsiębiorstwo finansuje w ten sposób na przykład debetonizację, jak nastąpiło to parę dni temu. W przypadku takiego rodzaju rozwiań trudno jednak nie zapominać czym jest greenwashing, a także faktu, że firmy prywatne nie powinny wybielać się PR-owo za pomocą takich funduszy. Włączenie podmiotów prywatnych w proces zazieleniania jest jednak warty odnotowania i wymaga ciągłej obserwacji.
w Warszawie debetonizacja może być dostępna też dzięki współpracy publiczno-prywatnej. Efektom warto się przyglądać
© Zarząd Zieleni Miejskiej w Warszawie
łódzkie odbetonowywanie drzew
Pytanie, dlaczego historia lubi się powtarzać, a ludzkość musi ciągle odkrywać koło na nowo doskonale pasuje do betonowych klatek dla miejskich drzew. Okładanie płytkami drzewa niemalże do samego pnia to wciąż znana praktyka, którą spotykamy wszędzie. Na szczęście, po „epoce wieków ciemnych” wchodzimy w „oświecenie”, czego przykładem jest podejście mieszkańców łódzkiego Teofilowa, gdzie lokalnego kasztanowiec pozbył się betonowych okowów. Warto przypomnieć sobie, że drzewo potrzebuje jednak przestrzeni, a już nawet niewielka rabata pozwala na wprowadzenie zieleni w przestrzeń miasta.
odbetonowanie drzew to istotny czynnik cofający głupie decyzje.
© Lodz.pl
krakowska zamiana — drzewo i reklama
Krakowski Zarząd Zieleni Miejskiej pochwalił się nietypową zamianą. Otóż w miejscu, gdzie do niedawna stała reklama, zasadzono drzewo iglaste. Dwa pozytywne efekty w postaci efektu uchwały reklamowej i debetonizacji. Sosna może pełnić istotne funkcje dla przestrzeni miejskiej, od retencji, ochładzania otoczenia po oszczędności finansowe. Ponadto pozwoli też zatrzymać efekt zamienienia Krakowa w pustynie, przed czym ostrzegali nas właściciele nośników reklamowych (między innymi takich, jak ten tutaj). Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni i mamy nadzieje, że takie zamiany będziemy obserwować częściej.
Kraków zrobił zamianę — dał drzewo a zabrał reklamę
© Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie
recepta na zmianę?
Przechodząc do podsumowania, warto zauważyć indukcyjność tych procesów. Przechodzenie od niewielkich, czasem dla naszego wyobrażenia nieistotnych miejsc do dużych miejskich placów, arterii czy alei to tylko kwestia czasu. Może warto zacząć małymi krokami w kierunku dużych zmian, które łatwiej przełkną przeciwnicy i polityczni decydenci?