Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Cienie i blaski kolektywnej pracy. Rozmowa z uczestnikami Westivalu w Szczecinie

09 maja '22

11 maja startuje tegoroczna, 14. edycja Westivalu Architektury w Szczecinie, do której współtworzenia kurator wydarzenia — Piotr Śmierzewski — zaprosił architektki i architektów reprezentujących najmłodsze pokolenie. Jedenaście pracowni z całej Polski przygotowało wspólnie wystawę „Młoda Polska” — zapis pracy nad konkursowym projektem rozbudowy Muzeum Czynu Powstańczego w Górze Świętej Anny. Czy kolektywne projektowanie ma szansę zastąpić przez lata dominujący obraz architekta-demiurga? Jakie pułapki czyhają na projektantów próbujących swoich sił w konkursach architektonicznych? Co warto byłoby zmienić w tej formule?

14. Westival Sztuka Architektury
11-15.05.2022
Przyszłość polskiej architektury, na którą czekam
Willa Lentza, Wojska Polskiego 84, 70-482 Szczecin
Program Westivalu znajdziecie tutaj

14. edycja Westivalu Architektury w Szczecinie14. edycja Westivalu Architektury w Szczecinie14. edycja Westivalu Architektury w Szczecinie

 
Przedstawiciele jedenastu zaproszonych do Westivalu pracowni przygotowali łącznie pięć propozycji konkursowych — dziewięć biur stanęło do konkursu wspólnie, zgłaszając łącznie trzy projekty (była to spółdzielnia projektowa, w skład której weszli: Marta Tomasiak, Tomasz i Monika Trzupek, Aleksander Wadas, Zygmunt Borawski, Martin Marker Larsen, Furio Montoli, Srdjan Zlokapa, Milena Trzcińska, Łukasz Stępnik, Igor Łysiuk, Karolina Matysiak, Matylda Gąsiorowska, Katarzyna Bilik, Wojciech Mazan, Bartosz Kowal, Bartłomiej Poteralski, Apolonia Slesarow, Mirabela Jurczenko, Zofia Piotrowska, Andrzej Olejniczak, Hugon Kowalski, Agata Kotlicka, Iwo Borkowicz, Adam Siemaszkiewicz, Kamila Lorenc-Ptasznik, Marta Pruszyńska, Dominika WilczyńskaBarbara Nawrocka). Swoje indywidualne prace zgłosiły także pracownie k3xmore (w składzie Magda Orzeł-RurańskaKinga Bączyk) i P2PA (Aleksander Blicharski, Paweł Floryn, Łukasz Kaczmarek, Maciej Marszał, Jakub PodgórskiMaciej Popławski). W konkursie zwyciężyła propozycja wrocławskiego biura P2PA, a jedna z propozycji spółdzielni projektowej zdobyła wyróżnienie.

projekt konkursowy zgłoszony przez pracownię P2PAprojekt konkursowy zgłoszony przez pracownię P2PAprojekt konkursowy zgłoszony przez pracownię P2PA

projekt konkursowy zgłoszony przez pracownię P2PA, I Nagroda

© P2PA

O zawodowej rywalizacji, wyzwaniach towarzyszących pracy zespołowej i postulatach do organizatorów konkursów architektonicznych rozmawiamy z członkami spółdzielni projektowej.

 
Ola Kloc
: W ramach wystawy „Młoda Polska” powstającej na Westival Sztuka Architektury w Szczecinie zdecydowaliście się wspólnie w ramach spółdzielni projektowej przygotować prace konkursowe. Dlaczego wzięliście na warsztat właśnie konkurs architektoniczny, dlaczego konkurs organizowany przez SARP i wreszcie dlaczego właśnie ten?

Milena Trzcińska (RZUT): Kiedy Piotr Śmierzewski zaprosił nas do wzięcia udziału w Westivalu, od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy robić prezentacji naszych dotychczasowych prac. Woleliśmy zrobić coś razem. Padło wiele pomysłów, lecz ostatecznie zdecydowaliśmy się na konkurs. Wydawało nam się to ciekawe nie tylko pod kątem naszej współpracy, ale i potencjalnie szerszej opowieści o tym, jak funkcjonuje nasz zawód. Konkursy są ważną częścią pracy architekta. W tę formułę wpisane są konkurencyjność i rywalizacja. To praca indywidualna, w której nie dzielimy się z innymi swoimi przemyśleniami. Chcieliśmy sprawdzić, czy da się to zrobić inaczej i czy rzeczywiście jest to najbardziej sensowny model pracy nad architekturą. Zdecydowaliśmy się na konkurs SARPowski, bo, z naszej perspektywy, jest to najbardziej zaufana instytucja, która organizuje konkursy. Projekt Muzeum Czynu Powstańczego wydawał nam się dość intrygujący. Wiele i wielu z nas powiedziało, że nigdy nie wpadłoby na pomysł, żeby wziąć udział w konkursie. Była to więc okazja, żeby zmierzyć się z tematem, z pozoru odległym od naszej działalności i pokazaniem naszego stosunku do muzeów historyczno-patriotycznych.

 
Ola
: Wspomniałaś o towarzyszącej konkursom rywalizacji, jak to było w tym przypadku, gdy większość z Was pracowała wspólnie, a dwa zespoły indywidualnie?

Aleksander Wadas (Aleksander Wadas Studio): W ramach kolektywu nie było rywalizacji, właściwie wszyscy po trochu pracowaliśmy nad każdą z prac, póki nie podzieliliśmy się na podzespoły. Jeśli chodzi o rywalizację z biurami, które robiły projekty samodzielnie — ja po cichu liczyłem na to, że uda nam się ich pokonać [śmiech].

Bartosz Kowal (PROLOG): Połączenie i skończenie wszystkich trzech prac okazało się na tyle wymagające, że chyba nikt nie myślał o jakiejkolwiek rywalizacji. Chcieliśmy skończyć wszystkie projekty na czas i zrobić to jak najlepiej. Wydaje mi się, że rywalizacja zeszła na dalszy plan. Co innego, gdy konkurs się robi samemu…

Wojciech Mazan (PROLOG): W filmach, które przygotowuje na wystawę Pola [Apolonia Slesarow — przyp. red.] P2PA mówi, że oczekiwanie na wyniki było dla nich bardziej emocjonujące niż przy poprzednich konkursach. Myślę więc, że element rywalizacji był obecny, ale poza spółdzielnią projektową. Tym, co udało się stworzyć w ramach kolektywu, jest zaufanie między dziewięcioma pracowniami, którego trochę zabrakło w relacji z pozostałymi, gdy trzeba było przygotować samą wystawę. Pojawiły się zgrzyty. Nie mieliśmy dostępu do wszystkich prac do momentu ogłoszenia wyników. Ale o tym, jakimi formami prawnymi można obwarować swoją twórczość, opowiemy na wystawie.

Barbara Nawrocka (Miastopracownia): Spółdzielnia nie czekała aż tak na wyniki. Byliśmy już wszyscy trochę sfrustrowani, że praca kolektywna okazała się dłuższa i trudniejsza niż ta realizowana w pojedynkę. Pewnym zakończeniem procesu było więc oddanie prac konkursowych. Próbując zachować wszystkie przepisy regulaminu, nie mogliśmy zgłosić trzech prac jako dziewięć pracowni. Podzieliliśmy się losowo. W efekcie ktoś inny rysował koncepcję, ktoś inny ją podpisywał, a ktoś inny ją wysłał. Zwykle autorstwo jest dla mnie bardzo ważne. Tu zeszło na dalszy plan.

projekt konkursowy zgłoszony przez pracownię k3xmoreprojekt konkursowy zgłoszony przez pracownię k3xmoreprojekt konkursowy zgłoszony przez pracownię k3xmore

projekt konkursowy zgłoszony przez pracownię k3xmore

© k3xmore

 
Ola
: Mam wrażenie, że studia niekoniecznie przygotowują do zespołowej pracy nad projektem. Jak poradziliście sobie z tym wyzwaniem w tak dużej grupie? Powtórzylibyście to?

Wojciech: W PROLOG-u zwykle działamy w większej grupie. Jest nas pięcioro i wciąż ćwiczymy między sobą, jak rozmawiać o projektach. Westival to nasza trzecia wystawa, którą robimy zespołowo. Pawilon Polski na Biennale Architektury w Wenecji stworzyliśmy we współpracy z sześcioma pracowniami z różnych krajów. Podobnie realizowaliśmy SKRAJOBRAZ w Pawilonie Zodiak w Warszawie. Na wystawie w Szczecinie grup jest więcej, bo aż jedenaście. Nie było to dużo większym wyzwaniem, ale zaskoczyło nas, czy może wręcz rozczarowało, że nie potrafiliśmy się efektywniej zorganizować. Odpowiadając na pytanie, czy jeszcze raz weszlibyśmy w taki proces — pewnie tak, bo jesteśmy naiwni i nie uczymy się na błędach [śmiech]. Ale też czerpiemy z niego radość. Ja w takim procesie widzę dużo pozytywów. Oczywiście medal ma dwie strony, ale w ogólnym rozrachunku myślę, że warto tak pracować.

Bartosz: W dwóch wspomnianych wystawach byliśmy kuratorami i organizatorami, a w Zodiaku odpowiadaliśmy również za produkcję. W tym wypadku byliśmy z jednej strony w Radzie Programowej, a z drugiej uczestnikami. Mieliśmy dużo obowiązków i bardzo głęboko weszliśmy w proces. Z pozycji uczestnika trudniej jest podejmować decyzje, niż gdy patrzy się na coś tylko z zewnątrz.

Milena: Weszliśmy w klasyczne role, które zawsze pojawiają się podczas pracy w większej grupie. Część osób wycofuje się, bo nie za bardzo wie, jak może włączyć się w proces. Inni — w momencie, gdy nie przewodzą — nie czują odpowiedzialności i przestają pracować. Pojawiają się też naturalni liderzy. Chcieliśmy stworzyć proces maksymalnie demokratyczny, więc programowo nikt nie był wyznaczony do pełnienia roli lidera, a to utrudnia pracę w tak dużym zespole. Mieliśmy mało czasu, żeby wypracować sobie model współpracy. Wszystko odbywało się online, nie znaliśmy się wcześniej. Dziś już wiemy, z jakimi problemami wiąże się współpraca tak wielu osób i myślę, że dopiero teraz moglibyśmy stworzyć system, który funkcjonowałby sprawniej. Nie chcę oceniać całości w kategoriach sukcesu albo porażki. Eksperyment i prototypowanie procesu rządzą się swoimi prawami.

Barbara: Z Dominiką Wilczyńską zgłaszamy się do konkursów w konsorcjum z innymi biurami. Wchodzimy w różne współprace i jest to dla nas typowa forma działalności. Pamiętam projekt, do którego zaproszono kilka biur architektonicznych, aby równolegle tworzyły koncepcje dla danego obszaru. Rywalizacja obejmowała tylko wstępną selekcję, potem pięć zespołów już z sobą nie musiało konkurować. Pierwszy etap zakładał element partycypacyjny. Wszyscy uczestnicy mogli spotkać się na wizji lokalnej, aby porozmawiać z mieszkańcami i uzyskać informacje, potrzebne w procesie projektowania. Okazało się, że nikt nie chce zadawać pytań przy innych uczestnikach, bo to już w jakiś sposób miałoby zdradzać intencje projektów. W ramach pracy nad Muzeum Czynu zastanawialiśmy się nad regulaminem i pytaniami, jakie moglibyśmy zadać organizatorom. Pamiętam, że pojawiła się tam również sugestia, że niektórych pytań nie warto zadawać na forum, żeby nie sprzedawać innym swoich pomysłów. Wydaje mi się, że to w pewnym stopniu blokuje proces projektowy. Sposób funkcjonowania spółdzielni projektowej był dla mnie dowodem, że można wytwarzać wiedzę kolektywnie. Można wzajemnie radzić się, opiniować sobie pomysły, sprawdzać prawidłowość rozwiązań, a jednocześnie zrobić równolegle trzy zupełnie inne koncepcje.

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową, wyróżnieni

© spółdzielnia projektowa

 
Ola
: Czego dowiedzieliście się dzięki temu doświadczeniu o konkursach w ogóle? Chcielibyście jakoś skomentować wyniki?

Milena: W naszym procesie było wiele elementów, które można byłoby włączyć do formuły konkursowej, albo chociaż zastanowić się, czy konkursy muszą wyglądać tak, jak dotychczas. Na etapie wstępnego researchu, architektka krajobrazu Marta Tomasiak opowiadała nam, jak w miejscu, gdzie projektowaliśmy uformowany jest krajobraz. Co jest w nim kulturowe, co jest naturalne, jakie są gleby, jakie warstwy geologiczne. Ktoś inny zagłębił się w temat historyczny. Dzięki pomysłom i sugestiom osób o prospołecznym podejściu zastanawialiśmy się, jak można stworzyć obiekt, który będzie czymś więcej niż muzeum z eksponatami. To było bardzo inspirujące i ciekawe. Wydaje mi się, że są etapy konkursu, które nie muszą być opracowywane przez wszystkie zespoły osobno i w tajemnicy. Wiedza o kontekście i potencjale danego miejsca może być wytwarzana bardziej wspólnotowo.

Wojciech: P2PA zrobiło świetny projekt i jeśli dojdzie do realizacji, to na pewno będzie to dobre rozwiązanie dla obecnej instytucji muzeum. Ale wyniki dość jasno pokazują linię sądu konkursowego. Poszukiwany był budynek, który będzie mocno wpisany w kontekst. Będzie eksponował istniejącą zabudowę. Wybrane prace są w pewnym stopniu do siebie podobne, co dowodzi, że jury wyobraziło sobie rozwiązanie i szukało na nie odpowiedzi.

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową

© spółdzielnia projektowa

Milena: Brałam udział w konkursie na projekt Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Podczas ogłoszenia wyników jury przyznało, że na samym początku zgodzili się, że budynek powinien być schowany pod ziemią. Odrzucili więc wszystkie prace, które nie wpisywały się w tę wizję. Czy takie decyzje nie powinny być wypracowane jeszcze przed konkursem, w formie warsztatowej albo większej debaty, żeby pracownie, rozpoczynając pracę nad projektem, znały wytyczne? Wiele elementów konkursów mogłoby być wypracowanych kolektywnie. Wspólnie wytworzona wiedza służyłaby potem wszystkim zespołom. Inaczej każdy uczestnik musi przejść przez te same etapy, co wydaje mi się nieracjonalne z punktu widzenia nakładu pracy do efektu.

Barbara: W regulaminie na Muzeum Czynu Powstańczego pada zdanie, że projektowana bryła powinna być zwarta i jak najbardziej kompaktowa. Jedna z naszych prac w pełni odpowiadała tym wymogom, dwie stały w sprzeczności. Jak się okazało podczas oceny prac, ten zapis zupełnie nie miał znaczenia.

Wojciech: Przy każdym konkursie pojawia się pytanie o odpowiedzialność sądu za podjęte decyzje. Na ile koszt realizacji zwycięskiej pracy odpowiada kwocie określonej w regulaminie? A jeśli nie odpowiada, to czy jest to odpowiedzialność jury? W krajach niemieckojęzycznych procesy partycypacji czy szerszej dyskusji obecne są na etapie zadawania pytań. Organizowana jest wizja lokalna gdzie można otwarcie rozmawiać o problemach czy wątpliwościach. Warto byłoby takie rozwiązania rekomendować SARP-owi.

Aleksander: Moim zdaniem maksymalna kwota ujęta w regulaminie, przeznaczona na budowę Muzeum Czynu, jest całkowicie nierealna. Im dłużej robię konkursy, tym bardziej nabieram przekonania, że budżety są celowo zaniżane, żeby mniej zapłacić za dokumentację projektową. Że to świadoma i celowa praktyka zamawiających i organizatorów konkursu.

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektowąprojekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową

projekt konkursowy zgłoszony przez spółdzielnię projektową

© spółdzielnia projektowa

Barbara: Obecnie przy każdym konkursie, oprócz projektu, musisz złożyć oświadczenie, w którym deklarujesz, że twój projekt da się zrealizować za kwotę, która jest podana w regulaminie oraz że będziesz w stanie sporządzić całą dokumentację za wynagrodzenie będące konkretnym procentem tej kwoty. Jest to formalność. Wszyscy to podpisują i nikt tego nie weryfikuje.

Aleksander: Na etapie faktycznego kosztorysu zamawiający często powiększa budżet, więc realizacja, która miała kosztować na przykład 30 milionów, kosztuje dwa razy więcej, ale sam projekt jest zrobiony za 1,5 miliona, a nie za 3. To duża oszczędność dla organizatorów czy zamawiających i, jak już wspomniałem, mam wrażenie, że nieprzypadkowa.

 
Ola
: Podsumowując, mamy trzy wnioski do organizatorów konkursu: transparentność w kwestii budżetu, możliwość wspólnej dyskusji i kolektywnej pracy na początkowym etapie i klarowne określenie oczekiwań organizatorów co do efektów konkursu.

Aleksander: Jest jeszcze jedna rzecz, o której mówiła Milena. Tę samą pracę po ogłoszeniu konkursu wykonuje okokło 50 biur projektowych, a mogłaby zostać przygotowana raz przez organizatora. To między innymi zbudowanie modelu 3D terenu, zdjęcia z drona. Byłaby to ogromna oszczędność czasu i środków dla architektów, którzy ostatecznie zawsze do konkursów dokładają.

Wojciech: Mamy też dobry przykład od najbliższego sąsiada. W Czechach spora część konkursów organizowana jest w formule dwujęzycznej, co otwiera rynek dając możliwość uczestnictwa biurom zza granicy. W Polsce konkurs w języku angielskim to święto, coś zupełnie niespotykanego.

Bartosz: Myślę, że pytanie o koszt potencjalnej realizacji nie powinno być zadawane uczestnikom konkursu. Kwota powinna mieć znaczenie dla jury, ale powinna być wyliczona przez jedną osobę dla wszystkich prac. Tak się oczywiście dzieje w krajach zachodnich. Pamiętam konkurs, w którym jeden zespół został zdyskwalifikowany tylko dlatego, że podał prawdziwe koszty realizacji swojego projektu, które przekraczały limit zamawiającego. Nie było dyskusji. Za drogie? Do widzenia!

Barbara: Dorzucę jeszcze temat ekologii. W spółdzielni projektowej cały czas ocenialiśmy nasze pomysły pod względem ich ingerencji w zieleń, w cały ekosystem. W opiniach jury dotyczących nagrodzonych prac nie doczytałam się żadnych argumentów obejmujących aspekty ekologiczne. Nie wiem, czy były one analizowane podczas obrad. Ciekawi mnie, na ile (i czy w ogóle) podczas sędziowania konkursów ocenia się projekty pod kątem ich wpływu na lokalną społeczność, na ekosystem, na klimat.

Ola: Dziękuję za rozmowę!

 
rozmawiała:
Ola Kloc


Więcej o konkursach architektonicznych przeczytacie w majowym numerze A&B.

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs
Sarnie osiedle - dni otwarte 15-16 listopada
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE