reklama
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Usterka w fabryce konkursów

03 marca '20

Po latach posuchy Poznań urządza w ostatnim czasie sporo konkursów architektonicznych i urbanistycznych. Do dobrze przyjętych zawodów dla profesjonalistów dorzucił ostatnio konkursy studenckie. Otwarcie się na młodych ma plusy, ale coś poszło nie tak.

Tak dobrze nie było dawno. Po wieloletniej posusze, przez ostatnich pięć lat poznański magistrat urządził trzynaście konkursów. Zarówno na budynki, jak i przestrzenie publiczne: od placów, przez kładki nad Wartą, po całą dzielnicę. Rezultaty? Od dobrych po niemal doskonałe. Część projektów jest już w realizacji, inne, po podpisaniu umów ze zwycięzcami, czekają na dopracowanie, los pozostałych jest w zawieszeniu. Tylko jedna praca trafiła trwale do szuflady.

konkursy architektoniczne

Od czterech lat większość konkursów odbywa się w dwuetapowej formule sprowadzonej z belgijskiej Flandrii — opatrzonej zatem przydomkiem „flamandzka”. W pierwszym etapie pracownie przysyłają portfolio i opis wizji. W drugim — kilka wybranych biur opracowuje szczegółowy projekt i — co ważne — za tę pracę dostaje ryczałtem zwrot kosztów. Nowa formuła nie przekonuje wszystkich, ale zbiera coraz bardziej przychylne recenzje. Zwłaszcza wśród finalistów, którzy podczas ostatniego etapu otrzymują od zamawiających nie tylko pieniądze, ale i poszerzoną opinię zwrotną. Pozwala to cyzelować prace pod kątem rzeczywistych oczekiwań.

nowe trendy

W rozpędzonej konkursowej machinie zaczyna jednak coś zgrzytać. Magistrat lub miejskie spółki i instytucje ogłaszają kolejne konkursy dla istotnych obszarów miasta, ale są to zawody dla studentów. Pierwszy przypadek nowego trendu to konkurs na zagospodarowanie części Międzynarodowych Targów Poznańskich, którym zamarzyło się postawienie wieżowców. Zawody nazwane „Skyline Challenge” rozstrzygnięto w czerwcu zeszłego roku, w czasie, gdy i tak na ostatniej prostej były prace nad zmianą planu zagospodarowania targowych terenów.

Nagrodzone prace były dojrzałe, ale pula nagród — frapująca: siedem i pół tysiąca złotych. I tak np. wyróżnienie w wysokości pięciuset złotych trafiło do podziału w ręce pięcioosobowego zespołu. Nie uszło to uwadze zebranym na pokonkursowej dyskusji:

Za kilka tysięcy złotych dostaliście państwo prace warte znacznie więcej — zwrócił się w stronę przedstawicieli MTP Stanisław Sipiński, jeden z bardziej przedsiębiorczych poznańskich architektów.

Wtóruje mu Wojciech Krawczuk, prezes poznańskiego oddziału SARP:

Zamawiający, nie wiedzieć czemu zakładają, że studenci, zamiast odpowiednich gratyfikacji, mogą otrzymać nagrody wręcz symboliczne. To bardzo nieetyczna praktyka — mówi.

kolejne studenckie zawody

Nie ucichły kontrowersje wokół konkursu na targi, a miasto zapowiedziało kolejne studenckie zawody. Przedmiot operacji: plac Wiosny Ludów — jeden z najbardziej zaniedbanych fragmentów Starego Miasta. Kiedyś zwarty plac, po wojnie amorficzna przestrzeń uzupełniana zabudową w tempie jednego budynku na dekadę. Ton nadają tu wciąż budy, reklamy i dziki parking. Wieloletnie zaniedbania oraz skomplikowana struktura własności powodują, że trudno o zdecydowane zmiany.

plac Wiosny Ludów

plac Wiosny Ludów

fot.: Jakub Głaz

Urbanistyczny konkurs na zagospodarowanie placu już raz się odbył — w 2004 roku. Zwycięski projekt pracowni ESPLAN Eryka Sieińskiego miał stanowić podstawę Miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Jednak ze względu na drobne podziały własnościowe i niechęć jednego z właścicieli do jakichkolwiek inwestycji — założeń nagrodzonej pracy nie udało się zrealizować.

zwycięska koncepcja konkursowa na zagospodarowanie pl. Wiosny Ludów (2004 r.)

zwycięska koncepcja konkursowa na zagospodarowanie pl. Wiosny Ludów (2004 r.),
proj.: ESPLAN, Eryk Sieiński, Marcin Sałata, Anna Sieińska

© ESPLAN

Dopiero teraz, po szesnastu latach od konkursu, uchwalono nowy plan — oparty o inne założenia. Przewiduje on przeznaczenie najbardziej kłopotliwej działki na cel publiczny (płytę placu) i związane z tym wywłaszczenie. Przy okazji znacznie ułatwi inwestycję skutecznemu i efektywnemu deweloperowi, do którego należą sąsiednie grunty.

Tymczasem (znów w trakcie zaawansowanych prac nad planem) miasto ogłosiło jesienią 2019 roku konkurs studencki dotyczący tego obszaru. Cel?

Uzyskanie materiału wyjściowego do dalszych prac planistycznych [sic! — przyp. red.] na terenie objętym konkursem, szeroko rozumiana edukacja oraz wyłonienie i promocja młodych, uzdolnionych architektów.

Granice opracowania dotyczyły nie tylko aranżacji płyty placu, ale planowanej zabudowy oraz prowadzącej do Starego Rynku ulicy Szkolnej. Nagrody ufundowała spółka Orpea, która przy Szkolnej przekształca właśnie dawny szpital na centrum opieki senioralnej. Pula nagród i tym razem była zadziwiająca: sześć tysięcy złotych. Miasto nie dołożyło złotówki. Wiceprezydent Bartosz Guss tłumaczył: studenci i tak są utrzymywani przez rodziców.

Zawody rozstrzygnięto 19 lutego — na sześć (!) dni przed uchwaleniem planu przez radnych. Oceniono sześćdziesiąt cztery prace, ale konkurs rozczarował: obyło się bez nagród. Jury przyznało dwa wyróżnienia pierwszego stopnia i trzy — drugiego stopnia. Doceniono projekty bardzo poprawne, szyte pod oczekiwania dewelopera i zapisy przygotowywanego planu. Natomiast prace, które w bardziej twórczy sposób zajęły się nietypową przestrzenią, znalazły się poza podium.
Rezultat nie usatysfakcjonował zatem nikogo, bo konkurs został ogłoszony za późno. Twórców planu nie mogły już zainspirować kreatywne i nienagrodzone prace, a zwycięskie koncepcje, spełniające mocno obostrzone wymogi organizatora — nie wniosły wiele nowego.

Najpierw był konkurs dla profesjonalistów, potem zapisy planu miejscowego, a teraz, na chwilę przed zatwierdzeniem projektu planu pyta się studentów, co też oni by tam widzieli — Krawczuk dziwi się przyjętej kolejności. Dodaje też, że niewłaściwe jest pomijanie głosu profesjonalistów, choć — z drugiej strony — nie jest przeciwnikiem konkursów studenckich. — To właściwe rozwiązanie, pod warunkiem, że są one przeprowadzane we wczesnych etapach planistycznych. Mogą wtedy dać zamawiającemu świeższe spojrzenie, wywoływać publiczną dyskusję, skłaniać środowisko architektoniczne do refleksji, przyciągać inwestorów — tłumaczy.

jak wykorzystać potencjał studentów?

Może więc rezygnacja z profesjonalnych konkursów to pomysł na miejskie oszczędności? Budżetowym konkursem łatwo można zamknąć usta tym, którzy uważają miejskie konkursy za konieczność, a potem przeprowadzić inwestycję w kształcie dalekim od rezultatów nieprofesjonalnych zawodów. Studenckim konkursem trudno przecież uzyskać jakość pozwalającą później na łatwą realizację projektu. Nie dziwi więc, że — już po rozstrzygnięciu — Piotr Sobczak, dyrektor Wydziału Urbanistyki i Architektury poznańskiego magistratu rozważał kolejne, tym razem profesjonalne zawody.

Widmo tanich i dziwnych konkursów jednak nie znika. Rywalizację przeznaczoną tylko dla studentów zapowiedziano ostatnio także w przypadku Rynku Jeżyckiego, jednego z placów stanowiących centrum historycznych dzielnic Poznania. Pomysł nie podoba się m.in. osiedlowym radnym. Tym bardziej że miasto zafundowało profesjonalny konkurs głównemu placowi sąsiedniej dzielnicy — Rynkowi Łazarskiemu. Rada Osiedla Jeżyce domaga się zatem od magistratu urządzenia otwartego i dobrze przygotowanego konkursu. Wtóruje jej prezes Krawczuk i podsuwa salomonowe rozwiązanie:

Żeby nie wylać dziecka z kąpielą, warto sięgnąć po rozwiązania zachodnie. Tam do konkursów zaprasza się często profesjonalistów i kilka zespołów niedoświadczonych architektów, czy wręcz studentów pod opieką nauczyciela akademickiego posiadającego odpowiednie uprawnienia projektowe — mówi.

Jest jeszcze inny, prostszy sposób. Studentów można zaangażować do zaawansowanych prac koncepcyjnych podczas zajęć na uczelni. Tak stało się ostatnio na poznańskiej Politechnice. Siedem studenckich zespołów przygotowało pogłębione prace semestralne dotyczące fragmentu murów Starego Miasta i przyległego do nich skweru Wilhelmiego przy budynku Estrady Poznańskiej. Być może prace zostaną zaprezentowane w plenerze, by wywołać dyskusję mieszkańców i profesjonalistów.

I to właśnie może być bardzo dobry punkt wyjścia do rozpisania profesjonalnego konkursu — podsumował opiekun semestralnego przedsięwzięcia, prof. Sławomir Rosolski.

 
Jakub Głaz

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs
Sarnie osiedle - dni otwarte 15-16 listopada
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE