Tak jak publicznym instytucjom zawdzięczamy zbudowane po 2004 roku widowiskowe gmachy muzeów, sal koncertowych i teatrów, tak i dziś to publiczni inwestorzy wyznaczają trendy i przemiany w architekturze.
2 lutego 2020 roku ogłoszona została lista budynków nominowanych do Mies van der Rohe Award. To ważna, prestiżowa nagroda, więc wyścig o jej zdobycie ekscytuje także środowiska niezwiązane bezpośrednio z branżą architektoniczną. Nagroda stała się powszechnie znana w Polsce w 2015 roku, kiedy trafiła do Szczecina — najlepszym nowo powstałym budynkiem w Europie został wówczas uznany gmach Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza.
Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, proj.: Barozzi Veiga
© Nykowski Spaceruje
Jednak konkurs emocje zaczął wywoływać już wcześniej, razem z budową w Polsce kolejnych spektakularnych siedzib muzeów, filharmonii, teatrów — budowli, które miały szanse i zaistniały na arenie międzynarodowej. To przecież tamtym inwestycjom zawdzięczamy rozwój debaty o architekturze i zainteresowanie nią przez popularne media. To one podleczyły wreszcie polskie kompleksy — bo doceniane i nagradzane za granicą włączyły nasz kraj w międzynarodowy obieg, symbolicznie kończąc „złe” czasy szarych bloków, a zamieniając polski krajobraz w tak samo kolorowy i nowoczesny jak ten „zachodni”. Dekada budowania w Polsce pięknych, dużych, efektownych siedzib instytucji kultury wpłynęła nie tylko na krajobraz naszych miast, ale i na wzrost zainteresowania architekturą oraz na emocje widzów, użytkowników, mieszkańców.
Ale dynamika zmian na świecie jest wielka i żyjemy już w innych czasach. Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć inwestycjami spod znaku „efektu Bilbao”, gdy okazało się, że należy budować skromniej, taniej, uwzględniając nie globalny efekt, a lokalne potrzeby. Zmiany klimatyczne i zagłada naturalnego środowiska przestały być naukową teorią, a stały się udziałem życia wszystkich ludzi zmagających się z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi i pandemią. Stało się jasne, że nie da się już żyć jak do tej pory, bez oglądania się na konsekwencje swoich działań. Skutkiem tego jest także nowe myślenie o architekturze.
Czy lista 449 budynków z 279 miast z 41 krajów nominowana do European Union Prize for Contemporary Architecture — Mies van der Rohe Award 2022 jest dobrym przeglądem tego, co we współczesnej architekturze ważne? Wydaje się, że ten organizowany co dwa lata konkurs można uznać za dość miarodajny przegląd projektów nowoczesnych, ale jednocześnie odpowiadających na współczesne wyzwania. Już w 2017 roku główną nagrodę w tym konkursie otrzymała renowacja potężnych bloków DeFlat Kleiburg w Amsterdamie, w 2019 nagrodzono modernizację prefabrykowanego osiedla Grand Parc Bordeaux. Już to pokazuje zmianę priorytetów, odwrót od rozumienia architektury jako zbioru pięknych brył na rzecz szukania raczej metod poprawy jakości przestrzeni już istniejącej.
Grand Parc, Bordeaux, Francja, proj.: Lacaton & Vassal architectes
© EUMiesAward
Trend się rozwija: w nawet pobieżny przegląd nominowanych do nagrody w tym roku budynków pokazuje, co jest ważne. Są tu miejskie plomby, są ekologiczne i kameralne obiekty mieszkalne oraz miejskie budowle eksperymentalne i wielofunkcyjne (bo już wiemy, że mixed‑use — to przyszłość architektury), uderzająca jest liczba wizji przebudów, rozbudów i modernizacji istniejących brył. Dominuje niewielka skala, prostota, lokalność. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że właśnie któryś z tych skromnych i skrojonych na miarę niewielkiej społeczności projektów wygra tę rozpoczętą właśnie edycję konkursu.
Jak na tym tle prezentują się polskie obiekty nominowane do nagrody (czyli zgłoszone do konkursu przez polskich ekspertów i organizacje)? Wpisują się w ten główny nurt zmian. Z dwudziestu polskich realizacji architektonicznych, które trafiły na listę nominowanych i będą teraz poddane ocenie konkursowego jury, jest modernizacja obiektu poprzemysłowego, są przebudowy istniejących brył, eksperymentalne zespoły mieszkaniowe, są obiekty o bardzo skromnych formach i niewielkiej skali, są aż cztery obiekty stworzone na potrzeby niewielkiej, lokalnej społeczności, budowle służące wykluczonym lub pozwalające na kontakt z przyrodą. Nawet muzeum, które się w tym gronie znalazło, jest niewielkie, skromne, wpisane w kameralną zabudowę podwarszawskiej miejscowości. To z pewnością powód do zadowolenia, że polska architektura nadążą za zmieniającymi się trendami, że spośród nowych realizacji daje się wybrać wiele takich, które nie tylko odpowiadają najbardziej aktualnym refleksjom na temat architektury, ale i są wartościowe i ciekawe pod względem formalnym.
Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku pracowni PIG Architekci
© Jakub Certowicz
W gronie budowli, które reprezentują Polskę w europejskim konkursie architektonicznym, jeszcze coś innego zwraca uwagę. Zaledwie trzy z tych dwudziestu obiektów — to inwestycje podmiotów stricte komercyjnych — deweloperów. Wszystkie pozostałe powstały za sprawą inwestorów publicznych lub takich, którzy nie są nastawieni tylko na zysk (zakon, fundacja charytatywna, spółdzielnia mieszkaniowa, organizacja pozarządowa). Ci, którzy uważnie obserwują polski rynek architektoniczny, nie będą tym zaskoczeni: z roku na rok coraz wyraźniej widać, jak bardzo „rozjeżdża” się świat inwestycji budowlanych. Prywatni, komercyjni inwestorzy w większości tkwią w swoich przyzwyczajeniach, bezrefleksyjnie produkując kolejne wieżowce, biurowce, centra handlowe, maksymalnie dogęszczone osiedla. Nie jest długa lista inwestycji deweloperskich, które w jakiś sposób przełamują te stosowane od co najmniej dwóch dekad standardy, które oferują jakieś nowe rozwiązania. To publiczny inwestor ustawia kierunek zmian. To oczywiste, że samorządy płacą za budowanie centrów aktywności lokalnej, budują stacje metra, dworce autobusowe, placówki kultury. Ale przy okazji tych realizacji kształtuje się także pewien zakres rozwiązań formalnych i przestrzennych, pomysłów architektonicznych, nawiązań do otoczenia, który staje się uniwersalny.
Centrum Aktywności Lokalnych w Rybniku projektu MWArchitekci
© Michał Jędrzejowski
Zmiany, które obserwujemy w światowej architekturze, w znacznie mniejszym stopniu dotyczą dziś konstrukcji i działań czysto budowlanych. Są przede wszystkim związane ze zmianą paradygmatu: w obliczu katastrofy klimatycznej zmienia się przede wszystkim sposób myślenia o przestrzeni, o planowaniu miasta. Z globalnego staje się lokalny. Zmniejsza się skala inwestycji, skupia się na wykorzystywaniu już istniejących zasobów; projektuje się obiekty o mniejszym zasięgu, łączące w sobie kilka funkcji, łatwe w aranżacji i adaptacji. Idea „na bogato” wyczerpała się; dziś buduje się tanio, prosto, na miarę. Takie jest Centrum Aktywności Lokalnej w Rybniku projektu zespołu Marleny Wolnik, biblioteka w Głuchołazach Małgorzaty i Antoniego Domiczów, Dom dla Bezdomnych w Jankowicach z biura xystudio. Zgodnie z tą ideą NArchitekTURA i Bartosz Haduch pokazali, że miejsce pamięci nie musi być monumentalnym pomnikiem, a PIG Architekci schowali spore muzeum w sosnowym zagajniku w willowej okolicy. Nominacja dla osiedla mieszkań komunalnych, dla rewitalizacji miejskiego kwartału, dla drewnianego pawilonu do obserwowania przyrody pokazują, jak szybko i radykalnie zmienił się system wartości, jakimi mierzymy jakość architektury.
biblioteka w Głuchołazach projektu M. i A. Domicz – pracownia architektury
© Stanisław Zajączkowski
Jeszcze 20 lat temu szczytem nowoczesności i symbolem rozwoju były wielkie korporacyjne wieżowce — dziś myślenie o pracy (a nasiliła to jeszcze pandemia) idzie raczej w stronę mniejszych budynków biurowych, łączonych z przestrzeniami o innej funkcji. Deweloperzy jeszcze tego nie wiedzą — o czym świadczą kolejne wieże wyrastające w Warszawie. Nowe myślenie o architekturze promują inwestycje publiczne, choć wiele z tych idei mogłyby już być z powodzeniem stosowane także w obiektach komercyjnych. Tym bardziej że wiemy, że można: pracownię xystudio i jej niezwykły talent do projektowania żłobków i przedszkoli „odkrył” przecież inwestor prywatny. Kariera biura zaczęła się wraz ze zbudowaniem pracowniczego przedszkola na terenie fabryki mebli Forte w Ostrowi Mazowieckiej. Teraz do Mies van der Rohe Award nominowany jest drugi budynek o tej samej funkcji zaprojektowany dla tego inwestora, ale biuro xystudio zdążyło już zebrać także sporo nagród za podobne realizacje dla samorządów, a także wygrać konkursy na kolejne.
Przedszkole Żółty Słonik w Suwałkach projektu xystudio
© xystudio
Ten rozdźwięk między realizacjami komercyjnymi i publicznymi dość wyraźnie pokrywa się z jeszcze jednym podziałem: między budowaniem dla ludzi a biznesem, który ma przynosić dochód. Najwyraźniej w architektonicznych przedsięwzięciach nakierowanych na zysk innowacje jeszcze się nie zaczęły opłacać.
Anna Cymer
Ilustracje: materiały prasowe Mies van der Rohe Award 2022