Dlaczego najciekawsze projekty są w Polsce często realizowane fragmentarycznie i nie do końca? Wygrywają konkursy, zachwycając wszystkich awangardową ideą, dobrze rozwiązaną funkcją i interesującą formą, a potem — odarte z najważniejszych atutów, docięte do kurczącego się budżetu — rozczarowują mieszkańców zwyczajnością realizacji.
Jednym z takich projektów — przykładów niezrealizowanych w całości — jest przystanek tramwajowy przy ulicy Świdnickiej we Wrocławiu. Inwestycja może nie aż tak wielka, ale na pewno dla miasta i jego mieszkańców bardzo ważna, zlokalizowana w samym centrum, w sąsiedztwie Rynku. Była przygotowywana na 2016 rok, kiedy Wrocław piastował miano Europejskiej Stolicy Kultury, stąd nazwa — Przystanek Kultura. Projekt wyłoniono w drodze konkursu w 2012 roku, a autorami zwycięskiej pracy byli projektanci z wrocławskiej pracowni Major Architekci.
projekt wyłoniony w konkursie w 2012 roku
© Major Architekci
Opracowanie obejmowało większy zakres niż tylko przystanek — całe rozwiązanie węzła komunikacyjnego z przebudową przejścia podziemnego i uruchomieniem naziemnego — na skrzyżowaniu ulic Świdnickiej (deptaka) i Kazimierza Wielkiego (obwodnicy śródmiejskiej). Do tego dochodził remont i modernizacja zlokalizowanego w sąsiedztwie przystanku i przejścia kultowego baru Barbara, przeznaczonego na biuro i centrum informacji ESK oraz teren przed nim, widoczny zarówno z okien samochodów, tramwajów i autobusów, jak też z ciągu pieszego.
przekrój i rzut
© Major Architekci
Pracownia architektów Ani i Marcina Major zaproponowała nie tylko zmiany poprawiające wizualny aspekt fragmentu obu ulic, ale też podnoszące jakość miejsca, które było znaczącym punktem dla wrocławian lat 70. i 80. XX wieku, a z racji zmian zaistniałych po transformacji ustrojowej, straciło swoje dawne znaczenie.
przystanek, przejście podziemne, trasa W‑Z
Warto przyjrzeć się temu miejscu i znaczeniu, jakie nadała — w sposób oddolny i zupełnie spontaniczny — wybudowana pięćdziesiąt lat temu podziemno‑naziemna struktura. Stare przejście pod ulicą Kazimierza Wielkiego oddano do użytku 30 kwietnia 1974 roku, tuż przed ważnym wówczas świętem 1 maja. Było pierwszym we Wrocławiu przejściem podziemnym, łączącym dwa fragmenty głównej wrocławskiej ulicy Świdnickiej. Przecięcie ulicy, która stała się wtedy ciągiem pieszym, było spowodowane wybudowaniem obwodnicy śródmiejskiej okalającej stare centrum miasta dwupasmową arterią szybkiej komunikacji kołowej. Trasa została wybudowana w miejscu dawnych murów miasta i okalającej je fosy. Rozwiązanie to, wymagające najpierw wyburzenia kilku starych ulic i stojących przy nich budynków mieszkalnych, było wtedy nazwane nowoczesnym sposobem na rozwiązanie problemu przejazdu z jednej strony Rynku na drugą. Ulica Kazimierza Wielkiego została ochrzczona Trasą W‑Z i razem z przejściem podziemnym stanowiła socjalistyczną chlubę miasta. Pomimo ewidentnie złego posunięcia urbanistycznego, mieszkańcy szybko oswoili się z nową organizacją ruchu i polubili przejście podziemne. Pomimo kilku kolejnych tego typu rozwiązań wybudowanych w latach 70. we Wrocławiu, to pierwsze, na ulicy Świdnickiej, było zawsze najważniejsze i wystarczyło powiedzieć: „przejście”, by wszyscy wiedzieli, o które miejsce chodzi.
ulica Świdnicka, lato 1980
fot.: H. Pawlak | źródło: fotopolska.eu
Z przejścia wychodziło się na perony przystanków tramwajów, rozwożących pasażerów w różnych kierunkach miasta. Wyliczono, że w ciągu doby korzystało z nich (w 2010 roku) około 38–40 tysięcy mieszkańców zaś starym przejściem podziemnym przechodziło w ciągu godziny około 9–10 tysięcy osób, czyli 80–100 tysięcy w ciągu doby. Równocześnie, w czasie jednej godziny, trasą W‑Z przejeżdżało około 4 tysięcy samochodów i 40 tramwajów, z czego wynika, że jeden tramwaj przyjeżdżał na przystanek średnio co 1,5 minuty. Nic więc dziwnego, że tak ruchliwe miejsce stanowiło istotny element miasta, a dodatkowo bliskie sąsiedztwo Rynku i obiektów kultury sprawiło, że przejście nabrało kultowego charakteru.
niewygodne schody do podziemia
Autorem starego przejścia podziemnego był znany wrocławski architekt Marek Dziekoński, projektant między innymi słynnej rotundy Panoramy Racławickiej. Od początku kontrowersje budziły schody prowadzące z dwóch stron przejścia — bardzo pięknie rozwiązane i interesujące dla fotografów, jednak niewygodne do pokonania, zarówno w dół, jak i do góry. Stopnice były za szerokie na jeden krok, ale za wąskie na dwa kroki, najlepiej więc schodziło się po nich, zbiegając mocno wydłużonym krokiem. Zbudowane były z granitu wydobytego z okolic Strzegomia i Sobótki, niepolerowanego, ale gładkiego i przy deszczu, czy śniegu — bardzo śliskiego. To, plus długi krok, powodowało częste wywrotki. Wejścia po schodach na perony przystanków tramwajowych miały już standardowe wymiary, wygodniejsze do schodzenia i wchodzenia. Na ścianach przejścia była, jak na lata 70., bardzo ekskluzywna okładzina z polerowanego granitu karkonoskiego (teraz płyty te znajdują się w Muzeum Geologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego). W przejściu, pomiędzy wyjściami na perony przystanków, znajdował się bar, w którym serwowano pierwsze i jedyne w mieście tosty. Pomimo mankamentów, przejście podziemne po wybudowaniu pachniało „wielkim światem” (z biegiem czasu raczej czymś innym…), niektórym kojarzyło się z upragnionymi stacjami metra, dla wielu było miejscem spotkań, a nawet całodziennego bytowania.
3 maja 1989 roku, wiec Solidarności przy przejściu podziemnym na ul. Świdnickiej
fot.: Wiesław Dębicki, Słowo Polskie / Gazeta Wrocławska | źródło: fotopolska.eu
tęsknota za starym rozwiązaniem
Społeczno‑socjologiczny aspekt przejścia podziemnego na ulicy Świdnickiej to osobny temat, po który sięgnęli artyści‑aktywiści wrocławscy w akcji przeprowadzonej przed wyburzeniem starego rozwiązania. W 2015 roku powstały happeningi uliczne i publikacja „Przejście”, na którą składały się setki zdjęć przygotowanych przez pięciu fotografów obserwujących podziemne życie tego małego fragmentu miasta. Katarzyna Krajewska i Karol Krukowski, autorzy opracowania, przez pięć miesięcy kolekcjonowali wypowiedzi‑wspomnienia mieszkańców, dotyczące ich związków emocjonalnych z tym miejscem i sposobów jego użytkowania. Byli wśród nich żebracy, siedzący na szerokich stopniach, panie sprzedające w przejściu kwiaty, amatorzy wspomnianych już tostów serwowanych w barze „Kąsek”, kapele rockowe, jazzowe, śpiewający i grający studenci szkół muzycznych. Poza tym — tysiące wrocławian, którzy codziennie przemierzali przejście idąc do i z pracy, na zakupy, do teatru, opery, kawiarni.
Katarzyna Krajewska tak mówiła w 2015 roku o starym przejściu:
[…] ta przestrzeń była totalnie niejednorodna. Tam non stop przenikały się dwa światy. Ludziom, którzy zeszli do podziemia, uciekając od rzeczywistości, towarzyszył wartki strumień tych, co przebiegali tunelem na drugą stronę ulicy czy na przystanek tramwajowy. Te dwa nurty nie wchodziły w kolizję ze sobą nawzajem, w ogóle rzadko umiały się spotkać. Podziemni muzycy, żebracy, sprzedawcy kwiatów i wydzierganych na drutach kapci starali się zatrzymać przechodzących, często bez efektu. Z drugiej strony chyba niezbyt dobrze czuli się na powierzchni. To nie byli beneficjenci przemian społecznych i gospodarczych — taka enklawa była im potrzebna.
Wiadomości z Wrocławia, Przejście Świdnickie. Co zostało po nim w naszej pamięci?
Magda Piekarska, Tygodnik Wrocław, 28.05.2015 | 20:00
na przystankach „dizajnerska kultura”
Wszystko jednak ma swój początek i koniec, tak też stało się z kultowym przejściem podziemnym. Pomimo wielu pozytywnych uczuć, jakimi przejście było obdarzone przez wrocławian, miało ono swoje podstawowe wady — dzieliło ulicę Świdnicką, dekomponując oś widokową prowadzącą wzrok kilka kilometrów, od Rynku do skrzyżowania z ulicą Piłsudskiego i dalej, było niewygodne dla schodzących i nieprzystosowane do bezpiecznego zjeżdżania wózków oraz rowerów, a dodatkowo stanowiło po kilkudziesięciu latach użytkowania zaniedbaną enklawę podziemia, pełną nieprzyjemnych zapachów i nieoczekiwanych, czasem niebezpiecznych sytuacji.
Ulica Świdnicka z przejściem podziemnym zawsze będzie kaleka. Jego likwidacja jest pierwszym krokiem pozytywnie zmieniającym to miejsce. Po przebudowie przejście dla pieszych będzie wyłącznie górą — powiedział mediom w 2012 roku Piotr Fokczyński, Dyrektor Wydziału Architektury Urzędu Miejskiego Wrocławia.
www.tuwroclaw.com, wiadomości, Tomek Matejuk,
Chcą uratować przejście Świdnickie. „Świdnik w znanej nam formie musi istnieć!”, 24.10.2013
Przejście zostało więc przebudowane i całkowicie zmienione, jednak nie w takim zakresie, jaki zakładał zwycięski projekt konkursowy.
wizualizacja, widok od strony Rynku
© Major Architekci
A przewidywał on, poza likwidacją starego przejścia podziemnego i przeprowadzeniem pieszych przez Trasę W‑Z na poziomie terenu, połączenie struktury ulicy z elementami sztuki i kultury. W opisie projektu portal tvn24 nazwał to „dizajnerska kulturą”.
Nad nowym przejściem stanie instalacja z ekranem, spełniająca rolę i przystanku, i kanału komunikacji między miastem a mieszkańcami. Instalacji będzie można użyć do projekcji filmowych, przekazów z koncertów i innych wydarzeń transmitowanych na żywo. We wnętrzu bryły pojawią się nowoczesne instalacje artystyczne, zawieszone nad głowami czekających podróżnych — wyjaśniał w wywiadzie architekt Marcin Major.
tvn24, „Tak ma wyglądać nowa Świdnicka”, Wrocław, 8.10.2012 | 6:41
Część podziemna, niezasypana w nowej aranżacji, ale przekonstruowana, mieścić miała galerię sztuki. Dojście do niej, jak dawniej, z obu stron ulicy Świdnickiej umożliwiało przejście na drugą stronę pod powierzchnią terenu. Nie miało to być jednak przejście w dawnym znaczeniu, a jedynie dojście do wnętrza ukrytego pod ziemią.
wizualizacja, wnętrze galerii
© Major Architekci
zaprojektowane, niezrealizowane
Co z tego zostało wykonane? Przejście po terenie i podziemna galeria, która potem była biblioteką — centrum innowacji, a teraz, opuszczona, czeka na nową funkcję; również Bar Barbara w znakomity sposób przebudowany i zmodernizowany, z nowocześnie zazielenionym przedpolem. Nie zostały jednak zrealizowane najciekawsze elementy, traktujące w nowatorski sposób przystanki tramwajowe, czyli konstrukcje z ekranami, na których miały być wyświetlane ważne informacje, filmy, animacje itp.
W konkursie nawiązaliśmy do historycznej zabudowy miejsca i zaproponowaliśmy kubatury, tzw. duszki historii, przypominające obiekty, które kiedyś tam stały. Ich ściany — ekrany miały być wykonane z prętów z włókna szklanego, odpornego na warunki atmosferyczne — wyjaśnia projektant. — Płaszczyzna ekranów byłaby ażurowa z prześwitami dającymi swobodny przepływ powietrza, a równocześnie na tyle zwarta, że umożliwiałaby wyświetlanie na niej obrazów. Z daleka ekrany wyglądałyby jak gładkie szkło, ale dzięki takiej przestrzennej konstrukcji emitowane na niej przekazy robiłyby wrażenie trójwymiarowych (i nie byłyby kolejnym migającym ekranem led). To byłoby naprawdę „future”.
Aby zwizualizować pomysł, pracownia wykonała nawet fragment modelu w skali 1:1, przedstawiający część ekranu. Pomysł przebił czterdzieści cztery pozostałe prace zgłoszone w konkursie, a jego realizacja mogła być ikoną Wrocławia. Cóż z tego, skoro do niej nie doszło.
przejście przy ulicy Świdnickiej, stan obecny
fot.: Dobrochna Stobiecka
Na pytanie, dlaczego tak się stało, Marcin Major mówi:
Niestety, budżet projektu w czasie przetargu rozminął się z założonym przez miasto. Jednak zaoszczędzona różnica nie była warta straty całego konceptu i potencjalnego zysku, jaki mógłby mieć z tego Wrocław.
Przystanek Kultura zatem wciąż czeka na zaoszczędzoną parę lat temu kulturę.