Część głosów krytycznych dotyczyła również powstania jakiejkolwiek zabudowy. To wynika z braku świadomości, że ten obszar w obecnej formie oddziałuje bardzo negatywnie na funkcjonowanie miasta.
Dochodziły do nas również głosy, że ten projekt zaprzecza wizjom Wejchertów, którzy planowali, że przez centrum będzie można przejechać szeroką arterią. Te głosy bazują na nieaktualnej wiedzy, jak powinno się kształtować miasta. Niestety takie postulaty pochodzą także ze środowiska architektonicznego i urbanistycznego. Te głosy reprezentują myślenie ubiegłowieczne, sugerujące, że ta koncepcja nie pasuje do modernistycznych Tychów. Wiele rozwiązań z tego okresu się zdezaktualizowało, a trzeba bazować na rozwiązaniach aktualnych, najbardziej zrównoważonych, z myślą o przyszłych pokoleniach.
Muszę podkreślić, że to jednak pozytywne głosy dominują w dyskusji z mieszkańcami, ekspertami zewnętrznymi, a także inwestorami. Obok głosów pozytywnych od samych mieszkańców, otrzymywaliśmy pochwały z innych stron. Jeden z przedstawicieli ministerstwa stwierdził, że Tychy mogą być prekursorem nowej polskiej urbanistyki. Może to brzmieć nieskromnie, ale jeśli nie będziemy podkreślać tych pozytywnych głosów, to niestety będą wybrzmiewać tylko te negatywne.
nowe centrum ma być przestrzenią zdemokratyzowaną, dostepną dla każdego
© Michał Lorbiecki
Wiktor: Czy obszar wielkości piętnastu hektarów jest wystarczający, by wprowadzić te wszystkie funkcje?
Michał: Relatywnie trudno na to odpowiedzieć. Mówiąc o piętnastu hektarach mamy na myśli obszar wymagający bezpośredniej interwencji. To nie będzie wyspa wyrwana z kontekstu miasta, lecz pełnowartościowa przestrzeń powiązana z otoczeniem. Będzie z pewnością też rezonować na nowe zmiany w okolicy, a centrum nie będzie kończyło się wyłącznie na tej niezagospodarowanej dzisiaj powierzchni. Miasto jest organizmem, który ewoluuje, zmienia się i może nas zaskoczyć z różnych stron. Pewne rozwiązania z tego masterplanu mogą ulec zmianie, dostosowując się do nowych okoliczności. Dlatego uważam, że to wystarczająca przestrzeń, żeby mówić o centrum miasta, w szczególności, że ponad połowę stanowić będą przestrzenie publiczne.
wizualizacja z lotu ptaka
© Michał Lorbiecki
Wiktor: Obecnie w Krakowie, podczas dyskusji o Nowym Mieście na Rybitwach, aktorzy przestrzeni, którzy są na miejscu, nie zgadzają się na działania dążące do ich wyprowadzenia z tego terenu. Czy w tym miejscu pojawiają się takie konflikty zewnętrzne?
Michał: Pojawiły się takie konflikty, które najgłośniej wybrzmiały pięć lat temu, kiedy miasto opracowywało MPZP dla tego obszaru. Trzeba pamiętać, że taki obszar nie jest czystą kartką. Nie jest to przestrzeń, którą możemy sobie swobodnie zaaranżować.
Rozwiązania zaproponowane w masterplanie nie wynikają z mojego „widzimisię”, lecz stanowią konsekwencję wielu uwarunkowań — przede wszystkim tych niewidocznych fizycznie, czyli obecnego przeznaczenia terenu i wynikającej z tego wartości nieruchomości, a także sytuacji własnościowej. Musimy dojść do porozumienia z właścicielami części terenów. Rozwiązania, które pojawią się w masterplanie, biorą to pod uwagę.
Często konflikty wynikają z braku rozmów i wyjaśnienia pewnych kwestii. Taki cel mają konsultacje zarówno z mieszkańcami, jak i inwestorami, by zidentyfikować, na jakim poziomie jest świadomość procesów i obecnej wiedzy z zakresu rozwoju miast, o czym więcej rozmawiać, a co jest oczywiste. Nie każdy musi być świadomy, z czego wynikają poszczególne rozwiązania, dlatego warto prowadzić takie procesy w sposób transparentny. Oczywiście rolą konsultacji jest też dostosowanie projektu do potrzeb mieszkańców. Pytaliśmy ich nie tylko o nowy projekt, ale również o to, jak jest oceniane miasto teraz — co jest negatywne, czego brakuje, a co pozytywne i co się już udało. Dedykowaliśmy różne narzędzia konsultacyjne różnym grupom społecznym. Aby trafić do dzieci i młodzieży, musimy inaczej organizować spotkania, niż dla dorosłych. Praca z seniorami też jest wyjątkowa. Musimy pamiętać, że jeżeli dostosujemy nasze działania do najwrażliwszych użytkowników miasta, to będą one odpowiednie dla wszystkich. To najlepszy sposób na radzenie sobie z konfliktami społecznymi.
Michał Lorbiecki — urbanista i pełnomocnik prezydenta do spraw Nowego Centrum
© Archiwum Autora
Wiktor: Kto powinien być inwestorem w tej przestrzeni? O ile funkcje publiczne będą finansowane przez samorząd lub instytucje państwowe, tak część mieszkalno-usługowa będzie realizowana przez rynek prywatny. Jak Tychy chciałyby ściągnąć inwestorów?
Michał: W dzisiejszych czasach rynek budowlany związany z przestrzeniami mieszkalnymi i usługowymi być jest w głównej mierze realizowany przez rynek prywatny, ale nie wyłącznie. Jako miasto mamy narzędzia realizacyjne, takie jak budowa budynków komunalnych, TBS-ów, czy nawet budynków niemieszkalnych o różnych funkcjach, na przykład społecznych. Docelowo wprowadzenie budynków realizowanych przez gminę pozwoli stworzyć warunki dla różnorodności, także pod względem różnych grup społecznych.
Skupiając się na rynku prywatnym, staramy się podkreślać to, że Tychy są częścią metropolii, która ma ponad dwa miliony mieszkańców. Gdybyśmy się chcieli się reklamować za granicą na targach inwestycyjnych jako Tychy, to nikt nie zapamięta naszego miasta. Musimy akcentować w tych staraniach, że jesteśmy częścią metropolii, bo to jest kluczowa wartość inwestycyjna.
Doskonałym przykładem jest Wielki Paryż. Kiedy słyszymy o inwestycjach w tej metropolii, tak naprawdę są to inwestycje położone poza Paryżem. Samo miasto jest stosunkowo niewielkie. Wszystkie mniejsze miasta wokół Paryża tworzą tę metropolię i inwestorzy inwestując w nich, utożsamiają je z Paryżem.
Nasz potencjał wzrasta też przez poprawianie się komunikacji z Katowicami, a także z Krakowem. Wiele osób mieszka w Katowicach, a pracuje w Krakowie i odwrotnie. Odległości się zacierają, dlatego musimy podkreślać, że jesteśmy częścią dużej metropolii.
projekt zakłada wprowadzanie infrastruktury zielono-błękitnej
© Michał Lorbiecki
Wiktor: Od publicznej prezentacji projektu minęło już trochę czasu. Jak widzi Pan możliwości jego realizacji? Znajdujemy się przecież w trudnej sytuacji ekonomicznej związanej z kryzysem energetycznym.
Michał: Od początku rozpoczęcia projektu podkreślamy, że to nie będzie inwestycja na kilka lat. To przedsięwzięcie zajmie kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt lat. To, co robimy dzisiaj, jest przygotowywaniem pewnego pomysłu na moment, w którym z tego kryzysu wyjdziemy. Zależy nam na tym, by te przygotowania nie zaczynały się w momencie pojawienia się okazji, ale żebyśmy byli gotowi na te lepsze czasy.
Trzeba podkreślić, że te przygotowania prawne związane ze zmianami MPZP, dostosowywaniem infrastruktury, to są elementy w przestrzeni, których nie widać. Mimo że od pokazania projektu minęło trochę czasu, to jednocześnie doszło do wielu ustaleń. Szukamy różnych źródeł realizacji, regulujemy sytuację własnościową. Te kwestie przygotowawcze są istotne i zajmują sporo czasu.
Nadrzędną funkcją masterplanu ma być koordynacja takich przedsięwzięć. Kiedy pojawią się na przykład fundusze z Unii Europejskiej, chcemy być gotowi by po nie sięgnąć. Wszystko to, co dzieje się dzisiaj, ma pomóc koordynować działania w ciągu najbliższych lat, niezależnie, kiedy przyjdzie do pierwszych realizacji.
Wiktor: Dziękuje za rozmowę.
skala projektu ma być dostosowana do potrzeb mieszkańców
© Michał Lorbiecki