Być może zawód architekta wymaga największej waleczności spośród wszystkich innych. Mowa tu o waleczności nie w trakcie procesu projektowo‑realizacyjnego, która niejako jest wpisana w arkana naszej profesji, ale o bojach toczonych przez projektantów w obronie obiektów wybudowanych wiele lat temu. Bojach o budynki, które mogą zniknąć z dnia na dzień, rozebrane w imię urzędniczych decyzji, albo całkowicie zmienić swój wygląd przebudowane, rozbudowane albo zmodernizowane przez nowego właściciela, oczywiście bez wiedzy architekta — autora pierwszego projektu.
Kilka lat temu Jadwiga Grabowska‑Hawrylak, nieżyjąca już wielka projektantka wrocławskiej architektury, zwierzyła się, że przejeżdżając obok swoich realizacji sprzed 50–60 lat odwraca głowę, bo nie chce patrzeć na ich makabrycznie pozmieniane i pomalowane elewacje.
Inną strategię przyjął profesor Waldemar Wawrzyniak, współautor projektu Obserwatorium Meteorologicznego na Śnieżce — słynnych „Talerzy”, zaprojektowanych wspólnie z profesorem Witoldem Lipińskim na początku lat 60. i wybudowanych w 1974 roku. Obiekt już od dłuższego czasu oczekuje na gruntowny remont i systematycznie ulega degradacji. Profesor Wawrzyniak od co najmniej dziesięciu lat, podczas każdej debaty na temat architektury zabierał głos w tej sprawie, bijąc na alarm do wszystkich ugrupowań zawodowych i indywidualnych architektów. Za każdym razem i bez względu na okoliczności apelował, by nie dopuścić do destrukcji obiektu, który przecież wciąż i przez wszystkich nazywany jest ikoną dolnośląskiej architektury. Przy okazji opowiadał o batalii, którą toczył w tej sprawie, o naciskach, którym ulegał w kwestii zmiany funkcji obiektu i o działaniach, które są niezbędne do uzyskania funduszy na remont. Szukał wsparcia i zrozumienia, widząc brak zainteresowania władz, zarówno na szczeblu krajowym, jak i lokalnym.
fot.: wilkosia
Obserwatorium zaplanowano jako kompozycję trzech połączonych ze sobą dysków — położonego najwyżej najmniejszego, o średnicy 13 m, w którym prowadzone były obserwacje pogodowe, niższego, o średnicy 20 m, w którym znajdowało się zaplecze gospodarcze stacji i miejsce zakwaterowania meteorologów, oraz dolnego, największego, o średnicy 30 m, gdzie znajdowało się schronisko z restauracją, jej pełnym zapleczem i węzłami sanitarnymi.
elewacja zachodnia
© archiwum prof. Waldemara Wawrzyniaka; polska-org.pl
Profesor Wawrzyniak twierdzi, że dobry okres funkcjonowania obiektu trwał za życia pana Tadeusza Hołdysa, jego pierwszego kierownika, a dowodem na to jest nazwanie placówki jego imieniem. Niestety później, w części dostępnej dla turystów, zaczęło dziać się źle, zarówno pod względem estetycznym, jak i gastronomicznym. Najbardziej popularnym produktem sprzedawanym klientom było piwo, choć przez jakiś czas toalety w obiekcie były nieczynne. Nietrudno sobie wyobrazić skutki takiego splotu okoliczności. Powstawały też nowe, zupełnie niepasujące do pierwotnego wystroju elementy wyposażenia sali restauracyjnej, zapanował stylistyczny chaos.
Powiedziałem, że tak nie może być, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko protest wszystkich, którzy chcieli na Śnieżce zarobić — wspomina architekt.
Profesor zaczął działać — pierwsze pisma skierował do Dyrekcji Karkonoskiego Parku Narodowego i Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie. Pisał listy, proponując współpracę, jeździł na spotkania. W Warszawie miał kilka rozmów, które niewiele dały, a z Jeleniej Góry nie otrzymał w ogóle odpowiedzi. Próbował też rozmawiać na poziomie przedstawicielstwa IMGW PIB we Wrocławiu, składał różne oferty, czekał na odpowiedzi, najczęściej bezskutecznie.
Takie zwyczaje unicestwiają jakiekolwiek wspólne działania — podsumowuje.
Przełomowym momentem walki o obiekt był ten, w którym najmniejszy górny dysk uległ katastrofie budowlanej. W marcu 2009 roku zawalił się i oparł na talerzu środkowym. Powodem było zbyt duże zaśnieżenie, zwisające sople, czyli nadmierne, nieprzewidziane w projekcie, obciążenie.
zdjęcie makiety
© archiwum prof. Waldemara Wawrzyniaka
Po wypadku byłem bohaterem czterech stacji telewizyjnych i siedmiu redakcji gazet — wspomina profesor Wawrzyniak. — Trzeba przyznać, że szybko przeprowadzono remont, przywracając stan zgodny z pierwotną dokumentacją.
Potem nastąpiły kolejne wydarzenia, ograniczające działanie obiektu, wskutek czego jesienią 2015 roku właściciel „Talerzy”, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, zamknął do odwołania część restauracyjną. Na początku 2020 roku z powodu silnej wichury ponownie zostało uszkodzone pokrycie dachowe najwyższego dysku. I z tym problemem sobie szybko poradzono, ale coraz częściej padały pytania o generalny remont.
Było też kilka bardzo pozytywnych reakcji na głos profesora. Takim małym zwycięstwem zakończyła się konferencja w czeskim Libercu, znakomicie przygotowana przez SARP O. Jelenia Góra w ramach jubileuszowych, prowadzonych wspólnie z Czechami, 30. Karkonoskich Spotkań Architektonicznych KASA 2018.
Miałem na konferencji wystąpienie o Obserwatorium na Śnieżce i przedstawiłem plan remontu i nadania mu zupełnie innego znaczenia — wspomina architekt. — Na ten sam temat wypowiadałem się w czasie debaty o dolnośląskiej architekturze, zorganizowanej przez Dolnośląską Okręgową Izbę Architektów w grudniu 2019 roku. Byłem z tym planem u Wojewody Wrocławskiego, który się nim zainteresował, byłem też u rektora Politechniki Wrocławskiej, któremu również podobała się inicjatywa, a także u Rektora Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu i tam również znalazłem zrozumienie.
elewacja północna
© archiwum prof. Waldemara Wawrzyniaka; polska-org.pl
I okazało się, że to ciągłe przypominanie o problemie, nękanie słuchaczy i męczenie dyrektorów instytucji posłużyło do integracji środowiska i wspólnego ustalenia wytycznych — zostały sformułowane myśli i napisane pisma, podjęto wstępną inicjatywę. W działania zaangażowały się oddziały SARP: jeleniogórski i wrocławski, oraz DSOIA.
Batalia nie była bezowocna — w czerwcu 2020 roku budynek Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego im. Tadeusza Hołdysa na Śnieżce został wpisany do rejestru zabytków województwa dolnośląskiego. W decyzji podkreślono, że jest to „dzieło architektury współczesnej o wysokich wartościach historycznych, artystycznych i naukowych, obiekt, który zasługiwał na ujęcie go w rejestrze zabytków”.
Teraz, z poparciem i nadzorem konserwatorskim, łatwiej będzie przeprowadzić skomplikowany i bardzo kosztowny proces remontu oraz modernizacji obiektu. Czy stałoby się tak i bez zaangażowania jednego z twórców obserwatorium? Raczej nie.
Wpis do rejestru zabytków bezpośrednio zawdzięczam dwóm osobom: Waldemarowi Więckowskiemu, byłemu prezesowi SARP O. Jelenia Góra, który odniósł się do tematu w sposób bardzo zaangażowany i elegancki, oraz Pawłowi Orłowskiemu, obecnemu prezesowi jeleniogórskiego oddziału stowarzyszenia, który wziął fizycznie na swoje barki ciężar doprowadzenia do wpisu — dodaje Waldemar Wawrzyniak. — Okazało się, że o statut zabytku dla obiektu może wystąpić każdy obywatel, ale nie każdy jest jednakowo traktowany.
fot.: ania prewysz-kwinto
Na pytanie, dlaczego tak się dzieje i czy to architekt powinien toczyć batalię o zainteresowanie starymi wartościowymi obiektami, profesor odpowiada:
Przez kilka pokoleń nie było prowadzonej edukacji w dziedzinie sztuki, w tym też architektury. Nikt nie zadbał o odpowiedni poziom społeczeństwa, by kształcąc je, przygotować na świadomego odbiorcę otoczenia. Dzisiaj okazuje się, że można rozebrać domy znakomitych twórców, bo nikt nie wie, kim byli i jaką wartość mają zaprojektowane przez nich obiekty. W ten sposób można zniszczyć wszystko. — Przeciwdziałać temu powinien samorząd zawodowy i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jeśli projektant poczuwa się do odpowiedzialności za swoje realizacje i czuje się zobowiązany do ich obrony, bo wziął za projekty pieniądze, to powinien o nie walczyć i naciskać wszelkimi sposobami na inwestorów i urzędników, by je ratować — dodaje profesor Wawrzyniak.