Do Susch przyjechałam pół roku przed otwarciem muzeum — sale były jeszcze niemal puste, budynek wejściowy na wykończeniu, właśnie kładziono na nim miedziany dach. Miejsce, mimo że jeszcze w procesie, dawało poczucie, że będzie to instytucja niezwykła, oderwana od codzienności i używająca architektury do wzbudzania emocji.
Powstałe w duchu slow art Muzeum Susch to miejsce kontemplacji, badań i reakcji, powstałe jako dom dla przepastnej kolekcji Grażyny Kulczyk, która sztukę zbiera już od końca lat 70. Po zakończonych fiaskiem próbach założenia muzeum w Poznaniu i Warszawie, polska kolekcjonerka przeniosła się do szwajcarskiego miasteczka i tu otworzyła prywatną instytucję poświęconą głównie sztuce kobiecej i performansowi.
Muzeum znajduje się nad rzeką Inn, w sercu Susch, miasteczka we wschodniej Szwajcarii liczącego mniej więcej dwustu mieszkańców. Taka lokalizacja ma sporo plusów: blisko stąd przez malowniczą przełęcz Flüela do kurortu St. Moritz, a od Zurychu dzielą nas trzy godziny pociągiem. Najwidoczniej najlepsze après-ski jest w galerii, bo region Engadyny w Gryzonii zaczyna obrastać w instytucje kultury. Jest już ich ponad trzydzieści — w pobliskim Tarasp swój zamek ma Not Vital, a hotel Castell w Zuoz zagospodarowuje swoje tereny instalacjami Jamesa Turrella. Muzeum Susch uzupełnia kulturalną ofertę regionu, zachęcając do refleksyjnego odbioru wystawianej sztuki.
Adaptację dwunasto- i dziewiętnastowiecznych zabudowań klasztornych Grażyna Kulczyk powierzyła młodym Szwajcarom: Chasperowi Schmidlinowi i Lukasowi Voellmy’emu. Architekci doskonale znali region inwestycji — prababka jednego z nich to Selina Chönz, autorka popularnej bajki o chłopcu Schellenursli z pobliskiej Guardy. Dzięki współpracy inwestorki z architektami udało się wydobyć kwintesencję „szwajcarskości”, którą rozumiem jako płynne połączenie natury, geologii, rzemieślniczych tradycji i umiejętnie stosowanych nowoczesnych technik budowania. Tutaj współczesność nie zaprzecza historii, ale nawiązuje dialog z kilkusetletnią zabudową. Sami architekci wskazują też na pragmatyzm rozwiązań — ich strategią było zachowanie historycznej, objętej ochroną konserwatorską tkanki z dostosowaniem do wymogów współczesnych przestrzeni wystawienniczych. Po prostu.
Rzut parteru
© Chasper Schmidlin & Lukas Voellmy
Rzut dachów
© Chasper Schmidlin & Lukas Voellmy
Kompleks Muzeum Susch składa się z czterech budynków. Połączone tunelem Bieraria (browar) i Bieraria Veglia (stary browar) mieszczą tysiąc pięćset metrów kwadratowych powierzchni ekspozycyjnej oraz siedzibę fundacji. Aby, nie naruszając wizualnej struktury wioski, scalić osobne kubatury w muzealny kompleks i uzyskać dodatkową przestrzeń, obiekty te powiększono poprzez wysadzenie dziewięciu tysięcy ton skały. W Chasa della Santa znalazła się muzealna restauracja, a w zabytkowym wikariacie pobliskiego kościoła założono rezydencje artystyczne Temporars Susch. Przygotowywane są kolejne pobliskie budynki, które zostaną przeznaczone na poszerzenie oferty instytucji. By wizualnie uspójnić muzealny kompleks ściany pobielono tynkiem wapiennym, a dachy pokryto miedzią. Uzupełniające zabudowania układane mury Trockenmauer przemodelowały krajobraz wokół budynków, definiując liczne tarasy.
Zabudowania muzeum wtapiają się w malownicze szwajcarskie miasteczko, dopiero wejście do wnętrza labiryntowych galerii pokazuje radykalizm wizji inwestorki oraz architektów, którzy połączyli tradycję i technologię w przestrzeni. Pomieszczenia muzealne budują pełną napięć narrację galeryjnych white boxów oraz sal — świadków historii z odrestaurowanymi drewnianymi stropami czy posadzkami. Te robiące największe wrażenie odsłaniają litą skałę (po której często spływa woda), korespondującą z krytycznymi dziełami sztuki.
Najbardziej spektakularna jest czarna jaskinia ze stalowym, wolnoobracającym się walcem Mirosława Bałki. Dawniej służąca do wnoszenia lodu do lokalnego browaru, grota została powiększona, aby dostosować ją do eksponowania dzieł. Do nastrojowego pomieszczenia można zajrzeć przez dawny otwór wejściowy, obecnie zaszklony. To właśnie ekscytujące połączenie wernakularnego, rzemieślniczego kształtu okiennego okucia, szlifowany beton posadzki i surowa skała sprawiają, że jest to najbardziej niesamowite pomieszczenie w całym kompleksie. Bardzo szwajcarskie, monumentalne i pozaczasowe; jest tu i natura, i rzemiosło i technologia, które razem budują wrażenie bezczasu.
Muzeum Susch jest miejscem niespodziewanych zmian i napięć. Wejście do muzeum prowadzi z przestronnego dziedzińca wąskim, nastrojowym tunelem podziemnym do przestrzeni w Bieraria Veglia, z której doskonale widać czekające gości światy: zarówno nowoczesne i jasne sale wystawiennicze, jak i klimatyczne galerie wygospodarowane w istniejących już wcześniej pomieszczeniach.
Użyte materiały podkreślają sposób kształtowania przestrzeni bazujący na wysokich kontrastach. W wykończeniach sal korzystano zarówno z nowoczesnych technik, jak i tradycyjnego szwajcarskiego rzemiosła. Układana z otoczaków posadzka typu Bollensteinen kontrastuje ze ścianami ze szlifowanego betonu, a gładkie, wylewane posadzki z tektoniczną strukturą amfibolitu — lokalnej skały. Piękne ceramiczne kafle uzupełniają paletę drewnianej zabudowy i stalowego wyposażenia łazienek. Sama praca z drewnem wykazuje się olbrzymią różnorodnością: odrestaurowane historyczne gaststuby o bogatym detalu uzupełnia prosta, niemal surowa stolarka najwyższej staranności. Najbardziej niesamowitą techniką użytą w wykończeniach muzeum jest jednak tynk Demmputz — mineralna mieszanka uzyskana z lokalnych surowców. Ta tradycyjna izolacja pomieszczeń nie dość, że nadaje im wernakularnego, surowego charakteru, to zapewnia doskonałe warunki wystawianym dziełom. Świadomość materiału to kolejny budulec Muzeum Susch jako obiektu bezczasowego, ale też silnie związanego z miejscem.
Przekrój
© Chasper Schmidlin & Lukas Voellmy
Przekrój
© Chasper Schmidlin & Lukas Voellmy
W kolekcji stałej Muzeum Susch znalazły się między innymi praca Joanny Rajkowskiej „Painkillers”, czyli repliki broni użytych w zbiorowych zabójstwach wykonane ze sproszkowanych środków przeciwbólowych, czy „Cafe bar” Pauliny Ołowskiej z uzupełniającymi instalację plakatami naniesionymi na ściany metodą sgraffito. Okna w sali wystawienniczej „Cafe baru” zostały podbarwione na ledwo widoczny niebieski kolor, podbijając nostalgiczną atmosferę zarówno miejsca, jak i dzieła. Trudno wymarzyć sobie lepsze warunki do kontemplacji sztuki. W Susch, poza kolekcją stałą, co pół roku zmieniać się będą wystawy czasowe. „A woman looking at men looking at women” — wystawa inauguracyjna — eksploruje kobiecość w aspektach politycznym, kulturowym i społecznym. Prace Natalii LL, Marlene Dumas, Magdaleny Abakanowicz czy Andrzeja Wróblewskiego, surowe i silne, świetnie wchodzą w dialog z niełatwym kontekstem.
Kolekcję Muzeum Susch uzupełniają dzieła site specific inspirowane otaczającą instytucję naturą. Praca Sary Masüger „Inn Reverse” w formie rzeźbiarskiego korytarza zapisuje skalne formy charakterystyczne dla regionu Engadyny. Architekt krajobrazu Günther Vogt na tarasie instytucji zakłada „Landscape Library” — wpisany w wernakularny układ muru Trockenmauer „gabinet osobliwości” z elementami pozwalającymi dokładniej odczytać kontekst geologiczny, środowiskowy i kulturowy. Nie brakuje też bardziej ekscentrycznych form: marmurowego obelisku autorstwa Nota Vitala czy wreszcie rzeźby „Schody” Moniki Sosnowskiej. To właśnie ten obiekt jest orientacyjnym totemem w nawarstwionej zabudowie Muzeum Susch. Rzeźba polskiej artystki, zainstalowana w wieży browaru, w której składowano wcześniej lód, to czternastometrowa zdekonstruowana klatka schodowa. Spektakularna, ale i ironiczna, bo to właśnie w podobnej przestrzeni innych galerii architekci zazwyczaj stawiają paradną klatkę. Wokół tych „Schodów” Sosnowskiej rozgrywa się opowieść Muzeum Susch, a samą rzeźbę można zobaczyć z wielu poziomów, także z podwieszanych wysoko balkonów.
Podczas wizyty zwiedziłam także budynek rezydencyjny Temporars Susch — odrestaurowany z dużą wrażliwością wikariat pobliskiej parafii. Po raz kolejny odrzucono dosłowną stylizację „na zabytkowo”, korzystając z drewna jako tworzywa spajającego historyczną tkankę z nową zabudową. Zachowano między innymi starą wędzarnię jako miejsce spotkań, a wszystkie nowe pomieszczenia wykończono stolarką o prostym, surowym detalu. Tu także architekci zagrali narracją skali: kameralne, ale wygodne sypialnie obudowują przestrzenny salon z niesamowitym widokiem za gigantycznym oknem — dramatyczną skałą porośniętą endemicznymi roślinami górskimi. Widok jak scena z opery wagnerowskiej!
Muzeum Susch, wyrosłe z ducha miejsca, tchnęło nowe życie w zabytkową tkankę Susch. Łącząca naturę, tradycję rzemiosła, nowoczesne technologie i wizję kuratorską instytucja definiuje galeryjną typologię przyszłości jako miejsca refleksyjnego spojrzenia zarówno na sztukę, jak i otoczenie.