powiew zachodu
Otwarte fronty w amerykańskim stylu? Wydaje się, że taki trend panował wśród pierwszych uciekinierów z wielkich miast. Dostępność do kredytów i rozwój ekonomiczny spowodowały, że młode małżeństwa mogły pozwolić sobie na własne nie tylko cztery ściany, ale też kawałek ogrodu. Podążając więc za amerykańskim snem i otwierając się na przestrzeń publiczną, rezygnowano z frontowych ogrodzeń. Zamykano dopiero głębszą część działki drewnianym płotkiem lub roślinnością, zapobiegając w ten sposób ucieczkom swojego czworonoga.
fot.: Karol Klimanek
Obecnie to popularne rozwiązanie wśród pojawiających się jak grzyby po deszczu szeregowcach deweloperskich, na które zainteresowanie w społeczeństwie wciąż wzrasta. Żeby uniknąć wydatków, używa się prostych i tanich rozwiązań. Tak więc tylne ogródki oddziela się panelami z prostych drutów (sztywniejszej wersji naszej starej dobrej siatki ogrodzeniowej). Nowi właściciele, zanim zdążą wypakować się z zaparkowanego przed drzwiami (bo od frontu ogrodzenia brak, więc dojechać można pod samą klamkę) samochodu, owijają ów druciany ażur swojego nareszcie własnego ogródka bardziej intymną, wiklinową lub trzcinową matą. Znad takiej hybrydy można dostrzec tylko wystający daszek drewnianego domku na narzędzia, każdy pomalowany innym odcieniem bejcy.
To wszystko tylko stereotypowe wizje, dość popularne, lecz nie obligatoryjne. Istnieją nowoczesne projekty, również deweloperskie, nieco bardziej doszlifowane i przemyślane jako całość. Klient wyda na początek trochę więcej, ale w zamian otrzyma przyjemniejsze i bardziej praktyczne rozwiązanie ogrodzenia służące mu na wiele lat. Polepszy tym samym odczuwanie architektury przez dziesiątki osób korzystających z tej przestrzeni każdego dnia.
fot.: Karol Klimanek
W tym momencie, dochodzimy w naszym spacerze do kolejnego obszernego akapitu o nazwie:
rozczarowania
Postęp nowych budów obserwuję z lekkim niepokojem, jednak też nadzieją. Często wypuszczam z ulgą powietrze, widząc interesujący projekt, który wprowadza ciekawy element w krajobrazie. Tak oto opuszczając gardę, znów uderza mnie kreatywność ludzi.
Przyjemnie zaprojektowany w moim odczuciu zespół budynków z zaaranżowanym zielonym skwerem, któregoś dnia przywitał moje ciekawskie oko jasnym i wyraźnym znakiem: „wstęp wzbroniony”. Nie jestem pewna, przed czym lub przed kim broni wstępu ten szlaban. Wzdłuż ulicy, po obu stronach są wydzielone kostką brukową miejsca do parkowania. Dodatkowo całą jej długość porasta stara zabudowa jednorodzinna z garażami. Deweloper chciał jednak podkreślić, że mam wyrzucić z głowy pomysł o parkowaniu na jego działce, a może zaznaczyć rangę tego miniosiedla, do którego trzeba mieć przepustkę?
fot.: Karol Klimanek
Nie spodziewałam się również tego, co stało się parę metrów dalej. Właściciel zwykłego, nowo wybudowanego domu pieszczotliwie podchodził do swojego ogrodu. Cały sezon pełen zapału sadził, siał, przycinał, równał i podlewał. Niezwykle się ucieszyłam, że tę pustą przestrzeń w pierzei zajął on, a nie kolejny deweloperski bliźniak, którego sobowtóry rosły w okolicy jak po deszczu. I chlust, kubeł zimnej wody. Narożnikowa działka pokryła się przejmującą szarością. Dobitnie odczuwa się ją, idąc dość wąskim w tym miejscu chodnikiem, mając wysoką ścianę po jednej stronie i wolną przestrzeń ulicy po drugiej. Manewrując jak na skraju przepaści, szybkim krokiem mijam ten moment lub przechodzę na chodnik naprzeciwko. Wniosek: nie chwali się ogródka, przed postawieniem płotu.
fot.: Karol Klimanek
opłotki
Choć możliwości kształtów i kolorów ogrodzeń są tysiące, warto zauważyć, że mają one wspólne mianowniki. Właścicielom zależy, aby w jak najtańszy sposób uzyskać własną, intymną przestrzeń. Zanika społeczny charakter ulicy, która zaczyna służyć wyłącznie komunikacji. Zza dwumetrowego płotu trudno wychylić się, by porozmawiać z akurat przechodzącym sąsiadem. Dobrze jest spojrzeć nieco szerzej na otaczającą nas przestrzeń i konsekwencje naszych wyborów. Musimy mieć świadomość, że żyjąc w społeczeństwie, mamy wpływ na drugiego człowieka, a nasze decyzje powodują zmiany nie tylko w prywatnym ogródku, ale również w przestrzeni publicznej. Ma ona szczególne miejsce w psychice człowieka, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Spacerując dzisiaj, w niedzielne popołudnie, jak zawsze rozglądam się ciekawie. W głowie tkwi mi jednak kropla strachu przed tym, co przyniesie kolejny zakręt. Od lat dobrze znane obramowania okien z potłuczonej ceramiki pokrywają się jakże modnymi biało‑szarymi tynkami. Ktoś maluje płot, ktoś wymienia na nowy, a nieco dalej ogrodzenie samo rozpada się ze starości.
Joanna SPYCHAŁA
Partnerem konkursu była firma Alufire