Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Alina Celichowska – „Świat samolubów”

07 marca '20

W studenckim KONKURSIE NA REPORTAŻ prasowy o architekturze jury przyznało dwa równorzędne wyróżnienia drugiego stopnia: Mai Czarneckiej za reportaż pt. „Znany materiał — nieznana przestrzeń” [info] i Alinie Celichowskiej za pracę pt. „Świat samolubów”. Poniżej publikujemy reportaż Aliny Celichowskiej. Zachęcamy do lektury!

Alina Celichowska, choć na co dzień studiuje na Politechnice Poznańskiej, architektury uczyła się również w Mantui, na Politecnico di Milano. Obecnie zdobywa doświadczenie w Burckhardt & Partner w Zurychu, mając już za sobą praktyki w pracowni ULTRA Architects.


Świat samolubów

Czwartek, godzina 21. Deszczowy dzień, jesienny standard. Znajomi właśnie napisali, że wychodzą na miasto, pytają, czy nie mam ochoty iść z nimi. Nie mam właściwie wiele do roboty, oglądam serial. Jednak nie idę, odmawiam. Nabijam statystyki, które mówią o społeczeństwie aspołecznym, w którym żyjemy osobno. Wieczór mija, a w głowie wciąż huczy: tak bardzo chciałabym tam być — tam, w mieście, z ludźmi. Mieszkam jednak na osiedlu z dala od centrum. Dociera do nas parę rzadko jeżdżących i mało rzetelnych linii autobusowych. Chwilowy wypad to dla mnie chwila plus jakieś dwie godziny dojazdu.

Mam znajomych na osiedlu. Dlaczego nie spędzimy wieczoru razem? Do takiego spotkania potrzeby jest czas (załóżmy, że dysponowany), ludzie i… miejsce. Nasza mała dzielnica oferuje nam całe trzy opcje: dom własny (dobry, choć spotkanie mogłoby zakłócać wieczorne przechadzki piżamowe innych domowników), osiedlowe uliczki (doskonałe na spacer, lecz aura nie sprzyja) i przystanek autobusowy (tam przynajmniej jest daszek).

goście w korytarzu, goście w sypialni

Opisywane osiedle, zwane przez wielu „sypialnią”, jest dość osobliwą jednostką. Jego plan jest wynikiem konkursu urbanistycznego SARP na opracowanie koncepcji nowej dzielnicy przeznaczonej na ponad dwadzieścia tysięcy osób. Zabudowywane sukcesywnie od 1986 roku do dziś tereny zlokalizowane w pobliżu poznańskiego zachodniego klina zieleni nadal zdają się być dla wielu spełnieniem marzeń mieszkaniowych. Plan jest bardzo uporządkowany, większość ulic ułożona prostopadle lub równolegle do głównych: Literackiej i Wergiliusza, co zapewnia łatwe zorientowanie się w przestrzeni. Obecne tu domki, szeregowce i budynki wielorodzinne, zamieszkują ludzie otwarci i wyraźnie chcący zaangażować się w życie społeczne. Licznym inicjatywom sprzyja Facebook, jednak urbanistyka im nie pomaga. Na osiedlach powstających w ramach szeroko dyskutowanej w latach 80. dzielnicy brakuje, idąc za Christopherem Alexandrem, miejskiej potrzeby: placów. Mają one być największymi i najbardziej publicznymi „pokojami” w mieście. W końcu gości nie przyjmuje się w korytarzu czy sypialni, lecz w salonie.

prawdziwy salon miejski,
czyli
rynek w Rzeszowieprawdziwy salon miejski, czyli rynek w Rzeszowie

fot.: Alina Celichowska

komputerowe słońce

W niedzielę około godziny 16 po placu zabaw pod blokiem buszuje mnóstwo dzieciaków. Ich mamy siedzą na ławkach wokół, plotkując w najlepsze. Posiadacze psów i szczęśliwe pary spacerują między tworami z wielkiej płyty, poszukując wzrokiem wspaniałomyślnie zaprojektowanej na betonowisku zieleni. Piękna pogoda — osiedle żyje. Ileż jest jednak dni, w których przez gęste chmury, zimny wiatr i siąpiący deszcz głównym źródłem światła i dopaminy staje się dla Polakablokowicza ekran komputera.

Przy typowych osiedlach myśli corbusierowskiej urbanista planował oczywiście miejsca wspólne. Realia PRLowskiego budżetu sprawiały jednak, że w większości jest to aluminiowa buda o niezbyt zachęcającej aparycji, w której mieści się Biedronka, fryzjer i lumpeks. Trudno mówić tutaj prawdziwym centrum kultury, chyba że kultura oceniana jest niezwykle nisko.

publiczna kultura na polską
pogodę, czyli Centralna Biblioteka Polsko-Niemiecka im. J. von Eichendorffa w Opolupubliczna kultura na polską pogodę, czyli Centralna Biblioteka Polsko-Niemiecka im. J. von Eichendorffa w Opolu

fot.: Alina Celichowska

strzeż się PUM

Wszystkie te przykre szare osiedla ukazały się światu jednak bardzo dawno temu. Obecnie projektowanych jest mnóstwo nowych budynków wielorodzinnych, wokół których na wizualizacjach biegają roześmiane dzieci, spacerują starsi ludzie z wyrazem błogości wypisanym na twarzach, i w ogóle, ludzi jest pełno i wszyscy są bardzo szczęśliwi. Przyglądając się jednak takiej inwestycji po jej zaadoptowaniu do życia, okazuje się, że miejscem spotkań staje się osiedlowy parking. Usług w blokach tych brakuje, a te umieszczone w parterze nie nadają się specjalnie na wspaniałe miejsce spotkań — chyba że w trakcie kupowania papugi w małym sklepie zoologicznym czy wymiany plotek w salonie fryzjerskim. Bolączką architektów staje się tu brak prostego zapisu w planie zagospodarowania: dopuszczenie usług i handlu w parterze. I tak, jak za PRLu założeniami kierowała polityka oraz walka architektów z władzami o komfort życia przy ubogich zasobach kasowych, tak teraz nurt budowlany wyznacza głównie tak zwane wyciskanie PUMu. Powierzchnia użytkowa mieszkań, za którą inwestor zgarnia obecnie ogromne kwoty (w samym Poznaniu przez ostatni rok cena za metr kwadratowy wzrosła o siedem procent¹), staje się nową zasadą projektową, zastępując te obmyślone przez wybitnych urbanistów reguły, których studenci architektury uczą się od pierwszego dnia na uczelni. Cóż jednak architekt może poradzić, gdy ważniejszym od człowieka staje się złoty?

miejsce do omijania

Mieszkałam przy placu Legionów ładnych parę lat — mówi pani Maria, obecnie mieszkanka Wrocławia. Nie spędzało się tam nigdy czasu, nic mnie tam nie zachęcało. Parę ławek okupowali kloszardzi, więc w zasadzie korzystałam zawsze ze ścieżki przez plac, przebiegałam nią na tramwaj i tyle.

plac Legionów we Wrocławiuplac Legionów we Wrocławiu

fot.: Alina Celichowska

Plac Legionów to przestrzeń publiczna, w której absolutnie nie czuć placu. Będąc tam, można powiedzieć o dwóch skrawkach trawy przedzielonych ścieżką. Choć znajduje się on na ważnej osi urbanistycznej, między modernistycznym Lotosem a placem Kościuszki, przez zaniedbane otoczenie, parę przypadkowo rosnących drzew i bliskość tramwaju, który może czym prędzej zabrać z tej brzydkiej przestrzeni, plac Legionów stał się skwerem przebiegowym. Niestety, zamiast przeprojektować cały plac, miasto postanowiło postawić wielki pomnik wątpliwie przyjaznej formy idealnie na osi, która jest obecnie wielkim atutem placu. Ponownie, kolejna przestrzeń publiczna została potraktowana punktowo, stając się tym samym jeszcze mniej przyjazną. Plac Legionów jest niejako nasionkiem, z którego mogłoby wyrosnąć coś pięknego, jednak jeśli się je podleje, ale zakryje słońce, zmarnuje się. Plac przed domem pozostanie miejscem do omijania.

a może to ludzie?

Może to społeczeństwo Instagrama i Facebooka nie potrzebuje przestrzeni do spotykania się na żywo? Ma jej przecież mnóstwo wirtualnie. Takie myślenie, przewijające się niestety wśród wielu dorosłych („ach ta dzisiejsza młodzież, nic tylko siedzi w telefonach”), może być jedynie gubiące. Nie można zaprzeczyć, że telefony królują w naszych rękach. Zakładając jednak, że, jak mówiła słynna reklama — „Nokia łączy ludzi”, social media mogą stać się nieocenioną pomocą do zebrania się ludzi. Prostym przykładem może być Łańcuch Światła. Dzięki temu, jak często ludzie sięgają po telefon, niejednokrotnie z dnia na dzień udawało się zebrać tysiące ludzi na placach w całej Polsce, by wspólnie, już na żywo, wyrażać swoje poglądy. Przestrzenie publicznie, jeżeli tylko są i pozostają przyjazne dla ludzi, stają się miejscem wspólnej jogi, koncertów ulicznych, spotkań „na piwo”. Czasem wystarczy tak naprawdę dobra, czysta ławka, by integrować.

Poznań, tereny nad
Wartą pełne ludzi

Poznań, tereny nad Wartą pełne ludzi

fot.: Alina Celichowska

samoluby?

Cztery lata temu kierunek „Architektura i urbanistyka” na poznańskiej Politechnice przestał istnieć. Nazwa została skrócona do samej „Architektury”. Ten cichy znak czasu symbolicznie zwolnił przyszłego architekta od myślenia globalnego, w skali miasta. Sprawa nie jest jednak przegrana. Jak długo architekt będzie walczył o wspólnotę i ideę architektury tworzonej dla człowieka, istoty społecznej, tak długo nasze wspólnoty nie będą musiały ulegać jedynie przestrzeni wirtualnej. Tak długo człowiek nie będzie musiał polubić na siłę własnego towarzystwa, by spędzić wolny czas z przyjemnością.

Alina CELICHOWSKA

 

¹https://tvn24bis.pl/nieruchomosci,83/ceny-mieszkan-w-polsce-jak-wzrosly-ceny-nieruchomosci,971438.html


Partnerem konkursu była firma Alufire

Głos został już oddany

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE