Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Elbląg: Nówka-Starówka, czyli spotkanie z retrowersją

28 lipca '21

Opowieść o odbudowie Elbląga z numeru 05|2021 A&B


Pamiętam niezwykłość mojego dzieciństwa. Wiąże się z największym chyba na świecie podwórkiem, na które wychodziłem się bawić z dzieciakami z dzielnicy.

„idziemy na ruiny?”

Urodziłem się w 1973 roku w Elblągu. Mieszkałem przy ulicy Giermków, w ścisłym centrumniecentrum miasta. Elbląg był jakiś dziwny, choć jako maluch oczywiście nie byłem tego świadom. Nasza dzielnica składała się z wybudowanych po wojnie ceglanych czteropiętrowych, krytych dachówką domów mieszkalnych, dalej zaczynała się już wszechobecna w mieście wielka płyta. Miasto rozwijało się na wschód, powstawały kolejne wielkie dzielnice z prefabrykatów, na czele z osiedlami Zawada i Nad Jarem.

Mieszkałem w dzielnicy, która normalnie byłaby w sercu miasta, ale w elbląskiej specyfice nasz dom stał na jego skraju. Dalej, za dzisiejszą ulicą Rycerską, rozpościerało się aż po horyzont… morze gruzów. A właściwie to morze fundamentów. Była to pozostałość po kompletnie zburzonym podczas II wojny światowej elbląskim Starym Mieście.

Dla nas — dzieciaków — był to po prostu fantastyczny, kolosalny plac zabaw, labirynt, w którym mogliśmy bez końca bawić się w strzelanego, w chowanego, zakładać bazy, no i grzebać w ziemi, w nadziei na znalezienie jakiegoś poniemieckiego żelastwa, a czasem też rzeczy znacznie, znacznie starszych… Hasło „idziemy na ruiny” było synonimem przygody.

kamieniczki na ul. Św. Ducha

kamieniczki na ul. Św. Ducha

fot.: Adrian Sajko

polskie metamorfozy

W tamtych czasach nie zadawaliśmy sobie pytań „dlaczego”, „w jaki sposób”, czy też „co powinno się z tym zrobić”. Ganialiśmy po ruinach, świetnie się bawiliśmy i tyle.

Minęło wiele, wiele lat. Przez większość dorosłego życia zawodowego zajmowałem się marketingiem miejsc. Moja praca przez prawie trzydzieści ostatnich lat polegała na tworzeniu strategii marek miejsc: miast i regionów. Napisałem ich do dziś ponad osiemdziesiąt — dla miejscowości i województw w całej Polsce. To ważne dokumenty, mające, jak się po latach okazuje, olbrzymi wpływ na rzeczywistość. Dobrze wymyślone i poprawnie wdrożone, takie strategie są dokumentami determinującymi inwestycje, zmiany w tkankach miast, reformy miejskich przestrzeni, ważne dla rozwoju społecznego inicjatywy. Jeżdżąc po Polsce, z fascynacją obserwuję procesy kształtujące miasta i regiony. Patrzę na nie z jednej strony jako pasjonat miejsc i lokalnych społeczności, pożeracz zjawiska genius loci, wielbiciel historii kształtującej zamieszkiwaną przez nas współczesność. Z drugiej strony — jako zawodowiec, profesjonalista, który współtworzył pomysły na przyszłość Sopotu, Warszawy, Krakowa, Kołobrzegu, całego Górnego i Dolnego Śląska, Małopolski i wielu jeszcze miejsc.

fragment wejścia do kamieniczki na ul. Św. Ducha

fragment wejścia do kamieniczki na ul. Św. Ducha

fot.: Adrian Sajko

Procesy kształtujące rozwój tych miejsc są szczególnie interesujące właśnie w naszym kraju. Nie wszędzie w Europie znajdziemy takie fenomeny jak Ziemie Odzyskane. Miasta i regiony zasiedlone po wojnie od nowa, po przepędzeniu z nich rdzennej ludności. Często zniszczone. Czasem zniszczone spektakularnie, jak Gdańsk, Wrocław, Lwówek Śląski, Kołobrzeg czy właśnie Elbląg. Miasta te — każde inaczej — jakoś po wojnie podnosiły się z gruzów.

Metamorfozy te odbywały się inaczej w czasach komunistycznych, a zupełnie innej jakości, tempa i rozmachu nabrały w Polsce demokratycznej, a zwłaszcza w Polsce europejskiej, unijnej. I wcale nie jest tak, że nowsze jest zawsze lepsze, w Polsce komunistycznej kultywowano na przykład wysokiej klasy urbanistykę, a w Polsce kapitalistycznej często rządzi zaś deweloperoza.

Z tych powodów polskie metamorfozy miast są naprawdę niesamowite. Różne, lepsze i gorsze, mniej lub bardziej chaotyczne, ładniejsze i brzydsze. Ale zawsze są jakieś, niezmiernie intrygujące, gdy spróbujemy odtworzyć ich logikę, ich często burzliwe losy. Śledzenie tych historii to mój zawód, ale i pasja. Dlatego losy „miast zburzonych” opisałem w oddzielnym artykule, do którego lektury zapraszam w Open Eyes Magazine 6, który ukazał się w listopadzie 2021 roku. Znajdziecie tam niesamowite historie odbudowy wspomnianych już miast, w tym wyjątkowy przypadek Jasła, oraz szczególnie ciekawy w kontekście Elbląga przykład Głogowa, miasta które również postanowiło pójść drogą retrowersji, o której dziś z rozmachem piszemy w A&B. Głogów jednak zrealizował swoją retrowersję zupełnie inaczej, niż zrobił to Elbląg. Jak — opowiadamy w Open Eyes Magazine. Nie zapomnimy tam również o zburzonej i odbudowanej Warszawie — największej odbudowie w tej części świata.

widok z lotu ptaka na pierzeję ulicy Rybackiej (bliżej rzeki)

widok z lotu ptaka na pierzeję ulicy Rybackiej (bliżej rzeki)

fot.: © Zakład Usług Budowlanych „MYTYCH”

retrowersja

Ale czas wrócić do Elbląga i jego retrowersji — naszego tematu głównego.

Ruiny, a właściwie fundamenty elbląskiego Starego Miasta, stanowiły bezkresną pustkę, absurdalną niepokojącą. Pośrodku stała samotnie ogromna katedra św. Mikołaja, jeden z największych gotyckich kościołów średniowiecznej Europy. Obok niej sterczało nieśmiało kilka ocalałych kamieniczek. Dookoła hektary płaskich ruin.

Cofnijmy się teraz kilkaset lat: w II połowie XVI wieku Elbląg jest polskim oknem na świat. Zastępuje w tej roli zbyt chciwy i nie do końca lojalny wobec Rzeczypospolitej Obojga Narodów Gdańsk. Król Stefan Batory kieruje do portu w Elblągu cały morski eksport największego wówczas państwa Europy. Miasto szybko rośnie w potęgę, gwałtownie się rozbudowuje, trwa jego złoty wiek. Gdańsk w tym czasie mocno podupada.

To w Elblągu powstaje pierwszy polski okręt wojenny — galeon Smok, otwiera się pierwsza w Polsce szkoła średnia, powstaje Biblioteka Elbląska (wybitna do dziś), Anglicy uruchamiają tu Eastland Company monopolizujące handel Wielkiej Brytanii z tą częścią świata. To w Elblągu po raz pierwszy w Polsce wystawiona zostaje sztuka Szekspira. Miasto jest wielkim portem ze stoczniami, Wyspą Spichrzów, Starym i Nowym Miastem gęsto zabudowanymi setkami wspaniałych kamienic.

W XVII wieku miasto niestety podupada, zamula się droga wodna do portu, a handlowa hegemonia wraca stopniowo do Gdańska. Mimo marginalizacji wspaniała zabudowa pozostaje na swoim miejscu. Aż do czasu przybycia Armii Czerwonej. Elbląg był — na swoje nieszczęście — niemieckim „Festung”, twierdzą. Leżał jednak na uboczu głównego kierunku natarcia Rosjan w kierunku na Berlin. Nie trzeba było go zdobywać szturmem. Radziecka artyleria bez pośpiechu mogła więc zająć się metodycznym wyburzeniem całego centrum miasta. Z powierzchni ziemi zniknęło dziewięćdziesiąt osiem procent zabudowań starego centrum.

Elbląg nie miał szczęścia i po wojnie. Za ważniejsze uznano odbudowanie starówek w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu. Elbląskie kamienice, a raczej to, co z nich pozostało, rozebrano, a pozyskana cegła posłużyła do odbudowy Gdańska i Warszawy właśnie. Tu pozostało jedynie morze smutnych fundamentów. Miasto nigdy nie trafiło na listę rządowych priorytetów — mijały dekady, a fundamenty jak stały, tak stały. W tym czasie trwała — jak się okazuje na szczęście dla miasta — intrygująca dyskusja: „Co z tym zabytkowym centrum Elbląga zrobić?”. Zastanawiali się urbaniści, architekci, historycy; pomysłów było dużo. Rozważano odbudowę rekonstrukcyjną (taką jak w Gdańsku i Warszawie), myślano też po prostu o zabudowaniu całej przestrzeni blokami z wielkiej płyty (jak zrobiono choćby w Kołobrzegu).

Aż wreszcie pojawiła się idea retrowersji, czyli odbudowy miasta w oparciu o szacunek dla historycznej siatki ulic i charakterów, rozmiarów fasad dawnych kamienic, ale z takim założeniem, że architekt będzie miał prawo wejść z przeszłością w dyskusję. Odbudowywana kamienica nie ma być kopią tej zburzonej — ma być postmodernistyczną jej interpretacją, swoistą wariacją na temat poprzedniego budynku. Takie podejście okazało się zresztą zgodne z zaleceniami UNESCO w podobnych sytuacjach. Raz zniszczonej struktury nie należy sztucznie odtwarzać, powtarzać, kopiując, w miejsce nasączonych historią i prawdziwych murów, stawiając do złudzenia podobną makietę. Architektura ma prawo żyć, zmieniać się, dostosowywać do rzeczywistości, iść z duchem czasu, powinna być autentyczna. Ja się z takim podejściem zgadzam, wyczuwam nieprawdziwość makiet, replik, kopii.


plansze z wystawy Nówka-Starówka        plansze z wystawy Nówka-Starówka

plansze z wystawy Nówka-Starówka, od lewej:
— widok na Stare Miasto przed II Wojną Światową; rekonstrukcja planu Starego Miasta z XIV-XV w.
— widok na Stare Miasto w 2020 roku, plan Starego Miasta z 2018 roku, najważniejsze zabytki

fot.: © Archiwum UM Elbląg

 
ciąg dalszy na kolejnej stronie

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE