Czy krakowskie kwiaciarki dalej czekają na cud? Jeśli cudem mają być nowe stanowiska, to może nie warto było czekać. Urząd Miasta Krakowa testuje prototypowe modułowe rozwiązanie w postaci pawilonu, który od paru dni możemy podziwiać na rynku. Stanowisko się wyróżnia, ale czy to dobrze?
Nie ma krakowskiego rynku bez kwiaciarek, które stały się stałym elementem krajobrazu kulturowego Starego Miasta. W północno-wschodniej części rynku, zaraz obok „Adasia” i sukiennic od lat krakowskie kwiaciarki sprzedają kolorowe bukiety. To właśnie je utrwalił Andrzej Sikorowski w jednym ze swoich najsłynniejszych utworów, w którym przestrzega, jakże po krakowsku, przed przywróceniem miastu statusu stolicy. Obecność kwiaciarek jest dla tej części miasta niepodważalna i niekwestionowana. Kwiaty można kupić niezależnie czy ulice ścięte są ostrym mrozem, czy z nieba leje się gorący żar.
Urząd Miasta postanowił ułatwić kwiaciarkom pracę, wprowadzając nowe modułowe stoisko, które ma chronić przed ekstremalnymi warunkami pogodowymi, a jednocześnie być rozwiązaniem estetycznym — niewyróżniającym się w krajobrazie historycznego miasta.
Parasolki nie zapewniają jednak sprzedającym kwiaty odpowiedniej ochrony w trakcie niepogody, dlatego postanowiliśmy opracować stoisko, które — nawiązując do kontekstu przestrzeni i zgodnie z obowiązującymi przepisami konserwatorskimi i planistycznymi − pozwoli kwiaciarkom pracować przez większą część roku. Przez najbliższe miesiące stoisko będzie testowane, co pozwoli je udoskonalić i następnie zastosować dla wszystkich punktów sprzedaży kwiatów na rynku. Liczymy, że zarówno mieszkańcy, jak też nasi goście polubią nową formę stoisk i że pozwoli ona pracować kwiaciarkom w godnych i bezpiecznych warunkach – podkreśla Katarzyna Olesiak, dyrektorka Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Krakowa.
Projekt wzbudza jednak kontrowersje, wobec których nie można przejść obojętnie.
wizualizacje miasta, pokazują już pawilony po pełnym wprowadzeniu
© Materiały Prasowe Urzędu Miasta Krakowa
zaczynając od projektu
Projekt stworzyła pracownia LATALAdesign. Jak czytamy w komunikacie prasowym, inspiracją do projektu były kielichy otwartego liścia, jednocześnie odwołując się do wzorów, które miały być wypracowane ponad sto lat temu „przez czołowych twórców warsztatów krakowskich”. Pawilony wykonane zostały z poliwęglanu i drewnianych lameli. Zamiast kielichów kwiatów można byłoby zauważyć inspiracje attykami kamienic i sukiennic, tylko nie do końca udaną.
To, co najbardziej odrzuca w nowej formie, to przede wszystkim masywność bryły. Zielone skrzynki, stare pozdzierane blaty, a nawet wymienione jakiś czas temu żółte parasolki z logiem znanego radia, których efekt estetyczny był raczej mizerny, nie wyróżniały się tak, jak te pawilony. Przysadzista forma, w dodatku nad wyraz rozbudowana względem tego, co było tu wcześniej odrzuca. W szczególności, że parasolki i skrzynki chowane na wieczór nie wprowadzały nawet połowy dysonansu poznawczego, jakie będą robić pawilony. Forma mogłaby być przede wszystkim mniejsza, bardziej wtapiająca się w krajobraz.
Oczywiście, można zastanawiać się nad tym, jak sensownie zastąpić dotychczasowe stanowiska kwiaciarek, tak aby tworzyły większy komfort dla osób tam pracujących. Warto byłoby zacząć od tego, jak wkomponować pawilony w północno-wschodnią pierzeję rynku i odwołać się do tych patchworkowych stanowisk, które nadal tam stoją, a mają zostać wymienione. Istotna byłaby też dyskusja, jak je zastąpić, tak by komfort został zmaksymalizowany, a ingerencja jak najmniejsza. Na opinie wszystkich kwiaciarek należy poczekać, albowiem stanowisko testowane będzie rotacyjnie.
ostatni bastion miasta
Fenomen kwiaciarek na starym mieście jest jeszcze jeden, bardzo często pomijany. Stoiska, na których oferowane są kwiaty to też ostatni prawdziwy element miastotwórczy w starym centrum miasta, tworzonym przez mieszkańców i dedykowany przede wszystkim mieszkańcom. Krakowskie Stare Miasto od lat nie jest już dzielnicą mieszkalną z prawdziwego zdarzenia. Populacja mieszkańców od lat 90. XX wieku stale maleje, a poza jednostkami uniwersyteckimi miejsc, w których krakowianie mogą poczuć jak u siebie, jest coraz mniej. Okolice sukiennic, podyktowane zostały przede wszystkim zjawisku turystyfikacji i overtourismu, czego najbardziej widocznym efektem było zamknięcie kultowego dla krakowian kina Ars, na którego miejscu wyrósł hotel.
Oczywiście, w wielu aspektach udało się wyrwać Stare Miasto z okowów merkantylizmu — przechodząc przez Floriańską nie zaatakują nas już żadne reklamy w postaci wiszących jeansów, na które muszą uważać wysocy. Nikomu już nie wpada pomysł na banery reklamowe, które prawie dwie dekady temu umieszczono na sukiennicach, co doprowadziło do ingerencji w zabytkowy budynek. Nadmierny bagaż dziadostwa utemperowała uchwała krajobrazowa.
Na kwiaciarki więc trzeba patrzeć również jako ostatni bastion miastotwórczy. Ich stoiska mogły nie pasować na pocztówkę z Krakowa, ale jak nic innego oddawały to, czym było stare miasto, miejscem pełnym życia, ze wszystkimi mankamentami. Znacznie bardziej niż muzea luster, sklepy z cukierkami czy nowobogacka elegancja.
nowe pawilony na tle sukiennic
fot. Wiktor Bochenek