Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Samorząd i samogw...

28 lipca '23

Felieton pochodzi z numeru A&B 7-8|23

Wszystko dąży do równowagi. Ledwo Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki zaczął nową akcję, Izba Architektów uzupełniła ją swoim programem. Instytut lansuje archikulturę, a zawodowy samorząd — archichamstwo. Członkowie Izby powinni się cieszyć, że ich składki nie idą na marne. Jest yin, i jest yang. Zapanują harmonia, jedność i twórcze iskrzenie.

Nie ma, że lato i wakacje: otwieramy zeszyciki i zapisujemy nowe słowo — archikultura. Od niedawna lansuje je NIAiU, tłumacząc, że chodzi o kulturę kształtowania przestrzeni, która „obejmuje każdą działalność człowieka zmieniającą przestrzeń i dążącą do poprawy jej jakości — poprzez wysoki standard projektowania połączony z holistycznym podejściem typowym dla projektowania zrównoważonego”. Polski wyraz to interpretacja niemieckiego terminu Baukultur. Od pokazania niemieckich dobrych praktyk i inspiracji zaczyna się też książkowa seria „Notesów Archikultury” pod redakcją Katarzyny Domagalskiej. Przykłady zacne, sensownie opisane, nic tylko poczytać na plaży, przetestować na zamkach z piasku, a potem twórczo wykorzystać.

Niby brzmi dobrze, ale czy się przyjmie? Kultura nie ma u nas mocy uwodzenia. Nie to, co brutalna siła, dominacja i rympał. Stąd też większy sukces wieszczę Izbie Architektów, która — bez ogłaszania tego faktu — uruchomiła program, który roboczo można nazwać Archichamstwo, lub — jako że termin „chamstwo” wraca ostatnio do pierwotnego znaczenia — Archiprymityw. Koniec narzekania, że Izba niewiele oferuje swoim członkom, nie walczy o ich status, jest bez wizji i pomysłów.

Skąd wiemy, że program ruszył? Oto na swoim facebookowym fanpage”u Izba Architektów RP wystukała grubiańskie wycieczki pod adresem architektki Barbary Ziemby. Anonimowy administrator pisał: „miałem sen, że KRIA podjęła uchwałę, że mam się z Panią ożenić, bo te Pani posty jakieś niedorzeczne […]. Zgodnie z zasadami uchwalę musiałem opublikować w BIP-e, no i oczywiście Pani zgłosiła się żeby ją wykonać […]. Obudziłem się zlany potem… I cieszę się że to był tylko sen” (pisownia oryginalna). Wyskok ten nie jest osamotniony. Jak podpowiada pamięć, i co zauważa przyglądający się od dawna Izbie Piotr Zbierajewski, było takich wpisów na profilu IARP znacznie więcej.

O tych wyczynach głośno zrobiło się jednak teraz. Naczelna naszego pisma zareagowała od razu apelem o kulturę w sieci oraz zawodowym środowisku. „Czy stosowne standardy komunikacji, z których korzystamy przy okazji oficjalnych pism, nie powinny również obowiązywać w przestrzeni mediów społecznościowych?” — pyta Małgorzata na portalu A&B. Ale czy na pewno tędy droga? Znów będzie mdło, pies z kulawą nogą nie zainteresuje się architektami oraz ich twórczością. A gdyby tak odwrócić ten apel? Może lepiej propagować lansowane teraz przez Izbę standardy i stosować je również na innych płaszczyznach? Na przykład w werdyktach konkursów. „Sądowi konkursowemu śniło się, że musi mieszkać w tym szajsie, który zaprojektowaliście. Nie myśleliście o zamiataniu ulic?”. Urzędy odpiszą: „Wniosek o warunki zabudowy każe przypuszczać, że upadli Państwo na łeb”.

Zaczniemy też w A&B pisać wreszcie soczyste recenzje. „Mieszkaniówki zaprojektowanej przez pożal się boże pracownię X trzeba doświadczać na pusty żołądek. W przeciwnym razie — wymioty, zgaga, biegunka”; „Jakie wspaniałe gówno wydaliła pracownia Y!”. Publika zawyje z zadowolenia, architektura wkroczy do mainstreamu. Projekty wybierze się nie w konkursach, a w walkach MMA — do pierwszej krwi, urwania ucha, czy co tam decyduje o wygranej w tych cyrkach. Już widzę te newsy: „Nową filharmonię zaprojektuje Robert »Promes« Konieczny. Zwyciężył poprzez duszenie Przema »Medusy« Łukasika w drugiej rundzie”.

Takie podejście będzie zresztą zbieżne z przemocą, którą swojej przestrzeni i krajobrazowi zafundowali Polacy (w tym planiści i architekci), o czym przypomniałem sobie ostatnio, wożąc się po całej Polsce licznymi pociągami. Widoki z okien zapewniają emocjonalny rollercoaster. Nie jest może strasznie, ale tak niespójnie, że o spokoju nie ma mowy. Raz pięknie, raz brzydko, potem nawet ujdzie, znów źle, następnie zaś może i ładnie, ale nie widać, bo kilometrami ciągną się ekrany akustyczne. Mijamy dworce: jeden spod igły, drugi w ruinie, trzeci działa, ale niemyty od wojny. Kawałki spójnych miast, a potem bigosy peryferii. Z lansowaną przez NIAiU archikulturą, zwłaszcza w niemieckim spójnym wydaniu, ma to tyle wspólnego, co ja z wielkimi pieniędzmi. Widziałem na zdjęciu, i tyle.

Polska przestrzeń robi więc z nami to, co toksyczny członek rodziny. Pogłaszcze, pochwali, żeby za kilka minut wydrzeć się o niestarte okruszki z blatu, a przy tym przymusza do bezwarunkowej miłości. Zgodnie z zasadą wypisaną na jednym z poznańskich kościołów: „Ojczyznę kochamy nie dlatego, że jest wielka, ale dlatego, że nasza”, gdzie zamiast „wielka” możemy podstawić „piękna”, „logiczna”, „sprawiedliwa” i tak dalej. Przemoc rodzi przemoc: najpierw my gwałcimy przestrzeń, potem ona nas. Wychodzi na to, że sami sobie robimy źle. Termin „samogwałt” nabiera wreszcie sensu.

Osłodą moich kolejowych obserwacji był natomiast fakt, że żaden pociąg w zasadzie się nie spóźnił. W polskich realiach to tak niebywałe, że wręcz podejrzane. Możliwe, że gdy skaleczyłem się kiedyś w pociągu, krew wsiąkła w bilet i tak podpisałem cyrograf ze spółką PKP Siły Nieczyste. Odtąd, gdy inni klną na spóźnienia i awarie, ja jadę czarcimi magistralami i wszędzie zdążam. Boruta otwiera ogonem semafory, w Warsie jaja smażą się na piekielnym ogniu. Ale pakt to pakt, boję się, że wkrótce dopadnie mnie odpłata: nieskończona liczba minut opóźnienia, które nie może ulec zmianie, za co przeprasza spółka PKP Serdeczne Przeprosiny. Bez Warsu, wody i klimatyzacji. W szczerym do bólu polu z widokiem na mur akustycznych ekranów. W przedziale pełnym działaczy Izby Architektów.

 
Jakub Głaz

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE