Felieton z numeru A&B 04|2023
Zaczęło się od myśli, że około 40 centymetrów ściany budynku zmienia naszą percepcję, jeśli chodzi o wieloaspektowe patrzenie na przestrzeń. Nawet we własnym domu. To, co w środku, nazywamy domem, to, co na zewnątrz — no właśnie, czym? A to przecież także nasza własność, nasz dom. Traktowanie tego, co poza budynkiem, na „zewnątrz”, po macoszemu, jest normą.
Dotyczy to zarówno obiektów publicznych, komercyjnych, jak i prywatnych. Dla mnie najlepszym przykładem takiego patrzenia jest pytanie, które wielokrotnie zadaję podczas wykładów: Co by było, gdybyś wchodząc do salonu swojego nowo powstającego domu, zobaczył, jak jeden z pracowników budowlanych wyrzuca śmieci pod podłogę, zwykłe budowlane odpady, tuż przed wykonaniem wylewki? Większość z rozmówców odpowiada: No jak to co? Awanturę. Wtedy ja pytam: To dlaczego nie robimy takich awantur, kiedy podczas prac budowlanych śmieci i odpady lądują pod powierzchnią podłogi ogrodu czy terenu zieleni?
Moim zdaniem to jeden z lepszych przykładów potwierdzających nasze patrzenie na przestrzeń zewnętrzną. Ona jest jakaś taka nie nasza. Druga sprawa, która się z tym wiąże, to funkcja. To, co wewnątrz, każde pomieszczenie, ma jasno określoną funkcję. Salon, biuro, kuchnia czy garaż. Wiemy to praktycznie od początku, już na etapie projektowym. Tymczasem „żeby było ładnie” to w większości przypadków jedyna funkcja ogrodu czy przestrzeni publicznej. Ładnie to oczywiście pojęcie względne. Ale wróćmy do funkcji. Jeśli nie nadamy przestrzeni zewnętrznej funkcji i zostawimy ją tylko „ładną”, dość szybko znudzi się odbiorcom i albo będziemy przemykać obok niej bez zastanowienia, albo — jak w przypadku terenów publicznych — po prostu stanie się zaniedbana i zniszczona. I choćbyśmy wydali miliony na materiały i to nasze „ładnie”, nic z tego nie będzie. Porównuję to do zakupu drogiego obrazu: kiedy go powiesimy na ścianie, chodzimy i cmokamy. Po miesiącu staje się jednak tylko tłem w przestrzeni salonu, który ma funkcję.
Funkcja przestrzeni, ale nie tylko taka standardowa jak komunikacja czy możliwość siedzenia na ławce, jest bardzo potrzebna. Funkcja przemyślana, nieograniczona i konkretna. Swoją drogą, powinniśmy się uczyć od innych narodów umiejętności i wielowątkowości korzystania z terenów zieleni. Na potrzeby promocji funkcji w projektowaniu terenów zieleni ukułem hasło „Ogród to też dom”, czyli funkcja tego, co wewnątrz, ma się przenikać i uzupełniać z funkcją tego, co na zewnątrz. Nie dotyczy to wyłącznie domów prywatnych, to również powinna być domena przestrzeni komercyjnych i publicznych.
Przestrzeń funkcjonalna, nie tylko „zielona”
© Filipowski
Jednym z obiektów, który przełożył to założenie na praktykę, jest park kieszonkowy Zielona Sala Wykładowa zrealizowany w Lublinie. Jako ciekawostkę dodam, że powstał on w systemie Zaprojektuj, Zbuduj i Zaanimuj — uzupełnieniem klasycznego Zaprojektuj i Wybuduj stała się animacja przez dwanaście miesięcy po realizacji, tak aby przyzwyczaić użytkowników do pełnej gamy możliwości wykorzystania Sali. System wystawienniczy, ściana projekcyjna, miejsce do tańczenia czy galeria jednej rzeźby oraz miejsce do prowadzenia warsztatów to właśnie wielowątkowość funkcji tej przestrzeni. Postaraliśmy się również, by ten pocket park miał walor estetyczny. Czy działa? Tak. Odbyło się tam wiele wykładów, prezentacji i spotkań. Wieczory z autorami książek, wystawy, spotkania dla seniorów i dzieci — to tylko wyimek z tego, co tam się działo. Doświadczenie się sprawdzało do czasu, aż pojawiła się pandemia. Obecnie odbudowujemy system animacji. Jeśli chcemy, aby tereny zieleni czy przestrzenie publiczne były bardziej szanowane, bardziej „nasze”, to trzeba spojrzeć na nie nie jak na uzupełnienie i podkreślenie walorów budynku, ale jak na pełnoprawną równoważną przestrzeń funkcjonalną. Nie możemy kłaść na projekt tylko osnowy stylistyczno-estetycznej, potrzebna jest również funkcja i to nie tylko ta podstawowa. Naszą wspólną, architektów i architektów krajobrazu, rolą jest ukierunkowywanie przestrzeni w tę stronę. Najpierw nałożyć na nią funkcję, następnie włożyć w to, tak jak w budynku, dobre technologie, a dopiero na końcu estetykę i uzupełnienie z kompozycji roślinnych, które sprzyjają realizacji pełnego wachlarza rekreacji czy pracy. Swoją drogą roślinom można też nadać funkcje, wykorzystując ich możliwości. Od wzmacniania bioróżnorodności miejskiej i czerpania z usług ekosystemowych, przez edukację, po zwykłą zabawę.
Najlepszym przykładem niech będzie taka historia: podczas jednej z wizyt w dużej zagranicznej szkółce drzew zobaczyłem gromadę dzieci z opiekunem wędrujących w stronę dużej kępy wielopniowych wysokich egzemplarzy. Zapytałem więc mojego przewodnika, co to za zjawisko? Odpowiedział całkiem normalnie: Dzieci ze szkoły podstawowej przyjechały wybrać sobie drzewo do wspinania się. Jakież było moje zdziwienie, które naturalnie przeszło w radość, a potem w refleksję. Dzieci przyszły wybrać sobie drzewo do wspinania? Kiedy takie myślenie zawita u nas, u rodziców wychuchanych pociech i u projektantów przestrzeni?