Jaka jest obecnie w Polsce kondycja zawodu architekta i jaka powinna być rola SARP w kształtowaniu i podnoszeniu pozycji architekta w procesie inwestycyjnym? — pytamy prof. Ewę Kuryłowicz z Kuryłowicz & Associates Sp. z o.o.
Nasz profesjonalizm wymyka się współczesnym standardom wąskich specjalizacji. Posługując się analogią, możemy powiedzieć, że od zawsze pełniąc rolę dramatopisarzy, dawniej bywaliśmy reżyserami przedstawienia/filmu, dyrektorami teatru, a nawet udawało się nam sprzedawać bilety. Podobnie bowiem jak na przykład Bohdan Pniewski mieliśmy, być może zwyczajowy, ale mocny wpływ na realizację naszego scenariusza, czyli zaproponowanego konceptu projektowego, posłuch jak dyrektor teatru, i to architekt w dużym stopniu decydował o sposobie użytkowania budynku, mając wpływ na jego program użytkowy. To były dawne czasy, nie każdy też oczywiście cieszył się takim szacunkiem jak Pniewski, inne były układ i relacje partnerów w procesie powstawania i realizacji projektów. Jednak jeszcze dwadzieścia lat temu w procesie powstawania budynku Focus Filtrowa jego generalny projektant, architekt Stefan Kuryłowicz, osobiście kontrasygnował faktury podwykonawców, pilnując w ten sposób jakości wykonania robót, w porozumieniu z inwestorem, który miał do architekta zaufanie i liczył na jego wiedzę. Była to jeszcze wtedy możliwa forma kontroli nad procesem powstawania budynku — pozostając przy przywołanej paraleli, reżyseria połączona z wypłacaniem gaży aktorom.
Nie chcę pisać rozprawki przyczynowo-skutkowej, a jedynie wskazać na praprzyczynę regresu zawodu architekta, który ze smutkiem obserwuję. Sądzę, że należy jej szukać, najogólniej rzecz biorąc, w oderwaniu możliwości realizacji koncepcji przez jej autora, autorów. Ma to miejsce między innymi w promocji procesu Design and Build — zaprojektuj i wybuduj. Rola wykonawcy — dewelopera, inwestora, który ma prawo wybrać sobie architekta i dyktować mu ramy jego działań na wielu płaszczyznach, zabrała nam decyzyjność, możliwość proponowania „pełnokrwistych” wizji, przestano ich od nas oczekiwać.
Jak pisze Julia Parks, proces Design and Build ma historię, która sięga starożytnego Egiptu i budowy piramid. W obecnej formie karierę rozpoczął w latach 80. XX wieku. Głównym celem była ochrona podmiotów publicznych zlecających projekty. W wielkim skrócie problem powstał w wyniku rozmywającej się i odbieranej architektowi władzy nad projektem. A przecież „dobrzy projektanci zawsze dbają o to, by realizacja dokładnie odpowiadała projektowi, oraz by pozwolenia na budowę dotyczyły tego, co zostało zaprojektowane, a nie czegoś, co je zaledwie przypomina”*. Design and Build zamiast powierzać odpowiedzialność jednemu podmiotowi, skutecznie ją rozmywa. Nie służy to jakości architektury ani kondycji zawodu architekta. Powinniśmy od tego odejść tak szybko jak to możliwe, co próbują już robić organizacje architektoniczne w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Rola SARP, jako organizacji dbającej o jakość twórczości architektonicznej, w wycofywaniu tego procesu powinna być wiodąca. Izba Architektów, jako ciało, którego zadaniem jest pilnowanie warunków wykonywania zawodu, też powinna się do tego przyczynić.
Wachlarz zadań SARP jest szeroki. Poza opisanym problemem należy doń organizacja konkursów i dbałość o ich poziom, co odbywa się za pośrednictwem organizatorów procesu konkursowego — Sekretarzy wskazywanych przez Stowarzyszenie — oraz za pośrednictwem Sędziów SARP wybieranych podczas Walnych Zjazdów. Należy dbać, by wszyscy Sędziowie działali z należytą pieczołowitością. Niezwykle ważną cechą działalności SARP jest promocja czegoś tak być może już archaicznego, a jednocześnie absolutnie ponadczasowego, jak koleżeńskość. Nie chodzi bynajmniej o altruizm i dzielenie się zleceniami — chodzi o jeden głos w sprawach dla środowiska ważnych, solidarne zajmowanie stanowiska, czasem nawet kosztem utraty potencjalnego zlecenia, co zamawiający niejednokrotnie „rozgrywają”. Mamy niestety niechlubną opinię środowiska skonfliktowanego — to powinniśmy zmienić. Wydaje się, że obecnie bardziej widoczne w działalności są niektóre oddziały SARP, a nie Zarząd Główny. Tak jak cieszy lokalna aktywność, tak martwi brak skutecznej działalności władz centralnych i ich kłopoty z zarządzaniem wspólnym majątkiem Stowarzyszenia, z czego nie robią tajemnicy. Może realistyczne zadysponowanie posiadanym majątkiem i wynajęcie zawodowego managera odpowiedzialnego za finanse byłoby tu jakimś rozwiązaniem. Trzymam kciuki za nowo wybrane władze — oby im się udało coś pozytywnie zreformować.
Moje pokolenie traktowało przynależność do SARP jako przywilej, wyraz zaufania, członkostwo w elitarnym klubie, rozumiejąc tu pojęcie elity jako grupy wysoko kwalifikowanej zawodowo, kultywującej etos profesjonalisty o dobrym kontakcie z użytkownikami architektury, społecznie wartościowej i docenianej. Tacy musimy być, by utrzymać nadwątlony obecnie społeczny szacunek.
prof. Ewa KURYŁOWICZ
Kuryłowicz & Associates
więcej: A&B 09/2024 – MIASTO, ARCHITEKTURA, KAPITALIZM,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B
*https://www.bdonline.co.uk/opinion/why-design-and-build-doesnt-work/5089136.article [dostęp: 7.08.2024]